~29~
Zanim zaczniecie czytać musicie zobaczyć
jakie cudo znalazłam w necie XD
No po prostu boskie XD
UwU a teraz już życzę miłego czytania
~~~~~~~~~~~~
×TORD×
Stanąłem przy jakiejś ławce w parku nieopodal mojego domu, chodząc nerwowo z jednego jej końca na drugi i z powrotem. Sam nie wiem co jest gorsze, to że się z nim przelizałem czy to, że mi się to podobało. Ewidentnie trochę za bardzo bo przez to wszystko coś nie proszonego stanęło mi w spodniach, ugh . Cholera jasna, ogarni się Tord. Przetarłem twarz dłonią łapiąc się między oczami. Nie mogę. Tyle dobrze, że chociaż jest noc i nikt tego nie zobaczy. Wyciągnąłem telefon z kieszeni spodni szybko wybierając numer do Patryka. Czekałem i czekałem, i z każdym kolejnym piknieciem tylko jeszcze bardziej się irytowalem, kiedy w końcu usłyszałem jego głos.
: No co jest ?
- Co to kurwa było !? - Praktycznie wrzasnąłem do słuchawki.
: eee....a możesz powiedzieć o co ci chodzi ?
- Ten narkotyk. - Rzekłem już spokojniej choć dalej nabuzowany. - Co to było, jakaś pigułka gwału czy co ?
: A to. Eee, no nie. Tak bym tego nie ujął. Bardziej powiedziałbym że to coś na podstawie Braveranu czy viagry . - Odparł z dumą w głosie. - Zmiksowalem tylko właściwości ecstasy i johimbine. Tak, tak, wiem jestem wspaniały nie musisz dziękować.
- Dziękować ? Nogi ci z dupy powyrywam jak cię spotkam ! Ja pierdolę..- Złapałem kilka głębszych wdechów by się opanować. Dosłownie czułem jak się w mnie wszystko trzęsie.
: Ej, weź się uspokój. - Warknał z pretensjami - Jeśli przespaleś się przez to z jakimś pasztetem to już nie moja wina, okej ? Ecstasy zadziałało tylko pobudzająco, a afrodyzjak zwiększył ci tylko popend płciowy. Spuścił ci więcej krwi w dolne partie, ale jasność umysłu zachowałeświec to był już twój wybór z kim się przesłałeś.
- He ?
: Eh, no debil. - Mruknął jakby myśląc, że tego nie usłyszę. - Chce powiedzieć, że ten narkotyk który ci dałem tylko postawi ci fiuta i-
- Wiem co chcesz powiedzieć. - Przerwałem mu. - Nie rozumiem tylko dlatego to zadziałało. Kurwa, prawie przespałem się z kimś z kim w ogóle nie powinienem, wiesz co to znaczy ?!
: ...że lubisz tego kogoś bardziej niż myślisz ?
- ... Nie ! To znaczy, że o mało nie popełniłem dużego błędu. - Złapałem głębszy wdech. - Po cholerę zrobiłeś to gówno ?
: Chciałeś coś by dziewczyny były łatwiejsze, ale nie zachowywały się jak trupy to masz ! Nic więcej nie mogliśmy zrobić, więc nie miej pretensji do nas tylko do siebie.
- Ugh..- Warknąłem tylko pod nosem i rozłączyłem się bez słowa.
Spojrzałem w dół na swoje spodnie i ponownie straciłem wiarę w samego siebie widząc, że mój namiot dalej stoji. No cholera nosz..gorzej być nie mo...kurwa. Przyłożyłem dłoń do głowy. Jeśli mi stoji to Tomowi pewnie też. Oby tylko nie pomyślał sobie czegosc głupiego i jak już niech chociaż idzie się tym zająć do łazienki.
Wyjąłem portfel, a z niego misie tego jak na obecną chwilę najbardziej znienawidzonego przeze mnie narkotyku. Wysypałem je z saszetki na ziemię i zgniotłem rozcierając na proszek mieszając razem z piaskiem. Nigdy więcej. Wyrzuciłem woreczek do kosza obok ławki i poszedłem w stronę najbliższego burdelu. To znaczy poszedłbym gdyby nie to, że usłyszałem dzwonienie telefonu po drodze. Chwilę zastanawiałem się czy zignorować, ale ostatecznie odebrałem widząc, że to połączenie od Matta.
- Jestem teraz trochę zajęty. Czego ? - Spytałem szorstko.
: jesteś teraz w domu ?
- Nie. W parku, a co jest ? - Szedłem dalej przed siebie.
: um..jakby ci to...
- Matt. Kurwa nie drażni się ze mną tylko mów o co chodzi. Nie jestem dziś w nastroju na wygłupy.
: Jest pewna sprawa która no źle wygląda.
- Jak bardzo źle ? - Stanąłem w miejscu unosząc jedną brew do góry.
: Noo...wyobraź sobie najbardziej okropną i okrutną rzeczy na świecie i pomnóż ją przez raka. Mniej więcej tak to wygląda.
- Kurwa mać ! - Wydarłem się do słuchawki. - Coś znowu odjebał ?!
: Ja ? Ej ja z tym nie miałem nic wspólnego tym razem to twoja wina !
- Jasne. Ugh, zresztą nie ważne. Za 30 min u mnie powiesz mi wszystko co i jak.
: Okej. - Rozłączył się, a ja schowałem telefon z powrotem do kieszeni.
Zmieniłem trasę z burdelu do pierwszego lepszego sklepu. Gdy podchodziłem do kasy widziałem jak sprzedawczyni patrzyła się na mojego fiuta, nic dziwnego. W końcu miałem dresy.
Dziewczyny myślą, że okres jest ciężki, ale nigdy nie próbowały ukryć erekcji w dresach więc co one tam wiedzą. Nie komentowałem już jej głupich uśmieszków. Szybko zaopatrzyłem się w nową paczkę fajek i wyszedłem z sklepu od razu odpalając dwie na raz. Przynajmniej rak płuc będzie zadowolony, że go tak dokarmiam, heh. Z fajkami w ustach pospiesznie udałem się w stronę swojego domu mając nadzieję, że nikotyna zlikwiduje mój problem w spodniach szybciej niż ja dotrę do domu.
∆TOM∆
Jestem złym, nie dobrym i zboczonym dzieckiem. Ja pierdole. Siedziałem w łazience, w domu Tord'a i sam nie wiem co jest gorsze. To, że sobie w niej właśnie wale by pozbyć się erekcji która nie chciała ustąpić, czy to, że robię to wdychając ten cholernie przyjemny zapach z jego bluzy. Czemu do cholery on musi mieć tak pociągający zapach !? Ugh.. jednocześnie krzywiłem się na tą myśl jak i starałem jej trzymać by ino szybciej się spuścić. Jak nic wyląduje za to w piekle. Jednak prędzej niż dojście przyszedł zawał serca gdy usłyszałem trzaśnięcie drzwiami wejściowym.
- Tom ? Jesteś ? - Usłyszałem głos Tord'a i od razu rumieniąc się jak cholera zaprzestałem wszelkich ruchów szybko odrzucając od siebie jego bluzę pod pralkę. - Wszystko dobrze ? - Podszedl do drzwi łazienki jednak na szczęście nie wszedł do środka. Boże, co wstyd.
- Mhm - Mruknąłem tylko nic innego nie umiejąc z siebie wydusić.
- Aha. Kłamiesz ?
- Mhm..
- Eh, wiem co robisz więc bez spiny. - Rzekł dość spokojnie. A byłem pewny, że się wkurzy.. - Za chwilę przyjdzie Matt więc pospiesz się. Tylko po sobie posprzątaj. - Odszedł od łazienki. - I ręce umyj.
Boże..co za wstyd. Nie ma bata bym mógł po tym wszystkim wyjść od tak z tej łazienki i spojrzeć mu w oczy. I na cholerę tu Matt ? Co on ma nam za przyzwoitke robić czy temu debilowi się nagle trójkątów zachciało ?! O nie ja się na to nie pisze.
×TORD×
Odsunąłem sie od drzwi swojej łazienki dając mu czas. Nie jego wina, że podałem mu nieświadomie narkotyk, który doprowadził go do erekcji, więc no nie mogę się na niego gniewać. Tym bardziej gdy jeszcze przed tym go zjarałem. Ehh.. Opadłem na kanapę i wyciągnąłem już dziewiąta fajkę z paczki. No super. Jak tak dalej pójdzie to do jutra już nie będę miał ani jednej.
Złapałem głębszy wdech odpalając ją. Nawet na balkon nie chciało mi się wychodzic, po prostu siedziałem z odchyloną głową do tyłu i starałem nie myśleć co jednak słabo mi wychodziło. Jak zwykle, Matt coś odjebał, ja będę musiał to posprzątać, czuje się normalnie jakbym wychowywał dwójkę dzieci vdyby liczyć jeszcze Toma.
A co do niego, to spojrzałem w strone korytarza gdy tylko usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi do łazienki.
- Skończyłeś ? - Spytałem patrząc na niego, ale nie uzyskałem odpowiedzi. Chłopak tylko zarumienił się bardziej na policzkach co było całkiem uroczą reakcją.
- pójdę już do siebie.. - Mruknął pod nosem idąc w stronę drzwi.
Nie zatrzymywałem go. Już i tak miał chyba dość wrażeń jak na jeden dzień. Złapał za klamkę otwierając drzwi, ciche zamknięcie ich i zostałem sam w domu. Chwila spokoju zanim przejdzie zardzewiała pała i wszystko zniszczy.
Czekałem tak jakieś 20 minut. Wiedziałem, że drzwi są otwarte więc nie fatygowałem się ich otwierać tylko czekałem aż ten sam wejdzie. Za mądry to on chyba nie był skoro zamiast chwycić z klamkę cały czas dzwonił dzwonkiem.
- Eh.. - Uniosłem nieco głowę - Otwarte ! - Krzyknąłem do niego by po chwili usłyszeć dźwięk otwieranych drzwi i zobaczyć jego rudy łap. - Siadaj i gadaj. - Wskazałem dłonią od niechcenia na fotel obok kanapy na której siedziałem.
- Dobra, tak więc mam dobrą i zła wiadomość. - Usiadł na fotelu ewidentnie roztrzepany czy też zdenerwowany.- Dobra wiadomość jest taka, że mamy dług u mafii. ...A nie chwilę to ta zła.
- ... - Spojrzałem na niego pytająco acz i z lekkim nie ogarem sytuacji. Jaki kurwa znowu dług ? - a jaka jest dobra ?
- ... - Chwilę siedział w ciszy jakby nie mogąc sobie przypomnieć. - ..kupiłem ciastka ?
- ... - przyłożyłem dłoń do głowy. No debil. Ale przynajmniej z ciastkami. Machnąłem ręką by je wyjął co też zrobił otwierając przy tym. Wziąłem jednego pieguska i rozłożyłem się na kanapie jakby przyszedł tu tylko na plotki, a nie przegadać ważna sprawę. - Dobra, to kogo mam zabić ?
- Nikogo! - Spojżał na mnie z wyrzutem. - To właśnie przez to, że tak posyłasz w każdego kulki mamy teraz problemy. Pamiętasz tych czterech kolesi których postrzeliłeś parę miesięcy temu ?
- Serio myślisz, że pamiętam każdego kogo postrzeliłem ?
- Eh, nie ważne. W każdym bądź razie. Ich szef dowiedział się nie wiem skąd, że to ty za tym stoisz. Żąda kasy i naszych terenów, albo polecą głowy.
- Pf..ta. Jego jako pierwsza. Może się wypchać bo chuja dostanie. Będzie mógł go sobie wsadzić do gardła.
- Tord kurwa ja mówię poważnie !
- Ja też ! - Podniosłem sie do siadu. - Skoro tak bardzo chcę mu się bawić na naszym podwórku czemu nie ma jaj samemu przyjść mi to powiedzieć ? Serio myślisz, że ktoś taki będzie w stanie wywołać wojenne gangów ?
- Nie znasz go. Nie wiesz do czego jest zdolny
- Mówisz jakbyś sam go znał.
- Bo znam. Jestem informatorem, znam wielu ludzi, a ten koleś nie cofnie się przed niczym by dostać to czego chce. - Patrzył na mnie z okropną powagą w oczach. - Zobaczysz znajdzie na ciebie jakiegoś haka i wykorzysta to przeciwko tobie. Nie myśl, że uda ci się go przechytrzyć, koleś jest zawsze dwa kroki przed tobą.
- Jezu, co ty się tak spinasz ? - Zmarszczykem brwi. - Wystarczy, że kropne go zanim on to zrobi i po problemie. - Wzruszyłem ramionami.
- Eh..do ciebie nic nigdy nie dociera, co ? - Pokiwał głową na boki. - Jak chcesz to niby zrobić skoro nawet nie wiesz kto to, jak wyglada ani gdzie jest ?
- ty wiesz i to mi wystarczy. - Odparłem biorąc kolejne ciasteczko. Nie ma to jak planować morderstwa przy ciasteczkach.
- I niech zgadnę. Mam ci załatwić jego plan zajęć na najbliższy czas ? - Spojżał na mnie pytająco na co ja tylko odpowiedziałem potwierdzającym uśmiechem. - To cię będzie sporo kosztować. - Teraz to on się uśmiechnął. Pieprzony materialista.
- Uggggghh... Nie możesz tego jak raz zrobić z przyjacielskiej przysługi ?
- A kto powiedział, że się przyjaźnimy ? - Uśmiechnął się chyba żartobliwy, ale i pokiwał głową na boki. - Mogę ci dać zniżkę 10% i na więcej nie licz.
- Okej. Tyle, że krucho teraz u mnie z kasą więc dostaniesz ją dopiero po włamie do tej staruszki.
- he? A co z kasą z napadów? Nie powiesz mi chyba, że już cała straciłeś ?
- To co z nią zrobiłem to już moja sprawa.
- ...hazardzista. - Mruknął tylko jakby myślał, że znów przepieprzyłem wszystko w kasynie.
- Spadaj. Nie tym razem. - Odparłem pokazując mu środkowy palec.
- Pf, palec pedała na mnie nie działa.
- ... - Normalnie puściłbym to bez spiny, ale po tym co działo się tu z może nie całą godzinę temu jakoś dziwnie poczułem się słysząc to. - Dobra. - Wstałem na nogi. - Na ciebie chyba już pora.
- Wyganiasz mnie ? - Spojżał na mnie pytająco.
- Ta. Powiedziałeś co miałeś, a teraz pa. Mam jeszcze parę rzeczy do załatwienia i chce pobyć trochę sam więc jeśli pozwolisz, to ślicznie cię proszę, weź wypierdalaj. - Nawet poszedłem otworzyć mu drzwi.
- Kulturalny jak zawsze. - Zaśmiałem się cicho pod nosem i wstał z fotela zabierając ze sobą ciastka.
- A, a, a. Ciastka zostaw.
- Co ? Przecież to ja je kupiłem. - Stanął w progu drzwi.
- Ale to ja mam gastro, więc bez dyskusji. - Zabrałem od niego ciastka. - Innym razem ci odkupie. Na razie. - Zamknąłem mu drzwi przed twarzą i przekręciłem kluczyk.
Ah, w końcu cisza i spokój. No jako tako, ale przynajmniej są ciastka, chociaż tyle. Pogasiłem wszędzie światła i poszedł do salonu. Położyłem się na kanapie brzuchem do dołu i włączyłem TV na pierwszy lepszy kanał który okazał się jakiś horror. Może być, przynajmniej nie będzie nudno. Zapatrzony w TV z pieguskiem w ustach rozmyślałem nad tą jedną głupia myślą, która nie dawała mi spokoju. Jakby się to wszystko skończyło, gdybym wtedy nie wyszedł z domu. Może to on by przerwał, może telefon od Matta, a może jednak poszło by to zdecydowanie za daleko. Eh, chyba i na szczęście już nigdy się tego nie dowiem.
2059
SŁÓW
Yaoista Yaoistka
Urocza bluza
Tom w eleganckim garniturze
Monster Tom
Tamara
Tom i Tord w łóżku
Kradniecie rowerów
Tom i Tord na imprezie
Tord bez ciuszków
Tori
()()
(•-•)
/(O)\
_| |_
Proszę na razie nic nie dorzucić.
_________
\____/
(°=°)
(/(#)\)
_||_
Koszyka na głowie kaczki jest przepełniony i na razie zamknięty
/\/\
(°v°)
/(*)\
_| |_
Ja się żegnam i do następnego.
Bayo.
~~~~~~~~~~~~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top