Rozdział 8
Melduję, że kocyk, zapas herbaty i stos książek na jesień jest XD
Rozdział 8
Drugą ciążę Harry znosił nie najlepiej. Ciągle czuł się zmęczony i w pewnym momencie miał nawet problem, żeby wstać z łóżka. Severus oczywiście poprosił Poppy o zbadanie męża. Magomedyczka spełniła jego prośbę.
– Raczej skończycie na dwójce dzieci – powiedziała. – Mieliśmy szczęście na wielką skalę, skoro magia postanowiła dać wam dwa małe cuda, ale na tym koniec. Organizm Harry'ego nie zniósłby kolejnej ciąży, a jego magiczny rdzeń jest rozchwiany. Dlatego tak ciężko to znosi.
– Czyli nie muszę się martwić, że do trzech razy sztuka? – spytał Harry.
– Nie wydaje mi się – stwierdziła. – Magia wie, co robi i myślę, że więcej się męczyć nie będziesz.
Severus naprawdę miał nadzieję, że tak będzie, bo chociaż cieszył się, że zostanie ojcem po raz drugi, tak nie mógł znieść faktu, jak bardzo Harry się męczył.
Ich drugie dziecko uznało, że obudzi ich w środku nocy, dając znak, że chce już pojawić się na świecie. Poppy i Minerwa zjawiły się, jak tylko Mistrz Eliksirów wysłał do nich patronusa. Momentami wydawało się, że młodszy czarodziej kompletnie opadnie z sił.
– Jeszcze tylko trochę – mówił mu Severus.
– Mówiłeś to godzinę temu – odpowiadał coraz bardziej zmęczonym głosem. Opadł na poduszki zamroczony, kiedy w końcu usłyszał płacz dziecka i uśmiechnął się kompletnie wyczerpany.
– Macie synka – powiedziała Poppy.
– Drugi chłopiec – mruknął Harry. – Mógłbym teraz spać przez tydzień.
– Zaraz pójdziesz spać – zapewnił go mąż, podając mu odpowiednie eliksiry, które Złoty Chłopiec przełknął bez cienia skargi.
Chwilę później magomedyczka podała mu dziecko. Od razu widać było, że to braciszek Iana. Wyglądali niemal identycznie w momencie narodzin. Severus odetchnął z ulgą, że jego wizja nie była jednak myląca i drugi z chłopców również nie odziedziczył jego wielkiego nosa.
– Jak mu damy na imię? – spytał już na wpół śpiąco Harry, zerkając na swojego małżonka. – Masz jakiś pomysł? Ja jestem zbyt zmęczony, żeby myśleć.
– W pełni sił też masz czasem problem z myśleniem – zauważył starszy czarodziej, drażniąc się z nim nieco. – Podoba ci się imię Cael?
– Cael? Tak. Podoba mi się. Cieszę się, że znowu stawiamy na prostotę bez udziwnień – przyznał.
– Śpij. Zajmę się nim. Jesteś kompletnie wyczerpany.
Harry skinął tylko głową i kilka chwil później odpłynął. Severus wtedy wziął młodszego syna na ręce i uśmiechnął się. Przez całe lata żył nadzieją, że jego wizja kiedyś się spełni, a teraz na rękach miał śpiący dowód na to, że właśnie tak było. Miał dom, męża, dwóch pięknych synów, a jego kariera nabierała rozpędu. Takiego życia pragnął i nareszcie je miał.
Kilka minut później rozległo się ciche pukanie do drzwi i do sypialni zajrzała Minerwa. Zapewniła Severusa, że Ian nadal grzecznie śpi. Uśmiechnęła się na widok śpiącego dziecka, a potem pożegnała się, nie chcąc im przeszkadzać. Mistrz Eliksirów wiedział, że Ian niedługo się obudzi i będzie chciał zobaczyć braciszka. Zamierzał wtedy wysłać patronusa do Hermiony, czy mogłaby zająć się Ianem przez kilka godzin. Severus też potrzebował chociaż kilku godzin snu, żeby jakoś funkcjonować.
Popatrzył na pogrążonego we śnie małżonka. Męczył się przez kilka godzin, żeby ich dziecko przyszło na świat. Żałował, że nikt nie wymyślił jakiegoś eliksiru na złagodzenie bóli porodowych. Ledwo to pomyślał, a olśniło go. Przecież on sam mógł to zrobić! Szkoda tylko, że nie wpadł na to wcześniej, ale nie przypuszczał, że poród będzie tak ciężki. Zamierzał się tym zająć, jak tylko jego małżonek w miarę dojdzie do siebie. Na razie zasługiwał na najlepszą opiekę z jego strony po tych wszystkich trudach.
Harry przespał prawie dobę, zanim jego magia się ustabilizowała ponownie, a ciało odpoczęło. Nie zdołał wstać z łóżka dłużej niż na pięć minut, żeby pójść do toalety, ale to było do przewidzenia. Poppy uprzedzała Severusa, że jego małżonek może tym razem dłużej dochodzić do siebie.
– Jak się czujesz? – spytał, siadając na brzegu łóżka. Cael spokojnie spał sobie w łóżeczku, a niedługo miał też wrócić Ian, którego Andromeda zabrała na kilka godzin, żeby pobawił się z Teddym. Inaczej chłopiec nie dałby się odkleić od łóżeczka braciszka, a jako małe dziecko, nie był specjalnie cichy. Musiał wszystko skomentować, o wszystko zapytać i Seerusowi by to normalnie nie przeszkadzało, ale był tak zmęczony, że wezwał posiłki.
– Jakby po mnie przejechało coś ciężkiego – przyznał Harry szczerze. – Marzę, żeby się wykąpać, zjeść coś i znowu położyć, ale nie mam siły.
– Koniczynka zaraz przyszykuje ci kąpiel i cię zaniosę – zapewnił go.
Harry uśmiechnął się do niego z wdzięcznością. Fizycznie wszystko zostało zaleczone, ale jego mięśnie nadal były obolałe. Nie czuł się tak wykończony nawet po walce ze Śmierciożercami. Godzinę później ponownie leżał w łóżku, tym razem umyty i najedzony, trzymając synka w ramionach. Dosłownie dziesięć minut później do pokoju wszedł uśmiechnięty Ian i wdrapał się na łóżko obok niego. Severus stwierdził, że to naprawdę uroczy obrazek i żałował, że nie miał przy sobie aparatu.
– Czemu tak się nam przyglądasz? – spytał Harry.
Severus po chwili wziął Iana na kolana i usiadł obok małżonka, obejmując go ramieniem.
– Czasem nadal nie mogę uwierzyć, że mam was obok siebie – przyznał szczerze.
– Znowu zaczynasz, ale chyba rozumiem, skąd ci się to wzięło. Żaden z nas nie miał łatwo w życiu i czasem wydaje się to wręcz niemożliwe, że teraz nasze życie jest takie cudowne. Jesteśmy razem, mamy dwójkę dzieci i dom. Czego chcieć więcej? Moje życie zawsze skupiało się wokół walki i nie sądziłem, że kiedyś czeka mnie taka przyszłość. Cieszę się, że tak się stało – zapewnił, przytulając się do Severusa.
Mistrz Eliksirów czuł tak samo i nie zamieniłby swojego życia na nic innego.
– Ian zasypia – powiedział po kilku minutach, widząc, że chłopcu zamykają się oczy. – Andromeda mówiła, że szalał z Teddym, to teraz nam tu pada.
– Niech się zdrzemnie chwilę. Ja nadal mam wrażenie, że po mnie coś przejechało.
Severus skinął głową. Po dwóch miesiącach wybrali się odwiedzić Minerwę w Hogwarcie i przedstawić Albusowi swojego drugiego synka. Czarodziej na portrecie był zachwycony i próbował przekonać Minerwę, żeby pozwoliła chłopcom wpadać do niego na pogaduszki, kiedy ci zaczną już naukę w szkole. Czarownica popatrzyła na niego spod oka.
– To nie jest pokój schadzek Albusie! Poza tym możesz się przemieszczać pomiędzy obrazami w szkole – zauważyła, a Severus mógł przysiąc, że poprzedni dyrektor wywrócił oczami. Potem zajął się zagadywaniem Iana, który bardzo chętnie opowiadał mu o swoich poważnych dziecięcych sprawach.
– Ian owinął go sobie wokół małego palca – mruknęła Minerwa, sięgając po filiżankę z herbatą.
– On ogólnie szybko zjednuje sobie ludzi – przyznał Harry z rozbawieniem. – Wyjątek stanowi Umbridge – dodał. Oczywiście była opiekunka Gryfonów usłyszała o całej historii i nawet nie próbowała zachować powagi. Stwierdziła, że ropucha nareszcie dostała porządną nauczkę i wcale nie zamierza jej współczuć.
Oczywiście Cael powoli też robił się ciekawski i Severus musiał go nosić po gabinecie, żeby mógł sobie popatrzeć na ruszające się portrety, które robiły do niego głupie miny. Oczywiście maluch piszczał po swojemu radośnie.
Kilka miesięcy później Severus musiał udać się na Pokątną po swoje zamówienie z apteki. Sprowadził kilka rzeczy specjalnie do pracy nad eliksirem, którego pierwotna wersja wymagała dopracowania, jeśli chciał ją zaprezentować na sympozjum. Po wyjściu z apteki nie spodziewał się prawie zderzyć z kimś, kogo nie widział od lat. Draco Malfoy również wyglądał na dość zaskoczonego jego widokiem.
– Myślałem, że nadal jesteś za granicą – przyznał Mistrz Eliksirów, kiedy usiedli na chwilę w Dziurawym Kotle, przyglądając się byłemu uczniowi. Draco dorósł, ale wyglądał na kogoś znudzonego życiem. Zupełnie jakby nie wiedział, co ma ze sobą zrobić.
– Wróciliśmy rok temu – powiedział. – Nie było łatwo, ale kiedy usłyszeliśmy, że tutaj wszystko się uspokoiło, ojciec postanowił wrócić.
– Wie, że ryzykuje? – spytał.
– Tak, ale nie dał się przekonać. Część jego dawnych... znajomych odsiaduje wyroki w Azkabanie. Nie wiem, jak udało mu się uniknąć wysłania za nim listu gończego.
– To akurat zasługa Pottera – wyjaśnił Severus. Domyślał się, że Draco nie ma pojęcia o jego małżeństwie. Nawet czarodziejskie społeczeństwo w Wielkiej Brytanii o niczym nie wiedziało. – Twoja matka okłamała Czarnego Pana na jego korzyść. Myślę, że w ten sposób się odwdzięczył, bo zeznał na waszą korzyść.
Ślizgon miał minę, jakby nie do końca mu wierzył, ale to już nie była jego sprawa. Draco był dorosły i sam potrafił ocenić, czy w coś wierzyć, czy też nie.
– Nigdy się z Potterem nie lubiliśmy – mruknął nieco zażenowany.
– Biorąc pod uwagę, co powiedziałeś mu na pierwszym roku i jak go traktowałeś, to niespecjalnie mnie to dziwi. Potem też nie dałeś mu powodu, żeby zmienił o tobie zdanie. Popraw mnie, jeśli się mylę.
Blondyn zarumienił się lekko, ale nie skomentował tej wypowiedzi.
– A co u pana? Co jakiś czas widuję pańskie artykuły w czasopismach – powiedział. – Nie miał pan problemów po tym wszystkim?
– Potrzebowałem kilku lat spokoju, żeby poukładać sobie wszystko, ale nie narzekam, chociaż pewnie niektóre rzeczy mocno cię zaskoczą. Sporo się zmieniło. Przeprowadziłem się, mam męża i dwójkę dzieci.
Kilka sekund później niemal parsknął śmiechem, obserwując zmieniający się wyraz twarzy byłego ucznia. Najwyraźniej Draco był z tych, którzy zawsze uważali, że Mistrz Eliksirów nie ma życia osobistego, a jego ulubioną rozrywką jest przyłapywanie uczniów na wałęsaniu się nocą po korytarzach Hogwartu. Chyba nikt nigdy nie brał pod uwagę, że mógłby się z kimś związać i spokojnie sobie żyć. Doskonale wiedział, jaką miał opinię wśród uczniów za czasów, kiedy uczył. Większość najchętniej pozbyłaby się go z murów szkoły.
– Dzieci? – zdołał w końcu spytać dziedzic Malfoyów.
– Tylko mi nie mów, że mam ci wyjaśnić, skąd się biorą – mruknął rozbawiony Severus. – To takie dziwne, że mam rodzinę?
– Bez urazy, ale chyba nigdy to do pana jakoś nie pasowało – próbował wytłumaczyć. – A przynajmniej nie w czasach szkolnych.
– No tak. Bo dla uczniów nauczyciel nie ma płci i w ogóle jest stary i nie ma innych spraw, jak nauczaniu bandy kretynów, którzy i tak olewają jego przedmiot – podsumował starszy czarodziej. – Przypomnę ci, że jestem młodszy od twojego ojca, a w kategoriach czarodziejów wcale nie jestem stary.
– Nie chodziło mi o to, że jest pan stary – zaprotestował blondyn zażenowany, że jego wypowiedź mogła zostać tak odebrana. – To po prostu... Coś strasznie nowego.
– Nie wątpię.
– Czyli dwoje dzieci?
– Dwóch chłopców. Starszy niedługo skończy trzy latka, a drugi ma osiem miesięcy. Od kiedy nauczył się raczkować, to trzeba przy nim mieć oczy dookoła głowy, bo wszystko go ciekawi. Ostatnio niemal zrzucił sobie na głowę książkę, kiedy pociągnął za obrus.
Ku jego zaskoczeniu Draco uśmiechnął się lekko.
– Zawsze zastanawiałem się, jakby to było mieć rodzeństwo. Raczej już się nie dowiem – przyznał.
Severus wcale się nie dziwił. Czystokrwiste rody często miały tylko jedno dziecko, jeśli jako pierwszy urodził się chłopiec. O ile go nie myliła pamięć, to w rodzie Malfoyów tak właśnie było. To była dość przykra praktyka, z której powoli zaczynano się wyłamywać. Tacy Weasleyowie byli rodziną czystej krwi, a mieli siedmioro dzieci. Ich rodzina zresztą nadal się powiększała. W końcu Bill miał już dzieci.
– Zawsze możesz się postarać o własne dzieci – zauważył Severus spokojnie. – Powiem ci szczerze, że nie spodziewałem się, że to będzie tak niezwykłe uczucie. Nic nie może się równać z momentem, kiedy po raz pierwszy bierzesz swoje dziecko na ręce i nagle dociera do ciebie, że jesteś za nie odpowiedzialny.
– Chyba nie wszyscy tak mają.
– Nie. Nie wszyscy – zgodził się. – Ale ja nie zamieniłbym mojego obecnego życia na nic innego. Wprawdzie czasem nasłucham się od swojej drugiej połówki, ale ja też nie jestem łatwym człowiekiem. Obaj się staramy i pewnie dlatego jesteśmy razem już kilka lat. I możesz mi mówić na ty. Nie jestem już twoim nauczycielem.
Draco powoli skinął głową.
– Masz jakieś zdjęcia? – spytał nagle.
– Jesteś ciekawy, czy są do mnie podobni? Na szczęście nie odziedziczyli moich gorszych cech – przyznał, wyjmując zdjęcie, które nosił przy sobie. Zrobili je z Harrym niedawno, kiedy chłopcy usiedli chociaż na kilka minut, zaciekawieni Świstoświnką Rona. Sówka nadal była bardzo żywiołowa i musiała się chwalić każdą przesyłką, którą dzielnie dostarczyła.
Kiedy przyleciała do ich domu z listem, a Ian i Cael zobaczyli sówkę po raz pierwszy, zaczęli chichotać i próbować się z nią bawić. Świnka nie miała nic przeciwko. Najwyraźniej bardzo jej pasowało, że ktoś tak entuzjastycznie reaguje na jej widok. Oczywiście Harry pilnował, żeby chłopcy przypadkiem nie zrobili jej krzywdy, bo koniecznie chcieli ją pogłaskać. Ich domowa sowa niespecjalnie godziła się na takie spoufalania, więc to było dla dzieci coś nowego.
Draco wziął od niego zdjęcie z zainteresowaniem. Po chwili wyraz jego twarzy wyrażał zaskoczenie i konsternację.
– Mają zielone oczy – zauważył i popatrzył na Severusa, który uśmiechnął się tylko znad filiżanki z kawą. – No nie? Poważnie? – spytał. Znał tylko jedną osobę, która miała takie oczy. – Jak rozumiem, nikt o tym nie wie?
– Nie, ale nie dlatego, że się wstydzimy. Po prostu chcemy mieć spokój i nie zgadzamy się, żeby nasze dzieci znalazły się pod ostrzałem pytań reporterów. Sam zresztą doskonale wiesz, co o nim kiedyś wypisywali.
Draco miał na tyle przyzwoitości, żeby się zarumienić. Podczas Turnieju Trójmagicznego sam opowiadał Skeeter różne głupoty na temat Pottera. Nie cierpiał go wtedy i był zazdrosny, dopóki nie zrozumiał, jak bardzo Złoty Chłopiec miał przekichane w życiu. Zmądrzał, dopiero kiedy zrozumiał, co tak naprawdę oznacza służba u Czarnego Pana. To było sianie zniszczenia i zabijanie. Coś, w czym lubowała się jego ciotka Bellatrix, ale nie on. To wszystko kłóciło się z zasadami, według których żyli czystokrwiści. Oczywiście, że szczycili się swoim pochodzeniem i patrzyli na mugolaków z góry, ale wbrew pozorom nie życzyli im śmierci. Drażniło go, że wchodząc do czarodziejskiego świata, nie respektowali czarodziejskich tradycji, które istniały od wieków. Teraz rozumiał, że był to efekt sporego zaniedbania, ale nie potrafił wyzbyć się tej niechęci, którą wyniósł z domu.
Wiedział, że Severus był półkrwi. Potter tak samo, a wyglądało na to, że byli na tyle potężni i dopasowani ze sobą, że doczekali się dwójki dzieci.
– Są magiczni? – spytał ciekawie.
– Ian na pewno. Udało mu się zamienić Umbridge w różową ropuchę – prychnął Mistrz Eliksirów. Opowiedział byłemu uczniowi całą historię i Draco stwierdził, że dawno nie słyszał czegoś takiego. Nie powiedział jednak na głos, że był pod wrażeniem. Jeśli dwulatek zdołał zrobić coś takiego, to oznaczało, że w przyszłości będzie potężnym czarodziejem.
W zasadzie Severus ucieszył się, że z Draco wszystko w porządku. Ten chłopak popełnił w życiu sporo błędów, ale nie zamierzał go za to krytykować. Sam w końcu nie był lepszy. Zanim nie związał się z Harrym i nie założyli rodziny, przez lata popełniał błędy. Niektóre wydawały się niewybaczalne, a jednak jego małżonek znalazł w sobie siłę, żeby mu wybaczyć. Z jego pomocą Severus wybaczył też sam sobie i teraz skupiał się na swojej rodzinie i ich wspólnej przyszłości.
Zastanawiał się czasem, jakie to będzie uczucie, kiedy po raz pierwszy odprowadzi Iana na pociąg do Hogwartu. Potem pewnie przyjdzie kolej Caela. Będą z Harrym czekali na wiadomość, do jakich domów trafili i będą dumni z ich małych sukcesów. Na razie ich dzieci były małe i po latach pewnie będą tęsknić do tych czasów, ale już nie bał się przyszłości. Nie był już sam, przestał być zgorzkniały i zimny dla wszystkich wokół. Wyszedł ze swojej skorupy i nie żałował tego.
---
Chomik próbował mi zjeść potterowskie skarpetki... To się nawet nie nadaje do skomentowania XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top