III.VIII
Jimin ponad pół godziny siedział w łazience, oglądając swoje włosy z każdej możliwej strony. Odkąd wczoraj Jeongguk zabrał go do fryzjera, by odświeżył swój jaśniutki, miodowy kolor, nie mógł się na siebie napatrzeć, co chwila pytając bruneta, czy ładnie wygląda. A teraz przynajmniej miał okazję, by się wystroić. Na kolację (czyli zamówioną wcześniej pizzę) mieli przyjść jego dawni koledzy.
- Na pewno nie wyglądają jakoś dziwnie? - dopytał, czesząc po raz kolejny ten sam kosmyk koło ucha.
- Wyglądasz idealnie, już ci to mówiłem dziś osiem razy - zaśmiał się Jeon, wchodząc do łazienki z pustym koszem na pranie, które właśnie rozwiesił w swojej sypialni. - Twoja bluzka chyba się trochę pofarbowała, ale jak chcesz to ci kupię nową.
- A z tej strony? - zapytał jeszcze raz Park, ignorując słowa pisarza, pokazując palcem z drugiej strony swojej głowy.
- Z tej strony są tak samo idealne, jak z tej drugiej - odparł Jeongguk i usiadł na skraju wanny.
- No nie wiem właśnie - mruknął Jimin, pełen obaw, bo przecież ułożenie jego włosów było dla niego w tym momencie najważniejsze.
- Słońce - westchnął Jeon, kładąc rękę na ramieniu niższego. - Nie musisz się tak stresować. To tylko Hoseok i Yoongi, okey?
- A Tae nie przyjdzie?
Jeongguk wiedział, że to pytanie padnie, ale wolał odkładać je w czasie najdłużej, jak się da.
- Taehyung jest obrażony - fuknął, specjalnie używając pełnego imienia chłopaka, co robił tylko, gdy między nimi nie było wystarczająco dobrze. - I jego wielmożna dupa powiedziała, że nie usiądzie w moim mieszkaniu.
- Dlaczego?
- A żebym to ja wiedział... - rzucił i wyprowadził Jimina z łazienki, ciągnąc za rączki. Pojechali do kuchni i zajęli się zanoszeniem na stół alkoholu. - Taehyung na pewno cię odwiedzi, nie martw się. Ale zrobi to, kiedy mnie nie będzie. Zazwyczaj ciężko jest go przekonać, by przestał się fochać.
- A czym go zazwyczaj przekonywałeś?
Orgazmem, pomyślał Jeongguk, ale ugryzł się w język. Wtedy do jego głowy wpadła myśl o tym, że lepiej byłoby samemu powiedzieć Jiminowi o tym, że kiedyś coś ich łączyło. Nie chciał, by Tae coś mu naopowiadał, czego potem by się wstydził. Kim z reguły nie kłamał, bo nigdy nie miał w tym żadnego interesu, ale kto wie, jakie myśli kłębiły się pod jego szarą czupryną.
- Sam już nie wiem - odparł Jeon i ustawił na stole szklanki do drinków. Zazwyczaj jak się spotykali, kupowali dwa litry soju i wychodzili dużo szczęśliwsi, ale Jeongguk nie chciał, by to małe posiedzenie skończyło się kacem, szczególnie dla jego szczęścia, które przecież jedyny kontakt z alkoholem mało, gdy mająć trzynaście lat ukradkiem wypiło łyka piwa, które kupiła mu kuzynka Mina. Z resztą, Yoongi obiecał, że będzie ograniczał alkohol, a Jung sam z siebie nigdy dużo nie pił, tak samo z resztą co Tae. Jemu zazwyczaj smakowały tylko słodkie wina. - Będziesz chciał soku, czy czegoś gazowanego?
- To co ty - odparł pewny siebie Park, nie wiedząc jeszcze na co się pisze.
- No dobra, ale pamiętaj, że jak nie będzie ci smakować to masz mi powiedzieć, to ja ci dam coś innego, jasne?
- Tak, tak tato - zaśmiał się blondyn, przeciągając samogłoski w słowie "tato". - Nie jestem już dzieckiem, zapomniałeś, Kookie?
- Dzieckiem nie jesteś, ale jesteś moim czym?
- Twoim szczęściem - dokończył niczym wierszyk Park i uśmiechnął się, czekając na pochwałę, którą był buziak w czoło.
Nim przyjechali chłopcy, minęło kolejne pół godziny. I tym razem o dziwo za dużo się nie spóźnili, ale i tak zwalili wszystko na taksówkę. Gdy weszli, Jimin prawie oszalał ze szczęścia. Hoseok natychmiast ukucnął, by móc przytulić go i powiedzieć od razu, że wygląda prześlicznie, za co dostał od razu kuksańca w bok od Mina. A sam Min, prawie uronił łzę widząc młodszego kolegę.
- Ale wyrosłeś! - krzyknął Jimin, widząc ile centymetrów przybyło się Jungowi. - I w ogóle, o matko! Ale jesteście teraz! - zaśmiał się, ciesząc jak dziecko. - Yoongi, jakie masz włosy! I Hobi! Jesteś rudy!
- Za to ty nadal masz jasne włoski - rzucił Yoongi, odwieszając swoja kurtkę na wieszak. - Jak się czujesz?
- Super - odparł od razu Park, pozwalając Jeonggukowi zaprowadzić się do stołu. - A wy?
- Zadziwiająco dobrze - zaśmiał się Yoongi, który w prawdzie nie miał już tak ciemnych worków pod oczami, co zwykle. Jego skóra wyglądała teraz na zdrową, choć nadal była blada. W dodatku Hoseok zadbał, by po ostatnich występach pianista porządnie się wyspał i odpoczął, nawet jeśli oznaczało to dla niego kilkudniowy celibat. Ale dwie ciemne malinki na jego szyi nadal widniały, tworząc w umyśle Parka kolejne pytania.
Pizza przyjechała idealnie na czas. Do niej, każdy z nich wypił dwa drinki, ba Jimin domagał się trzeciego. Rozmowy trwały bez ustanku, a chłopcy sprytnie omijali jeden temat. Porwanie.
Nie chcieli wracać do przykrych wspomnień, a Jimin wydawał się świetnie bawić, nie mówiąc o tym, co było. Ciągle opowiadał coś o Jeongguku, o tym co ostatnio widział i co robił.
- Kookie zabrał mnie rano do kina i wniósł aż na samą górę, bo zawsze chciałem na tych ostatnich miejscach obejrzeć film. I wcale się nie bałem, a to był kryminał. Serio! No a wczoraj byłem u fryzjera, bo moje włosy były już okropne. Bałem się, że zetnie mnie brzydko, na łyso, ale jednak zostawił moje biedne końcówki. No i potem obejrzeliśmy w telewizji teleturniej i Jeonggukie prawie wszytko wiedział! Wiecie jak on chrapie?! Jak mój tata kiedyś.
- Śpicie razem? - zapytał Hoseok, wrzucając do ust ostatnie ziarnko kukurydzy, które wypadło z pizzy.
- No tak, bo sam się trochę boję. No i Jeonggukie ma ładniejszą pościel! I baldachim. Tylko musi przenieść materac ode mnie bo mój jest miękciejszy - opowiadał dalej, ciesząc tym samego gospodarza, który widząc swoje szczęście, ha (!) takie szczęśliwe, myślał tylko o tym, jak sprawić mu więcej radości. I nawet nie zareagował na słowo "miękciejszy", które przecież w słowniku nie występowało, a jako pisarz lubił czepiać się słówek. Dla niego materac mógł być i "miększy", "miękciowy", czy "miękiśny". Ważne, że wygodnie mu się na nim leżało.
- Jutro je zamienię, obiecuję - powiedział, kładąc na talerz Parka jeszcze jeden kawałek pizzy. Podał chłopcu sos i chusteczkę, ale gdy ten był zbyt zajęty opowiadaniem kolegom o kolejnych przygodach, sam w końcu wytarł mu brudne usta, na co Jung lekko się zaśmiał.
- Jesteście tacy uroczy - powiedział potem Jeonowi w kuchni, gdy wyszli zapalić. - Normalnie, jak zakochane nastolatki.
- On jest jeszcze nastolatkiem, przynajmniej mentalnie. Musi się wyszaleć, wygadać, sam rozumiesz. Słyszysz ile dziś gada? Opowie ci o wszystkim co ze mną tu robił, a jest tu zaledwie trzy dni.
- Jak nie chce wspominać o rodzicach to będzie opowiadał o tobie - powiedział Hoseok i wypuścił dym z ust. - A tak swoja drogą, to rozmawiał z tobą o porwaniu?
- Nie. Jeszcze za wcześnie. Psycholog jutro mi powie, czy samemu poruszyć ten temat, czy odpuścić.
- Psycholog?
- Seokjin. Jest pieprzonym rehabilitantem i psychologiem i zerżnie ze mnie całą moją kasę, ale jest dobry. Jutro mamy wizytę. Jimin i ja. Oddzielnie. Sam też chcę wiedzieć co robić.
- A ten twój stary psycholog?
- Ten, który przypisał mi przez przypadek leki dla krów, zamiast nasennych? Ja podziękuje.
Hoseok zaśmiał się i zgasił papierosa. Wziął się za odpalanie drugiego.
- A co z Tae?
- Co z Tae? - odpowiedział pytaniem na pytanie Jeon.
- No właśnie.
- Jego duma nie pozwala mu przyjść do Jimina, bo ma focha na mnie.
- O co znowu?
- Że nie przyszedłem na jego urodziny, chociaż mnie zapraszał. No ale wtedy musiałem jechać na plan znów, bo scenarzysta ma jakieś kwasy z reżyserem mojej dramy i kurwa powiedzieli, że beze mnie się nie obejdzie. I co ja miałem zrobić?
- Jechać do Tae - odparł poważnie Hoseok, zadziwiając tym Jeongguka.
- Ty tak serio?
- Serio, serio. Zawsze go stawiałeś na drugim miejscu, to się chłopak wkurzył. Moim zdaniem zachowuje się jak dziecko, nie przychodząc tu dzisiaj, ale na ciebie ma prawo być zły.
- Stary, czy ty wiesz ile kasy trzeba włożyć w jeden dzień na planie? Tak to byłby zmarnowany, a ja nie będę płodził tomu za tomem.
- Pogrążasz się.
- Nie żartuj - powiedział wkurzony Jeon i zgasił peta o szklaną popielnicę. - Ja nie muszę z nim żyć w zgodzie, okey? Jiminie chciał go zobaczyć, a on swoje.
- Teraz nie chcesz żyć z nim w zgodzie, bo masz Jimina, ale przypomnij sobie ten czas, gdy byliście razem i on niejednokrotnie ratował ci dupę i wysłuchiwał twojego ryku o utraconym szczęściu. To on był wtedy przy tobie, nikt inny.
- Ty też byłeś.
- Ale w moich ramionach nie zasypiałeś i mnie nie bzykałeś, gdy potrzebowałeś dziury. Więc miej dla niego trochę więcej szacunku, a nie tylko zwykłe "odwal się". Zwłaszcza, że Tae o tobie do końca nie zapomniał.
Kończąc tą filozoficzną myśl, Jung zgasił fajkę i wyszedł z pokoju, zostawiając w głowie pisarza kolejne pytania. Pytania, których za żadne skarby nie chciał zadawać.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top