VI.I
CZĘŚĆ SZÓSTA
Jimin pozwolił Jeonggukowi ucałować się w usta i potargać sobie włosy. Chwilę później, pisarza już nie było. Musiał pilnie udać się na plan zdjęciowy nowego sezonu dramy, za którą był w pewnym stopniu odpowiedzialny, a wiedząc, że nadchodzący sezon na pewno będzie wielkim hitem, nie chciał niczego przeciągać w czasie.
Gdy drzwi się za nim zamknęły, Jimin podjechał szybko do kuchni, by nalać swojemu kotu mleko, a potem zabrać się za brudną robotę, której tak bardzo, ale to bardzo nie chciał robić.
Doskonale pamiętał słowa Min Yoongiego, który na parkingu kilka dni wcześniej zwrócił się do niego z czymś interesującym. Bo kto by się nie zaciekawił, słysząc że jego miłość ma pewien sekret?
- Jeśli chcesz wiedzieć, co łączy Nami i Jeongguka to wyświadcz mi pewną przysługę, Jiminie.
Oczywiście, że Jimin chciał wiedzieć. Z tym, że początkowo zapomniał w ogóle kim jest cała ta Nami. Coś mu w głowie świtało, ale początkowo pomyślał o kuzynce Mina, w której kiedyś Taehyung się podkochiwał. Ale późniejszy esemes od pianisty bardziej go uświadomił. Zdjęcie zostało nadane w nocy, gdy smacznie drzemał w objęciach nie tylko Morfeusza, ale i Jeongguka, więc odczytał wiadomość dopiero rano. I wtedy oblał go zimny pot. Na fotografii wysłanej przez Yoongiego widniała mała dziewczynka, dziecko na pewno nie starsze niż półtora roczne. A samego bobasa trzymał nie kto inny, jak Tae.
Nami była przecież jego dziewczyną i matką jego dziecka. Jednak słysząc w głowie zdanie wypowiedziane przez Mina, Jimin już nie był taki pewny, czy Taehyung trzyma na pewno swoją córkę. Nie chciał wierzyć w to, że Jeongguk mógłby spotykać się z dziewczyną swojego byłego chłopaka, bo przecież to absurdalne, w dodatku podłe, ale z drugiej strony, skoro był skłonny być kochankiem Kim Namjoona, może i oszukiwał również malarza.
Czy to możliwe, by ojcem Haerin był Jeon, zadręczał się chłopak, przeszukując pierwszą napotkaną szafkę.
- Jaką przysługę?
Wiedział, że znalezienie czegokolwiek nie będzie takie proste, ale ciekawość i chęć odkrycia jeszcze ciemniejszej strony swojego chłopaka, nie dawała mu spokoju. Przed oczami ciągle miał zdjęcie Tae trzymającego w ramionach dziewczynkę.
Zabrał się za drugą szafkę.
Znalazł około trzydzieści pustych paczek po papierosach. Miały te ohydne obrazki, zachęcające do rzucania palenia. Były nawet posegregowane. Te ze zgniłą nogą na prawo, te z nieboszczykiem na lewo.
Kilka minut później, w ręce wpadł mu album ze zdjęciami. Mały Jeonggukie na plaży, mały Jeonggukie gra na gitarze, mały Jeonggukie idzie pierwszy dzień do szkoły, mały Jeonggukie bawi się samochodzikami. Zatrzymał się na chwilę na zdjęciu, gdzie Jeongguk siedział w wannie, ale później skarcił się za takie zachowanie i odłożył polaroid z powrotem.
Znalazł mnóstwo papierów dotyczących książki i osobisty notatnik pisarza, w którym zapisywał daty i nazwiska, ale nawet po dwukrotnym przeszukaniu notesika, nie znalazł poszukiwanej przez niego wzmianki. Przejrzał nawet szufladę, w której ostatnio znalazł pocztówki. Z tym, że teraz była pusta. Zajrzał w każdy kąt, a gdy nie mógł wspiąć się na półkę wyżej w szafie, poprosił sąsiada z trzeciego piętra. Mężczyzna podał chłopakowi pudło pełne bibelotów i innych ozdóbek, a godzinę później, gdy Park go poprosił, schował wszytko z powrotem.
Do powrotu Jeona zostało niewiele czasu, a on nadal był z niczym. Przeglądał jeden z kartonów z dokumentami, nie licząc nawet na to, że znajdzie w nim cokolwiek przydatnego, aż nagle jego oczom ukazało się niewielkie pudełko, ukrywające się do tej pory za jedną z książek. Wyciągnął je i znalazł stare kalendarze. Były dzielone na co pół roku, więc informacje w nich zapisane były dość szczegółowe. Jeongguk zapisywał wiele rzeczy, by o niczym nie zapomnieć.
12.01 dentysta o 16, weź ze sobą zdjęcie rent.
14.01 spotkanie w bhk z Chaenem o 13, o 17 kolacja z matką, 20 MECZ
15.01 odebrać papiery od Dana do południa, o 18 zadzwonić do redaktora i przełożyć termin tomu V
17.01 jechać na plan i ogarnąć aktorów od nowego t.44
18.01 0 11 wybielanie zębów, o 17 odebrać samochód od mechanika
19.01 pogadać z ludźmi do marketingu, o 14 obiad z szefową Carren Ent.
Jimin przeglądał daty i godziny, nazwiska i nazwy firm, numery ludzi, do których Jeon miał zadzwonić i się ugadać. Przejrzał adresy i ulice, aż w końcu trafił na jeden z dni podpisanych jako: kasyno o 20, zadzwonić rano do nama na nowy numer.
Lekko koślawym pismem wybazgrane było dziewięć cyfr, które odznaczały się na papierze dzięki czerwonemu kolorowi pisaka. Jimin przełknął ślinę. W kalendarzu było jeszcze kilka wzmianek o "Namie", ale nic ciekawego oprócz tego nie znalazł. Co prawda, nie cieszyły go nazwy hoteli, które wpisane były w niektóre dni, ale zagryzał zęby i powtarzał, że to był dawny Jeon, że tego teraźniejszego takie rzeczy już nie dotyczą.
W pudełku były kalendarze nawet sprzed siedmiu lat, więc Jimin pomyślał, że Jeongguk gromadził je z jakiegoś powodu. Zaczął więc wczytywać się w lekturę, przy okazji zapisując numer podany wcześniej. Po jakimś czasie dołączył do niego kotek, który łasił się tak długo, jak w pokoju byli sami.
Gdy Jimin przeczytał na jednej z kartek imię wuja, Jeongguk położył mu dłonie na ramionach.
- Myślałem, że kwestię twojego myszkowania mamy już omówioną - westchnął pisarz, siadając na podłodze obok rozrzuconych kalendarzy. - Czegoś szukałeś?
Przerażony Jimin szybko pokręcił głową, ale pisarz spojrzał na niego podejrzliwie. Nim przysunął się, by dać blondynowi całusa, spojrzał na trzymany przez niego notes.
- Wujek? - zapytał Jimin, wskazując na imię na kartce, chcąc odciągnąć pytaniem uwagę od celu jego poszukiwań.
- Ach, no tak. Śledziłem go kiedyś - przyznał pisarz, głaskając tulącego się do niego kotka.
- Śledziłeś? - drążył temat chłopak, zaciskając rękę na telefonie, w którym zapisany był potrzebny mu numer.
- To dłuższa opowieść.
- Mamy czas.
Jeongguk znów westchnął, wyraźnie zawiedziony determinacją ukochanego. Mimo to, wstał z podłogi i złapawszy Jimina pod pachami, zaniósł go na sofę. Położyli się dla wygody, bo tak najlepiej im się rozmawiało. Jeongguk przyznał się do śledzenia i nachodzenia wuja Jimina, od razu jednak tłumacząc swoje zamiary. Park nie miał pretensji, a Jeon podkreślał, że nawet jeśli przesadzał to należało się.
- Facet bił cię, więc małe piekło było mu przeznaczone.
- Nie bił chyba jakoś mocno - powiedział Park, zastanawiając się nad tym chwilę. - Raz mnie uderzył w twarz, a tak to plecy, ale nie pamiętam za dobrze.
- Ja za to pamiętam doskonale. Pewnie okropieństwa Fina i Chairim ci to przysłoniły, ale twój wuj był zły i robił wszytko by było ci jak najgorzej. A potem gadał, że za tobą tęskni i tak dalej, bo po pierwsze policja miała z nim problem, a po drugie to miał co do ciebie na pewno jakieś plany. Z kilometra zalatywało od niego jakimiś niecnymi zamiarami.
- Może faktycznie tak było - mruknął Jimin, tuląc się do Jeongguka i jego pachnącej mydłem bluzy. - Moja rodzina w ogóle jest pechowa. A właśnie! Muszę zadzwonić znowu do mamy, bo powinna rodzić jakoś w najbliższym czasie. Zapytam chociaż, jak się czuje, czy coś.
- Jeśli chcesz się z nią znowu zobaczyć, albo ją odwiedzić to nie ma problemu...
- Nie, nie. Ona już siedzi w Japonii, a dopóki mnie nie zaprosi, nie chce się wcinać miedzy nią, a jej nowego faceta, rozumiesz prawda?
- Jasne, ale jakby co to tylko słowo, a jutro lecimy do Tokio.
Jimin kiwnął głową i poprosił Jeongguka o zaniesienie na wózek. Gdy pisarz poszedł do kuchni, przygotować im obiad, Park zamknął się w łazience. Chwilę się wahał, bo przecież robił coś za plecami Jeongguka, ale szybkie spojrzenie na zdjęcie Tae i Haerin wystarczyło, by podjął decyzję.
- Informacja za informację. Chcę tylko jedną, małą rzecz. Numer telefonu, dasz radę go zdobyć?
Jimin wyszukał ikonkę wiadomości do Yoongiego i wystukał odpowiedni ciąg cyfr. Nie wiedział nawet, czy Namjoon nie zmienił jeszcze raz tego numeru, ale wolał wysłać to, niż nic.
Po kwadransie przyszła do niego odpowiedź.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top