~13~
∆TOM∆
Obudziłem się rano, no może koło południa...dobra, jest już po 16, ale to szczegół. W każdym bądź razie obudziłem się przed chwilą, jakiś kwadrans temu. Na szczęście byłem sam w domu, wujek pewnie poszedł już do pracy, albo huj wie gdzie, nie obchodzi mnie to.
A więc, po przebudzeniu leżałem tak jeszcze przez jakiś czas. Dopiero po pół godzinie stwierdziłem, że czas ruszyć tą leniwą dupę i coś ze sobą zrobić, a nie gnić w łóżku i czekać na Bóg wie co.
Eh...
Co gorsza przegapiłem dziś dzień w szkole. Niby nic, w końcu to nie zdarza mi się często ale mimo wszystko jeśli chce pracować jako policjant muszę być dobre stopnie, a do tego muszę być obecny.
Tia... Ja jako policjant. Na pewno przyjmą mnie, gdy przeczytają moją kartoteke kryminalną, która wątpię by pozostała nienaruszona, gdy dalej będę w tym "gangu" ulicznym Tord'a.
Kurwa.
Jak ja się w ogóle wpakowałem w to wszystko ? Może gdybym wybrał inną uczelnie, albo gdybym nie jechał tym wcześniejszym busem...
Rozmyślając nad tym pytaniem udałem się do kuchni. Nie ma co gdybać o pustym żołądku. Wziąłem z blatu 2 banany, w końcu były najbliżej i poszedłem do swojego pokoju, znaczy kurwa bym poszedł, gdyby ktoś nie zadzwonił w drzwi. Ja mam chyba jakiegoś pecha. Co koło nich nie przejdę ktoś w nie musi dzwonić. I jak huj na pewno będą z tego kolejne kłopoty, teraz mogę tylko zgadywać. Tord, wiewiórka, pEDDofil, czy może dla odmiany w końcu ktoś normalny ?
Podeszłem do drzwi i złapałem głęboki wdech po czym bez słowa odwróciłem się i poszedł do swojego pokoju. Jebie mnie to. Jak dla mnie może to być nawet prezydent i madonna razem z Pikachu w zestawie, nie otworze tych drzwi bo na pewno stanie się coś złego.
Położyłem się na łóżku już u siebie w pokoju i założyłem słuchawki na uszy od razu puszczając jakąś głośną piosenkę, byle by zagłuszyć dźwięk tego dzwonka. Oczywiście udało mi się to i następną godzinę przeglądałem jakieś głupoty na telefonie. Bez jakiegoś konkretnego celu, tak po prostu żeby jakoś zabić czas.
Piątek wieczór, a ja siedzę sam w domu i nie wiem co robić...a luj, wyjdę na miasto, może w końcu uda mi się kogoś wyrwać.
Wstałem ostrożnie z łóżka i poszedłem do łazienki. Umyłem i przebrałem się ogarniając na szybko. Oczywiście ubrałem moją ulubioną granatową bluzę i powoli zszedłem po schodach. W domu jak widać dalej pusto, ale tym lepiej dla mnie. Otworzyłem drzwi i już chciałem wyjść, kiedy zauważyłem, że pod nimi było jakieś szare pudełko.
Zwykłe, prostokątne pudełko może trochę większe od tego na buty. Było obwiązane szarym sznurkiem i miało doczepioną do tego karteczkę "Tom".
....
Ok...
Ja niczego nie zamawiałem, wujek dla mnie tym bardziej niczego by nie zamówił, a nie widzę by ktoś czaił się w okolicy, więc jeśli to jakaś bomba, to...no nie za ciekawie.
Sam też nie wiem, czy prowadzony ciekawością, czy strachem, ale ostrożnie dotknąłem pudełka, które lekko się przesunęło. Grunt że nie wybuchło. Przykucnąłem przy nim i niepewnie podniosłem je do góry. Nie jest ciężkie. Ostatni raz rozejrzałem się na boki i wróciłem do domu od razu kierując się do salonu gdzie posadziłem pudełko na stole. Usiadłem naprzeciwko na kanapie i oparłem głowę o ręce uważnie mu się przyglądając.
Nie mam pojęcia co jest w środku, ani od kogo jest to pudełko, ale chyba lepiej będzie nie ryzykować z otwieraniem tego, tyle że...mhmhm... ciekawość mnie zżera dosłownie od środka. Argh.... A luj, raz się żyje.
Odwiązałem sznurek i nieco zestresowany podniosłem pokrywkę. Gdy tylko zobaczyłem co jest w środku, od razu mnie zamurowało. Spodziewałem się dosłownie wszystkiego, ale kurwa nie tego.
- Ja pierdolę....
×TORD×
- Jak to nie chce wyjść ? - Spytałem Matt'a przez telefon. - Słuchaj. Będę tam za max 5 minut, powiedź mu, że jak do tego czasu nie będzie gotowy to porachuje mu kości.
: Już mu to mówiłem. Zero reakcji. - Westchnął. - Próbowałem wszystkiego, prośbą, groźba, nawet chciałem go przekupić i nic
: Wypierdalaj z tego domu ! - Usłyszałem głos Toma przez telefon. Jak z dzieckiem.
Rozłączyłem się. Skoro tak chcę pogrywać to spoko, zagram w tą grę, ale na własnych zasadach.
Właśnie jadę autem, bez szpanu, zwykły czarny Opel Astra j. Nie ma co się wyróżniać w jakiś BMW, czy innych tego typu, ale wracając. Jadę własne do domu tego dzieciaka, Toma, u którego jest już Matt od jakoś dobrej godziny jak nie więcej.
Mieliśmy się spotkać pod klubem, ale plany pokrzyżował nam fakt, że Tom uparł się by zostać w domu.
Jak tylko dojechałem, od razu po wyjściu z auta poszedłem do jego pokoju mijając po drodze Mata, który nawet nie chciał się odzywać. I dobrze. Tom mnie już wystarczająco wkurzył swoimi humorami.
- Otwieraj drzwi i to kurwa w tej chwili !- Warknąłem wkurzony uderzając pięścią w drzwi.
- Pierdol się !- Od krzyknął, czego szczerze mówiąc się nie spodziewałem.
Myślałem, że jak mnie usłyszy znowu zachowa się jak trzęsi portek i grzeczne się mnie posłucha. Ciekawe zaskoczenie, ale jednocześnie sobie przejebał bo ni chuja nie mam ochoty, ani czasu na cackanie się z nim.
- Takiego wała ! Wyważam drzwi ! - Krzyknąłem wkurzony. Przynajmniej trochę też wyląduje agresję.
Odeszłam trochę od drzwi i naskoczyłem na nie uderzając barkiem, ale z marnym skutkiem, tylko bark sobie obiłem. Rozmasowałem bolące miejsce i po chwili znowu spróbowałem z tym samym efektem co ostatnio.
- Kurwa. Z czego są te drzwi...- Mruknąłem masując ramię.
W tym samym momencie usłyszałem jak drzwi się otwierają, a w nich staje Tom i patrzy na mnie zirytowany.
- Było za klamkę pociągnąć.. - Przyglądał się im by sprawdzić czy ich jakoś nie zepsułem - Nie mam klucza by za kluczyć drzwi.
Szczerze, poczułem się teraz jak idiota, ale dobra, jebać to. Nie mamy teraz czasu na takie durne sprzeczki, tym bardziej, że powinniśmy już być w klubie, a okazanie Tom nawet nie jest gotowy.
- Matt załatwił ci kostium do klubu, gdzie go masz ? - Spytałem patrząc na niego chłodno.
- Nie założę tego. Chyba was powaliło, jeśli myślicie że będę popierdzielać w kiecce po mieście, nie jestem dziewczyną ! - Warknął ponownie zamykając się w pokoju.
Ugh..On nam chyba teraz specjalnie robi na złość. Westchnął ciężko i ruchem ręki pokazałem Matt'owi by wyszedł z domu. Sam zajmę się dzieciakiem, on niech już idzie szukać tego dilera.
- Idź już do klubu, spotkamy się na miejscu. - Powiedziałem podchodząc do drzwi.
Matt oczywiście posłuchał się mnie, a jak tylko zszedł po schodach i usłyszałem dźwięk zamykanych drzwi od razu wszedłem do pokoju dzieciaka. Ładnie, przestronnie. Spojrzałem na niego, a dokładnie na pierzynę pod którą chował się na łóżku.
- Dam ci tylko jedną szansę i przestaje być miły. - Mówiłem stojąc w miejscu. - Przebierzesz się, czy nie ?
Dzieciak nie odpowiedział mi nawet słowem. W ramach odpowiedzi pokazał mi środkowego palca i ponownie zakrył się pierzyną przez co wkurzyłem się jeszcze bardziej.
- Jak chcesz. - Mruknąłem pod nosem i podszedłem do łóżka.
Bez słowa złapałem za koniec pierzyny i mocnym szarpnięciem zerwałem ją z niego. Jeszcze nim pierzyna zdąrzyła opaść na ziemię ja już byłem na łóżku. Zawisłem nad nim i przytwierdziłem jego nadgarstki do materaca tak by nie mógł mi uciec, choćby nie wiem co.
Widziałem, że się wystraszył i dobrze. Niech wie, że nie warto testować mojej cierpliwość. Nachylilem się nad nim. Dzieliły nas może centymetry i nieprzerwanie cały czas patrzyłem mu w "oczy".
- nie pozwolę ci zniszczyć akcji swoimi chumorkami. - Warknąłem mu w usta patrząc na niego wilkiem.
Złapałem jego nadgarstki w jedną dłoń, a drugą złapałem koniec jego bluzy by ją z niego zdjąć.
- Zostaw mnie ! - Krzyknął próbując się wyrwać, ale nie ma tak łatwo. - To się zalicza pod molestowanie !
Zignorowałem jego słowa i kontynuowałem. Podciągnąłem jego bluzę do góry odsłaniając jego brzuch i klatkę piersiową.
- Dobra ! - Warknął odwracając głowę na bok. - Ubiorę tą jebaną kieckę, tylko zejdź ze mnie !
Skrzywiłem się znów słysząc, jak ten smarkacz mi rozkazuje przez co nieświadomie, a może i świadomie zacisnąłem dłoń na jego nadgarstkach. Jednak nie ma też co się spinać zwłaszcza, że gonimy się z czasem.
Mruknąłem tylko niezadowolony pod nosem i zszedłem z niego nie spuszczając z niego wzroku.
- Tylko się pośpiesz. I zrób coś z włosami, by tak nie sterczały.
Jak tylko stanąłem na nogi Tom równie wkurzony podniusł się do siadu. Poprawił swoją bluzę i niechętnie podszedł do szarego pudełka, które stało na biurku po czym wyciągnął z niego czarną sukienkę, stanik push-up i złote baletki. Oj jak nic będzie wyglądał w tym jak dziewczyna.
- Odwróć się. - Warknął speszony nawet samemu na mnie nie patrząc.
W odpowiedzi tylko westchnąłem zakładając ręce na klatce piersiowej. Przewracając oczami po czym zamknąłem je.
Słyszałem jak zdejmuje z siebie ubranie rzucając je gdzieś w kąt pokoju.
Grzecznie stałem z zamkniętymi oczami i nie wiedząc czemu myślałem o tym co zobaczyłem, kiedy go rozbierałem. Nie chodzi mi tylko o jego nagą skórę, a raczej o to co się na niej znajdowało, choć może to była moja wyobraźnia i może tylko mi się to przewidziało.
Może i tak, może i nie. Możeto to tylko ciekawość, ale uchyliłem nieco powieki i zobaczyłem, no, bardzo ciekawy widok. Nie tylko jego ciało w tym tyłek w samych bokserkach, z czegoś muszę przyznać ma niezłe pośladki, ale nie, ja nie o tym. Bardziej moją uwagę przykuł jego tors. Mianowicie klatka piersiowa i plecy całe w siniakach z czego ręce trochę też. Już nawet nie udawałem, że nie patrzę.
- Co ci się stało ? - Spytałem, wówczas dzieciak momentalnie odwrucił się do mnie kopię i zaczerwienił. Zasłonił ciało sukienką, która właśnie trzymał w rękach i patrzył na mnie speszony.
- Zboczeniec ! - Krzyknął.
- W własnej osobie. - Rzekłem dumnie. - A teraz gadaj skąd te siniaki.
- A chuj ci do tego skąd je mam.- Burknał jednocześnie zlewając się rumieńcem. - I weź się tak na mnie nie gap bo pomyśle że jesteś pedałem !
Rzucił mi wrogie spojrzenie. Choć dla mnie wyglądał teraz jak naburmuszone dziecko które nie dostało zabawki. Normalnie miałbym gdzieś co się z nim dzieje. Do póki nie pakuje w kłopoty mnie, "rodziny" lub innych z grupy, to może sobie robić co chce, ale nie teraz. Zadałem pytanie, więc chce odpowiedzi. Szacunek. To pierwsze, czego będę musiał go wyuczyć jeśli chce by był urzyteczny.
Bez słowa podeszłem do niego. Stanąłem centralnie przed nim i patrzyłem prosto w "oczy".
- Wyjaśnijmy coś sobie. - mierzyłem go wzrokiem. - Po pierwsze to że jesteś jednym z nas nie daje ci żadnych przywilejów. Mogę cię zabić w każdej chwili, o każdej porze dnia i nocy, więc nie payskuj jak jakiś gówniarz z podstawówki tylko odpowiadaj gdy zadaje ci pytanie. Po drugie. Nie cierpię się powtarzać, więc nie spytam poraz trzeci. Skąd masz siniaki ?
Nawet przez chwilę nie spuściłem go z oczu. Oboje patrzyliśmy prosto na siebie tocząc cichą wojna na spojrzenie. Oczywistym było że tego nie przegram. Za często groziłem ludzią samym wzrokiem by teraz poddać się przy dziecku, które nagle pstryknęła mi palcami przed twarzą doprowadzając do tego że zszokowany mrugnąłem.
- Wygrałem. - Parchnął podnosząc kącik ust do góry.
- Oszukiwałeś. Nie liczy się.
- O, bo ty to niby taki święty by przestrzegać zasad ? - Uniósł jedną brew do góry i spojrzał na mnie wymownie.
Już miałem się zacząć wykłócać, ale dzieciak ma rację. Właśnie zostałem przygaszony przez bachora, ale szczerze sam sposób w jaki to zrobił nawet mnie zaskoczył. Parchnąłem pod nosem i na nowo zamknąłem oczy.
- Ubieraj się, a nie gadaj. - Pogoniłem go i odsunąłem się od niego na parę kroków.
Słyszałem jak dzieciak mruczy coś niezadowolony pod nosem ale już nie protestował, a kiedy wreszcie był przebrany otworzyłem oczy i zatkało mnie. Może i miał krótkie włosy, ale nawet z nimi wyglądał jak dziewczyna.
Wyglądał zupełnie jak Tamara, z tą różnicą, że bardziej kobieco.
W mojej głowie nagle pojawiły się te wszystkie wspomnienia z nią i nie koniecznie te miłe.
- Chodź już. - Parchnąłem pod nosem wychodząc z jego pokoju.
Dzieciak już bez słowa poszedł za mną z rumieńcem na twarzy. Matt na miejscu nałoży mu makijaż i już nikt nie pomyśli, że może mieć dodatkową część ciała między nogami.
Wyszliśmy z jego domu. Wyciągnąłem kluczyki do auta i odblokowałem auto po czym spojżałem za siebie by upewnić się, że Tom nigdzie nie spieprzył. O dziwo cały czas szedł za mną.
- to twój samochód ? - Spytał po chwili stając przed autem.
- Tak. - Teraz już tak. Hehe...
- Mogę poprowadzić ?
- A masz prawo jazdy ? - Spytałem opierając rękę o dach samochodu.
- No nie...
- To możesz. - Rzekłem obojetnie rzucając mu kluczyki.
Zdziwił a miną dzieciaka była wręcz piękna. Co chwila przenosił wzrok to na mnie, to na kluczyki jakby naprawde nie mógł zrozumieć, że się zgodziłem.
Ja w sumie też nie wiem czemu się zgodziłem, ale już luj z tym może nie będzie aż tak źle. Poza tym, jak skasuje to auto to zawsze mogę znaleźć sobie kolejne.
Zająłem miejsce pasażera z przodu, a dzieciak zaraz po mnie usiadł na miejscu kierowcy. Włożył kluczyki do stacyjki i odpalił auto.
2182
SŁÓW
Pośladki ✓
Telefon ✓
Banany ✓
Pudełko ✓
Kura
Zupa z trupa
Pierścionek z Kinder niespodzianki
()()
\(°^°)/
(O)
_| |_
Pomysły co zrobić z tymi rzeczami mam tylko rozdział byłby przy długi, więc niestety nie udało się zmieścić wszystkich w tym, ale następny już jest w pracy, wiec powinien się niedługo pokazać.
Na razie nie dopisywać żadnych rzeczy z góry dziękuję :3
________
\____/
(°=°)
(/(#)\)
_||_
/\/\
(°v°)
/(*)\
_| |_
Ja się żegnam i do następnego.
Bayo.
~~~~~~~~~~~~
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top