III.VI
Jeongguk siedział przed laptopem, dokańczając maila do wydawcy, z prośbą o przesunięcie terminu publikacji kolejnych części jego noweli. Dołączył do tego jeszcze jeden rozdział, by trochę udobruchać mężczyznę, który najpewniej umierał ze zmartwienia. W końcu im dłuższe terminy, tym też gorzej dla dramy, która domagała się kolejnego sezonu.
Jimin podjechał powoli do Jeona, najpierw wychylając się lekko z pokoju, by sprawdzić, czy nie będzie swoją obecnością przeszkadzał. Nie miał pojęcia, że Jeon tak bardzo uwielbiał spędzać z nim czas. Gdy znalazł się w końcu za krzesłem pisarza, położył mu rękę na ramieniu, by po chwili przytulić do niego swój policzek. Jeongguk natychmiast zaprzestał swojej pracy.
- Co jest, słońce? - zapytał, od razu zawstydzając Parka, na którego bardzo działały wszelkie czułe słówka i określenia, jakie prezentował mu chłopak. Czuł się przez nie, jakby znowu miał trzynaście lat.
- Nic - odparł szybko i skupił wzrok na mailu, wyświetlonym na komputerze.
- Powiedz mi.
Jimin westchnął, a potem odsunął się lekko od Jeongguka. Popatrzyli na siebie, pisarz lekko uśmiechnięty, Jimin raczej czymś zmartwiony.
- Chodzi o telewizję.
- Telewizję?
- No, bo mówią same kłamstwa.
Jeon zaśmiał się.
- Od tego jest telewizja, Jiminie.
- Ale mówią kłamstwa o mnie. W wiadomościach powiedzieli, że Finn mnie zgwałcił. I że Chairim sama zabiła swoje pierwsze dziecko.
- Słońce, - zaczął Jeon, pochylając się i łapiąc w swoje ręce, te mniejsze - Finn zrobił ci wiele krzywd, tak samo jak Chairim. Ale to już przeszłość.
- Mi chodzi o sam fakt, że kłamią.
- Chairim była nienormalna. Nikt do końca nie wie dlaczego jej syn umarł. Były plotki, że to serio komplikacje, inni mówili, że w ciąży paliła jakieś gówno, znowu inni, że była satanistką i sama zabiła dziecko. A Finn? Kanalia - skwitował krótko Jeon. - Całował cię, tak? I dotykał?
Jimin kiwnął niepewnie głową, ściskając mocniej dłoń pisarza.
- Więc jest niczym więcej niż zwykłym śmieciem i nie powinieneś się przejmować - powiedział Jeongguk i odsunął się na swoim fotelu, by klepnąć swoje uda. - Chodź, napiszesz ze mną do wydawcy.
Jimin wystawił do chłopaka ręce i pozwolił się przenieść na kolana bruneta. Usadowił się wygodnie i oparł plecami o klatkę piersiową wyższego. Jeon przybliżył do niego klawiaturę i myszką najechał na miejsce, które musiał poprawić.
- Wpisz tu, że rozmawiałeś z Nelo i, że zajmą się najpierw zdjęciami na planie - podyktował blondynowi i obserwował, jak ten szuka liter na klawiaturze. - Potem enter i napisz, że doślesz epilog do końca miesiąca.
Jimin napisał, co mu kazano, a potem wysłał na wskazany adres mailowy. Po tym, Jeongguk podniósł go i zaniósł do kuchni. Posadził chłopca na wysokim blacie i sam zajrzał do lodówki, by zrobić im coś do jedzenia.
- Makaron? - upewnił się, a wtedy Jimin wesoło kiwnął głową. - I surówka? - dopytał, otrzymując taką samą odpowiedź.
Podał Jiminowi miskę, obierak i kilka warzyw, a sam zajął się podgrzewaniem mięsa z wczoraj, gotowaniem makaronu i zaciąganiem sosu.
- Znalazłem u ciebie w szufladzie to samo, co wczoraj w samochodzie - powiedział w którymś momencie Jimin, przerywając obieranie marchewki. Jeon natomiast nie zaprzestawał swojej pracy. - Miałeś mi wszystko wytłumaczyć. Obiecałeś - podkreślił, tym samym zmuszając Jeongguka do rozmowy, której chciał uniknąć.
- Najpierw może porozmawiajmy o tym, dlaczego to w ogóle znalazłeś. Miałeś myszkować w kuchni słońce, a nie w szafce w sypialni.
- Nie mogę tam zaglądać?
- Możesz. Możesz zaglądać, gdzie tylko chcesz, ale najpierw zapytaj, dobrze?
- Dlaczego? Nie chcesz mi czegoś pokazać?
Jeongguk podał blondynowi kolejne warzywo i sam zajął się makaronem.
- W jednej z szafek mam listy do ciebie i nie chce byś je teraz czytał. Ty mi swoich też z resztą nie chcesz pokazać.
- Bo to za szybko! - wybronił się od razu Park, chwilę później przecinając sobie palec ostrzem nożyka. - Ała! - syknął i odrzucił narzędzie na bok.
Jeon zebrał się z miejsca, by zobaczyć, co jego małe szczęście sobie zrobiło. Przecięcie było delikatne, a krwi nie sączyło się dużo. Jimin jednak, widząc kolejną, nawet małą ranę, od razu się zasmucił, wyraźnie nie chcąc kolejnej blizny. Jeongguk przyniósł z łazienki plaster, który nakleił na skaleczenie, które potem szybko cmoknął.
- Musisz bardziej na siebie uważać - powiedział, stają wyprostowanym nad siedzącym nadal na blacie Jiminem. Przybliżył się lekko, by cmoknąć chłopaka w czoło, lekko zasłonięte włosami. - Kupię ci jutro maść na te blizny, dobra? Będziesz codziennie smarował i znikną.
- Te na plecach nie zniknęły, a kiedyś smarowałem takim czymś - naburmuszył się i odstawił na bok miskę z obranymi warzywami.
- To pójdziemy do takiego salonu i ci tam wszystko naprawią. I na te masaże cię trzeba zapisać, nie?
- Masaże?
- W Yuuwaey mi mówiłeś kiedyś, że wuj nie chce cie na nie zabierać, a często na takie powinieneś chodzić.
- Ale jak jem leki to mnie tak nie bolą.
- Nie możesz się faszerować tylko lekami, Jiminie.
Park uśmiechnął się słodko i zaczerwienił lekko. Spojrzał na swój plaster na palcu, a potem z powrotem na Jeongguka.
- Czuję się, jak twój syn - powiedział po chwili i objął w talii chłopaka, tuląc się na chwilę do jego torsu. - Jesteś kochany.
Jeongguk pogłaskał blond włosy i wrócił do gotowania, bo obu im zaczynało już burczeć w brzuchach. Po obiedzie, Jimin przypomniał sobie o dużo wcześniejszym pytaniu. Ten temat zdawał się go wyjątkowo interesować.
- To powiesz mi po co ci były te rzeczy w końcu? - zapytał, gdy Jeon odniósł ich talerze.
- Jak chcesz się z kimś kochać to musisz takie coś założyć.
- Niby gdzie? - oburzył się Park, a Jeon zaśmiał się, bo jego niewiedza wydawała się wręcz przeurocza.
- Słońce, to co znalazłeś to były gumki i zakłada się je na penisa, gdy chcesz z kimś iść do łóżka. Wiesz, co to znaczy?
- Oczywiście, że wiem! - odparł pewny siebie blondyn. - Iść do łóżka po to, by zrobić dzieci albo dobrze się bawić - dodał, jakby to wcale nie on pytał po co komuś takie rzeczy. - Mi chodzi o to, po co tobie one Jeonggukie. Mówiłeś, że nie masz dziewczyny.
- Nie interesują mnie dziewczyny, Jiminie - przyznał, a potem przeniósł się z krzesła na kanapę w salonie. Zanim sam się położył, pomógł Jiminowi przenieść się na sofę. Chwilę później blondyn leżał na klatce piersiowej pisarza i pozwalał mu na bawienie się swoimi włosami.
- Chłopcy cię interesują?
- Tak - powiedział, badając reakcję niższego.
- A miałeś już chłopaka?
- Miałem kilku chłopaków w swoim życiu, ale żadnego nie kochałem.
- To dlaczego z nimi byłeś?
- To, co dyktuje ci serce wcale nie jest takie oczywiste Jiminie, wiesz? Na niektórych mi jakiś czas zależało, ale byli też tacy, z którymi tylko się zabawiałem.
- W sensie, że z nimi chodziłeś do łóżka?
- Tak.
- Bez sensu - rzucił Jimin i wtulił się bardziej w ciało pod sobą.
- Co jest bez sensu? - zaśmiał się Jeon, zaczynając powoli głaskać kark i ramiona chłopca.
- Byłeś z ludźmi, których nie kochałeś. Bez sensu.
- To dlatego, że całe życie kochałem tylko jedną osobę, którą mi odebrano.
Jimin podniósł swoją jasną główkę i spojrzał w ciemne oczy Jeongguka. Uśmiechnął się lekko i ponownie wtulił w swoje ulubione miejsce, ale tak, by mieć oko na pisarza.
- Chodzi o mnie? - zapytał wesoło, a gdy zobaczył, że brunet kiwa głową zawstydził się, czując szybsze bicie serca. - To znaczy, że ze mną też będziesz chodził do łóżka?
- Na razie to do łóżka będziemy chodzić tylko po to, żeby się wyspać Jiminie, a później zobaczymy. Jeśli tylko będziesz chciał to tak, ale jeśli nie to nie będę cię do niczego zmuszać. O ile w ogóle czujesz do mnie to samo.
- Nie mogę ci powiedzieć - odparł blondyn i schował twarz w dłoniach. - Wstydzę się - zaśmiał się i podniósł lekko, by poprawić swoje rozjeżdżające się nogi. - Ale niedługo się przyznam, obiecuje - powiedział i ułożył się wygodniej, by po niecałym kwadransie zasnąć.
Oczywiście, że Jeon zaniósł go do swojego łóżka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top