ROZDZIAŁ TRZYDZIESTY PIĄTY

— Czyli wychodzi na to, że Ryl daje gdzieś dupy.

Edmund przełknął głośno ślinę, gdy stanął przed drzwiami swojego domu. Jak przepowiedział Blue, Rylan nie wrócił z nimi do Sawuf, ponieważ ktoś inny obiecał go odwieść.

Ed nie wiedział, co powinien o tym sądzić. Jeśli Ryl pogodził się rodziną i spędzał z nimi czas, to nie tak źle, że ich wystawił. Jeśli naprawdę miał teraz niezobowiązujący seks, Gilday chciałby go zbesztać.

Edmund nacisnął klamkę. Już od progu usłyszał podniesiony głos swojej starszej siostry:

— Jaki masz problem, kobieto? Przyjechałam do mojej brata i nie miałam pieprzonego obowiązku ci o tym mówić!

To pierwszy raz, kiedy słyszał, jak Elizabeth krzyczy na ich matkę. Obie zawsze się dogadywały, mimo że dziewczyna należała do córeczek tatusia. Z ich trójki rodzeństwa tylko Edmund nie był zżyty z ojcem.

— Naprawdę chcesz zostawić z nimi Lea na całe 2 tygodnie? — Ed na chwilę zamarł przy ściąganiu butów. — Kto tu zwariował? To łamagi, życiowe pokraki, same się sobą nie potrafią zająć, a co dopiero kruszynką.

Edmund spojrzał na ustawione w rządku buty. Te należące do ojca także się tutaj znajdowały. Musiał być tam z nimi i słuchać obelg w swoją stronę. Elizabeth miała prawo się zdenerwować.

— Jak możesz mówić tak o moim tacie i bracie? Jesteś okropną kobietą.

Edmund wszedł do kuchnio-salonu i mimowolnie się uśmiechnął, gdy zauważył małą Lea, siedzącą razem ze swoim tatą na kanapie. Widział ją dotąd tylko raz na żywo, kiedy była jeszcze niemowlakiem. Teraz miała już czarne włoski, sięgające za uszko i dużo urosła. Była wcześniakiem, dlatego nawet Edowi wydawała się wtedy zbyt krucha.

— Ed — Elizabeth rozpromieniła się, widząc go. — Przepraszam, że tak bez zapowiedzi. Sorry, jeśli zepsułam ci dzień.

Edmund podrapał się po nosie, przypominając sobie, jak wysoka była jego siostra. Przewyższała ich matkę praktycznie o głowę. Miała też teraz długie, falowane czarne włosy i nieziemską figurę.

— Nic nie szkodzi.

Ich matce nie do końca podobała się szybka decyzja Elizabeth o małżeństwie i dziecku. Dla każdego oczywistym było, że zdecydowała się na nie dla Damiena, który potrzebował zapewnienia, że go nie opuści. Mógł teraz też w całości poświęcić się domu i odejść z pracy.

Ed lubił swojego szwagra. Tak jak on oszczędzał słowa, jednak w porównaniu do niego mową swojego ciała przekazywał co myśli.

Edmund usiadł obok niego. W jednym momencie cała uwaga Lea skupiła się na nim. Złapał rękę dziewczynki, którą ta wyciągnęła w jego stronę, nie mogąc przestać się uśmiechać.

— On nigdy nie znajdzie sobie alfy. Jest beznadziejny tak jak...

— Edmund ma alfę — wtrącił się Gideon, który dotąd stał przy oknie w kuchni, czekając, aż jego była żona w końcu stąd zniknie.

— Naprawdę, bracie? — Ed starał się schować głowę za plecami Damiena. — Czemu nie powiedziałeś? — wzruszył ramionami. — Zaproś go jutro na obiad, żebym mogła go poznać.

Nie był co do tego przekonanym. Weekendy David spędzał ze swoimi kumplami. Nie chciałby mu się narzucać. Poza tym wolałby, żeby jego alfa nie doznał przykrości ze strony jego matki.

— Jutro spotyka się ze znajomymi... a nie chcę mu przeszkadzać, bo to ja powiedziałem, że nie zobaczymy się w weekend — odpowiedział wymijająco.

— W takim razie zrobimy jutro przyjęcie — Elizabeth nie straciła entuzjazmu. — Zaprosisz go ze znajomymi. Napisz też do swoich przyjaciół. Tylko nie spraszaj całej szkoły.

Jego siostra przeceniała go. Miał tylko 3 przyjaciół i chłopaka. Czasami zagadała do niego jakaś alfa, żeby się ponabijać. No i od czasu do czasu jakiś znajomy w klasie, żeby spytać o pracę domową. Nie czuł się rozchwytywany.

— Na pewno? — zapytał niepewnie.

Thomas Leydon i Scarlett pewnie nie przegapią okazji, żeby obczaić jego dom. A Blue Brilliant może wywołać zawał u jego mamy, która obejrzała wiele reality show.

— Czemu nie? Dzieciaki w waszych czasach nie robią grilli? — Ed pokręcił głową, robili w sumie tylko imprezy, z których każdy wracał albo nachlany, albo naćpany. — Będzie fajnie. Nie narobimy ci wstydu, co nie Lea?

Lea zaśmiała się uroczo.

— A co z Damienem?

Ed zerknął na swojego szwagra. Nie sądził, żeby ten małomówny mężczyzna lubił zabawy.

— A co miałoby być? Damien też chcesz poznać jego alfę, prawda? — mężczyzna przytaknął. — Musimy dowiedzieć się komu skopać tyłek, jak nasz Ed będzie płakał.

— A co jeśli to on będzie płakał? — Ed nie mógł się powstrzymać od zapytania.

Sądził, że to jego uroczą alfę było łatwiej zranić niż jego, bo on już i tak wiele przeszedł.

Elizabeth zachichotała.

— Jeśli go zaakceptujemy, będziesz musiał go błagać na kolanach, żeby ci wybaczył. Tak to działa, co nie?

— Co za idiotyzmy — wymamrotała ich matka, zwracając na siebie uwagę niezadowolonej Elizabeth.

— To i tak nie twoja sprawa. Jak coś się nie podoba, nie musisz tu być. Nie powinnaś.

Ed przełknął głośno ślinę. Zaczęło się. To przez niego jego siostra przestała dogadywać się z ich matką, a ich brat — maminsynek — przestał do niej przyjeżdżać. Zniszczył ich rodzinę.

— Nie traktuj tak swojej matki.

— Poprawka, kobiety, która mnie wychowała.

— Dlaczego jesteś taka oschła? Zawsze dobrze się dogadywałyśmy.

— Żartujesz? Traktujesz w ten sposób mojego braciszka i dziwisz się, że nie mogę już cię słuchać? Tylko dlatego, że nie podoba ci się jego charakter i to, że jest omegą.

Ed wyjął telefon z kieszeni i odwrócił wzrok od Lea. Nie potrafił się już do niej uśmiechać. Przez niego może nie mieć babci. Jej też zniszczy rodziny.

Zauważył, że Rylan wysłał mu wiadomość i niewiele myśląc ją, otworzył.

Ryl: przespalem sie z Haydenem

Edmund omal nie zadławił się powietrzem, kiedy ją przeczytał. Z powodu jego głośnego kasłania, wszystkie spojrzenia zwróciły się na niego.

— To nic — skłamał, natychmiast odpisując przyjacielowi.

Ed: dlaczego?
Ryl: podniecilem sie

Nie wiedział czemu, ale zebrało mu się na śmiech. Jego przyjaciel nie miał żadnego wstydu, a Hayden — ten dupek — zdradził dla niego swoją narzeczoną. Może Ryl był bardzo dobry w łóżku.

Ed: zawód.
Ryl: twoje kropki nienawisci mnie dobijaja

Edmund schował telefon do kieszeni i uśmiechnął się delikatnie do Lea, wyciągającej w jego stronę rączki. Zerknął z nadzieją na Damiena. Wiedział, że mężczyzna niechętnie oddawał swoją córeczkę.

— Czekałem — stwierdził Damien, podając mu malutką.

Ed w jednym momencie poczuł ciepło w sercu.

— Pff.

Jego matka nie miała już znaczenia.

*****

Edmund z zachwytem wpatrywał się w uroczą dziewczynkę, wkładającą palce do swoich ust. Nawet chwili nie poświęcił Rylanowi, który przyszedł do niego 15 minut temu, prosząc, żeby pozwolił mu u niego spać. Może liczył, że Ed wypyta go o dzisiejszy dzień, ale nie było na to szans.

— Już 22. Sorry, że ci tak wbijam na chatę.

— Mmm...

Ed dotknął palcem noska dziewczynki i uśmiechnął się, gdy ta spróbowała go złapać.

— Nic nie szkodzi — odezwała się Elizabeth, która wyszła właśnie z łazienki. — Wiem jak czasami trudno z rodzicami. Jeśli napisałeś do nich, że jesteś u nas, to serio spoko.

Edmund podkręcił głową. Jego siostra nie miała pojęcia, że jego przyjaciel przespał się ze swoim chyba byłym i nie chce wracać do domu, bo ciotka będzie mu pruć, że tak późno wrócił. Teraz myśli, że został z rodzicami.

— Ładna córeczka.

— No wiem. Ma nosek jak Ed i oboje uśmiechają się w ten sam sposób. Patrz — mówiąc to, Elizabeth wskazała na dwójkę swoich bliskich, śmiejących się z siebie nawzajem.

Ryl spojrzał, a Edmund natychmiast spoważniał.

— Nie wstydź się, braciszku. Chyba czas spać — stwierdziła Elizabeth, zauważając, jak Lea ziewa. — Nie martw się, jeszcze zdążysz się nią nacieszyć, a nawet przecieszyć. Teraz zmykajcie na górę.

Rylan posłusznie udał się za Edem do jego pokoju, nie wierząc, że ten tak bardzo lubił dzieci. W końcu był taki oschły na pierwszy rzut oka. I powtarzał, że z więzią chce poczekać, z małżeństwem chce poczekać, a już z dziećmi na pewno chce poczekać.

— Nie masz nic przeciwko spaniu w jednym łóżku? — zapytał Ed, gdy wchodzili do jego pokoju.

— Nie.

Rylan przyjrzał się pobieżnie pomieszczeniu. Oprócz dwuosobowego łóżka znajdował się tutaj regał z książkami, niepoukładane biurko, laptop na nim, płyty takich artystów jak Charlie Puth, James Arthur czy Ed Sheeran, dużą część tablicy korkowej zajmowało wydrukowane zdjęcie jakiejś chińskiej gwiazdy.

— Chcesz wziąć prysznic?

— Wziąłem po.

Rylan nie czuł się zawstydzony tym, co dzisiaj zrobił. Może i był po swoim pierwszym razie z Haydenem, ale teraz już o nic nie dbał.

Zdjął bluzę, spodnie i skarpetki, po czym położył się na lewej stronie łóżka. Miał nadzieję, że Edowi nie będzie to przeszkadzać. Wolał tą.

— Zgasić światło?

— Obojętnie.

W momencie, w którym to powiedział, światło zgasło. Chwilę później poczuł ciężar po drugiej stronie łóżka.

Ryl chciał dzisiejszą noc spędzić z Haydenem, przytulając się do jego pleców, ale ten musiał wracać już dzisiaj do Sawulf, dlatego zabrał się z nim. Pocieszające było to, że alfa nie spędzał przynajmniej teraz czasu ze swoją narzeczoną.

— Ryl, nie powiedziałem ci — beta drgnął, słysząc zimny głos za sobą — że jutro moja ciocia robi przyjęcie. Wszyscy są zaproszeni. Myślałem, że zostaniesz z Haydenem, więc ci nie mówiłem.

Rylan okrył się szczelniej kołdrą, mając nadzieję, że Ed nie zmarznie.

— Hayden miał pilną sprawą, więc wróciliśmy do domu.

Nie miał pojęcia, jaka pilna sprawa to była, ale zniszczyła jego wylegiwanie się w hotelowym łóżku. Wybaczy, tylko jeśli to jego niedoszli teściowie.

— Nie powinieneś się z nim spotykać — wyszeptał Ed po dłuższej chwili. — Jest tchórzem, skoro lubiąc cię, pozwala ci tak cierpieć.

Ryl zacisnął palce na kołdrze.

— Nie cierpię — skłamał. — Już tak mocno — poprawił się, nie potrafiąc oszukiwać Edmunda. — Trochę nad tym myślałem, gdy wracaliśmy i potrafię go zrozumieć — zapadła niezręczna cisza. — Po twoim oddechu, rozumiem, że mi nie wierzysz.

— Nie jesteś znany z empatii.

Rylan uśmiechnął się pod nosem. Nie był. Żyjąc w jego świecie, nie mogłeś współczuć innym, bo zostałbyś zniszczony. Jemu nikt nie współczuł, gdy na każdym kroku leciały w jego stronę wyzwiska, bo uznano, że był wyzyskiwaczem.

— Ona jest z dobrej rodziny...

— Jak ty — wtrącił się Ed.

Ryl zignorował go.

— I może dać mu dziedzica — to bolało go najbardziej. — Hayden niby jest drugim dzieckiem, ale jego starszy brat to beta. I zaręczył się ostatnio z jakąś Polką, Europejką — uściślił. — To kwestia czasu nim się wyprowadzi.

Ed nie mógł zrozumieć. On nie dziedziczył niczego wartościowego po rodzicach. Jego i Ryalna łączyło tylko bycie najmłodszym dzieckiem i nie oczekiwanie od nich niczego. Poza tym należeli do dwóch różnych światów. Ryl nawet nie wiedział, jak mu to wyjaśnić. Musi istnieć  dziedzic — przystojny, inteligentny, elokwentny, silny psychicznie. Tak po prostu było. Ktoś musi dalej rodzinę prowadzić, dbać o jej przyszłość.

— Blue jest przecież z Ashem.

— Rodzina Brilliantów jest większa, Blue nie jest dziedzicem i ma starsze rodzeństwo — powiedział już odrobinę zmęczony. — W mojej rodzinie jest tak samo. Anna i Leo są razem, odkąd pamiętam i nie są razem, bo się kochają.

Już jako małe dziecko widział swojego starszego brata, trzymającego Annę Gold za rękę przy kamerach i słodzącego jej na wywiadach, ale gdy zostawali w znanym gronie, traktował ją jak powietrze. Z czasem stała się przyjaciółką, ale nie bliską. W końcu tylko rodzinie można zaufać.

— Usprawiedliwia się — Ed nie potrafił się z nim zgodzić. — Gdyby ciebie naprawdę kochał, byłby z tobą. David mnie chyba kocha, dlatego zerwał ze swoją dziewczynką, zanim się zbliżyliśmy.

Ryl prawie się zaśmiał. Miłość Eda i Davida brzmiała jak naprawdę dobry film, bez niepotrzebnych dram, nieporozumień. Prosta historia ze szczęśliwym zakończeniem.

— Zazdroszczę ci — wyszeptał bez namysłu. — Jesteś taki opanowany. Nie podążasz ciągle jak ja za swoimi głupimi emocjami.

— Nie są głupie.

— Są — beta mu nie wierzył. — Pewnie myślisz, że się nad sobą użalam — zachichotał. — Może. Ale jak mam tego nie robić, skoro ciągle wypominacie mi, że robię źle.

— Przepraszam.

Edmund ucichł.

Rylan zagryzł swoją wargę. Przecież Ed chciał go tylko zrozumieć, a on go uciszył. Omega nie oszukiwał jak reszta jego znajomych. Był szczery, prawdziwy. Nie miał złych ukrytych intencji. Nie poleci sprzedać go do jakiegoś magazynu plotkarskiego.

Jego poprzedni znajomi tak zrobili, napędzając te wszystkie plotki. Nie rozumiał jak mógł po czymś takim zaufać Haydenowi.

— Mogę się do ciebie przytulić? — zapytał Ryl po dłuższej chwili, gdy nie mógł zasnąć.

Edmund nie odpowiedział. Już spał. Ryl obrócił się na drugi bok i przełknął powoli ślinę. Pierwszy raz widział porcelanową twarz przyjaciela z tak bliska. Miał ładne, kształtne, białe usta, prosty, zgrabny nos, łagodne brwi, gładką, białą skórę bez żadnych wyprysków niczym azjatycka piękność.

Rylan zsunął się odrobinę na łóżku i wtulił twarz w klatkę piersiową omegi. Pachniał owocami leśnymi. Beta nie wiedział, czy to jego szampon, czy może też ten omegowy zapach, którego oni — bety — praktycznie nie czuli.

— Może powinienem był zakochać się w tobie — wymamrotał w koszulkę przyjaciela.

Chwilę później odrzucił tę myśl, przypominając sobie, że Ed i tak związałby się z Davidem. Bo to jego alfa. Tylko on jako beta nie miał swojego przeznaczenia.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top