Rozdział 10
Przed wami ostatni rozdział. W założeniu ta historia miała być o połowę krótsza, ale jakimś cudem zamiast pięciu rozdziałów, wyszło ich dziesięć. Mam nadzieję, że dobrze się bawiliście^^ Zapraszam na ostatni rozdział.
Rozdział 10
– Cael! Zbieraj się dziecko albo nie pójdziesz na Pokątną – zawołał Severus do swojego młodszego syna.
– Idę! Czekajcie! – krzyknął i chwilę później ośmioletni chłopiec zbiegł szybko po schodach. – Jestem. Gdzie tata i Ian?
– Już czekają przy furtce.
– Szkoda, że to nie ja już idę do Hogwartu – westchnął Cael.
– Ani się obejrzysz, a przyjdzie twoja kolej, a na razie będziemy warzyć eliksiry tylko we dwóch – powiedział Severus, obejmując syna ramieniem.
Sam nie mógł uwierzyć, że jego starszy syn niedługo później do Hogwartu. Zastanawiał się, kiedy ten czas tak szybko minął. Wydawało mu się, że dopiero nosił obu na rękach, tłumaczył, że nie mogą bez końca spać z nimi w jednym łóżku i że Koniczynka nie będzie im ciągle pozwalać na podbieranie ciastek ze słoika. Poczuł dumę, kiedy kilka dni wcześniej sowa przyniosła dla Iana list z Hogwartu. Chłopiec naprawdę się ucieszył i pozwolił, żeby Cael też go przeczytał.
– Ja też taki dostanę? – spytał, oddając go bratu.
– Za trzy lata – powiedział. – Wtedy będę ci już mógł pokazać te wszystkie tajne przejścia, o których mówili wujek Fred i wujek George.
Severus mruknął tylko znacząco pod nosem, kiedy to usłyszał. Harry ograniczył się do cichego chichotu. Obaj wiedzieli, że ich dzieci są zbyt ciekawskie, żeby nie skorzystać z okazji odkrycia czegoś albo sprawdzenia. Ile razy gdzieś się wybierali na wakacje, czy choćby na weekend, to zawsze musieli coś zwiedzić. W jednym ze szkockich zamków chłopcy spotkali nawet ducha jednego z właścicieli, który bardzo chętnie opowiedział im kilka ciekawych historii. Uwielbiali takie przygody, a teraz Ian miał rozpocząć kolejną i zacząć nowy etap w życiu.
– Gotowi? – spytał Harry, uśmiechając się.
Mistrz Eliksirów odwzajemnił uśmiech. Nadal zdarzały mu się momenty, kiedy miał wrażenie, że zaraz się obudzi, a jego obecne życie okaże się jedynie pięknym snem. Potem jednak patrzył na swoją rodzinę i docierało do niego, że nie śni. Wszystko było prawdą, a on miał ich wszystkich przy sobie.
Aportowali się na ulicę Pokątną, gdzie byli umówieni z Andromedą i Teddym na wspólne zakupy. Chrześniak Harry'ego od zawsze traktował Iana i Caela jak swoich młodszych braci, a ci z kolei uwielbiali go i patrzyli na niego jak na swojego idola, bo był starszy, silniejszy, był metamorfomagiem i chodził już do Hogwartu. Oczywiście Teddy i jego babcia spędzali większość świąt z nimi albo z Weasleyami. Nawet Severus przywykł już do tych idiotycznych spędów rodzinnych, jak zwykł je nazywać. Nie były w końcu takie złe, a poza tym zawsze mogli poprosić Molly o zajęcie się chłopcami, jeśli musieli pilnie z Harrym gdzieś być. Takie sytuacje zdarzały się na szczęście rzadko, ale dobrze było wiedzieć, że mogli liczyć na przyjaciół.
Teddy i jego babcia już na nich czekali. Tego dnia chrześniak Harry'ego miał włosy w odcieniu ciemnego fioletu. Severus nie miał pojęcia, czemu wybierał takie dziwne kolory, ale stanowczo odmówił swoim dzieciom, kiedy te spytały go, czy może na nie rzucić zaklęcie, żeby też miały kolorowe włosy.
– Absolutnie nie! – powiedział wtedy i nie było nawet możliwości, żeby z nim dyskutować. Jeśli powiedział nie, to znaczyło to nie. Oczywiście chłopcy strzelili wtedy focha, ale nie miał zamiaru się tym przejmować. Wiedział, że za godzinę im przejdzie i wymyślą coś nowego.
Przywitali się z Andromedą, a potem ruszyli do Gringotta. Severus rozglądał się tylko, czy przypadkiem nie ma w pobliżu jakiegoś reportera z Proroka Codziennego, Najwyraźniej jednak dostali nauczkę po ostatnim artykule na ich temat.
Wiedzieli, że nie mogli bez końca ukrywać swojego małżeństwa i dzieci. W końcu prawda i tak wyszłaby na jaw, jak tylko Ian pojawiłby się Hogwarcie. Zamierzali wiec powoli i stopniowo mówić czarodziejskiemu światu, że wzięli ślub, ale na początku nie wspominali o chłopcach. Oczywiście jakiś pismak zrobił im jednak kiedyś zdjęcie i Prorok rozpisywał się z lubością na ich temat i spekulował w kwestii pochodzenia dzieci. Severus nigdy wcześniej nie widział swojego małżonka w ataku kompletnej furii.
– O mnie mogą sobie pisać, co chcą, ale nie dawałem im zgody na rozpisywanie się o Ianie i Caelu! – warknął wtedy, sięgając po swoją kurtkę. – Zaraz wracam.
– Gdzie ty się wybierasz? – spytał zaskoczony Mistrz Eliksirów.
– Raz na zawsze zrobić porządek z tym szmatławcem! – powiedział Harry. Wyszedł z domu i aportował się. Wrócił po dwudziestu minutach, zapewniając Severusa, że mają problem z głowy.
– Chcę wiedzieć, co dokładnie zrobiłeś?
– To zależy od ciebie, ale ogólnie mówiąc, ustawiłem ich wszystkich do pionu. Od dziś będą chodzić jak w zegarku – zapewnił.
Severus zatem nie miał pojęcia, co takiego zrobił Harry. Dowiedział się o tym przypadkiem, kiedy kilka dni później musiał odebrać z apteki na Pokątnej swoje zamówienie.
– Panie Snape – odezwał się sprzedawca. – Pański małżonek do istny demon! Podobno zrobił w redakcji Proroka taką aferę, że słyszeli go we wszystkich pokojach, a potem miałem tu istną inwazję dziennikarzy, kupujących eliksir na uspokojenie. Nie wiem, co im dokładnie zrobił, ale wyglądali na szczerze przerażonych.
– Czyli czytał pan ten niedorzeczny artykuł o naszym rzekomym romansie w czasach, kiedy jeszcze uczyłem? – spytał z przekąsem.
– Idiotyzmy. Doskonale wiem, że nigdy nie zrobiłby pan czegoś takiego. Nie dziwię się, że Potter tak bardzo się zdenerwował.
– Zdenerwował się, bo pisano o naszych dzieciach bez naszej zgody. I jeśli nie on, to ja zrobiłbym tam awanturę, a wtedy niektórzy mogliby trafić do świętego Munga na dość długo – zapewnił. I wcale nie żartował.
Jego rodzina była dla niego najważniejsza i zrobiłby dla niej wszystko. Nawet portret Albusa twierdził, że Mistrz Eliksirów bardzo się zmienił. Odwiedzali go co jakiś czas. Albus oczywiście twierdził, że w szkole sporo się dzieje, ale za czasów Harry'ego i Severusa było bardziej ekscytująco. Szybko też zaskarbił sobie sympatię Iana i Caela, którzy opowiadali mu o wyprawach z rodzicami, spotkaniach z duchami, o zwierzętach w pobliskim lesie i wszystkich innych rzeczach.
– Jak to miło, że kolejne pokolenie jest takie ciekawe świata – stwierdził z szerokim uśmiechem. – Wasze wizyty są naprawdę bardzo miłe. To takie cudowne urozmaicenie.
– Znowu zaczynasz Albusie? – spytał Severus. – Wątpię, żebyś się nudził.
– Oczywiście, że się nie nudzę, ale raczej nie miewam teraz kontaktu z dziećmi młodszymi niż nasi uczniowie – odparł. – Twoje dzieci mają naprawdę ciekawe poglądy na świat i świetnie się z nimi dyskutuje.
– Tych dwóch przegadałoby cię, gdybyś im na to pozwolił – zauważył, ale w zasadzie cieszył się, że jego chłopcy dogadywali się z Albusem. Widać było, że chociaż poprzedni dyrektor był już tylko wspomnieniem na obrazie, to traktował ich jak swoje wnuki. Dlatego był pewien, że niecierpliwością czekał, aż Ian zjawi się w Hogwarcie.
– Najpierw podręczniki? – spytał Harry, kiedy już zaopatrzyli się w odpowiednią ilość pieniędzy.
– Szaty szkolne – stwierdził Severus. – Jak wezmą miary teraz, to za kilka godzin będą do odebrania.
– Racja – zgodził się i wszyscy skierowali się do Madame Malkin.
Tam od razu Ian został zmierzony. Szaty miały być gotowe do odbioru za trzy godziny. Severus stwierdził, że powinni akurat wyrobić się z zakupami, o ile nie będzie jakichś problemów.
– To teraz podręczniki – powiedział Harry.
W Esach i Floresach panował typowy ruch, jaki robili uczniowie przed kolejnym rokiem szkolnym. Mistrz Eliksirów odetchnął z ulgą, kiedy dowiedział się, że od kilku lat Hogwart ma odpowiedniego nauczyciela Obrony Przed Czarną Magią. Najwyraźniej klątwa tego stanowiska przestała działać, a Teddy zapewniał, że ich nauczyciel potrafi uczyć.
Zakupy szkolne zawsze były na swój sposób ekscytujące i nawet Severus musiał to przyznać. Uśmiechnął się lekko, widząc radość na twarzy swojego pierworodnego syna. Ian niemal podskakiwał, chcąc już wszystko kupić. Doskonale pamiętał, jak sam nie mógł się doczekać, kiedy znajdzie się w Hogwarcie. W jego przypadku jednak oznaczało to bycie daleko od agresywnego ojca. Oczywiście nie mogło być zbyt dobrze i z kolei padł ofiarą Huncwotów, ale potem Slughorn wpadł na ten pomysł z eliksirem, pokazującym przyszłość. Wtedy miał już cel w życiu i ten cel udało mu się osiągnąć.
Kupno różdżki specjalnie zostawili na koniec, inaczej Ian próbowałby od razu przekonać ich, żeby dali mu spróbować kilku zaklęć. Mogłoby się to skończyć jakimś nieplanowanym zdarzeniem na środku ulicy. Chłopiec był bardzo silny magicznie, a jego przypadkowa magia już nie raz dała na to dowód, chociaż za jego największe osiągnięcie nadal uważali zamienienie Umbridge w różową ropuchę. Severus nie miał pojęcia, kto ją potem odczarował, ale słyszał plotki, że w świętym Mungu specjalnie odwlekali ten moment.
Harry ucieszył się na widok Ollivandera. Cieszyło go, że starszy mężczyzna powrócił do swojego rzemiosła po wojnie i jego syn mógł kupić swoją pierwszą różdżkę.
– Co za miła wizyta – powiedział, a potem Ian zaczął wypróbowywać różdżki. Jego niektóre próby były dość destrukcyjne, a stosik różdżek powoli rósł. W końcu jednak trafił na odpowiednią. – Interesujące – przyznał. – Dąb i pióro gryfa. Dość zaskakująca kombinacja, ale jak widać, znalazła swojego właściciela. Niech ci dobrze służy.
– Dziękuję – odparł uradowany Ian, biorąc od niego pudełko z różdżką. Severus zapłacił i wszyscy opuścili sklep. Widać było, że chłopiec najbardziej cieszy się właśnie z posiadania własnego symbolu czarodziejów. To był dla niego dowód, że naprawdę pojedzie do Hogwartu się uczyć.
– Tato? – zagadnął wieczorem Severusa, kiedy już umył się i szykował powoli do snu. – Będziesz zły, jeśli trafię do Gryffindoru?
–Dlaczego miałbym być zły? – zapytał. – To twoje cechy zadecydują, gdzie trafisz. Teddy jest w Hufflepuffie. Uważasz, że to źle?
Ian pokręcił głową i uśmiechnął się.
– Nie. To mu pasuje – zauważył.
– Sam widzisz. A teraz czas spać. Jutro czeka nas warzenie i chyba chciałeś mi pomóc?
Zawsze cenił sobie momenty, kiedy jego dzieci okazywały mu zaufanie do tego stopnia, że przychodziły do niego rozwiać swoje wątpliwości i porozmawiać o problemach. Zawsze starał się im wtedy pomóc i coś doradzić. Oczywiście, że dziecięce problemy wydawały się mu czasem błahe, ale dla małego dziecka to była często katastrofa, z którą nie umiało sobie poradzić. A teraz jeden z jego synów stał już na progu samodzielności. W szkole będzie zdany tylko na siebie i na przyjaciół, których zdobędzie.
Ian nie miał nigdy problemów z zawieraniem znajomości. Był sympatycznym i wesołym chłopcem o wielkim sercu. Severus nie miał pojęcia, jak przeżyje rozstanie z nim na tyle miesięcy. Z westchnieniem usiadł na kanapie.
– Coś się stało? – spytał Harry, widząc to. – Masz dziwną minę. Jakbyś połknął coś bardzo kwaśnego.
– Właśnie do mnie dotarło, że nasze dziecko powoli się usamodzielnia – wyjaśnił, a młodszy czarodziej uśmiechnął się.
– Taka jest kolej rzeczy i nic na to nie poradzimy – powiedział, siadając na kolanach męża. – Z nami też tak było. Nie mamy prawa zabraniać mu oficjalnego wejścia do czarodziejskiej społeczności.
– Nie zamierzam tego robić – oburzył się Mistrz Eliksirów.
– Wiem, że nie. I mnie też jest ciężko ze świadomością, że któregoś dnia nasi synowie wyfruną z gniazda i zaczną układać sobie życie na swój sposób. Mam wrażenie, że ledwo wczoraj uczyli się chodzić i wymawiali pierwsze słowa. Kiedy ten czas uciekł?
– Nie mam pojęcia. Masz rację. Niech odkrywają, kim chcą być i jaką ścieżkę w życiu wybrać. A my będziemy dumni z ich wyborów i osiągnięć.
– I to jest prawidłowe myślenie. Sam stosuję tę technikę, inaczej oszalałbym na myśl, że mój mały synek jest już taki duży. Obaj tak bardzo urośli.
Severus objął go w pasie i pocałował w czoło. Czuli dokładnie to samo, chociaż kiedyś nigdy w życiu nie spodziewałby się, że będzie wyprawiał własne dziecko do szkoły.
Zanim Slughorn nie przeprowadził tamtej pamiętnej lekcji, myślał, że jego życie się skończyło. W domu miał piekło, w szkole mu dokuczano na granicy z okrucieństwem, a na dodatek pokłócił się z jedyną przyjaciółką. Chciał ją przeprosić, wytłumaczyć, że w tamtej chwili czuł się tak upokorzony, że emocje wzięły górę. Musiała widzieć, że mu zależy, ale i tak postanowiła go skreślić. Czuł się wtedy po prostu koszmarnie, a potem wydarzył się mały cud. Uczepił się wizji swojej przyszłej rodziny jak ostatniej deski ratunku i chyba naprawdę go uratowała. Gdyby Harry wtedy nie pojawił się we Wrzeszczącej Chacie, Severus umarłby. Nie miałby powodu do życia. Ale wtedy cud wydarzył się ponownie. Zielone oczy spojrzały w jego czarne i nagle wszystko stało się jasne. W tamtym momencie tak bardzo chciał żyć, że zebrał wszystkie swoje siły i walczył. Harry nie miał pojęcia, ile Severus mu zawdzięcza.
– Zamierzasz postraszyć dzieci na dworcu? – spytał przekornie Harry.
– Obawiam się, że moja zła sława wrednego nietoperza już dawno minęła. Poza tym obecnej pokolenie mnie nie zna. Uczyłem część z ich rodziców. W zasadzie to ich mógłbym postraszyć – mruknął, ku rozbawieniu Harry'ego.
– Brakuje ci widoki ludzi, którzy bledli na twój widok?
– Poniekąd. To była jedna z niewielu rozrywek, jakie miałem w tamtym czasie.
– Twórczo.
Starszy czarodziej uśmiechnął się tylko pod nosem. Kiedyś uwielbiał straszyć Gryfonów, ale te czasy już dawno minęły. Teraz był poważanym na całym świecie Mistrzem Eliksirów, a do tego mężem i ojcem. Ojcem, który przeżywał, że jego dziecko wyjedzie na kilka miesięcy.
Dotarło to w pełni do niego, kiedy pierwszego września przechodzili przez barierkę na stacji King's Cross, żeby dostać się na peron 9 i ¾. Już rozumiał, jak czuli się ci wszyscy rodzice, którzy odprowadzali swoje latorośle na pociąg.
– Wow – mruknął Cael, rozglądając się wokół. Severus trzymał go za rękę, żeby młodszy z chłopców nie zgubił się przypadkiem w tłumie ludzi i wózków z bagażami. – Na pewno nie mogę już jechać? – spytał.
– Nie możesz słonko. Musisz być cierpliwy – odparł. – Zobaczysz, że czekanie się opłaci.
Cael skinął niepewnie głową. Nie miał innego wyjścia. Jeszcze nie miał jedenastu lat, ale widać było, że czuje podekscytowanie na samą myśl, że i on kiedyś wsiądzie do pociągu i pojedzie do Hogwartu.
Ian z kolei rozglądał się, zastanawiając, którzy z obecnych uczniów, będą jego nowymi kolegami. Nie wiedział nawet, do jakiego domu trafi, ale skoro rodzice zapewniali go, że to nie jest ważne, to miał zamiar postarać się, żeby byli z niego dumni.
– Będziesz pisał co tydzień – powiedział mu Harry, ściskając na pożegnanie, kiedy kufer został wpakowany do wolnego przedziału.
– Będę – zapewnił. – W końcu musicie się dowiedzieć, gdzie zostanę przydzielony.
– Oczywiście, że musimy to wiedzieć – zaśmiał się Harry. – Jedź, ucz się, baw i nie paku w zbyt duże kłopoty. Tylko tego od ciebie wymagamy.
Severus również uściskał go mocno, a potem musieli pozwolić mu wsiąść. Cael machał bratu do momentu, aż pociąg nie zniknął im z oczu.
– Będzie dziwnie przez jakiś czas – odezwał się nagle młodszy czarodziej. – Ale nie czuję niepokoju. Nic mu nie grozi. Jest bezpieczny.
– Oczywiście, że jest – zapewnił go Severus. – Nasz syn umie o siebie zadbać. Sami go tego nauczyliśmy. Wracamy do domu?
Harry pokiwał głową, ocierając dyskretnie łzy z oczu. Teraz mogli już tylko czekać na pierwszy list Iana ze szkoły i mieć nadzieję, że naprawdę nie wpakuje się od razu w jakieś tarapaty. W końcu Harry raczej wyczerpał limit problemów dla jednej rodziny i lepiej byłoby, gdyby tak właśnie zostało.
Severus objął Harry'ego i Caela, a potem aportował ich do domu, którego nie zamieniłby na żaden inny.
---
I to już koniec moi kochani. Mam nadzieję, że się wam podobało i będziecie wyczekiwać kolejnej historii. :3
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top