VII.IV

Jimin ścierał łzy z policzków, drugą ręką nadal trzymając zimną dłoń Mina, która ułożona była na jasnej kołdrze. Trochę wyżej przyczepiony był do niej wenflon, wokół którego zdążył zrobić się już niemały siniak. Jasnowłosy chłopak spojrzał na bladą twarz Yoongiego, która była jeszcze bardziej biała niż zazwyczaj. Worki pod oczami pianisty były fioletowe, a usta suche, jakby przez wiele dni nie widziały wody.

Za drzwiami sali, w której leżał artysta, stał lekarz, dyskutujący z Jeonggukiem, który z bijącym sercem i drżącymi rękoma próbował wypytać o stan zdrowia Yoongiego. Po chwili dopiero wrócił do Jimina, by dalej katować się widokiem pół żywego przyjaciela.

Usiadł na krześle i schował twarz w dłoniach.

I pierwszy raz pomyślał, jak bardzo wszystko spieprzył.

Ludzie, szczególnie ci młodzi, mieli to do siebie, że często zrzucali winę na innych, nawet jeśli ewidentnie mieli w czymś swój udział. I tak też postępował Jeon. Nie lubił bez sensu przejmować się takimi bzdetami, jak uczucia, dopóki nie dotyczyły one Jimina. I choć miał do siebie od jakiegoś czasu pretensje za spotykanie się z Namjoonem, to dopiero teraz dotarła do niego skala szkód, jakie wyrządził sercu pianisty.

- To moja wina - mruknął, a wtedy Park odwrócił się z zaczerwienioną od płaczu twarzą i od razu go przytulił.

- Nie mów tak.

- Ale to prawda. Przecież on go tak kochał, kurwa mać. Jak mogłem?

- Obwinianie się nic nie da - odparł mniejszy, składając na czole bruneta delikatny pocałunek. - Jak Yoongi się obudzi, wszystko sobie wyjaśnicie.

- Jeśli się obudzi - rzucił pisarz, smakując gorzko wypowiedziane słowa.

Bo co jeśli sen Yoongiego przeciągnie się w nieskończoność?

Kilkanaście minut później, do szpitala wbiegł Taehyung, ubrany jedynie w pogniecioną koszulkę, luźne spodnie i płaszcz, ledwo co zarzucony na ramiona. Skierował się na odpowiednie piętro i wpadł do sali niczym burza.

Serce prawie mu stanęło, na widok całej trójki. Bo po pierwsze, znów musiał zmierzyć się z widokiem przypiętego do aparatury Yoongiego, którego nadgarstki obejmowały teraz ciasno bandaże i plastry, a po drugie to nie spodziewał się zobaczyć żyjącego trupa. W końcu przez ostatnie dwanaście lat, Jimin był dla niego martwy.

Z początku nie mógł niczego z siebie wykrztusić, bo nie wiedział, czy jego mózg za chwilę nie eksploduje z nadmiaru emocji. Dopiero po czasie rozpłakał się, nadal zaciskając zęby. A gdy jego wzrok skierował się na Jeongguka, padł na kolana i zaczął szlochać.

- Dlaczego to jest takie pojebane? - zaczął, krztusząc się swoimi łzami. - Dlaczego nie może być dobrze? Dlaczego wy... i on... - wypłakał, czując mocny uścisk w klatce piersiowej. Zamknął oczy i płakał, nie spodziewając się, że to właśnie Jeongguk będzie pierwszym, który go pocieszy.

Pisarz wstał z krzesła i ukucnął przy Taehyungu, którego złapał pod kolanami i za plecami. Kim nie opierał się, tylko pozwolił się wziąć w objęcia i zaprowadzić na krzesło. Usiadł Jeonowi na kolana i schował się w zagłębieniu jego szyi, a po chwili poczuł i drugą parę rąk, tą należącą do Jimina, która objęła go od tyłu i zaczęła głaskać. Jeongguk bujał się z nim na boki i przeczesywał jego włosy. Te same włosy, które jeszcze kilka godzin temu szarpał nieznany facet, któremu Tae się oddał, by zapomnieć o zmartwieniach i troskach. Jednak to, że zapomniał o nich na kilka chwil nie znaczyło, że one zniknęły. Wręcz przeciwnie. Wróciły i to ze zdwojoną siłą, uderzając w malarza jak rozpędzony pociąg.

Tae uspokoił się po kilkunastu minutach, po których dopiero był w stanie ponownie się odezwać. Spojrzał najpierw w twarz Jeona, w tą smutną, targaną poczuciem winy twarz i zapytał:

- Co się z nami stało?

A potem odwrócił się i spojrzał na Jimina.

Widok chłopaka, który mu nic nie zrobił, a którego przez połowę życia tak bardzo nienawidził, był trudny do zniesienia. Nie pomagała też świadomość, że ten sam chłopak ma wszytko to, czego on sam potrzebuje, za co oddałby i zdrowie i życie. Park może i był chory, miał za sobą trudny okres, lata spędzone w niewoli, ale teraz miał coś, czego odzyskanie dla Kima było niemożliwe. Miał Jeona.

Przez ostatni czas Taehyung nie mógł pogodzić się z tym, że miłość lub też jakiekolwiek uczucie, jakim darzył go Jeongguk już się wypaliło, o ile w ogóle istniało. Wiedział doskonale, że nigdy nie będzie tym jedynym dla niego, ale gdzieś w jego sercu i tak chowała się nadzieja. Aż do dziś.

Bo gdy spojrzał w tą buzię, której nie widział od ponad dekady, cała ta złość, to niezrozumienie - odeszło. Był już dużym chłopcem, oni wszyscy byli i powinni w końcu nauczyć się życia, a nie tylko egzystowania i udawania, że są szczęśliwi. Skoro Jeongguk był szczęśliwy z Jiminem to kim on był, by teraz odbierać im obu to szczęście.

- Podobno, jak się kogoś kocha to chce się dla niego najlepiej, prawda? - zapytał, lustrując opuchnięte od łez oczy Parka. - No to niech tak będzie - powiedział bardziej do siebie niż do niego i ostrożnie przytulił mniejsze ciało.

Jimin był drobny w jego ramionach i kruchy. Lecz to drugie było złudnym wrażeniem, bo Tae nie znał osoby, która byłaby silniejsza od niego.

- Przepraszam, Jiminie - powiedział i znów puściły mu nerwy. Zaczął płakać, z resztą tak samo jak i Park. - Przepraszam, naprawdę.

- Tae, ja... - zaczął cicho i Jeongguk, odchrząkując po chwili gulę, która ugrzęzła mu w gardle. - Ja też przepraszam. Jeszcze raz. I chyba powinienem cię wieczność przepraszać.

- Ja też przepraszam - odparł Kim, odwracając się znów do Jeona.

- Nie masz za co.

- Mam. Czasami też byłem nieznośnym chujem - zaśmiał się i otarł łzy. - Więc może, nie wracajmy już do tego, co? - zaproponował, poprawiając spadający z jego ramienia płaszcz. - Yoongi musi do nas wrócić i znów będzie jak dawniej. Będziemy przyjaciółmi.

- Boję się, że mi nie wybaczy.

- Wybaczy. Jesteśmy dorośli, zapomniałeś? Czas najwyższy, byśmy zaczęli się tak zachowywać, a nie jak rozpieszczone dzieciaki. Nie możemy zapomnieć o tym, co już udało nam się spierdolić?

- Nie myślałem, że jesteś na tyle mądry, by dojść do takich wniosków, Tae - rzucił Jeon, zaraz dostając w ramię od malarza. - Ała!

- Watch your mouth - mruknął Kim i znów skupił swoją uwagę na Minie. - Bo on wyjdzie z tego, prawda?

Zapadła cisza. Trzy pary oczu skierowały się na spokojną twarz pianisty.

Jimin przełknął ślinę, czując jak za chwilę znów się popłacze. Sam nie wiedział, czy będą mieli szansę cokolwiek naprawić. A myśli o tym, że może już nigdy nie usłyszeć głosu Yoongiego, przerażała go, bo wydawała się tak abstrakcyjna.

- Nie rozumiem, dlaczego to zrobił - powiedział, podjeżdżając znów do niego i łapiąc go za dłoń.

- To już drugi raz, kiedy tu jesteśmy, co? - powiedział Taehyung, podchodząc do Mina z drugiej strony. - I znów nadgarstki? Oj, Yoongi, trzeba było cię bardziej pilnować.

- Wtedy też dzwonili w nocy, pamiętasz? - odrzekł Jeongguk, biorąc łyka wody, która stała na stoliku. - Pamiętasz, jak Hoseok tu wparował z buta? I zaczął się wydzierać na Yoongiego? - zaśmiał się. - Dwa dni później się zeszli.

- Dlaczego w ogóle go tu nie ma? - zapytał Kim, głaszcząc chudą dłoń.

- Nie wiem. Policjant mówił, że najpierw dzwonił pod jego numer, ale nie odpowiadał. Potem zadzwonili do mnie, bo byłem na szybkim wybieraniu. Ode mnie też nie odbierał później.

- Powinien tu być - mruknął Park, zagryzając ze stresu wargę.

- Na pewno zaraz się pojawi.

A samolot na wyspy właśnie odrywał się od pasa startowego i zaczynał wielogodzinny lot z daleka od Korei Południowej.



| Rozdział jest dziś, nie jutro, bo pewna osoba zagroziła, że jak go szybko nie wstawie to mi nie wybaczy ;), ale za to kolejny będzie w niedziele!

Jak już pewnie zdążyli wszyscy zauważyć, relację Tae i Jeongguka przedstawiłam w tym opo niezbyt kolorowo. Nie chcę, by przez to ktoś pomyślał, że jestem wrogiem tego shipu, bo wcale tak nie jest. Wojna między jikookiem, a taekookiem mnie nie dotyczy. Ja to w ogóle gardzę tymi, którzy wywołują niepotrzebne spiny w fandomie w stylu "ten ship jest ril, a ten nie, bo ja tak mówię". Mam nadzieję, że Wy też nie wdajecie się w niepotrzebne dyskusje tego typu.

Po prostu chciałam opisać tu taką a nie inną relację. W nowym opowiadaniu będą za to i jikooki i taekooki i ba, nawet vminy, więc to oczyści moje sumienie po tym krzywdzeniu Taehyunga!

A na koniec szybkie pytanie:
czy bad boy au jest bardzo przereklamowane? |

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top