V.I

CZĘŚĆ PIĄTA




Taehyung leżał na kanapie, zawalony papierami i przyborami do malowania. Na podłodze suszyły się jego dwie nowe prace, nad którymi ślęczał przez poprzednią noc, a które o dziwo nawet mu się podobały. Miał nawet gdzieś to, że ubrudził nową sztalugę, co mu się nie zdarzało, bo zazwyczaj pracował bardzo schludnie. Przelał w oba dzieła swoją złość i swoje rozczarowanie. W końcu narzeczona go zostawiła, zabrała córkę i nie odzywała się od ponad tygodnia. I choć za dzieckiem tęsknił, to Nami już w ogóle nie chciał oglądać. Matka zasypywała go wiadomościami, a przyszła niedoszła teściowa groźbami. To też miał gdzieś. Właściciel galerii był jedyną osobą, której odpisywał, ale tylko z powodów czysto biznesowych. Na inne konwersacje nie miał czasu, chęci i siły. Jednak przyszło mu się zmierzyć z niezapowiedzianym gościem.

Zwlekł się z łóżka i pomaszerował do przedpokoju. Wyjrzał przez judasza i ujrzał Yoongiego, ale nie tego Yoongiego, którego zwykł oglądać ostatnimi czasy. Pod drzwiami jego mieszkania stał właśnie stary Min Yoongi. Kim przeklął pod nosem, wpuszczając do siebie zmęczone życiem i wyglądającego jakby od co najmniej kilku dni nie spał chłopaka. Cóż, za bardzo w tej prostej ocenie się nie pomylił. Jedno było pewne - w jego salonie nie siedział już ten "normalny" Yoongi, o którego zdrowie dbał Jung Hoseok, dzięki któremu to pianista jadł trzy posiłki dziennie, sypiał w wygodnym łóżku, pił ciepłą herbatę i wrzucał wieczorem brudne ubranie do kosza na pranie.

Min Yoongi sprzed związku z Jungiem był zupełnie innym człowiekiem, którego niszczyły nie tyle co własne uzależnienia, co destrukcyjne myśli. Alkohol, później papierosy, trawa, głodzenie się były tylko kilkoma złymi nawykami artysty, z którymi trudno było mu sobie poradzić. I pewnie gdyby nie pomoc licznych specjalistów, opłaconych dzięki dobrze płatnej posadzie Hoseoka, pianista leżałby teraz w jakimś rowie, nie pamiętając jak się nazywa i który jest rok, a co dopiero miesiąc, czy dzień.

Taehyung był pewien, że za złe funkcjonowanie Yoongiego odpowiedzialny był jego były chłopak, a wcześniej jeszcze napięta sytuacja z rodzicami. Ojciec Mina miał ewidentny problem z orientacją syna, a matka miała jego preferencje seksualne gdzieś, tak samo jak i całą osobę pierworodnego. Potem pojawił się Namjoon, o którym Kim miał już wyrobione zdanie po samych opowieściach jego dawnego znajomego. Kim Namjoon czasami pokazywał się w galerii, do której w tamtym czasie przyjaciel Taehyunga o imieniu Sungwoo starał się dostać. Kim przychodził tam pooglądać obrazy, ale konwersacji z nim malarz unikał jak ognia. Wydawał mu się na pierwszy rzut oka bardzo cwany i nieprzyjemny. Sungwoo niejednokrotnie widywał go w towarzystwie pięknych kobiet, czy przystojnych mężczyzn, więc wiadomym było, że jest typem podrywacza. O wszystkim opowiadał Taehyungowi, bo przecież bogaty hazardzista był tematem numer jeden większości rozmów swego czasu, ale gdy Namjoon zaczął prowadzać się z Yoongim, jakakolwiek nutka nadziei na to, że Sung w swojej ocenie się mylił, pękła jak bańka mydlana.

Namjoon pojawił się szybko i szybko też odszedł, zostawiając za sobą złamane serce Yoongiego, czego Tae nie mógł mu wybaczyć. A gdy doszła do tego próba samobójcza, Kim miał ochotę latać po świecie, by szukać gnoja, mimo tego, że nie wiedział przecież jak jegomość wygląda. Gdyby nie Hoseok i jego dobra dusza, na pewno by to zrobił, a teraz siedziałby za jakieś paskudne morderstwo.

Na szczęście, świat i wszyscy bogowie zesłali im Junga. W szczególności potrzebny był on oczywiście pianiście - teoretycznie najstarszemu z nich, ale najbardziej kruchemu i zagubionemu.

- Co cię sprowadza w moje skromne progi, przyjacielu? - zapytał Tae, widząc nieobecny wzrok jasnowłosego. Obaj siedzieli na kanapie, przed kominkiem, w którym nadal tlił się lekki płomień, niewygaśnięty od poprzedniego wieczora. - Nie obraź się, ale wyglądasz jak wtedy, gdy pierwszy raz spróbowa...

- Jeongguk spotykał się z Namjoonem - przerwał wypowiedź młodszego i wstał od stołu, by przynieść sobie z dobrze mu znanego barku butelkę czegoś mocniejszego. - Serio, masz tylko wina? Pizda jesteś, czy co?

- Słucham?

- Pizda jesteś, czy co?

- Nie o to pytam.

Między nimi zapadła chwila ciszy, podczas której Min czytał etykietę trzymanego trunku, a Kim patrzył się na niego z szeroko otwartą buzią.

- Jeongguk, co? - wypalił jeszcze Taehyung, kiedy w końcu Yoongi usiadł na kanapie z winem i korkociągiem.

- Jeongguk i Namjoon się ruchali.

- Jak to?

- No normalnie. Jeden drugiemu wkładał, czy chuj ich tam wie. Na tym polega ruchanie, więc po co głupio pytasz?

Yoongi otworzył sprawnie półsłodkie El Sol i wziął pierwszego, porządnego łyka z samego gwinta. Nawet się nie skrzywił, za to zamruczał, jakby sprawdzając, czy aby na pewno mu smakuje. Tae w żaden sposób nie skomentował tego, że pianista tak po prostu wparował do jego domu, ponarzekał na brak innego alkoholu i sam zaczął wypijać resztki kolekcji win.

- Nie powinieneś pić - wydukał po chwili Kim, beznamiętnym głosem. Coś w jego i tak już poniewieranym sercu, zaczęło znowu kłuć. I to mocno. - Czuję od ciebie piwo, pewnie jeszcze nie wytrzeźwiałeś.

- W tym sęk - odparł Yoongi, znów przechylając butelkę. - Ja zwyczajnie nie chcę być trzeźwy.

- Co na to Hoseok?

Min odstawił zielonkawe szkło z hukiem na szklany stolik. Oparł się wygodnie o bialutką, skórzaną kanapę Taehyunga i zacisnął zęby.

- Powiedział, że nie chce słyszeć o Namie. Dlatego przyszedłem do ciebie. Z resztą... nie wiem, jak ty, ale ja chciałbym wiedzieć o tym, że facet, którego kocham jest takim szmaciarzem.

- Nie wiem, o czym ty...

- Bo niby wcale już nie myślisz o Jeonie, co? - znów przerwał malarzowi blondyn i parsknął śmiechem. - Jemu możesz to wmawiać, ale ja nie jestem ślepy. A to, że nie odzywasz się do niego po tej akcji z urodzinami, niczego nie załatwiło, prawda? Nadal o nim myślisz, choć kurwa doskonale wiesz, że w jego życiu jest już ktoś inny.

- A ty?! - warknął Kim, zdenerwowany niepotrzebnym gadaniem przyjaciela. - Namjoon cię wykorzystywał, potrzebował pewnie tylko do łóżka, a tym uparcie stoisz przy tym, ze go kochałeś, mimo tego, że masz teraz Hoseoka, który przecież bardziej idealny już być nie może!

- Ty miałeś Nami i jakoś pozwoliłeś jej odejść - powiedział tylko Yoongi, znów chwytając za butelkę, ale wtedy Tae mu ją wyrwał. Ta upadła z brzdękiem na podłogę, a ciemny trunek zaczął moczyć jasne panele, powoli wsiąkając w nie.

Artyści popatrzyli na siebie wściekle, ale z nutą nieopisanego żalu w samym spojrzeniu. Yoongi rozpłakał się jako pierwszy.

- Nie sądziłem, że zrobi mi to przyjaciel - wydukał, ścierając szybko łzy z policzków. - Dobrze wiedział, że go kochałem, a mimo to wskoczył mu do łóżka.

- Jeongguk nigdy jakoś specjalnie nie lubił jednorazowych przygód - powiedział Tae, podnosząc prawie pustą butelkę z podłogi. Wypił wino do końca i wstał, by najpierw wyrzucić ją do śmietnika, a potem przynieść drugą, jedynie tą z półki wyżej, o nie półsłodkim, a słodkim smaku. - Więc na pewno spotykali się jakiś czas. Raz nawet widziałem go z jakimś facetem i wcale bym się nie zdziwił, gdyby to był akurat ten twój pokerzysta.

- Jak wyglądał?

- A czy to teraz ważne? Życie nam się wali, rozumiesz?

Yoongi zabrał się za odkręcanie korka. Tae przejechał lekko wilgotną dłonią po grzywce. Zamknął oczy tylko na moment, bo pod powiekami miał obraz nikogo innego, jak Jeona we własnej osobie, a nic go tak nie dobijało jak właśnie ta postać. Popatrzył smutno na wczoraj stworzone dzieła i pomyślał, że tej nocy też będzie malował, jednak w odrobinę ciemniejszych barwach.

- Ty masz chociaż Kooka na miejscu - powiedział po jakimś czasie Yoongi, wpatrując się w zastygłą w nieprzyjemnym grymasie twarz przyjaciela. - A ja nie mam pojęcia, gdzie jest Nam.

- Z tym, że Jeongguk nie jest taki jak Namjoon. On kurwa kocha Parka bardziej niż własne życie. Wszystkie te lata gadał tylko o nim i właściwie niczym innym się nie interesował, więc gdy w końcu dostał to, o czym tak bardzo marzył, za skarby świata z niego nie zrezygnuje.

W głowie Mina urodziła się myśl, zaraz po wypowiedzeniu ostatnich słów przez Taehyunga. Wolał jednak nie wypowiadać ich na głos, bowiem nie chciał dawać malarzowi głupich pomysłów. Choć w tej chwili nienawidził Jeona z całego serca, to jednak jakaś jego część nie potrafiła zwyczajnie zniszczyć mu życia. Dlatego nie odezwał się, jedynie pomyślał, że może i sam Jeon z Parka nie zrezygnuje, ale może Jimin z niego owszem?

Min poznał trochę już tą dwójkę i wiedział, że by do tego doprowadzić, trzeba by się naprawdę postarać, bo opieka jaką Jeongguk otaczał mniejszego była dużo większa nawet od tej, którą sam Yoongi otrzymywał od Hoseoka.

Ale nie było to niemożliwe.

Prawda?


Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top