~7~
∆Tom∆
Nie wiem jak do tego doszło, ale po tym jak wyszedłem z domu i poszedłem do miasta trafiłem do jakiegoś klubu. Czy mi to przeszkadza ? Ani trochę. Wszędzie są ładne dziewczyny i masa alkocholu, muzyka gra w najlepsze, a po tym co przeszedłem nie ma lepszego miejsca na odstresowanie się. Teraz wystarczy tylko znaleźć jakąś fajną dziewczynę i może coś z tego będzie. Tak dla wyjaśnienia, nikogo nie zdradzam. Nigdy z nikim nie byłem, bo jakby nie patrzeć dziewczyny są wredne, no i dlatego, że żadna mnie nie chciała. Buu. Ale dobra, nie czas na smutki.
Siedząc przy blacie wypiłem ostatniego z 4 shotów i szybko przeczesałem teren. W oczy rzuciła mi się dziewczyna o długich blond włosach, w mini spódniczce, podkoszulku na ramiączkach i okularach przeciwsłonecznych. Po co jej okulary w klubie ? Nie wiem i chyba nie chcę. Wstałem z krzesła i podszedłem do niej.
- Hej. - Przywitałem się.
- Mam chłopaka.
Iiii tyle z mojego podrywu. Zrezygnowany wróciłem na miejsce, ale, że było już zajęte to usiadłem koło jakiegoś bruneta z dziwną grzywką.
- Nie przejmuj się nią. - Powiedział nawet na mnie nie spoglądając.
- Nie zamierzam. - Odpowiedziałem.
Stuknałem palcem w blat, a po chwili barman nalał mi kolejnego shota i choć nie chciałem kątem oka spoglądałem na tego chłopaka.
- Wieeesz. - Zaczął. - Takie imprezy są zwykle nudne. Zabieram stąd pare osób i zaraz spadam do miejsca, gdzie jest masa innych spudniczek.
- Do sklepu z damską odzieżą ?
- Na imprezę, a ty idziesz ze mną po spudniczki.
- A może ja wolę szorty ? - Za żartowałem by podroczyć się z nieznajomym.
- Jeden pies. Też się znajdą. - Odparł z rozbawieniem.
- Jest tam coś ciekawego ?
- To co tu, ale dziewczyny nie są zajęte. - Przyłożył sobie kieliszek do ust. - A przynajmniej one tak twierdzą.
Więc, tak. Poznałem typka jakieś kilka minut temu, nie wiem jak ma na imię i kim jest. Zgadzając się na jego propozycje narażamy się na niebezpieczeństwo i gwałt, o który w tym mieście chyba nie trudno. Wszystko co istnieje mówi mi, że to nie jest dobry pomysł, ale moja ostatnia myśl po tych shotach na to wszystko to "a jebać to". Oj Tom, sam się prosisz o to żeby coś ci się stało.
- Czemu by nie, nie mam nic do stracenia.
- Świetnie ! - Ucieszony szybko wypił kieliszek i pociągnął mnie za rękę. - Tak w ogóle jestem Patryk, dla znajomych Pat, a ty ?
- Mów mi Tom.
Razem z Patrykiem i dwoma innymi gostkami pojechaliśmy jego autem do jakiegoś ładnego domku rodzinnego, trochę podobnego do tego mojego, ale ten ma czerwone ściany. Światła w oknach migały na różne kolory, a muzykę słyszałem już z podwórka. Pat pewnym krokiem podszedł do drzwi, ja już trochę mniej pewny ruszyłem za nim. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że nikogo tam nie znam, więc jak Pat zniknie mi z oczu najpewniej będę podpierać ścianę...
Nie pukał, nie dzwonił, po prostu wszedł do środka, a ja za nim. Od razu uderzył we mnie zapach alkoholu i... nie wierze.
- Macie trawę ? - Spytałem zdziwiony.
- Trawę, kokę, amfe, LSD i wiele więcej, do wyboru do koloru. - Spojżał na mnie bardzo poważnie. - Wygadaj się na psach, a jesteś trup.
- S-spokojnie - Podniosłem ręce w geście obrony - Nic nie powiem, serio.
- No i ślicznie. - Rozpromienił się. - Chodź, zapoznam cię z gospodarzem.
Pociągnięty za rękę poszedłem za Patrykiem. Weszliśmy po schodach, a następnie przeszliśmy przez drzwi na końcu korytarza. Pokój był naprawdę duży. Po prawej stronie było durze, powiedziałbym nawet, że kilku osobowe łóżko. Naprzeciwko drzwi było biurko i stół z jakimiś fiołkami, mikroskopem i komputerem, a po lewej stronie był czerwony fotel, brązowy stolik kawowy i plazma na ścianie z głośnikami po bokach. Cały wystrój był w ciemno brązowych i czerwonych kolorach, a jedyne światło dawały lampki na biurku, więc było tu dość ciemno. Powiedziałby, że panował taki pół mrok, ale mimo to wszystko było widoczne. O dziwo po zamknięciu drzwi było tu też zdecydowanie ciszej, zupełnie, jakby muzyka grała kilka budynków dalej.
- Pat, kogoś ty znowu sprowadził ? - Spytał jakiś chłopak, siedzący na łóżku paląc papierosa.
- to jest Tom. I ma... - Spojrzał na mnie uważnie lustrując wzrokiem. - 16 lat.
- Ej, mam 18 ! - Fuknołem obrażony.
- Cicho Tom'my, dorośli rozmawiają. - Skarciła mnie monobrew. - A teraz gadaj, po co go tu przyprowadziłeś ?
- Dlatego. - Wskazał na moje oczy. - Nie wiem co bierzesz, ale po twoich oczach widzę, że to mocny towar.
Parsknąłem śmiechem na jego słowa. O jeny, nie raz słyszałem różne porównania do moich oczu, że wyglądają jak dziury, nocne niebo, węgiel, ale pierwszy raz słyszę coś takiego. Kiedy uspokoiłem się nieco i przestałem śmiać postanowiłem wyciągnąć ich z błędu.
- Niczego nie biorę, po prostu takie mam oczy.
- Nie ściemniaj. - Mono brewka podszedł do mnie i przyglądał się uważnie moim oczą. - Robiłeś sobie tatuaż gałki ?
- Nie, mam takie od urodzenia.
- Takie same jak Tamary, prawda ?! - Krzyknął wesoło Pat.
- Kto to Tamara ? - Spytałem.
- Nikt ważny. - Parsknąłem Monobrewka.
Złapał mnie za nadgarstek i podszedł do biurka ciągnąć mnie za sobą. Posadził mnie na krześle i latarką zaczął świecić mi po oczach. Kilka minut później w końcu skończył i spojżał na mnie zaciekawiony.
- Myślisz, że Tord by go przyjął do grupy ? - Spytał Pat nie odwracając odemnie wzroku.
- Nie wiem, ale mogę go polecić.
- emmm, o co chodzi, i czy ja mam tu coś do powiedzenia ? - Nie powiem byłem lekko zmieszany tym wszystkim. - Powiecie mi o co chodzi ?
Oboje wymienili między sobą wzrok mówiący "co nam szkodzi" po czym jako pierwszy odezwał się Pan monobrew. Nie no, nie mogę z tych jego brwi. Gdybym miał tu wosk do depilacji, maszynkę, albo chociaż pestkę od razu bym coś z tym zrobił. Tu przyciął, tam wyrównał.
- ... i mniej więcej tak to wygląda. - Dokończy wyrywając mnie z myśli. - Co o tym myślisz ?
Oho, no pięknie, ty naprawdę myślisz, że ja cię słuchałem gdy w myślach poprawiałem twoje brwi ? No, ale nie przyznam mu się do tego.
- Brzmi fajnie. - Odpowiedziałem, a oboje spojrzeli na mnie jak na wariata.
- Dooobra... Pat, zabierz go na dół, daj piwa, wódki czy czego tam chcecie i bądź pod telefonem. Zaraz ma przyjść Tord, zobaczymy co on na to powie.
- "Brzmi fajnie" - Powtórzył Pat i spojrzał na mnie. - Na pewno polubisz się z Tord'em.
Położył mi rękę na ramieniu i wyprowadził z pokoju. Nie do końca ogarniam co tu się stało, ale coś mi mówi, że chyba wbiłem ostatni gwóźdź do trumny, mojej trumny...
×Tord×
Wszedłem do domu Paula z woreczkiem czarnego proszku w kieszeni. Fajna muzyka, gorące dziewczyny, alkochol gdzie nie spojrzeć, a ja muszę się martwić o interesy, no po prostu świetnie. Ciasnota taka, że szpilki tu nie wbijesz, ani trochę luzu, aż dziwię się, że im to nie przeszkadza. Ja nie wytrzymał bym już po kilku godzinach, a oni tu tak noc w noc, ehh, powinienem uważniej dobierać ludzi do grupy.
Jakimś cudem przechodziłem między ludźmi, aż w końcu dotarłem do schodów. Na szczęście, ludzie przestrzegają tu tej jednej zasady, że nikt nie wchodzi na piętro bez pozwolenia, no prawie nikt. Wszedłem na górę i poszedłem do drzwi na samym końcu korytarza. Zapukałem i już nie czekając na odpowiedź wszedłem do środka.
- I oto jestem - Powiedziałem z hukiem zamykając za sobą drzwi.
Paul leżał na łóżku i kręcił kolejnego blanta popalając przy okazji papierosa, którego trzymał w ustach.
- Witam szefa. - Nie przerywał pracy, nawet nie podnosił wzroku znad blanta. - Więc, co cię do mnie sprowadza ? Bo wątpię by chodziło o zwykłe spotkanie towarzyskie.
- Trochę tak, trochę nie. - Wyjąłem czarny proszek z kieszeni i położyłem mu go na łóżku. - Jeden z moich ludzi kupił to na mieście od jakiegoś dilera.
- Mówiłeś mi już o tym. - Odłożył skończonego blanta na bok i wziął woreczek do rąk. - Jaką dawkę zażył ?
- Zwykłą kreska, no może dwie. - Usiadłem na fotelu. - Nie bardzo pilnowałem co robią chłopaki, sądziłem, że to coś podobnego do koki, ehh, a teraz biedak wącha kwiatki do spodu.
- uuu, czyli jednak nie przeżył, słabo.
- No niestety. - Wyciągnąłem fajki z kieszeni i odpaliłem jednego. - Twoim zadanie będzie znalezienie kogoś na jego miejsce i dowiedzenie się co to za narkotyk.
- w sumie...- Wachał się nad czymś.
- O co chodzi ? - Spoważniałem uważnie mu się przyglądając.
- Patryk przyniósł dziś do mnie pewnego chłopaka. Nazywa się Tom i ma 18 lat. Nie wydaje się być "nie grzecznym chłopcem" ale mogę się mylić. Jakbyś go trochę podszkolił łatwo wpasowałby się w naszą grupę.
- Nie jestem niańką. Powiedz mi w prost, nadaje się, czy zginie już pierwszego dnia ?
- A skąd mam wiedzieć. - Uniósł ręce do góry w geście poddania się. - Znam dzieciaka od może godziny, sam go sprawdź, dalej powinien być w domu.
- Ehh, dobra. Przyjmę go na okres próbny, jak nie zda to najwyżej się go pozbęde. - Mimowolnie uśmiechnąłem się na myśl o kolejnym trupie z mojej ręki. - Ale to ty wykopiesz dół i zakopiesz zwłoki. - Dodałem.
Wyjąłem telefon z kieszeni i zadzwoniłem do Patryka, chwilę później usłyszałem głos po drugiej stronie słuchawki.
: Halo.
- Pat, to ja. Jesteś jeszcze z tym dzieciakiem ?
: Ta, cały czas.
- Super, więc przeprowadź go na górę.
: Będzie nowy w grupie !?
- Najpierw chce go sprawdzić, nie nakręcaj się tak.
: Jasne, już idziemy.
Rozłączyłem się. Teraz wystarczyło już tylko poczekać aż wejdą do środka i zobaczymy ile wart jest ten dzieciak. Oparłem łokieć na podłokietniku i oparłem głowę o dłoń. Na szczęście nie musiałem czekać długo. Po kilku minutach drzwi otworzyły się, a ja zobaczyłem...
- to chyba kurwa jakiś żart.
1536
SŁÓW
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top