Rozdział 5
Odnoszę wrażenie, że uwielbiacie taki fluff XD
Rozdział 5
Severus liczył się z tym, że Harry może znosić ciążę bardzo różnie, ale nie przypuszczałby, że jego cierpliwość zostanie tyle razy wystawiona na próbę.
Przez niemal trzy tygodnie Gryfon cierpiał na poranne mdłości, przy okazji wyklinając na tego, kto je tak nazwał, bo jego męczyły całymi dniami. Potem nastąpił względny spokój. Oczywiście nie mogli zostawić stanu Harry'ego bez nadzoru i po dłuższej dyskusji zdecydowali, że o wszystkim dowiedzą się Minerwa i Poppy. Obie były na tyle dyskretne, że mieli pewność, że żadna z nich niczego nie przekaże dalej. Dołączyły więc do Andromedy i Teddy'ego, z którymi Złoty Chłopiec jakiś czas temu odnowił kontakt.
Matka Tonks bez słowa wybaczyła Harry'emu chwilowe milczenie. Domyślała się, że musiał uporządkować swoje życie.
– Też musiałam sobie wszystko poukładać na nowo – westchnęła. – Nie wiem, co bym zrobiła, gdyby nie Teddy. To dziecko dało mi siłę do życia, ale potrzebuje jakiegoś męskiego wzorca w swoim życiu. Cieszę się, że ciebie wybrali na ojca chrzestnego.
Harry był jej wdzięczny za wyrozumiałość i za zgodą Severusa, napisał jej, że sam spodziewa się dziecka. Zjawiła się razem z trzyletnim wnukiem jeszcze tego samego dnia.
– Remus miał rację – powiedziała. – Ciebie naprawdę nie obowiązują żadne normy – dodała ze śmiechem. – Jak się czujesz?
– Okropnie – jęknął ze swojego miejsca na kanapie.
– Ciągle wymiotuje – powiedział Severus, kiedy Koniczynka podała im kawę. – Napar z ziół pomaga tylko na chwilę. Nawet eliksir na wymioty dla kobiet w ciąży nie zdaje egzaminu.
– Czasem najlepsze są mugolskie sposoby – powiedziała. – Siostra mojego Teda też się męczyła, kiedy spodziewała się dziecka. Kazali jej wtedy, rzuć skórkę od chleba. O dziwo to naprawdę pomagało.
Harry uznał, że nie ma nic do stracenia. Nadal potem wymiotował, ale już zdecydowanie mniej i mógł też coś zjeść. Sam Teddy był bardzo podekscytowany, kiedy dowiedział się, że będzie miał „braciszka". Nie dał się przekonać, że równie dobrze może się okazać, że będzie miał „siostrzyczkę". Uparcie twierdził, że to będzie chłopiec.
– Ma jakieś przeczucia? – spytał Harry, patrząc na Andromedę.
– Ciężko powiedzieć, ale dzieci czasem wiedza, co mówią – stwierdziła.
– Wolałbyś chłopca, czy dziewczynę? – spytał wieczorem Harry, kiedy leżeli w łóżku.
– Nie ma to dla mnie jakiegoś większego znaczenia – odpowiedział Mistrz Eliksirów, chociaż sam czuł, że to będzie chłopiec i jego wizja sprzed lat nie zmienia się. – Ważne, że to nasze dziecko.
Harry uśmiechnął się wtedy szeroko, całując go. Było mu jednak mniej do śmiechu, słuchając kazania Minerwy. Poppy w tym czasie rzucała na niego zaklęcia diagnostyczne.
– Wy dwaj jak zawsze musicie robić wszystko po swojemu – mruczała obecna dyrektorka Hogwartu. – Najpierw potajemny ślub, wspólny dom, a teraz dziecko. Chyba powinnam wam jednak pogratulować. Wbrew pozorom cieszę się, że układacie sobie życie i jesteście szczęśliwi.
– Dziękujemy – powiedział Severus i uśmiechnął się lekko.
Poppy stwierdziła, że jak na taki ewenement w skali czarodziejskiego świata, to dziecko rozwija się prawidłowo. Ponieważ jednak Harry nie był kobietą, jego ciało mogło gorzej znosić symptomy. Dlatego odetchnęli z ulgą, kiedy w końcu przestał wymiotować i mogli powoli myśleć o rzeczach i pokoju dla potomka.
A potem zaczęły się zachcianki.
To było gdzieś na początku czwartego miesiąca i Severus dziękował Merlinowi, że jego małżonek nie miał jak dotąd zbyt wielkich wahań hormonalnych. Czasem tylko zdarzał mu się spadek nastroju, ale Mistrz Eliksirów szybko zajmował mu myśli czymś innym, albo prosił o drobną pomoc i Harry zapominał, że coś było nie tak.
Starszy czarodziej obudził w środku nocy, kiedy instynktownie wyczuł, że Gryfona nie ma obok. Usiadł na łóżku i zmrużył oczy. Lampka nocna może i nie była mocna, ale jednak raziła. Z zaskoczeniem zauważył, że jego mąż się ubiera.
– Jest prawie pierwsza w nocy – odezwał się, kierując jego uwagę na siebie. – Gdzie ty się wybierasz?
– Do McDonald's po burgera – odpowiedział jakby nigdy nic.
Severus nagle kompletnie się rozbudził. O ile go nie myliła pamięć, to Harry mówił o jakimś popularnym fastfoodzie. Czasem słyszał, jak dzieciaki w miasteczku chwaliły się sobie nawzajem, że tam były, kiedy odwiedzały z rodzicami jakieś większe miasto. Ponieważ po sąsiedzku nie mieli takiego lokalu, domyślał się, że Harry zamierzał się aportować, co nie było specjalnie wskazane ze względu na jego delikatny stan.
– Powiedz, co chcesz i aportuję się – mruknął, wstając i sięgając po ubrania.
Młodszy czarodziej poparzył na niego zaskoczony.
– Ale dlaczego? – spytał.
– Poppy mówiła, że aportacja może być teraz dla ciebie zdradliwa, pamiętasz? Skoro już i tak się obudziłem, to kupię ci, co chcesz.
Prawie się przeraził, widząc, że w zielonych oczach zebrały się łzy. Harry nagle rzucił mu się na szyję, wyjąć, że ma najlepszego męża na świecie, który o niego dba. Mistrz Eliksirów poczuł, że jego ego zostało całkiem mocno połechtane.
Tym oto sposobem o pierwszej w nocy, zamiast spać, stał w kolejce w jednym z najpopularniejszych fasfoodów wśród mugoli i zastanawiał się, jakim cudem dał się w to wmanewrować? Ludzie patrzyli na niego podejrzliwie, bo miał minę, jakby chciał kogoś zabić i ktoś nawet spytał, czy się nie spieszy, to go przepuści. Grzecznie odmówił, czekając na swoją kolej.
– Ja nic nie chcę mówić chłopie, ale masz minę, jakby ktoś ci porządnie podpadł – odezwał się do niego, jakiś gość, który wyglądał na klasycznego kierowcę tira, który zatrzymał się na postój.
– Nikt mi nie podpadł – mruknął. – Żona w ciąży i ma zachcianki. – Nie mógł przecież powiedzieć, że do tego przybytku wysłał go małżonek, spodziewający się jego dziecka. To jedno zdanie jednak wystarczyło, żeby wszyscy wokół zrozumieli jego nastrój.
– Współczuję – odezwał się inny facet. – Znam to doskonale. Mnie żona kiedyś obudziła mnie o drugiej w nocy, że się jej ogórki skończyły i co ona ma zrobić? Musiałem jechać do nocnego, bo inaczej wyłaby całą noc, a ja spałbym tydzień na kanapie. Tobie też groziła wywaleniem z sypialni?
– Aż tak źle nie było – zapewnił Severus. Wyglądało na to, że nie był jedynym, który znalazł się w takiej sytuacji. Zwłaszcza, kiedy do środka weszła zadowolona kobieta w ciąży, a jej małżonek szedł za nią z potulną miną. Zaczynał naprawdę doceniać, że Harry nie był aż tak kłopotliwy. Kupił nawet więcej, niż chciał Gryfon, a potem aportował się do domu z zaułku.
Harry czekał na niego w salonie. Na widok Severusa powiedział tylko „dziękuję", a potem złapał torbę z jedzeniem, wrócił na kanapę i zaczął jeść z zadowoleniem. Severus wolał tego nie komentować. Usiadł tylko, dotrzymując mu towarzystwa.
– Chcesz trochę? – spytał Gryfon.
– O tej porze nie jadam – powiedział. – Ale ty jedz spokojnie. Najwyraźniej dziecko zgłodniało.
– Myślisz, że to naprawdę będzie chłopiec? Teddy cały czas twierdzi, że tak.
– Przekonamy się, ale im częściej to słyszę, tym bardziej zaczynam w to wierzyć – przyznał.
Harry skinął głową i sięgnął do torby po frytki i z błogością wypisaną na twarzy zaczął je pochłaniać.
– To jak mu damy na imię? – zapytał nagle.
– Już chcesz wybierać imię? – Severus zaśmiał się cicho. – Szkoda, że w szkole nie wykazywałeś takiego zaangażowania w niektórych sprawach.
Harry wywrócił tylko oczami, jedząc spokojnie dalej.
– Więc? Masz jakiś pomysł? – Wgryzł się w kolejnego burgera. – Osobiście wolałbym, żeby było proste. Naprawdę nie rozumiem, czemu czarodzieje wymyślają czasem swoim dzieciom takie skomplikowane imiona.
Severus zastanowił się przez chwilę. Był zmęczony i chciało mu się koszmarnie spać, ale nie chciał, żeby jego małżonek siedział sam po nocy, ale przyznał mu rację. Czarodzieje, a zwłaszcza te stare rody, miały naprawdę tendencję do nadawania dzieciom dziwnych imion. Wprawdzie to była często tradycja, ale mimo wszystko niektórzy chyba w ogóle wtedy nie myśleli racjonalnie. On nie miał nic przeciwko, żeby ich dziecko dostało takie imię, jak wtedy, kiedy śnił o przyszłości.
– Co byś powiedział na imię Ian? – spytał.
– Ian? – mruknął Złoty Chłopiec. – Wiesz co? Podoba mi się. Proste, ładne i dobre imię. Jeśli faktycznie będzie chłopiec, to nie mam nic przeciwko, żebyśmy dali tak na imię. Nie będzie też problemów ze zdrobnieniem. Do dziś słyszę, jak ciotka Petunia wołała do Dudleya „Dudziaczku".
Gdyby Severus coś w tym momencie pił, to właśnie by się zakrztusił, a ponieważ tak nie było, to jedynie parsknął zdegustowany. Petunia zawsze miała się za taką o dobrym guście, ale chyba ten „gust" poszedł sobie jednak w inną stronę. Wolał sobie nie wyobrażać, jak wychowywała swojego syna. To był cud, że Harry był w pełni normalny po tylu latach pod jej dachem.
– Nie skomentuję dziwnego gustu twojej ciotki – stwierdził. – Wolałbym zapomnieć o jej istnieniu.
Harry zachichotał tylko, słysząc to.
Reszta ciąży minęła dość spokojnie. Poza zachciankami, spuchniętymi stopami i rosnącym brzuchem, niewiele się działo. Gryfon nawet nie miał specjalnie wahań nastrojów, ale jeśli już się zdarzały, to były jak tornado.
Któregoś dnia Severus wrócił do domu po zrobieniu zakupów w mugolskim markecie i zastał swojego małżonka w łazience, płaczącego w najlepsze i użalającego się, że jest gruby.
– Jesteś w ciąży – powiedział mu wtedy, kiedy już udało mu się przekonać Harry'ego, żeby wstał z kafelków i dał się zaprowadzić do salonu na kanapę. – Jak już urodzisz, to szybko wrócisz do normy. To już niedługo.
– Na pewno? – wychlipał.
– Tak, na pewno – zapewnił go.
Ani się obejrzeli, jak zbliżał się termin porodu. Severus akurat kończył swój dzień warzenia i miał przyjść na kolację, kiedy Harry zaczął go wołać.
– Jak tu zaraz nie przyjdziesz, to będziesz dożywotnio spał na kanapie! – wrzasnął.
Severus uniósł brwi. Harry nigdy nie wyrażał się w ten sposób. Nawet rzadko podnosił głos. Wybiegł więc ze swojej pracowni, zastanawiając się, co się dzieje.
– Mogłeś przysłać Koniczynkę – zauważył. – Co się dzieje? – spytał, widząc, że Harry opiera się o ścianę i oddycha ciężko.
– Odeszły mi wody – jęknął.
Severus dopiero wtedy zauważył jego mokre spodnie i kałużę. W trybie pilnym wysłał patronusa do Poppy, a potem zaniósł Harry'ego do łóżka i pomógł mu się pozbyć mokrych spodni. Młodszy czarodziej z ulgą się położył, opierając o stos poduszek, żeby było mu wygodniej.
– Dobry wieczór – przywitała się Poppy, kiedy Jeżynka ją wpuściła. – Jak się czujesz Harry?
– Jakbym miał wybuchnąć – mruknął i skrzywił się, czując skurcz. – Długo to potrwa?
– Ciężko powiedzieć. U każdego wygląda to inaczej – przyznała szczerze i szybko zbadała Złotego Chłopca. – Jeszcze chwilę to zajmie, ale wszystko jest w porządku – zapewniła, po czym skinęła głową Stworkowi, który przyniósł jej filiżankę herbaty.
– Wszystko będzie dobrze – zapewnił Severus. Usiadł za Harry i zaczął masować mu plecy. – Wiem, że cię boli, ale dasz radę.
– A miałbym nie dać? – syknął.
Kolejne godziny pokazały, że Harry naprawdę się męczył. Mimo że magia pozwoliła im na ten mały cud, to zapomniała zdaje się, że Złoty Chłopiec nie był stworzony do rodzenia dzieci. Klął jak szewc, groził mężowi kanapą i kastracją przez dobrą godzinę, zanim Poppy nie powiedziała, że są bliżej niż dalej.
– Jeszcze trochę wysiłku i koniec Harry – mówiła. – Niedługo przywitasz się ze swoim dzieckiem.
Gryfon czuł, że ma coraz mniej sił, ale wykonywał jej polecenia. Niemal jęknął z ulgi, kiedy w końcu usłyszał płacz dziecka. Był zmęczony, spocony i koszmarnie obolały, ale uśmiechnął się.
– To chłopiec – powiedziała Poppy z uśmiechem.
– Teddy miał rację – zaśmiał się Harry, opadając na poduszki. W końcu mógł odetchnąć.
Magomedyczka szybko zajęła się maluchem i doprowadzeniem Złotego Chłopca do porządku. Ten rozpłakał się, kiedy podała mu w końcu jego synka. Nie potrafił nazwać tego, co poczuł w tamtej chwili, ale wiedział, że to było uczucie jedyne w swoim rodzaju.
– Jak dacie mu na imię? – spytała Poppy, wypełniając certyfikat urodzenia.
– Ian – powiedział Severus.
– Ładne imię – przyznała szczerze. – Przez kilka dni będziesz obolały. Wprawdzie magia wszystko wyleczyła, ale i tak potrzeba czasu, żebyś wrócił do normy. W razie pytań przyślijcie patronusa.
– Dziękujemy za pomoc – powiedział Severus, odprowadzając ją. Odmówiła, kiedy zaproponował jej nocleg. Miała swoje obowiązki w Hogwarcie.
– Cała przyjemność po mojej stronie. Nigdy nie spodziewałabym się, że kiedyś weźmiesz ślub i doczekasz się syna, ale wiesz co? Bardzo mnie to cieszy – stwierdziła, a potem aportowała się za terenem ich posesji.
Severus tylko pokręcił głową i wrócił do sypialni, gdzie Harry przysypiał, nadal trzymając dziecko w ramionach. Usiadł obok nich i uśmiechnął się. Czuł dziwny ucisk w gardle, kiedy patrzył na Iana.
– Weź go na ręce – powiedział Harry, podając mu go. Maluch mruknął coś, otwierając powoli oczka. Były zielone.
– Jednak niektóre geny są bardzo silne – przyznał Mistrz Eliksirów. – Dobrze, że nie ma mojego nosa.
– Z twoim nosem jest wszystko w porządku – zapewnił go Harry. – A jak coś do niego jednak masz, to mugole robią operacje plastyczne.
Severus prychnął głośno na tę sugestię. Jeszcze nie zwariował, żeby dać się pokroić jakiemuś mugolowi. Uniósł głowę, kiedy drzwi skrzypnęły cicho i skrzaty domowe zerknęły nieśmiało do środka.
– Wejdźcie – powiedział Harry z rozbawieniem. Cała trójka naprawdę dawała z siebie wszystko, opiekując się nim, kiedy nie mógł już dojrzeć własnych stóp. Skrzaty spełniały jego zachcianki bez słowa skargi i były z tego dumne.
Severus przyklęknął, żeby mogły zobaczyć chłopca, który ponownie zamknął oczka. Koniczynka prawie zaczęła piszczeć z zachwytu. Powstrzymała ją chyba tylko wewnętrzna dyscyplina, ale nic nie mogła poradzić na to, że się cieszyła. Z kolei Jeżynka stwierdziła, że czuje radość i nowe siły na myśl, że ponownie ma możliwość opiekować się dzieckiem, a Stworek wspomniał nawet młodych Blacków, kiedy byli dziećmi.
– Wtedy nie było z nimi problemów – mruknął. – Ale im byli starsi, tym było gorzej.
– Dzieci tak już chyba mają Stworku – powiedział Harry. – Mugole mają takie powiedzenie: małe dzieci – mały kłopot, duże dzieci – duży kłopot.
– Coś w tym chyba jest – odezwał się Severus, patrząc wymownie na swojego małżonka.
Za oknami było już jasno, kiedy się położyli, ale Mistrz Eliksirów nie mógł zasnąć. Patrzył na swojego śpiącego małżonka i ich synka, który leżał pomiędzy nimi. Wiedział, że powinni go raczej położyć do łóżeczka, które stało obok ich łóżka, ale jakoś nie mogli się na to zdobyć i po rzuceniu kilku zaklęć, Ian spał bezpiecznie.
Zaczynało do niego docierać, że naprawdę został ojcem i chyba jeszcze nigdy nie czuł takiej radości. Oczywiście, że odczuwał też wątpliwości, czy podoła. Czy będzie potrafił zająć się dzieckiem, jak trzeba? Jego własny ojciec nie był najlepszym wzorcem, jeśli chodziło o ojcostwo. Wyglądało na to, że będą się uczyć razem z Harrym, jak sprostać największemu wyzwaniu w życiu. Wiedział, że nie będzie to proste. Na pewno nie raz będzie zmuszony ukarać Iana, kiedy ten coś przeskrobie, ale obiecał sobie, że nigdy nie podniesie na niego ręki.
Zastanawiał się czasem, czy jego ojciec mógłby być inny? Po śmierci jego matki, po prostu odszedł. Najwyraźniej poczuł się wolny i uznał, że już nic nie łączy go ze światem czarodziejów i nie musi zajmować się synem, który był równie dziwny, jak jego matka. Nie wiedział, co się z nim działo od tamtej pory. Nie szukał go nawet. Uznał, że skoro ojcu na nim nigdy nie zależało, to on nie ma żadnego obowiązku, żeby dowiadywać się, co z nim jest. Obaj byli dorośli i świadomie podejmowali decyzje.
Teraz, po latach samotności, Severus miał swoją małą rodzinę, o którą musiał zadbać. Prędzej czy później wszyscy dowiedzą się o nich. Takie sekrety w końcu musiały ujrzeć światło dzienne. Kiedyś Ian pójdzie do szkoły, a tam każdy skojarzy jego nazwisko. Na szczęście do tego momentu mieli jeszcze mnóstwo czasu i zamierzał rozkoszować się spokojem tak długo, jak to będzie możliwe.
Z tą myślą ułożył się wygodnie i zasnął. Korzystał, póki Ian nie zaczął im jeszcze fundować bezsennych nocy.
---
Muszę się poskarżyć. Niniejszym chomik jest na cenzurowanym. Za co? Za próbę pocięcia mi skarpetek z Pusheenem. XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top