II
Pov. Narr
Brunet poczuł czyjąś dłoń bawiącą się jego włosami i ciężkie ramię, owijające się wokół jego talii. Nie leżał też na materacu, czuł jak jego, "wielka poduszka" podnosi się i opada.
Szeroki uśmiech wpłynął mu na usta. Znowu budził się koło swojego chłopaka. Owinął chude ramiona wokół torsu kochanka i mruknął zadowolony, czując znany chłód skóry.
-Dzień dobry księżniczko.
Brunet poczuł usta byłego ślizgona, na swoim policzku.
-Hejka~
Ziewnął i wczołgał się cały, na ciało Dumstrańczyka. Poczuł szczypanie w okolicach swojego wejścia.
-Podałem ci eliksir niwelujący ból.- odpowiedział jakby czytał w myślach młodszego.
-Dziękuje.- pocałował blondyna w szyję, gdzie po chwili położył głowę.
-Harry- przeczesał loczki chłopca- za 15 minut śniadanie, musimy wstać.
-Zostańmy dzisiaj w łóżku, nie mam siły na naukę i lekcje.
-Kochanie, dzisiaj lekcje zapoznawcze, więc będzie ciekawie.
Brunet jęknął i mocniej przytulił się do narzeczonego. Spojrzał na szafkę nocną. Sięgnął po pudełeczko z pierścieniem. Otworzył wieczko i włożył sygnet na palec serdeczny, z szerokim uśmiechem popatrzył na blondyna.
Były ślizgon odwzajemnił uśmiech, patrząc w błyszczące oczy narzeczonego.
-Nie martwisz się, że ktoś zauważy?
-Mam to gdzieś, wiem komu mogę ufać, a komu nie. Kocham cię i nie chcę tego ukrywać jak kiedyś.- pocałował platynowowłosego w policzek i objął jego kark.- powiemy im po ostatnim zadaniu w Turnieju, co ty na to?
-No dobrze.- zaciągnął się zapachem narzeczonego i mruknął, czując na nagich pośladkach duże dłonie starszego.
Brunet miał na sobie jedynie miętową bluzę zimnookiego, którą włożył na siebie po wczorajszej kąpieli i bokserki.
-Księżniczko proszę, muszę stawić się za 5 minut na zbiórcę.
-Powiesz, że zatrzymał cię twój niewyżyty narzeczony, błagając, abyś go wypieprzył do nieprzytomności, bo jedna rundka to dla niego za mało.
Blondyn przekręcił oczami i odkleił od siebie, siłą swojego narzeczonego, który jęknął męczeńsko.
-Dray~ Proszę, nie idź. Nie zostawiaj mnie znowu.
-Harry, zobaczymy się na śniadaniu, usiądę przy stole Slytherin'u, wystarczy, że usiądziesz na przeciwko mnie i znowu mnie zobaczysz.
Brunet prychnął i zakrył się szczelnie pierzyną, pokazując swoje niezadowolenie. Blondyn zaśmiał się rozczulony i wszedł pośpiesznie do garderoby. Wypowiedział kilka zaklęć, przecież nie zdążyłby jeśli zacząłby szykować się bez użycia magii.
Nałożył na siebie zaklęcie golące, czeszące i inne, musiał wyglądać dobrze. Z worami pod oczami, dziennym zaroście i pogiełdanych włosach nie wyjdzie.
Złapał po drodze, parę jeansów swojego narzeczonego, swoją koszulę oraz szatę Gryffindor'u. Położył ubranie pod nogami kochanka, pocałował jego brunatną czuprynę, wziął laskę i wyszedł z pokoju.
-Kocham cię Harry.
-A ja ciebie zjebie- warknął spod kołdry.
-Język księżniczko- zaśmiał się i wyszedł.
Blondyn skierował się do głównego wejścia, w połowie drogi doszli do niego koledzy z Dumstrang'u. Krum szturchnął go.
-Niezła ta szkoła, rozumiem już dlaczego tak ci się tu podobało. Dziewczyny też niezłe.- mrugnął do niego.
-Dziewczyny? Mogą być, ale sami wiecie, że mam chłopaka, od wczoraj narzeczonego.- spojrzał na nich dumnie.
-Gratulacje chłopie, ile on w ogóle na lat? 15? Jak ma na imię?
-Ma 16, imię poznacie po Turnieju, chcemy się wtedy ujawnić, w Hogwar'cie, a szczególnie w jego domu, nie jest mile widziany, nawet jego przyjaciel się od niego odwrócił kiedy powiedział, że chodzi z chłopakiem.
Dumstrańczycy pokiwali głowami i ustawili się w rzędzie, gdy stanęli na miejscu spotkania.
-Dzień dobry chłopcy.- młodzi mężczyźni skinęli na niego i delikatnie uśmiechnęli- jak wiecie, dzisiaj będą lekcje zapoznawcze, Dracon zgłosił mi wcześniej, że chciałby zmienić dom, w trakcie naszego pobytu z Ravenclaw na Slytherin, czy któryś z was też ma jakieś wymagania.
-Ja, Johan i Mark chcemy przenieść się razem z Draco- jasnowłosy uśmiechnął się do trójki znajomych i skinął na nich.
-A więc, Malfoy, Krum, Markiz i Fletf, zostanął przeniesieni do Slytherin'u. Możecie iść na śniadanie.
Mężczyźni delikatnie się ukłonili i skierowali do Wielkiej Sali, gdzie siedziała już większość uczniów z Hogwartu. Malfoy z podniesioną głową skierował się do Ślizgońskiego stołu, gdzie każdy po kolei podchodził do przyjaciela i ścisnął go lub podawał rękę.
-Nareszcie Smoku! Powracasz!
Poczuł jak jego najlepszy przyjaciel wpada mu w ramiona i mocno ściska. Byli podobnego wzrostu, więc niestety nie udało mu się go podnieść.
-Ile ty ważysz! Stary z ciebie chuchro było jak wyjeżdżałeś!
-Nie przesadzaj Blaise, może na 1 i 2 roku ale bez przesady, miło cię widzieć Draco- przytuliła przyjaciela.
-Ciebie też Pans. A ty Zabini prosisz się o guza.- ciemnoskóry zaśmiał się głośno i poklepał ramię byłego ślizgona i z każdym się przywitał.
-Harry! Nareszcie, martwiliśmy się!
-Wybaczcie- powiedział zziajany- zaspałem- zaśmiał się nerwowo i spojrzał na stół węża.
Posłał delikatny uśmiech blondynowi, który wpatrywał się w niego od kiedy wbiegł do Wielkiej Sali z niezawiązanym krawatem, w jego koszuli i rozpiętą szatą Gryffindor'u.
Brunet zarumienił się delikatnie i wrócił do rozmowy z Neville'em.
-Merlinie, już nigdy nie wejdę do dormitorium Hufflepaff'u!
Przy stole usiadła platynowowłosa. Miała skwaszoną minę, złapała za kielich z sokiem dyniowym i wypiła go do dna.
-Madamé- Markiz podszedł do blondynki i pocałował ją w dłoń.
-Bonjour.- dziewczyna uśmiechnęła się do niego szeroko- Johan. Cudownie cię widzieć.
Platynowowłosy zaśmiał się cicho widząc jak jego najlepszy przyjaciel morduje wzrokiem nowego adoratora, jego siostry.
-Wszystko w porządku Blaise?
Ciemnoskóry warknął i usiadł na ławie gryząc tosta. Patrzył lodowatym wzrokiem na ciemnowłosego, który rozśmieszał jego... No właśnie kogo?
Para nie pisała ze sobą, a kiedy byli jeszcze w Hogwar'cie to chłopak nigdy nie zapytał jej czy zostanie jego dziewczyną, oni ze sobą jedynie sypiali.
Zimnooki westchnął i usiadł przy stole nakładając sobie tosty i smarując je masłem czekoladowym. Nalał sobie kawy i upił dużego łyka.
Śniadanie upłynęło w spokojnej atmosferze. Ślizgoni wraz z przyjaciółmi z Dumstrang'u, ruszyli na podwórze.
-Draco! Dzisiaj musimy wrzucić imiona do czary!
-Tak wiem Wiktor, spokojnie.
Malfoy prowadził spokojną rozmowę ze znajomymi. Z uśmiechem gestykulował, próbując zażarcie udowodnić swoją rację.
-Zmienił się- szepnęła czarnowłosa do przyjaciółki, wbijając wzrok w byłą sympatię.
-Bardzo. Tęsknił za Hogwart'em, cholernie. Ja też, ale on... Jego tęsknota opierała się na braku miłości. Codziennie wyczekiwał nowych listów od swojego partnera. Ja-ja nie miałam na co czekać- spojrzała na tył głowy czarnowłosego, który prowadził głośną wymianę zdań z Theodor'em.- po dwóch dniach czekania odpuściłam.
Pansy delikatnie owinęła wokół niej ramię i przytuliła.
-Jesteście dla siebie stworzeni, mamuśka Parkinson, zadba o to aby wasz związek przetrwał.- klepnęła ją delikatnie w plecy.
Blondynka przekręciła oczami i odwróciła się w stronę brata. Posłała mu szeroki uśmiech, gdy spojrzał w jej stronę.
Pov. Harry
-Hej Harry, skoro twój chłopak ma 17 lat to, no wiesz, przyjechał z innymi uczniami Dumstrang'u?
-Oh, e-em t-tak. Jest tutaj.- po drapałem się po karku.
-To super Harry- powiedziała uśmiechnięta Luna.- Bardzo chcielibyśmy go poznać.
-Tak Harry, fajnie by było z nim pogadać.- przyznał Neville i spojrzał mi w oczy.
-Rozmawiałem z nim wczoraj i...
-Na rozmowie się chyba nie skończyło- zaśmiał się Dean.- nie wróciłeś na noc.
Seamus zaśmiał się delikatnie widząc moje rumieńce, a Neville delikatnie szturchnął mnie łokciem.
-Może po prostu chodźmy już na te błonie co?
Pov. Narr.
-No dalej Draco! Chyba nie speniasz co Malfoy?!
Piątka dumstrańczyków wbiegła do sali, w której stała czara. Czwórka znajomych pchała platynowowłosego na sam środek. Jasnooki zaśmiał się i rozejrzał po sali. Po prawej stronie z szokiem przypatrywali się mu Ślizgonii. Posłał im uśmiech i przeszedł przez linię wieku.
Spojrzał ostatni raz na zwiniętą karteczkę, westchnął głośno i wystawił rękę. Przymknął oczy i wrzucił kartkę do niebieskiego płomienia.
Uczniowie Dumstrang'u zaczęli wiwatować, Krum wrzucił swoją kartkę i złapał przyjaciela pod ramię. Cała piątka śmiała się głośno. Uczniowie Hogwart'u patrzyli się ze zdziwieniem na dumstrańczyków. 17-latkowie wyszli z sali i ruszyli w stronę podwórza.
********************
-Moi kochani! Dzisiaj jest dzień, w którym Czara wybierze trzech reprezentantów! A zatem, neo przedłużając.
Siwobrody stanął na przeciw stołu, gdzie siedziały panienki z Beauxbatons. Po chwili Czara rozbłysła jasnym promieniem, a ognień buchnął groźnie. Dumbledore złapał delikatną, błękitną karteczkę.
-Reprezentantka Beauxbatons- Alexia Boulot!
Kobiety w niebieskich strojach wstały z gracją i elegancko klaskały. Uśmiechały się do swojej przyjaciółki, która powstała i z pełną gracją podeszła do dyrektora Hogwart'u. Odebrała karteczkę i skierowała się do innej sali.
Mężczyzna przystaną przed stołem uczniów Hogwart'u. Staruszek spojrzał na niebieski płomień, który zatańczył i po chwili "wypluł" zgnieciony kawałek pergaminu.
-Reprezentant Hogwart'u- Justyn Finch–Fletchley!
Hufflepaff zaczął wiwatować. Harry przekręcił oczami. Nie przepadał za tym, starszym, puchonem. Strasznie się wyważszał. "Jestem Wybrańcem Merlina! Wybrał mnie, z tyłu mugoli i dał mi moc!". Brunet przekręcił oczami i spojrzał jak ten kroczy dumnie w stronę dyrektora. Siwowłosy podał mu pognieciony pergamin i skinął na niego, wzdychając pod nosem, skierował swoje kroki do stołu Dumstrang'u.
Czara zaświeciła, ogień się wzburzył, a płomienie zaczęły chaotyczny taniec. Dumbledore delikatnie się skulił i zakrył oczy dłońmi. Harry rozszeżył oczy widząc jak z płomieni wylatuje idealnie złożona karteczka.
-Reprezentant Dumstrang'u- delikatnie rozchylił kartkę i wybarmuszył oczy- Dracon Malfoy!
Dla Harr'ego czas się zatrzymał, jak przez mgłę słyszał głośne wiwaty ślizgonów i dumstrańczyków. Patrzył nieobecnie na narzeczonego, który szedł dumnie, z uniesioną głową na sam środek Wielkiej Sali. Gdy odbierał kartkę spojrzał na niego zmartwiony. Zielonooki był cholernie blady. 17-latek jednak poszedł we wskazaną stronę, chodź jego serce pękało, gdy widział jak jego księżniczka mdleje i upada na podłogę.
********************
-TY CHUJU! JAK MOGŁEŚ?! TY MOŻESZ UMRZEĆ, ROZUMIESZ! POMYŚLAŁEŚ O MNIE?! JAK BĘDĘ SIĘ CZUŁ KIEDY TY ZDECHNIESZ W TYM PIERDOLONYM TURNIEJU?! TY-TY... .
Chłopak uderzał pięściami w jego klatkę piersiową, nie wytrzymał jednak długo, uczepił się go jak miś koala i zaczął głośno płakać.
-Jesteś chujem, czemu chcesz umrzeć.... Co?- Brunet zaszlochał i owinął ramiona wokół karku partnera.- Nie dam sobie bez ciebie rady Malfoy. Kocham cię i nie chcę cię stracić, rozumiesz? Kocham cię zjebie.
-Oh, Harry, ja też cię kocham księżniczko. Chciałem po prostu pokazać ci... Pokazać mojemu ojcu, że jestem godzien, mego nazwiska i...i twego serca Harry.
-Nie musisz mi niczego udowadniać! Ani mi, ani twemu ojcu! Kochany, nawet nie myśl, że nie jesteś mnie wart! Nikt inny bardziej nie zasługuje, na moje serce niż ty Draco.- brunet złączył ich dłonie i przyłożył je do miejsca, gdzie słuchać było bicie jego serca.- Ono bije dla ciebie. Tylko dla ciebie.
Blondyn poczuł łzy w oczach, pocałował chłopca z uczuciem. Objął młodszego w talli i przyciągnął do swej klatki piersiowej.
-Przeraszam kochanie- łzy pociekły mu po policzkach- obiecuję, że wygram i przeżyję. Nie zostawił bym cię sam, na tym świecie mały.
Para płakała cicho w swoich ramionach. Tego nie dało się cofnąć.
*******************
-Draco!- brunet rzucił się blondynowi na szyję. Stali sami, nad jeziorem.- Smoki. Smoki to pierwsze zadanie.
-Co? Harry co ty pleciesz- platynowowłosy zaśmiał się perliście i spojrzał na przerażoną twarz narzeczonego.
-Hagrid. On-on mi je pokazał, Draco, proszę nie rób tego. Boję się, Dray, nie-nie rób tego.
-Spokojnie kochanie, wszystko będzie dobrze, jakie to smoki.
-Szwedzki Krótkopyski, Chiński Ogniomiot i...i Ro-Rogogon Węgierski.
-Dobrze, spokojnie. Wszystko będzie dobrze kochanie. Dam sobie radę.
*********************
24 listopada 1996
-TO JUŻ DZISIAJ MOI MILI! O TO NADSZEDŁ DZIEŃ PIERWSZEGO ZADANIA, TURNIEJU TRÓJMAGICZNEGO!
Ma trybunach aż wrzało, każdy był niesamowicie podekscytowany. Jedynie bliscy uczestników obgryzali paznokcie.
W namiocie reprezentantów trwały przygotowania do konkurencji, co jakiś w namiocie rozbłyskiwało światło i dźwięk flesza.
-A teraz moi drodzy stańcie razem! Cała wasza piękna trójka! No już!- Rita Skeeter była niezwykle podekscytowana, tak wiele plotek mogła utworzyć, tak wiele wywiadów.- Tak, bardzo dobrze! Panie Malfoy proszę stanąć bliżej panny Alexie! Właśnie tak! A teraz proszę o szerokie uśmiechy!
Do namiotu wszedł minister, ujął w dłoń woreczek i stanął przed reprezentantami.
-Teraz odbędzie się losowanie! Zapraszam bliżej, dla każdego po jednym! Panno Boulot! Ty pierwsza moja droga.
Kobieta wyszła z szerego, za nią stanęła Madame Maxime. Młoda czarownica włożyła dłoń do woreczka. Syknęła i wyjęła rękę z worka. Na jej dłoni znajdował się mały smoczek.
-Chiński Ogniomiot.- skinął do blondynki, która z przerażeniem spojrzała na swoją opiekunkę.- Pan Finch–Fletchley.
Brunet przełknął ślinę, poczuł delikatne pchnięcie, odwrócił się przez ramię. Stał tam Dumbledore, który patrzył na niego wyczekująco. Dygocząc potrzedł do ministra i wyjął miniaturkę smoka.
-Szwedzki Krótkopyski, uuuu. Czeka pana wyzwanie.
Ciemnowłosy zaśmiał się przerażony i wrócił na miejsce. Dracon przekręcił oczami i spojrzał w bok, gdzie stała znajoma jej siostry. Kobieta uśmiechnęła się figlarnie i zatrzepotała rzęsami, chłopakowi zrobiło się nie dobrze.
-A więc został...
-Rogogon Węgierski- szepnął dumstrańczyk.
-Słucham Panie Malfoy?
-Nie nic ministrze.
Mężczyzna potrzedł do starszego i wyjął ostatnie zwierzę. Siwowłosy przełknął ślinę i spojrzał na syna Lucjusza. Młody chłopak przyjrzał się dokładnie smokowi i zmrużył oczy. Będzie ciężko.
******************
-O to finał moi kochani widzowie! Dwójką reprezentantów zdobyła już swoje jaja, wygrywa Panna Boulot z czasem 10 minut i 56 sekund! Na drugim miejscu nasza chluba Justyn Finch-Fletchley z czasem 15 minut i 19 sekund! Został nam ostatni zawodnik! Draco Malfoy!
Blondyn odetchnął głośno, ręce mu się pociły, a w gardle pojawiła się gula. Wyszedł z namiotu, oślepiły go promienie słońca, rozejrzał się. Na przeciwko, na wzgórzu z kamieni, stało złote jajo, jego cel.
Chłopak ruszył w jego stronę, smok od razu odnalazł wzrokiem swoją ofiarę. Stanął przed 17-latkiem i ryknął. Zimnooki rzucił się w ucieczkę, schronił się za jedną ze skał, gdy zwierzę zionęło ogniem. Spojrzał na trybuny, spotkał się ze zmartwionym wzrokiem swojego narzeczonego, któremu leciały pojedyńcze łzy. Nie zawiedzie.
Rzucił się w bieg, co jakiś czas rzucając zaklęcia ochronne. Wskoczył za kolejną skałę czując ból w kostce i widząc jak smok przygotowuje się do kolejnej ognistej fali. Spojrzał na nogę, była opuchnięta, najprawdopodobniej skręcona. Przeklął, wyszedł zza kryjówki i stanął na przeciw smoka.
-Avis!- z różdżki, wprost na smoka, wyleciało wielkie stado ptaków, chłopak korzystając ze zdezorientowania potwora rzucił kolejne zaklęcie- Bombarda Maxima!
Na smoka poleciało mnóstwo kamieni, które tworzyły górę, z której, wprost, pod nogi nastolatka sturlało się złote jajo. Chłopak złapał jajo i podniósł do góry dysząc ciężko.
-Na pierwszym miejscu z czasem 8 minut i 6 sekund Dracon Malfoy!
Trybuny oszalały, chłopak pokuśtykał do wyjścia, dopadli go przyjaciele z Dumstrang'u. Klepali go po plecach, gratulowali, przybijali piątki.
-SMOK POKONAŁ SMOKA! SMOK POKONAŁ SMOKA!
Dumstrang oszalał, krzyczeli skakali, tańczyli. Draco za to usiadł na ławce i oparł głowę o deskę, która podtrzymywała trybuny. To był udany dzień.
*********************
Spojrzał ostatni raz na buteleczkę z eliksirem. Pociągnął nosem i z łzami w oczach, wypił całą zawartość.
-Tak będzie lepiej- wyszeptał, płakał, był bezradny.
Posprzątał cały bałagan, nikt nie mógł się dowiedzieć, że wypił ten eliksir.
*********************
18+
(Mamusia was ostrzega dzieci moje)
-D-Draco.
Chłopak oddychał bardzo szybko, miał zamglony wzrok. Blondyn złączył ich usta w namiętnym pocałunku, najpierw całował górną, a potem dolną wargę. Potter'owi zabrakło powietrza, jego narzeczony był taki delikatny, zmysłowy.
-Harry, kocham cię.
Brunet spojrzał na jego twarz z szerokim uśmiechem.
-Ja ciebie też Draco.
Złączył ich spuchnięte wargi, byli nadzy, ich ciała stykały się ze sobą klatkami piersiowymi. Blondyn zassał się na szyi partnera, zszedł pocałunkami na brzuch, ucałował główkę jego penisa. Złapał buteleczkę z lubrykantem i nalał sobie trochę na palce, po czym delikatnie rozłożył nogi kochanka.
Włożył w chłopca jeden palec, brunet jęknął głośno i od razu nabił się na dłoń byłego Ślizgona, który zaśmiał się cicho i dołożył kolejne dwa palce. Zginął je i na przemian wkładał i wyjmował.
-Drac... Dray~
-Tak kochanie.- poruszył szybko palcami.
-Wystarczy.
Platynowowłosy przytaknął i wyjął palce, które po chwili oblizał. Położył szczupłe nogi brunet na swoich ramionach i pocałował jego udo. Spojrzał w oczy ukochanego i wszedł w niego powoli, do samego końca.
Zielonooki jęknął głośno i mocno wypiął. Zimnooki poruszył się delikatnie, czując ciasnotę i ciepłe wnętrze kochanka. Już po chwili poruszał biodrami bardzo szybko i chaotycznie.
Słuchał jęków chłopca pod sobą jak najpiękniejszej pieśni. Patrzył na rozanieloną twarzyczkę Gryfona, był taki piękny. Dumstrańczyk mruknął nisko czując jak młodszy zaciska się na jego penisie. Złapał za mniejszego członka i po chwili, ruszał dłonią w rytmie swoich pchnięć.
Brunet wykrzyknął jego imię i spuścił się na swój brzuch, posłał delikatny uśmiech dominującemu i powoli zaczął poruszać biodrami, chcąc, aby jego narzeczony także poczuł spełnienie.
-Harry~
Chłopak jęknął głośno i doszedł mocno w jego wnętrzu. Brunet zamarł przez chwilę czując w swoim wnętrzu gorący płyn. Mruknął nisko i poruszył jeszcze raz biodrami, aby przysłużyć orgazm.
Koniec 18+
*********************
15 grudnia 1996
Chłopak od jakiegoś czasu nie czuł się za dobrze. Po pobudce wymiotował, często nie mógł nic przełknąć, bo dopadały go mdłości, a wieczorami zdarzały mu się omdlenia. Już wiele razy przyjaciele z Gryffindor'u nakłaniali go, aby poszedł do Pani Pomfrey, lecz on wzbraniał się, że to zwykłe zatrucie.
Dzisiaj jednak, nie dało się ukryć, że czuł się fatalnie. Od samego rana czuł na sobie wzrok Dracon'a, który chodź lekcje miał ze starszymi, zawsze jakimś trafem siedział na korytarzu przy łazience, gdzie co przerwę chodził Harry.
Trwały Eliksiry z profesorem Snape'em, chłopak czuł jakby za chwilę miał zasnąć. Po chwili poczuł silny skręt żołądka, wybiegł z sali jak oparzony i zwymiotował do doniczki. Nie dałby rady dobiec do toalety, a ziemia, wraz z kwiatem, wydawały mu się bardziej atrakcyjnym pomysłem niż posadzka.
-Panie Longbotton! Masz zaprowadzić Potter'a do Pani Pomfrey, natychmiast!
Ciemnowłosy złapał przyjaciele pod ramię i zaczął prowadzić w stronę schodów, do wyjścia z lochów.
-Przeraszam, że przerwałem ci lekcje Nev.
-Spokojnie, najważniejsze jest zdrowie co nie? Po za tym Eliksiry z nietoperzem nie były moim marzeniem.
Wzruszył ramionami Gryfon. Zielonooki zaśmiał się cicho i spojrzał na długie schody, nie będzie to łatwa droga.
Kilka minut później brunet siedział już na łóżku, a pielęgniarka zaczęła go badać, ówcześnie wyganiając z gabinetu Longbotton'a.
-Oh, Panie Potter, co się panu znowu przydażyło?
Ciemnowłosy zarumienił się i wzruszył ramionami. Tak naprawdę spodziewał się, na co "zachorował".
-Połóż się Potter.
-P-Pani Pomfrey to-to nie jest konieczne...
-Nie gadaj tylko się kładź.
-Ale ja wiem co mi je...
-Powiedziałam Potter, że masz... .
-Ja wypiłem eliksir wspomagający zajście w ciążę.
Kobieta w kitlu spojrzała na pacjęta, jak na kosmitę. Popatrzyła na rumieńce chłopca i na jego brzuch.
-Ja.... On, mój chłopak...mój narzeczony... On ma bardzo wymagających rodziców i chodź tolerują i rozumieją to, że jest z chłopakiem.... To-to ja jestem pewny, że nie będą zadowoleni, że akurat ze mną się związał i...i dlatego, ja...ja pomyślałem, że...że jeśli urodzę mu potomka, to oni...jego ojciec mnie zaakceptuje i ja wiem, że to głupie, ale kocham go i...i nie chcę, żeby nas rozdzielono.- wylał z siebie Potter.
-Potter- kobieta złapała się za głowę- rozumiem, ale DZIECKO?! Potter, dziecko to nie zabawka! Ten chłopak może go nie chcieć! Postąpiłeś głupio i karygodnie!
-Ja...ja wiem proszę pani, ale Dra... Ale on..- chłopiec zarumienił się mocno- on mi kiedyś powiedział, że chce założyć że mną rodzinę i...i pomyślałem, że on nie będzie zły i... .
-Harry!
Do sali wbiegł jak oparzony 17-letni dumstrańczyk. Podbiegł do szmaragdowookiego i ujął jego twarz w dłonie, po czym pocałował w czoło. Kobieta, która stała obok uśmiechnęła się delikatnie widząc jak były, wredny, ślizgon, dzieli się czułościami z młodszym gryfonem.
-Kochanie- przelustrował ciała partnera wzrokiem- wszystko dobrze? Jesteś chory? Na każdej przerwie chodziłeś do łazienki i wymiotowałeś! Pansy powiedziała, że na Eliksirach wybiegłeś z sali i zwymiotowałeś do doniczki! Pani Pomfrey co mu jest?
Spojrzał na pielęgniarkę, która posłała mu łagodny uśmiech.
-Spokojnie Panie Malfoy, pana narzeczony może już iść, on panu wszystko wytłumaczy.
Brunet spojrzał potulnie na kochanka i wtulił się w niego, gdy podniósł go na Pannę Młodą. Blondyn rzucił na nich zaklęcie kameleona i ruszył w stronę swojego dormitorium.
Kiedy para doszła do pokoju, platynowowłosy położył gryfona na kanapie i wszedł do małej kuchni. Po chwili wrócił z dwiema filiżankami herbaty i talerzykiem ciasteczek czekoladowych.
-Co się dzieje kochanie?
Niebieskooki pogładził chłopca po policzku i podał mi herbatę. Wziął w obie dłonie swoją filiżankę i upił łyk.
-Jestem w ciąży- wyszeptał brunet, na co platynowowłosy zakrztusił się herbatą.
-Żartujesz?
Blondyn spojrzał przenikliwie na partnera, który zaszlochał i pokiwał głową przecząco.
-N-nie żartuje Draco. Jestem w trzecim tygodniu ciąży.- powiedział i rozpłakał się.
Blondyn zlustrował ciało zielonookiego wzrokiem. Na jego ustach zagościł szeroki uśmiech, złapał chłopca za biodra, ówcześnie odkładając obie herbaty, położył chłopca na swoich kolanach i dotchnął jego brzuszka.
-Będę tatą?
Spojrzał załzawionymi oczami na swojego narzeczonego, który pokiwał niepewnie głową.
-To cudownie księżniczko.
Blondyn pocałował 16-latka w różowe usta i pomasował jego, jeszcze, szczupły brzuszek.
-Kochanie, uśmiechnij się, będziemy mieli dziecko to-to cudownie!
-Nie...nie jesteś zły?
-No, coś ty! Może trochę skołowany i zdziwiony, tym nagłym wyznanie, ale to cudownie.
-Kocham cię Dray.
-A ja was kocham moje wy szczęścia.- powiedział i złączył ich usta w słodkim pocałunku.
**********************
Cześć wam! Chciałabym tylko powiedzieć, że ta książka będzie bardzo pozytywna i raczej nie będzie w niej jakichś smutnych scen. Taki trochę fluff.
Po pierwsze, powiedzmy, że Justyn był rok starszy.
Po drugie kocham was moi drodzy czytelnicy 💚✨
Taca na pomysły, zażalenia, opinie ----> _________
Wasza kala_malfoy 🐍💚✨🐍
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top