ROZDZIAŁ XX

Czy istnieje jakiś limit nieobecności podczas semestru szkolnego? Jeśli tak, to zastanawia mnie, kiedy Dylan go przekroczy. Dzisiejszego dnia również nie zaszczycił nas swoją obecnością. Wczoraj nie miałem okazji z nim porozmawiać. Gdy zszedłem ze sceny, jego już dawno nie było. 

Nagle zadzwonił dzwonek sygnalizujący koniec ostatniej lekcji. Jednym ruchem zgarnąłem wszystko do torby i wstałem. 

- Thomas? Możemy porozmawiać? - zaczepiła mnie Kaya. Obok niej stał Will i Ki. Od razu domyśliłem się, że chodzi o wczorajszą sytuację.

- Przykro mi, jednak dzisiaj nie mam na prawdę czasu. Jutro porozmawiamy, dobrze? 

- Thomas...

- Przepraszam, jednak muszę was opuścić - powiedziawszy to, udałem się do wyjścia. - Do zobaczenia jutro!

- No, pewnie do Dylana idzie - usłyszałem z oddali głos Rudego. W sercu poczułem lekkie ukłucie, jednak poszedłem dalej. Chwile później byłem już przed szkołą. Skierowałem się w wyznaczonym kierunku.

Tak właściwie, to w czym im przeszkadza Dylan? Nigdy im nic nie zrobił. On prawdopodobnie nigdy nie zrobił nic żadnemu z uczniów. Jedynie krążą takie plotki. Wszyscy się go boją, ponieważ jest inny. Inny jednak nie oznacza gorszy. To nie była jego decyzja, że urodził się w biednej rodzinie. Jego winą nie jest również to, że został odrzucony przez swoich rówieśników. Przyznam się bez bicia, że sam na początku patrzyłem na niego przez pryzmat tego, co mówią ludzie. Szybko jednak przekonałem się, że w rzeczywistości jest inaczej. Dylan nie jest złym człowiekiem. Co najwyżej zagubionym. Ale na pewno nie złym. Źli ludzie nie ratują Cię wielokrotnie gdy jesteś w sytuacji bez wyjścia. 

Podczas gdy o tym rozmyślałem, kierowałem się w stronę biblioteki znajdującej się nieopodal mojej szkoły, która jednocześnie była największą w mieście. Miała nawet dwa piętra.

Niecały kwadrans później już byłem obok niej. Nagle poczułem, jak ktoś mnie szturcha. Zdezorientowany się odwróciłem. Ujrzałem trochę niższego ode mnie chłopaka o brązowych włosach z okularami przeciwsłonecznymi. 

- Najmocniej przepraszam - powiedziałem od razu. Na jego twarz wkroczył uśmiech ukazujący idealnie białe zęby. 

- Nic się nie stało, wina leży po mojej stronie - podrapałem się z tyłu w głowę i uśmiechnąłem się lekko. Nagle spostrzegłem, że szatyn wyciąga dłoń w moim kierunku. Podałem mu ją. 

- Thomas Brodie-Sangster.

- Dave Franco, miło mi Ciebie poznać. Nie zajmuję więcej czasu - Chłopak opuścił lekko okulary, puścił mi oczko i udał się ponownie w swoim kierunku. Zauważyłem wówczas, że kieruje się w stronę ciemnego samochodu z przyciemnianymi szybami. Obok niego znajdował się drugi, bardzo podobny do pierwszego.

Muszę przyznać, że skradł moją sympatię. 

Westchnąłem i w końcu wszedłem do biblioteki. Do mojego nosa od razu dotarł specyficzny zapach tego miejsca. Miał w sobie to coś, co sprawiało, że wiedziałeś, że na pewno tam wrócisz. Przywitałem się z bibliotekarką i wszedłem na pierwsze piętro. Udałem się do działu książek obyczajowych i zacząłem szukać czegoś odpowiedniego dla mnie. 

Przyznam, że na prawdę lubię czytać. Z biegiem lat jednak zaniedbałem to hobby. Gdy zobaczyłem ilość książek posiadanych przez bruneta, coś mnie tchnęło do działania. 

Wziąłem jedną z książek do ręki i skupiłem się na czytaniu opisu. Nie był zbyt interesujący, więc odłożyłem ją na regał. Przesunąłem się w bok i wyjąłem inną. 

- Bu - wyjąwszy ją przed moimi oczami ukazał się Dylan, przez co krzyknąłem i odsunąłem się do tyłu, wpadając na inny regał. Spora część książek spadła mi na głowę. 

- Niezdara - skomentował Dylan, a jego kąciki uniosły się lekko do góry. Następnie zniknął za innymi książkami i chwilę później znalazł się obok mnie. - Wiesz, że nie wolno krzyczeć w bibliotece? - zapytał.

- Wiesz, że nie wolno prowokować innych ludzi do krzyku w bibliotece? - prychnąłem i zacząłem zbierać książki z podłogi. Dylan ukucnął przy mnie i zaczął mi pomagać. 

- Tak właściwie, to co tutaj robisz? - zagaiłem.

- Na pewno nie przyszedłem tu w celu wypożyczenia czegokolwiek - powiedział sarkastycznie, na co pokręciłem głową. Nagle oboje chcieliśmy chwycić tą samą książkę, przez co nasze dłonie się dotknęły. Odsunąłem ją jak oparzony. Dylan podniósł jedną brew pytająco. 

- No co? - zapytałem, na co ten wzruszył ramionami i powrócił do wcześniej wykonywanego zajęcia. Po jakimś czasie skończyliśmy, wstaliśmy i spojrzeliśmy się na siebie. 

- Jest coś konkretnego, co Cię tutaj sprowadza? - Tym razem sformułowałem pytanie inaczej. 

- Nie. 

- Rozumiem. 

- A Ciebie?

- Mam od dawna ochotę coś przeczytać, tylko nie wiem co - Chłopak lekko zmarszczył brwi.

- Lubisz fantasy pomieszane z science fiction? 

- A proponujesz mi coś ciekawego? - zapytałem. Chłopak odwrócił się na pięcie i skierował się w kierunku innego działu. Ruszyłem za nim. Jakiś czas później weszliśmy do jednej z alejek. Chłopak w skupieniu zaczął przelatywać po tytułach książek. 

- Swoją drogą, mogłeś już to czytać. To dość popularna książka. 

- Niekoniecznie, od dawna nic nie czytałem i bardzo mi tego brakuje - przyznałem szczerze. Chłopak tymczasem zatrzymał palec.

- Mam - powiedział i wyciągnął książkę. W oczy rzuciła mi się dosyć kolorowa okładka. Podał mi ją. Przeczytałem tytuł. 

"WIĘZIEŃ LABIRYNTU" 

Spojrzałem na niego pytająco. Odwróciłem ją i przeczytałem opis, który niekoniecznie mnie zachęcił. 

- To serio jest dobre? - spytałem.

- To nie jest dobre. To jest genialne.

- Nie wydaje mi się.

- A po czym to oceniasz? - jego pytanie skłoniło mnie do refleksji. Tak właściwie, to stwierdziłem to na podstawie okładki i opisu, gdzie przede mną stał żywy dowód na to, że nie można się kierować takimi rzeczami. Uśmiechnąłem się.

- Wiesz co? W sumie to nie oceniam, ponieważ nie mam do tego żadnych podstaw. Przeczytam ją - Uśmiechnąłem się. Chłopak wpatrywał się we mnie przez chwilę, po czym zwrócił się do regału. Chwilę później wyciągnął kolejne dwie książki i mi je podał. 

- To trylogia. A gwarantuje Ci, że po przeczytaniu jednej z części, będziesz od razu chciał przeczytać kolejne.  

- Okej. Wierzę Ci na słowo. W każdym razie, co ty przeczytasz?

- Zwiadowców. 

- Którą część?

- Pierwszą. 

- Czytałeś to już kiedyś? 

- Tak. 

- Do której części dotarłeś? 

- Przeczytałem wszystkie cztery razy. 

- O cholera - wyrwało mi się.

- Czyżbym właśnie był świadkiem tego, jak Thomas Brodie-Sangster z rodu Sangsterów przeklina? Kto by się spodziewał takiego plot twistu? - Uśmiechnął się lekko.

- Bardzo zabawne - skomentowałem. Przez chwilę chciałem udawać poważnego, jednak w końcu odwzajemniłem uśmiech. - "Plot twistu"? Jakiś ty zagraniczny - powiedziawszy to, zacząłem się śmiać. Cała ta sytuacja spowodowała, że brunet dołączył do mnie, czego kompletnie się nie spodziewałem. To dopiero był plot twist. 

- Młodzieńcy, czy możecie być ciszej? - skarciła nas starsza Pani, na co przytaknęliśmy. Uśmiechy jednak nie zeszły nam z twarzy. 

Czemu Dylan śmieje się tak rzadko? I ogółem uśmiecha? To na prawdę piękny widok. Chłopak nagle sięgnął po pierwszy tom Zwiadowców. 

- Masz już wszystko? - spytałem. 

- Tak - Skierowałem się do kasy. Chwilę później chowałem już wypożyczone książki do torby. Spojrzałem przez okno i przypadkiem dostrzegłem, że dwa samochody nadal stał po drugiej stronie ulicy. 

- Nie rozumiem - powiedziałem. Dylan spojrzał się na mnie. Postanowiłem kontynuować. - Gdy wchodziłem do biblioteki jeden mężczyzna wsiadał do jednego z dwóch czarnych samochodów z przyciemnianymi szybami. I teraz zauważyłem, że one nadal tam stoją. 



Czułem, jak przyspiesza mi puls. Co kurwa? Wychyliłem się lekko i dostrzegłem pojazdy, o których mówił.

- Jak wyglądał ten mężczyzna? - spytałem.

- Był ubrany cały na czarno i miał na nosie przeciwsłoneczne okulary. Brunet, niższy ode mnie - odpowiedział Sangster. Nie wiem skąd do chuja oni się tu wzięli i jak dowiedzieli się, gdzie przebywam. Jedno było pewne.

Mam kurwa przejebane. 



  __________________________________________  

Dzień dobry! Dawno tego nie mówiłam...

Stęskniłam się za tym. Jednak z perspektywy czasu widzę, że podjęłam dobra decyzje. Przerwa pozwoliła mi zebrać myśli, skupiłam się bardziej na swoich problemach. Ogółem miałam taki "zastój artystyczny". Nie potrafiłam napisać, narysować czy też wymyślić kompletnie nic. Z czasem zaczęłam się obawiać, czy z tego wyjdę, ponieważ bardzo mi zależało na tym, aby wrócić do pisania jak najszybciej. Od kilku dni katowałam się więc trailerem i czytaniem opowiadania od początku, aż w końcu przy rozmowie z moją przyjaciółką (  Kalinaxx  - kocham Cię ) powstał zalążek pomysłu na dalsze rozdziały. Z kolei przy rozmowie z moją drugą przyjaciółką ( która nie ma Wattpada, jednak ją pozdrawiam i kocham) wymyśliłam fabułę na najbliższy czas. W końcu usiadłam, zaczęłam pisać i wszystko samo ze mnie wypłynęło. Tak powstał ten rozdział! :D 

Nie chciałam czekać do niedzieli, więc rozdziały od teraz prawdopodobnie będą pojawiać się w czwartki i poniedziałki. Czas pokaże jak mi lepiej. 


Tęskniliście choć trochę? c; 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top