~35~
Z góry przepraszam, że tak długo nic nie wystawiałam -w-"
No nic, miłego czytania :3
∆TOM∆
Siedziałem na krześle przy stoliku z nosem w telefonie udajac jak gdybym robił coś ważnego lub czekał na kogoś podczas gdy ja tak naprawdę przegladalem zdjęcia kotków na Instagramie. Nudziło mnie tu wszystko już tak bardzo, że nie mogłem wytrzymac i z niecierpliwością tylko czekałem na koniec, aż będę mógł w końcu w spokoju wyjść z tej przekletej sali, kiedy nagle zadzwonił moj telefon wyświetlając na ekranie nieznajomy mi numer. Zdziwilem się szczerze powiedziawszy i zrobiłem to co każdy introwertyczny wyrzutek społeczny zrobiłby na moim miejscu. Czekałem aż przestanie dzwonić by dalej w spokoju korzystać z telefonu, czy to poskutkowało ? Otóż, nie. Ktoś ewidentnie uporczywie starał sie dodzwonić na mój telefon, a jesli jedynym sposobem by przestał jest odebranie, to niestety będę musial przełamać moją niechęć telefonicznego rozmawiania. Wstałem z krzeslami poszedłem na korytarz, może i słabo tam z akustyką, ale przynajmniej bede słyszał mojego rozmówcę i sam nie będę musiał sie drzec.
- Halo ? - Spytałem niepewnie przykladajac telefon do ucha. Przez chwile odpowiadala mi cisza i czyjeś nierówny oddychanie. Może to jakiś zboczeniec ? - Halo ? Jest tam kto ? - Powtórzyłem unoszac jedną brew. Już miałem się rozłączyć sądząc że to tylko jakiś głupi żart kiedy nagle usłyszałem znajomy głos.
: Spotkajmy się. - Rzekł krótko, jasno i na temat. - To pilne.
- Tia....na ogół nie spotykam sie z nieznajomymi. Moze najpierw sie pan przedstawi ? - To nie mógł być tord, nie. Przeciez on siedzi w wiezieniu, nie mógł stamtąd uciec.
: Tom nie wydurniaj sie, nie mam na to czasu.! - Warknał, a ja miałem już pewność, że świat poraz koleiny próbuje udowodnic mi jak bardzo sie we wszystkim myle.
- Pojebało cię ? Po co do mnie dzwonisz ? I jak ? Nie powinieneś być za kratkami ? - oparłem się plecami o ścianę.
: Nie ważne po prostu spotkajmy sie. - Nalegal coraz bardziej, a po jego głosie slyszalem, że cos się stało. - Wszystko ci wytlumacze, ale nie przez telefon. Będę na ciebie czekac przy-
- Nie. - Przerwalem mu.
: Co ?
- Nie mam zamiaru sie z tobą nigdzie spotykać to po pierwsze. Po drugie jestem teraz zajety i nawet jakbym chciał, a nie chcę, nie mógłbym sie z toba spotkać i po trzecie znajdz sobie innego kozła ofiarnego, ja mam dość pakowania sie przez ciebie w kłopoty ! - Wygarnałem mu, znajdujac na to wszystko odwage chyba tylko dlatego że nie rozmawialem z nim twarza w twarz. Już chialem sie rozłączyć, raz na zawsze zakończyć ten temat, ale słowa jakie uslyszalem w odpowiedzi sprawily że po prostu nie mogłem tego zrobić.
: .. boję się. - Przyznał cicho, ale jednak coś, czego nigdy wcześniej nie słyszałem z jego ust, ja nawet nie spodziewalem sie że on w ogóle zna pojecie tego slowa. - prosze Tom, wiem że wpakowalem cie juz w niezłe gówno, ale jesteś jedyną osobą której mogę ufać. - Te słowa... zabolały. Z jednej strony były miłe, a z drugiej bolały i wzbudzaly we mnie poczucie winy, które chyba ostatecznie zdecydowało za mnie.
- eh...gdzie jesteś ? - Podrapałem sie po karku ulegajac już jego wcześniejszej prośbie o spotkanie.
: Na dworcu.. Dasz rade przyjść na most ?
- Daleko triche, no ale tak. Ale nie teraz, nie puszcza mnie. Będziesz musial na mnie pocze-
: Nie mogę. Nie mamy na to czasu - Teraz to on mi przerwał tymi slowami potwierdzając moje podejrzenia o jego ucieczce. - Nie mozesz spróbować sie jakos wykrecic ? Uciec oknem czy coś ?
- Nie mozesz ty przyjść ? - uniosłem brew - Jakby nie patrzec to ty chcesz sie ze mna spotkac, nie ja z tobą więc może sam łaskawie ruszysz tu swoje dupsko ?
: ... jesteś wredniejszy niz jak cie ostatnio widziałem.
- A czego sie spodziewałeś ? dalej jestem na ciebie zły, powinieneś się cieszyć że nie rozłączyłem sie jak tylko usłyszałem twój głos.
: Racja...eh, postaram sie przyjśćjsk najszybciej. Gdzie jesteś ?
- W szkole, na balu. I bez pospiechu i tak jeszcze z minimum godzinę będę tu kiblować.
Nic nie uslyszalem w odpowiedzi, rozłączył sie nawet nie żegnając, dupek. Eh, ale jak raz zaskoczyl mnie przyznajac się do swoich uczuć szczerze nawet nie spodziewałam się że w ogóle je posiada tym bardziej coś takiego jak strach. Nie wiem co ale coś musiało mocno się odjebać żeby doprowadzić go do takiego stanu. Schowałem telefon do kieszeni i choć nie chcę wróciłem z powrotem na salę zajmując z powrotem swoje miejsce i przeglądając słodkie kociaki.
×TORD×
Jedyna z najważniejszych rozmów telefonicznych jaką w życiu odbyłem została przerwana przez brak baterii w telefonie. Wkurzyłem się patrząc w czarny ekran urządzenie który jeszcze przed chwilą należało do jakiejś laski która nie dopilnowała w twojej torebki, a ja skorzystałem z okazji. Wkurzony warknąłem pod nosem zaciskajac na nim dłoń, z impetem rzuciłem telefonem o ziemie rozbijając jego szybkę na kawalki. Durna technologia, jakby nie mogli robić bardziej wytrzymałych baterji.
Złapałem głębszy wdech by sie uspokoić, nie wiem czy to przez nerwy czy śrubki, ale brzuch zaczął mnie strasznie boleć już jakiś czas temu przez co siedziałem teraz na dworcu starajac sie unikać kamer i policji. Co innego mogłem zrobić ? Albo zaryzykować jazde pociagiem albo wlec sie po ulicach pół skulony predzej czy później przyciągając do siebie czyjąś uwagę. Poprawiłem kaptur na głowie by mieć pewność że nie widac mojej twarzy. Dworzec był praktycznie pusty, tylko pare ludzi czekajacych na swoje pociagi czy autobusy, a gdy nadjechał mój od razu wszedłem do środka zajmujac jakieś miejsce przy oknie. Tylko dwa przystanki do wysiadki, ale jednak nie ma sensu i możliwości przeczekać ich na stojąco. Czułem sie gorzej niż gdy zapiłem wódkę piwem popalajac fajkę i z każdą chwilą robiło się coraz gorzej.
Gdy dojechalem na miejsce pszedłem jak najbardziej ciemną uliczką, dziękowałem w myślach że była już noc, dzieki czemu o wiele łatwiej było mi się ukryć.
Przed szkołą Toma widziałem dwóch nauczycieli stojacych przy drzwiach i popalajacych papierosy, bosko, czyli o głównym wejściu moge zapomnieć. Na spokojnie obszedłem szkołę podchodzac do okna na korytarzu. Były otwierane tylko na pół wiec o wejściu przez nie moglem zapomnieć, tak powiedziałbym gdybym miał jakiekolwiek poszanowanie do mienia publicznego. Złapałem pierwszy lepszy kamień czekajac az muzyka wydobywająca się z sali bedzie na tyle glosna by zagłuszyć wszystko po czym rozbiorem szybę dobijajac ostre krawedzie by nie zranic sie przy wejściu. Wszedłem do środka kulac sie na chwilę przy scianie. Jezu te srubki były naprawdę złym pomysłem, czyje się jak kobieta z okresem. Gdy troche się uspokoiło poszedłem w stronę dużych drzwi z których dobiegała muzyka jak z jakiejś dyskoteki lat 90-dziesiątych. Typowe disko polo i jeśli nie maja tam sporych zapasów alkocholu to nie wiem jakim cudem mogą znieść te muzyke. Lekko uchylilem drzwi, na sali było dość ciemno i tylko jakieś świecidełka rozświetlały wszystko na szczęście na tyle dobrze bym mógł zobaczyć znudzonego szatyna siedzacego przy stole. Zamknąłem za soba drzwi od razu do niego podchodząc położyłem mu reke na ramienu by zwrócić na siebie jego uwagę.
- Co ty tu robisz..?!- Wrzasnął szeptem od razu odkladajac telefon na stół jakby zapominając ze sam kazał mi przyjść. - jak tu wlazłeś ?
- Ciebie tez miło widzieć. - Mruknąłem. - wszedłem przez okno uratować moją księżniczkę z tego strasznego zamku.- Zażartowałem lekko ze znudzeniem na twarzy. - Idziesz ?
- ...idiota z ciebie. Serio nie mogłeś poczekać do końca imprezy tylko miałeś się tu włamywać ?
- Mówiłem ci już że nie mam czasu żeby tracić czas, ugh.. - Warknąłem nieco kulac sie znow przez ucisk. Przyłożyłem reke do brzucha podpierajac sie drugą o stół.
- .. wszystko okej ? - Spytał troche niechętnie przekręcając głowę na bok.
- a wygladam jakby było ? - Spojrzalem na niego unoszac brew.
- Nie..?
- To nie zadawaj głupich pytań. - złapałem go za rękę pociagajac za sobą.
- Ej, może tak kurwa delikatniej ? - Wyrwal swoja rękę z mojego uscisku gdy wyszlismy ma korytarz. - Dobra, chciałeś sie spotkać, spotkaliśmy sie - Założył ręce na klatce piersiowej. - wiec, o co chodzi ?
- Możemy nie tu ? Jakbys troche nie zauważył, jestem zbiegłym więźniem, a to impreza dla studentów prawa. Wrzuciłeś mnie w sam środek ognia, przyszedłem i tak, więc bądź teraz tak mily i chodź ze mną. - Patrzylem na niego z powaga i lekka irytacja, za to on na mnie wzrokiem jakby próbującym mi powiedzieć ze wcale nie musi nigdzie ze mna iść, co w sumie bylo tez prawda. Westchnalem cicho. - Prosze ? - Spojrzałem na niego spokojniej co i jego wzrok zaczął wyrażać.
- Dobra. - Mruknął wzruszajac ramionami. Wyminął mnie idac droga do widocznych na ziemi odłamków szkła.
Wyszedł jako pierwszy ja zaraz za nim znow czujac przyjemnie chłodny wiatr i nieprzyjemne kłucie w brzuchu jak gdybym połknął co najmniej szpilki. Skrzywilem się i lekko przykucnąłem na kolanach.
- Ktoś cie pobił ? Masz złamane żebra ? - Patrzył na mnie pytająco. Na co tylko parsknalem cichym śmiechem.
- Martwisz sie o mnie ? To urocze~- znow skrzywilem sie jednak gdy probowalem sie wyprostować.
- Pf, to tylko ciekawość. - Odwrócił odemnie wzrok. - Kto by sie toba przejmował.
- ... - odwróciłem wzrok. Nie będę sie spierać. Nie sądzę by na tym świecie był ktokolwiek kto by sie o mnie martwił. Zjebałem sobie życie na własne życzenie i musze ponieść tego konsekwencje nawet jesli to znaczy bycie samotnym już na zawsze. - po prostu chodzmy. - Pogoniłem go idąc już w wyznaczonym wcześniej przez siebie kierunku.- Niedaleko jest stacja, musisz coś dla mnie kupić, masz dowód osobisty przy sobie ?
- No tak. - Szybko zrównał ze mną krok.- Po co ?
- A jak myślisz ? Alkochol, dużo alkoholu i fajki.
- Nie bede wydawac na cienie pieniędzy. - Mruknął stanowczo. - jeszcze na takie rzeczy.
- Nie bedziesz musiał. - Wyjąłem z kieszeni kilka banknotów które również zabrałem z torebki tamtej kobiety i wcisnalem mu je do reki. - Słuchaj, kupisz wódkę byle najtańszą, jakieś wino, szampana, jakis likier i co tam jeszcze znajdziesz.
- Mhm...- Mruknął spoglądając na pieniądze chowajac je do swojej kieszeni. Dopiero teraz przyjrzałemmu sie lepiej i muszę przyznać że wyglada calkiem nieźle w tym garniaku. - Więc widze, że szykuje sie niezła impreza ?
- Heh, nie.- odwróciłem od niego wzrok - To wszystko dla mnie, ale jak chcesz możesz sie dołączyć będzie zabawniej.
- Pf, podziekuje. Od takiej mieszanki jedyne co można to sie porzygać..- Pokiwał głową na boki z lekką dezaprobatą. - po co to wszystko ? Powiesz mi w końcu w jakie gowno się z tobą znów wpakowałem ?
- W nie duże, serio. Chce tylko troche wykorzystać fakt, że nie jesteś poszukiwany przez policje, to wszystko.
- Mhm, ta jasne. - przewrócił oczami - ty mi lepiej powiedz po co to ? Nie możesz nie wiem zadzwonic do Paula lub Patryka i ich poganiać ?
- Nie pamietam ich numerów. - Odparłem chłodno. I nie jestem w pełnipewny czy moge im ufać, zdrada Matta namieszala mi w głowie wystarczajaco mocno by stracić zaufanie do wszystkich za którymi kiedyś skoczyłbym w ogień.
- Oh, a mój to już tak ? Mam sie czuć wyróżniony ?
- Możesz. - Mruknąłem już tylko w odpowiedzi wymuszając uśmiech. Czarnooki chyba odebrał to troche źle bo przestał się odzywać i przerzucił wzrok przed siebie, ale już nie ważne. Nie moja wina że nie jestem teraz skory do szczerych uśmiechów.
Po dotarciu na stacje benzynową, zatrzymałem Toma jeszcze na chwile i dodałem kilka rzeczy do jego listy zakupów jakimi byly chipsy, jakaś przepitka i cos jeszcze do jedzenia, jego wybór byle by dobre. Czekałem na niego kawałek od stacji by kamery mnie nie uchwyciły. Wiem że policja nie zna teraz wyglądu mojego ubioru, ale lepiej nie kusić losu, że jednak mogliby mnie zauważyć. Gdy dzieciak opuścił sklep pokierowałem się wzdłuż ulicy dołączając po chwili po jego prawej stronie. Miał dwie siatki jedną z alkocholem i napojami, druga z słodyczami i przekąskami. Przysunąłem swoja dłoń do jego łapiąc ją by po chwili zabrać od niego reklamówkę jak sie okazało tą lżejszą, a i tak ugięła pode mną kolana przez napięcie moich mięśni.
- Ugh..- Warknąłem. Nie moge uwierzyc że przez to wszystko nie moge podnieść nawet reklamowki.
- Pf, ciota..
- Odezwał się prawiczek. - Warknąłem, wyprostowałem sie, ale jednak gdy zobaczyłem jego oczy jakoś nie mogłem sie gniewać, patrzył na mnie troche smutno. Może i próbuje grać chłodnego, ale co jeśli jednak naprawdę sie martwi ?...heh, marzenia Tord, o tym możesz sobie tylko pomarzyć.
- Daj mi to - Zabrał ode mnie reklamówkę, nie protestowałem. - To gdzie teraz ?
- Hotel. - Odparłem krótko - Niedaleko powinien być jeden. - W którego kierunku właśnie zmierzaliśmy cały czas unikając wzroku ulicznych kamer, oświetleni jedynie światłem lamp i księżyca.
2043
SŁÓW
Tom w eleganckim garniturze ✓
Monster Tom
Tamara
Tom i Tord w łóżku
Kradniecie rowerów
Tom i Tord na imprezie ✓
Tori
()()
(•-•)
/(O)\
_| |_
Proszę na razie nic nie dorzucić.
_________
\____/
(°=°)
(/(#)\)
_||_
Koszyka na głowie kaczki jest przepełniony i na razie zamknięty
/\/\
(°v°)
/(*)\
_| |_
Ja się żegnam i do następnego.
Bayo.
~~~~~~~~~~~~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top