VI.III
Yoongi od kilku minut uśmiechał się uroczo do barmanki w kasynie i wodził palcem po szkle, w którym był jego drink. Gdy kobieta czwarty raz powiedziała "nie", westchnął i zagryzł alkohol zieloną oliwką.
- No Sana - zamruczał jeszcze raz, obserwując jak kobieta przeciera szmatką szkło. - Jesteś moją jedyną nadzieją.
- Yoongi, ja cię naprawdę lubię, ale to już przesada.
- Nie możesz zrobić tego dla mnie?
- Nie mogę, bo nic dobrego z tego nie wyniknie.
Min mruknął niezadowolony i zaczął bawić się serwetką podłożoną pod swój kieliszek. Miał jeszcze jeden pomysł.
- Pamiętasz tego gościa, który kompletnie pijany zostawił tu portfel pełen dolarów?
- Trudno go zapomnieć. Miał tam tyle, ile ja zarabiam w rok.
- Właśnie skarbie. A pamiętasz może, kto powiedział temu facetowi, że musi jechać do domu, bo taksówka czeka? A potem podrzucił ci portfel, wiedząc, że potrzebujesz na tego jebanego lekarza? - Yoongi wypowiedział te słowa z jadem, wypominając dawną sytuację. Barmanka zaprzestała mycia szkła. - Nie wziąłem ani centa, pozwoliłem ci wziąć całą zawartość, byle sam portfel był mój. Kurwa był z wężowej skórki, ja pierdole taki śliczny. Pamiętasz?
- Dobra - mruknęła wściekle, nalewając pianiście jeszcze jeden gin z tonikiem. - Dawaj ten numer, ale załatwmy to szybko.
Yoongi zaklaskał w dłonie i podstawił Sanie swój telefon. Kobieta przepisała go na komórkę służbową i zadzwoniła, posyłając artyście gniewne spojrzenie.
Chłopak przełknął głośno ślinę. Wierzył w to, że plan wypali, że wszystko będzie dobrze. Nie dopuszczał do siebie innej myśli, ale serce waliło mu w piersi z częstotliwością miliona uderzeń na minutę.
- Dzień dobry - powiedziała Sana do telefonu, siląc się na poważny ton głosu. - Czy z panem Kim Namjoonem mam przyjemność? - Yoongi nie słyszał odpowiedzi, ale z mimiki twarzy dziewczyny odczytał, że udało się. Byle tylko nic nie spieprzyła. - Kasyno Royal. Tak. Nie, nie nic z tych rzeczy, wręcz przeciwnie. Zaległe zakłady z wyścigów, które pan obstawiał i wygrał są już do odebrania. - Yoongi zacisnął zęby. Wszytko zależało teraz od tej głupiej cipy za barem. - Nie ma takiej możliwości niestety, odbiór jest osobisty. Tylko w taki sposób można przesłać pieniądze. Wyścigi nie były do końca fair, sam pan rozumie. Tak, to jest wliczone w wygraną. Tak. Tak, oczywiście. Najlepiej, jak najszybciej.Kasyno oferuje do tego dwa dni w hotelu w ramach zakładów, nawet jeśli nie obstawi pan drugi raz. Tak, można. Tak? To wspaniale. Lepiej być nie mogło. Zarezerwować?
Yoongi prawie podskoczył ze szczęścia, widząc barmankę pokazującą kciuka w górę. Kobieta zapisała szybko datę, jaką podał Namjoon i wręczyła kartkę Minowi. Podziękowała i się rozłączyła.
- Dzięki - rzucił tylko Min i pobiegł do hotelu przy Royale, by zarezerwować podaną przez Kima datę. - Tylko, na nazwisko Kim, poproszę - podkreślił, płacąc za noc.
Wróciwszy do kasyna, dowiedział się od barmanki, że Namjoon jest obecnie niedaleko Seulu, więc nie będzie dla niego problemem "odebranie pieniędzy". Sam Yoongi przemyślał idealnie cały plan. Wiedział o zakładach, które Namjoon obstawiał i, których nigdy nie odpuszczał. A przypomnienie mu o zaległej wygranej było dla niego, jak znalezienie dawno zapomnianych pieniędzy w kieszeni płaszcza, ktorego już się nie nosiło. Musiał przyjechać. A to, że będzie to już jutro, jedynie uszczęśliwiało Mina.
Bardzo dawno już się tak nie czuł. Tak szczęśliwy. Myśl o tym, że znów zobaczy Namjoona, była w tym momencie wszystkim. Starał się jednak zachować pozory normalności, więc wracając do domu przybrał maskę zwykłego Yoongiego, ciągle zmęczonego i średnio zadowolonego ze swojej egzystencji.
W domu już czekał na niego niespodziewanie Hoseok. Powinien być w pracy, pomyślał Min, ale już krótka rozmowa wystarczyła, by dowiedział się, gdzie szwendał się jego chłopak.
- Zapisałem się do psychologa - powiedział Jung, gdy usiedli na przeciwko siebie przy stole.
- Przez problemy w pracy? Zawsze mogłeś ze mną pogadać.
- Nie przez pracę. Przez... Mam pewien problem. Nie chcę cię na razie martwić, więc powiem tylko, że potrzebuję... celibatu?
- Masz problemy z erekcją? - zapytał zdziwiony Min, nie przypominając sobie, by kiedykolwiek Hoseokowi nie stanął.
- Nie, nie. To... skomplikowane. Chciałem żebyś wiedział, by nie wydawało ci się, że na przykład nie robimy tego, bo no nie wiem, znudziłeś mi się, czy coś, okey?
- Okey - odparł Min, wiedząc, że wypytywanie chłopaka o terapię, a co dopiero jej szczegóły jest bezsensowne. Hoseok jak się uprze to nie piśnie ani słówka. - Ale jesteś zdrowy? Tylko to chce wiedzieć.
- Jakbym umierał na raka to bym raczej wybrał innego lekarza, niekoniecznie psychologa - zaśmiał się i wstał od stołu, by podejść do lodówki i wyjąć z niej schłodzony sok pomarańczowy. - Dawno nigdzie razem nie byliśmy - stwierdził, po wzięciu kilku pierwszych łyków. - Może przejdziemy się do kina, czy coś? Co ty na to?
- Chyba nie mam dziś już na nic ochoty - mruknął Yoongi, również wstając od stołu. Minął Junga i udał się prosto na kanapę, na której przeleżał kilka kolejnych godzin, ostatecznie zasypiając.
Chwilę po północy, Hoseok wziął drobnego pianistę na ręce i pozwalając, by koc którym wcześniej go okrył spadł na podłogę, zaniósł chłopaka do ich sypialni. Yoongiego niełatwo było obudzić, więc ten otworzył zaspane oczy dopiero, gdy Jung zdjął z niego koszulkę. Gdy artysta został w samych bokserkach, zawinął się w kołdrę i momentalnie zasnął. Rano na pewno nie będzie wiedział, jak znalazł się w łóżku, ale wiadomym będzie, że Hoseok nie pozwoli mu spędzić nocy gdzieś indziej, niż najwyżej metr od siebie.
Rano, jak zwykle Hoseoka już nie było. Pozostałości świadczące o tym, że wyszedł do pracy; niedopita, mocna kawa i okruszki od bułki na blacie, pozwoliły Yoongiemu stwierdzić, że chłopak szybko do domu nie wróci. Zawsze bowiem, gdy robił sobie kanapki, przewidywał nadgodziny i zazwyczaj się nie mylił. Oprócz tego sama kawa, której nie lubił marnować, pozostawała niedopita jedynie, gdy ten brał do pracy kila paczuszek sypanej, by nie zasnąć o piątej nad papierami i klawiaturą.
Yoongi "zjadł" szybko śniadanie, nie przykładając się zbytnio do tego, co akurat kładzie na chleb, więc po pierwszym gryzie mu się odechciało. W końcu bardzo nie lubił połączenia szynki i ogórka małosolnego, więc niewiele myśląc wyrzucił niedoszły posiłek do kosza.
Przed szafą stał chyba z pół godziny, nie wiedząc co powinien ubrać na taką okazję. Specjalnie unikał ostatnimi czasy koszul, bo gdyby takowa znalazła się w praniu, Hoseok domyśliłby się, że był w kasynie. Dlatego pokazywał się przy barze w tych bardziej eleganckich, czy markowych koszulkach, omijając sprytnie ochroniarza, gdy ten złudzony zarzuconym na ramiona Mina płaszczem, wpuszczał go, nie pytając nawet o dokumenty. Na pierwszy rzut oka, Yoongi wyglądał pewnie dla niego jak chłopiec szukający sponsora, których pełno było w takich miejscach. Zwłaszcza, że Min był drobnej budowy i samym wzrostem też nie mógł sie zbytnio pochwalić. Gdyby tylko facet wiedział, jak dobrze mu idzie w blackjacka, to może by zmienił o nim zdanie.
Min ostatecznie postanowił pojechać na zakupy, by tam kupić nową koszulę, którą po spotkaniu z Namjoonem, zwyczajnie wyrzuci. Jego wybredność nie pozwoliła mu wyjść jednak ze sklepu po mneij niż kilku minutach, więc przymierzył wiele, naprawdę wiele rozmiarów, krojów i kolorów, by w końcu zdecydować się na pięknie podkreślającą jego bladą buzię koszulę z szerokimi rękawami, która przy odpowiednim świetle mieniła się na srebrno.
Wypłacił kilka banknotów z bankomatu i ruszył na postój taksówek. Chciał być w kasynie trochę wcześniej.
Pod wieczór, zaczął się stresować. Specjalnie usiadł w takim miejscu, by ktokolwiek wchodzący do kasyna, go nie zauważył i przyłapał się na tym, że dokładnie obserwuje każdego, kto tylko postawił nogę na wypolerowanych panelach, dostając mini ataku serca, gdy tylko był to jakiś mężczyzna. Przyglądał się uważnie wyperfumowanym kobietom, noszącym czerwone, obcisłe sukienki, oraz mężczyznom, którzy w dopasowanych garniturach zmierzali prosto do krupiera.
I w końcu doczekał się i Namjoona, który jak gdyby nigdy nic, wszedł do środka, poprawiając niezapiętą marynarkę, kontrastującą z włożoną w spodnie koszulą. Oprócz tego, że był opalony, nie zmienił się za bardzo. Nadal farbował włosy na jasny, prawie, że biały kolor i zaczesywał je w tylko sobie znany sposób. Nadal miał dołeczki, które ukazywały się, za każdym razem, gdy się uśmiechał. Nadal emanował tą spokojną, ale i tajemniczą aurą i rozkochiwał w sobie Yoongiego jednym skinieniem.
Namjoon podszedł do baru, zamawiając najpierw to, co lubił najbardziej, czyli szampana. Większość facetów tutaj wolała zdecydowanie whisky, ale Min pamiętał, że Kim za nią nie przepadał. Za to szampana mógłby pić hektolitrami. Ale Ruinart Blanc tak szybko, jak znalazł się w jego ustach, tak szybko z nich wyleciał, bo gdy tylko Nam zobaczył, dosiadającego się do niego Mina, prawie opluł się z wrażenia.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top