~34~
∆TOM∆
Ostatni dzień szkoły przed przerwą świąteczną. Jeszcze tylko przetrwać bal i wszystko będzie śliczne, potem kilkanaście dni spokoju i od stycznia karuzela spierdolenia rozkręci się na nowo, nie ma to jak życie w systemie z góry ustalonymi zasadami, ugh, aż mi się już rzygać tym chce. Eh, pocieszam się myślą, że to tylko przejściowe, później gdy już skończę studia, dostanę odznakę i będę prawdziwym policjantem to wszystko będzie wyglądać inaczej. Wróciłem do domu około 17 ogarnąłem się na szybko, prysznic, kolacja i te sprawy po czym wbiłem się w swój elegancki garnitur jak gdybym miał być co najmniej świadkiem na ślubie. Przejrzałem się w lustrze i choć ten widok mnie krzywił już zostawiłem wszystko tak jak jest. Nie lubię się stroić, o wiele bardziej wolałbym pójść w bluzie, a jeszcze bardziej wcale nie iść. Około 19 wyszedłem z domu i znów z słuchawkami w uszach poszedłem w stronę mojej szkoły. Aula była duża świątecznie udekorowana, a dziewczyny odstawione jak w jakimś wyścigu cycków, która ma większe ta wygrywa. Przynajmniej to można sobie pomyśleć, patrząc na to jak eksponują biusty, a długość ich sukienek sprawia, że zaczynam się zastanawiać czy to na pewno sukienka czy może ciut za długi podkoszulek, a z resztą to nie moja sprawa którą kto dziś zaciągnie do kibla na szybki numerek.
Wszedłem do środka i poza nudną atmosferą uderzył też we mnie widok, a raczej jego brak, alkoholu na stołach. No i tak o to z imprezy zrobiła się stypą, chociaż nie, nawet na stypie jest zawsze przynajmniej litr. Dobra Tom, spokojnie, to tylko godzinka i będziesz mógł wrócić spokojnie do domu. Zabrałem ze stołu kubek nalewając do niego coli i poszedłem pod ścianę, podpierając się jej plecami wyjąłem telefon i zacząłem przeglądać jakieś głupoty w socjal mediach, jak gdybym czekał na kogoś. Warto chociaż nie stwarzać pozorów ostatniego przegrywa. Tak też na spokojnie mijała minuta za minutą.
×TORD×
Leżałem na szpitalnej kozetce ubrany w swoje więzienne ciuchy. Na szczęście nie musiałem zakładać szpitalnych szat, przy których świeciłbym swoim tyłkiem na lewo i prawo. Jeszcze nie miałem płukania żołądka, dopiero co robili mi prześwietlenie brzucha i klatki piersiowej by sprawdzić czy połknięte przeze mnie przedmioty nie podrażniły moich narządów wewnętrznych i tak dalej, później pobrali mi też krew, do czego ? Nie mam pojęcia, ale to nie ja studiowałem tu medycynę więc nie będę się mieszać, irytuje mnie tylko fakt, że to wszystko trwało tak cholernie długo, a moja "opiekunka" nawet na chwilę nie spuszczała mnie z oczu, nie dając nawet jeden szansy na ucieczkę. W tej całej sytuacji wkurzało mnie też to, że nie przemyślałem jednej ważnej rzeczy, a mianowicie, że policjant, którzy został wyznaczony do pilnowania mnie w szpitalu okaże się mieć IQ powyżej trzech i przypnie mnie kajdankami do kozetki, tak więc poruszanie lewą ręką mam ograniczone i dosłownie czułem się jak pies na smyczy. Zażenowanie całą tą sytuacją odznaczało się na moim wyrazie twarzy teraz, aż za dobrze do momentu, aż drzwi do pokoju otworzyły się, a przez nie do środka weszła moja lekarka, młoda na oko trzydziestoletnia, ale miła z twarzy kobieta o czarnych włosach i małych cyckach. Wyraz mojej twarzy ponownie przybrał znudzenie, kiedy na jej widniało zmartwienie. Oho.. czyżbym połknął o jedną śrubkę za dużo ? Kobieta podeszła do mojego łóżka z plastikową teczką moich wyników w dłoniach, spojżał na mnie nieco smutnym wzrokiem, otworzyła usta i ponownie je zamknęła, co u kobiet nie zdarza się często po czym spojrzałam na policjanta.
- Mogę prosić pana o wyjście ? Muszę porozmawiać z pacjentem na osobności.
- Prawo zabrania mi spuszczanie skazanego z oczu.
- Dopiero oczekuje procesu - Mruknąłe do niego. Co z tego że i tak mnie posądzą. - Bądź tak miły i daj nam chwilę dla siebie. - Wymawiając te słowa puściłem oczko do kobiety, która nie odparła mojego żartobliwego flirtu tylko skrzywiła się lekko. - Dobra, walić mów o co chodzi. - Uniosłem do góry jedną brew już mając wywalone na to czy policjant też słucha.
- Przygotowaliśmy już wszystko do płukania żołądka, ale.. no cóż. Po zrobieniu go i tak będzie musiał pan pozostać w szpitalu na..Chemioterapii.
- Aha. No spoko. A ile to tak mniej więcej trwa ? Bo mam jeszcze proces - A raczej próbę ucieczki przed sobą - i ten no, tak jakby nie mam za dużo czasu. - Odparłem nie zdając sobie wtedy jeszcze sprawy z tego ile w tym było prawdy.
- ...Pan chyba nie rozumie. - Kobieta podeszłam bliżej podając mi zdjęcie rentgenowskie mojej klatki piersiowej i inne wyniki badań. Spojrzałem na nią pytająco nie bardzo rozumiejąc co miałbym niby na nich zobaczyć, że mi je podała. - Żaden przedmiotem który pan połknął nie zniszczył ani nie podrażnił pańskich narządów wewnętrznych, na szczęście, ale podczas badań trafiliśmy na coś gorszego niż kilka śrubek w żołądku. - Wskazała mi palcem na zdjęcie, mojej klatki piersiowej. - Przykro mi to mówić, ale ma pan nowotwór serca.
- ... - w jedynej chwili, dosłownie osłupiałem. - Słucham ?
- Niestety. Bardzo mi przykro, ale to prawda. Zrobiliśmy dodatkowe badania, które tylko to potwierdziły.
- Ej, ej A-ale jak to ? Jaki nowotwór, co do..? Nie da się tego jakoś przerwać coś zrobić, cokolwiek ?! - Spanikowałem. Nie jestem z tego dumny, ale tak się stało.
- Cóż.. - Westchnęła spoglądając na wyniki moich badań. - Moglibyśmy przeszczepić panu inne serce, ale niestety nie jest pan najlepszym kandydatem na przeszczep. W pańskiej krwi wykryliśmy wiele środków odurzających, kokainę, marihuanę, LSD, mówiąc prościej narkotyki wszelkiego rodzaju, nie wspominając o płucach zanieczyszczonych nikotyną i wątrobie zniszczoną przez wysokoprocentowe trunki, a fakt, że jest pan kryminalista tylko pogarsza wszystko. Nawet jeśli jakimś cudem dostałby się pan na listę oczekujących na przeszczep, co i tak jest praktycznie niemożliwe, i tak byłby pan na szarym końcu. - Spojrzała na mnie, a ja nawet nie wiem czy w ogóle słuchałem co do mnie mówiła. W jednej chwili cały świat dosłownie rozpadł mi się pod nogami. Ta z pozoru miła z twarzy kobieta właśnie powiedziała mi że mam raka i już. Nie ma ratunku. Więc teraz, to tylko kwestia czasu nim umrę - ...zostawię pana samego by mógł pan przyswoić tę informację. - zabrała odemnie rentgen, inne wyniki badań i wyszła z sali rzucając na mnie ostatnie spojrzenie.
A ja ? Ja leżałem tam jak głupiec nie wiedząc co się właściwie stało. Nie tak to miało wyglądać, nie. Miałem tu przyjść i wyjść, a nie dowiadywać się o jakimś cholernym nowotworze ! Usiadłem podkulając nogi. Oparłem na nich głowę i złapałem się za nią jedną ręką bo drugą jak na złość miałem wciąż przykutą. Za dużo tego. Tych informacji, kurwa. Chyba wolałem już być nieświadomy i i myśleć, że umarłem z przedawkowania narkotyków czy coś, a nie, oj a cholernie przydałyby mi sie teraz jakieś mocne..
Nie podniosłem głowy do góry nawet gdy usłyszałam jak policjant wstaje z krzesła. Widocznie piesek nie był szkolony do takich rzeczy i nie wiedząc jak się zachować i on postanowił zostawić mnie samego z tą myślą do oswojenia się, bo po chwili i on wyszedł z pokoju, choć pewnie stoji pod drzwiami. Mimo to przynajmniej jeden plus w tym wszystkim. Złapałem naprawdę cholernie głęboki wdech i rozejrzałem się na boki. Widziałem, jak trzęsą mi się dłonie, nawet nie wiedziałem że tak się da bez ćpania. Starałem się w miarę możliwości zachować spokój, jasność umysłu i wykorzystać ten krótki czas jaki mi dano. Otworzyłem szafkę która stała obok mnie wyjmując z niej wszystko co było, aż trafiłem na długopis, zajebiście, teraz to moje szczęście może się pierdolić pech przebił je całkowicie. Rozkręciłem długopis i przy niewielkiej pomocy sprężynki z której zrobiłem skuwkę udało mi się otworzyć kajdanki. Mówiłem, że starałem się trzymać spokój i jasność umysłu ? Ta, gówno prawda bo zamiast odpiąć tą część kajdanek, która trzymała mój nadgarstek odpisałem tą która trzymała mnie przy kozetce, ale już trudno. Później poubolewam nad swoją głupotą. Podeszłam do okna, pierwsze piętro. Szczęście, jeśli starasz się odpokutować za pech to coś ci słabo idzie. Otworzyłem okno i nie wiele myśląc wyskoczyłem przez nie. Nie poraz pierwszy z tej wysokości i pewnie nie ostatni. Jak tylko znalazłem się na ziemi szybko zdałem z siebie kombinezon, zdecydowanie mniej będę rzucać się w oczy w samych gatkach i podkoszulku niż oczojebnym pomarańczowym więziennym wdzianku.
Pobiegłem przed siebie, byle jak najszybciej, nie wiem gdzie, ale już po kilku minutach znalazłem się przy jakimś sklepie, zwykły lumpeks, nic szczególnego ale jak dla mnie na tą chwilę wystarczy aż nadto. Wszedłem do środka, nikt nie zauważył, nie dziwię się każdy w swoim świecie, jakieś babki patrzą po ciuchach, kasjerka zagapiona w telefon. Wyrównałem oddech czując jak szybko bije mi serce, chyba nigdy, tak bardzo jak teraz nie skupiałem się na jego biciu, może i powinienem się cieszyć, że to czuję, ale szczerze, to mnie zaczyna przerażać bo wiem, że w każdej chwili może przestać. Potrząsnałem głową na boki, nie czas na to. Zabrałem pierwsze lepsze czarne spodnie i czarną bluzę z wieszaków zakładając je na siebie. Dobrze, że takie sklepy nie mają klipsów, przynajmniej mogłem spokojnie wyjść bez robienia niepotrzebnego zamieszania. Zarzuciłem kaptur na głowę, wciąż było zimno mi, ale lepsze to niż nic, poszedłem w stronę miasta, tam gdzie dużo ludzi byleby wmieszać się w tłum. Do siebie nie wrócę, policja będzie mnie tam szukać, Matt to suka, Edd w więzieniu, Pat i Paul pewnie się gdzieś zaszyli słysząc, że trafiłem do paki, a innym z grupy nawet nie wiem czy mogę ufać, wiec wybacz Tom, wiem że mnie nie lubisz, ale jesteś teraz jedynym, który może mi pomóc, a naprawdę jak raz potrzebuje pomocy.
1604
SŁÓW
Tom w eleganckim garniturze ✓
Monster Tom
Tamara
Tom i Tord w łóżku
Kradniecie rowerów
Tom i Tord na imprezie
Tori
()()
(•-•)
/(O)\
_| |_
Proszę na razie nic nie dorzucić.
_________
\____/
(°=°)
(/(#)\)
_||_
Koszyka na głowie kaczki jest przepełniony i na razie zamknięty
/\/\
(°v°)
/(*)\
_| |_
Ja się żegnam i do następnego.
Bayo.
~~~~~~~~~~~~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top