~33~

∆TOM∆


Od tamtego wydarzenia minęło już kilka dni. Tord nie kontaktował się ze mną przez ten czas, ale nie ma się co dziwić skoro z tego co wiem to siedzi teraz w więzieniu i oczekuje na proces. Niby powinienem się cieszyć, bo jakby nie patrzeć jeden problem z głowy mniej, ale jednak przez te dni w których go nie było poczułem coś czego dawno nie czułe, nudę. Straszną, nudę która była tak cholernie dołująca przez ciągłe siedzenie w czterech ścianach że zacząłem się aż zastanawiać czy nie załatwić sobie samemu czegoś na mieście. Jednak z moim fartem pewnie trafiłbym na pluskwę, czyli policjanta w przebraniu, który tylko czeka aż ktoś do niego zagada z pytaniem o zioło czy inne takie. Byłem też u Paula i Patryka, ale jak na złość nie było ich, w sumie cały czas ich nie ma, zupełnie jakby też przepadli. Najpierw Edd, potem Tord, nie zdziwię się jeśli okaże się że i ich zapuszkowali. Dziwi mnie tylko czemu Matt też jest w to zamieszanych, w końcu wydawał się tak dobrze z nimi zżyty. Z takim rozmyślaniem przesiedziałem całą noc. Wstałem nawet wcześniej niż zadzwonił budzik i przygotowałem się do szkoły. Tak, powoli moje życie wraca do normy, do stanu sprzed poznania Tord'a i jego chorej paczki, ale.. szczerze sam nie wiem czy się z tego cieszyć. Fakt wkurzali mnie, drażnili i pakowali w kłopoty, ale jednak było z nimi jakoś zabawniej i dni nie mijały tak samo jak w jakimś z góry ustalonym systemie.
Potrząsnałem głową na boki odganiając te myśli. Powinienem się cieszyć, że mnie nie przyłapano na niczym co z nimi robiłem. To cholernie odbiłoby się na mojej kartotece, a potem w papierach i już mógłbym pożegnać się z odznaką policyjną.
Ubrałem pierwszą lepszą bluzę, buty, kurtkę i wyszedłem z domu jeszcze nim wujek się obudził. Nie wyobrażam sobie innej drogi niż z słuchawkami w uszach więc puściłem Play listę i ruszyłem w kierunku szkoły. Nie wiem czy inni też tak robią, ale ja często liczę czas w piosenkach, na przykład dojście do szkoły zajmuje mi przeważnie cztery czasem pięć piosenek, to zależy jakim tempem idę. Jeszcze po drodze wstąpiłem na szybko do kawiarni gdzie kupiłem sobie gorace kakao na ogrzanie rąk. Niby grudzień, ale śniegu jak nie było tak nie ma i cały świąteczny klimat poszedł w las, eh, szkoda.
Zaraz po dojściu do szkoły poszedłem pod swoją salę, nie rozglądałem się na boki, nie było po co i tak już dobrze wiem z kim mam zajęcia. Przede mną siedzi yaoistka, która zamiast skupić sie na lekcji czyta jakieś gejowskie romanse w telefonie z nadzieją że nikt jej nie przyłapie, no..sorry mała, nie wyszło. Obok niej siedzi dziewczyna która zawsze ubiera tą samą uroczą bluzę do szkoły, z takimi jakby kocimi uszami. Niby słodko, ale no proszę..co ona ma pięć lat ?
Zająłem swoje miejsce, na środku sali blisko ciepłego kaloryfera ale i obok okna by wyrazie nudy mieć gdzie zawiesić wzrok. Nie zwracałem za bardzo uwagi na to co mówi nasz profesor, chodziłem na jego zajęcia tylko dla obecności, nic więcej, nie raz czułem że siedzę tu już tylko z przymusu i chętnie bym teraz po prostu wstał i wyszedł bez słowa. Spojrzałem w kierunku tablicy by chociaż wyglądało to tak jakbym uważał, a tak naprawdę błądziłem myślami gdzie tylko sie da. Ciekawe..co teraz robi Tord. Odwiedziłbym go gdyby nie fakt, że do niedawna mówiłem jeszcze policji, że go nie znam. Takim zachowaniem zaprzeczył bym samemu sobie. Złapałem głęboki wdech opierając głowę na ręce i wbijając znudzony wzrok w tablice na której zapisano notkę przypominającą o jutrzejszym balu z okazji świąt. Tak cholernie nie chce mi się na niego iść, tym bardziej bez partnerki, ale jak mus to mus, najwyższej pójdę na godzinę i zerwę się przy pierwszej lepszej okazji. Eh, co tu dużo gadać, właśnie tak powoli mijają dni mojego życia.

×TORD×

Leżałem na swojej pryczy, plecami do materaca i rękami zasłaniając twarz w irytacji. Nade mną na drugiej pryczy był mój współwięźn i jeśli mam być szczery gorzej się już chyba trafić nie dało, jak tak dalej pójdzie jeszcze trochę i do kradzieży dopiszą mi jeszcze w papierach "zabicie współwięźnia". Boże ja nie wiem czy on ma jakiś ślinotok czy co, ale ile można gadać o jednym i tym samym, i to jeszcze o fotosyntezie liści i kwiatów. Spoko nie mam nic do przyrody, czy roślin wiele dobrych piguł z nich robią o trawi nie wspominając, ale nosz kurwa co mnie obchodzi ile kwitnie jakiś storczyk czy jak dbać o chryzantemy, ja nawet nie wiem co to za rośliny, znam się tylko na konopi !

- Możesz się w końcu zamknąć ?! - Nie wytrzymałem i walnąłem w dół jego materaca dłonią. - Przyżekam jeszcze jedno słowo i uduszę cię we śnie

- nie rozumiem po co ta złość..- mruknął mój 27 letni współwięźń o latynoskim wyglądzie. - Chce się tylko podzielić z tobą moja wiedzą

- A ja chcę byś zamknął mordę. - Przewróciłem się na bok.

- Wiesz że z takim podejściem to ty nigdy nie znajdziesz sobie dziewczyny ? Mało o nich wiesz, a to jakie kwiatki są popularne dla nich mogłoby wiele ci ułatwić.

- Ta, dzięki, ale nie potrzebuję rad od jakiegoś niedoszłego gwałciciela.

- Nie jestem gwałcicielem...to ona po prostu dawała mi mylne sygnały. - Mruknął urażony siadając na pryczy i zwisając nogami w dół.

- Tak, mhm. Bo ciężko się połapać co dziewczyna ma na myśli kiedy krzyczy "Nie, prosze. Przestań. Zostaw mnie"- Wychyliłem się spoglądając na niego i lekko imitując kobiecy głos patrzyłemna niego z dezaprobatą.

- Myślałem że to jakiś jej fetysz okej ? Zresztą nie ważne, co ty możesz wiedzieć o kobietach. - Odwrócił odemnie wzrok.

- Wiem dużo. Na przykład kiedy dziewczyna staje w kasie z tamponami i dwoma słoika nutelli to nic nie mówisz tylko odsuwasz się ostrożnie do tyłu. Najlepiej na dwa, trzy metry, wiesz bezpieczna odległość.

- Pff, dobry marynarz to i przez morze czerwone przepłynie. - Zaśmiałsie pod nosem. - Kobiety lubią jak się je trochę drażni. Wiesz trzeba przejść nad nimi władze, one to lubią, być traktowane przedmiotowo. W końcu do tego zostały stworzone. By usługiwały nam facetą, powinny się cieszyć z tego że chcemy je zaruchac a nie stroić jakieś dramy, że niby gwałt.

- ... - Moje spojrzenie na nim wyglądało teraz tak jakbym patrzyl na największego idiotę na świecie. - Z takim podejściem to ty do końca życia będziesz szczurem lądowym.

Postawiłem obie nogi na ziemi kiedy usłyszałem kroki zbliżającego się klawisza. Wreszcie będzie trochę spokoju od paplania tego gnoja. Podniosłem się na równe nogi i podszedłem do drzwi, które otworzyły się na spokojni po czym wraz z moim latynoskim kolegą, eee nie, kolega to za dużo powiedziane. Wraz z moim znaiomym wyszliśmy prowadzeni przez klawisza na spacerówkę. Jasne bo czemu nie. Na dworze pizga, my tylko w więziennych strojach, ale nie, dzienne zapotrzebowanie świeżego powietrza musi być odchaczone. Wychodząc na spacerówkę pierwsze co to zacząłem szukać wzrokiem mojego jedynego prawdziwego przyjaciela tu, i szybko go znalazłem, bo z jego masą ciężko byłoby go przegapić. Mimowolny uśmiech pojawił się na mojej twarzy i podszedłem do niego i jego młodego blond przydupaska. Widać że już zaczął rządzić w tym więzieniu, ale co się dziwić, zawsze wiedział jak trzymać swoje dziwki w ryzach, więc i tu sobie poradził.

- Witam ponownie królu złoty. - Uśmiechnąłem się do niego zbijając z nim piątkę. - Interes kwitnie ?

- Tak jak zawsze, od wczoraj nic się nie zmieniło. - Odparł mi Edd z lekkim uśmiechem. Odkąd trafiłem tu pierwszego dnia udało mi się z nim spotkać i zamienić parę słówna kilka istotnych spraw. Jak to że i jego Matt wkopał w to bagno i to że nie ważne gdzie by się nie znalazł jego przeznaczeniem jest kierowanie burdelem. Nawet nie wiem ile chłopaków stąd robi już za cwelów przez niego. - Przyszedłeś się z którymś zabawić, czy..?

-Eee, nie. Gejowskiego seksu to ja spróbuję w innym wcieleniu. - Zażartowałem siadając na ławeczce obok niego. - Zostawisz nas na chwilę samych ? - Spojrzałem na jego przydupaska. Miły chłopak, ale słaby, nic dziwnego że trzyma się Edda by nikt go nie skrzywdził za bardzo.

- Jasne..- Odparł spokojnie zakładając jeden z swoich blond loczków za ucho i odsunął się od Edda po chwili i oddalając od nas.

- Zwykle nie przeszkadzałaci jego obecność, więc, o co chodzi tym razem, że aż kazałeś mu iść ? - Spojżał na mnie pytająco.

- O nic. Chciałem się tylko z tobą pożegnać.  Od jutra się już nie zobaczymy.

- Wypuszczają cie ? - Uniósł jedną brew do góry na co ja zaśmiałem się pod nosem.

- Uciekam. - Zciszyłem nieco głos. - A przynajmniej spróbuję. Plan już mam, wszystko gotowe, jeszcze tylko czekać na odpowiedni moment.

- Dużo ryzykujesz, nie powiem. Ale życzę szczęścia.

- Dzięki. - Spojżałem na niego spokojnie, choć szczerze mówiąc denerwuje się tym jak to wszystko się potoczy. - Nie chciałbyś też sam się stąd wyrwać ?

- Nie..mi tu jest dobrze. Trzy posiłki dziennie, ciepła cela z miłym chłopcem w środku i zero zmartwień. Poza tym, i tak za pół roku mnie wypuszczą.

- To trochę długo..

- A tam zaraz długo. Gdyby nie moje kontakty siedziałbym minimum cztery lata. A tak to wyjdęi będę czysty jak łza

- Heh, cóż. W każdym bądź razie jesli tak to ma wyglądać to nie spotkamy się przez najbliższy czas. Trochę szkoda

- Ta...- Mruknął nie co zdołowany. - Ej, mam prośbę.

- Jaką ?

- jeśliuda ci się uciec i jakimś cudem spotkać Matta to przywal mu odemnie tylko tak porządnie. - Uśmiechnąłsie do mnie, na co zaśmiałem się lekko po nosem.

- Masz to jak w banku. - Zbiłem z nim piątkę poraz ostatni, przytuliłem i poklepaliśmy się po plecach po czym wstałem na nogi. - Trzymaj się stary.

- Do zobaczenia za półroku, szefie. - Zasalutował mi krótko.

Uśmiechnąłem się i odwróciłem po czym na spokojnie poszedłem razem z innymi przy asyście klawiszy do swoich cel. Edd zawsze poprawiał mi humor, aż szczerze trochę wstyd mi za to, że myślałem, że jest zdrajcą. Ale nic nie poradzę na to że dałem zmanipulować się jak dziecko. Teraz tylko mieć nadzieję że wszystko pójdzie dobrze bo naprawdę nie chce tu siedzieć, ani chwili dłużej.
Wróciłem do swojej celi gdzie po chwili pokazał się też pan latynosik, w sumie przedstawiał mi sie już parę razy ale i tak dalej nie umiem zapamiętaćjak ma na imie, tak jakby mnie to też obchodziło. Zbliżała się pora kolacji więc był to najlepszy czas na wdrożenie mojego planu w życie. Rozczochrałem sobie włosy dłonią wyrzucając z głowy wszystkie konsekwencjie i wyjąłem spod poduszki śrubki, metalowe nakładki i inne tego typu, ugh, szczerze wcale nie mam też ochoty tego robić ale to najlepszy sposób na wydostanie się stąd. Wystarczy że pomyśle sobie że to jakieś pigułki czy bardzo niedobre cukierki. Przełożyłem je do ust i połknąłem jedną, potem druga i trzecią. Czuję się jak te modelki na diecie wacikowej by schudnąć, z tym że ja robię to by wykrywacz metalu na mnie zadziałał. Obym tylko serio się od tego nie pochorował. W sumie to połknąłem ich siedem, z taką ilością na pewno wykryją to u mnie. Długo też na szczęście nie musiałem czekać bo już po kilku minutach przyszedł klawisz który chciał zabrać nas na stołówkę, oczywiście na spokojnie poszliśmy gdzie jaki "pech" że nie udało mi się przejść nawet przez drzwi bo od razu zaczęły wydawać z siebie donośny piczący dźwięk. Właściwie te drzwi służą po to by nikt nie wyniósł z stołówki sztućców, ale swoją powinność spełniły i teraz.

- Zabieszcze go na przeszukanie. - rozkazał jeden z policjantów do swoich dwóch kolegów, ktorzy jak posłuszne pieski zabrały mnie ze sobą do innego pokoju.

Ładne pomieszczenie, lepsze od sali przesłuchań. Tu ściany były białe, nie było żadnych okien czy krzeseł. I był to pokój tylko w jednym celu.

- Rozbieraj się. - Rozkazał jeden z nich, podczas gdy drugi stał przy drzwiach pilnując bym nie uciekł.

- Ale że już, tak od razu ? Może najpierw jakieś wino, kolacja ? Macie chociaż gumki ? - Uśmiechnąłem się zadziornie pod nosem kącikiem ust. Wiem, że igraj z ogniem, ale no cóż, lepsze to niż udawanie ich posłusznej suczki.

- Bez dyskusji, rozbieraj się. - Powtórzył rozkaz na co tylko pokiwałem głową na boki z lekkim uśmiechem.

Odpiąłem swój pomarańczowy kombinezon i zdjalem go z siebie pozostając w samych bokserkach i białym podkoszulku. Policjant podszedł do mnie z laską do wykrywania metalu i przejecham nią przy moim ciele od dołu do góry gdzie znów zapiszczała tym swoim charakterystycznym dźwiękiem.

- Podkoszulek i bieliznę też zdejmij. - Rozkazał, przez co bardziej chciało mi się smkach. Ten ich sztuczny głos mówiący że się mnie nie boją, że są wyżej nade mną. To jak komedia. Słaby teatrzyk mający pokazać na celu gdzie jest pasterza gdzie owcy, no cóż tym razem trafił im się wilk w owczej skórze.

- Możecie się odwrócić ? Jeszcze dostaniecie przeze mnie kompleksów. - Zdjalem podkoszulek ukazując swój dobrze wyrzeźbiony brzuch z kilkoma bliznami na nim, po chwili zdejmując i bieliznę zostając takim jak przy narodzinach. Goły i wesoły.

Policjant ponownie, choć z skrzywieniem poruszył wykrywaczem metalu przy moim ciele na co ten znów wydał z siebie ten sam dźwięk co poprzednio będąc na wysokości mojego brzucha. Oboje spojrzeli na mnie wiedząc już że połknąłem coś czego nie powinienem, a ja stałem spokojnie czekając na dalszy przebieg sytuacji.

- To co teraz ? - Spytał piesek swojego kolegę ze stada.

- Nie wiem. - Westchnął - Zawiadamiamy przełożonego i stalujemy się do przepisów.

Tak, dokładnietak moje drogie pieski. Choć nie było tego po mnie widać, cieszyłem się jak nie wiem, że ta banda kretynów nie potrafi myśleć samodzielnie tylko zgodnie z dobrze znanymi mi przepisami. Odyskałem swoje ubranie nakładającje na siebie na spotkanie. Jeden z policjantów opuścił pokój pokój gdy drugi wciąż mnie pilnował.
Teraz już tylko czekać aż zabiorą mnie do szpitala na prześwietlenie. Zniknę im stamtąd jeszcze przed płukaniem żołądka. Mam nadzieję że nie zapesze teraz mówiąc, że plan idzie wręcz świetnie.

2313
SŁÓW

Yaoista Yaoistka ✓
Urocza bluza ✓
Tom w eleganckim garniturze
Monster Tom
Tamara
Tom i Tord w łóżku
Kradniecie rowerów
Tom i Tord na imprezie
Tord bez ciuszków ✓
Tori

()()
(•-•)
/(O)\
_| |_
Proszę na razie nic nie dorzucić.
_________
\____/
(°=°)
(/(#)\)
_||_
Koszyka na głowie kaczki jest przepełniony i na razie zamknięty

/\/\
(°v°)
/(*)\
_| |_
Ja się żegnam i do następnego.
Bayo.
~~~~~~~~~~~~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top