ROZDZIAŁ XVIII

Siedziałem w jednej z ławek. Poniedziałek rozpocząłem od nieudolnego rzępolenia wszystkich uczniów. 

No prawie wszystkich. 

Każdy przygotowywał się do przesłuchania, które miało nastąpić w środę. Koncert okazał się tym wielkim wydarzeniem, w którym miałem pomóc.

Ja pierdole.

Szkoda, że nikt z obecnych tak na prawdę nie umiał grać. Moje uszy krwawiły.

Spojrzałem na Sangstera. Przy jego stopach spoczywały skrzypce, jednak siedział on spokojnie, czytając jakąś książkę.

Czemu on nie ćwiczył? Jest aż tak pewny swoich umiejętności?

Mój wzrok powędrował do jego kostki. Spod spodni wystawał bandaż. Ciekawe, czy miał opierdol za zgubienie konia. 


Wszyscy przygotowywali się do przesłuchań. Nic dziwnego. W końcu mieliśmy godzinę wychowawczą, na której nigdy nie robiliśmy nic konkretnego. Moja matka dowiedziawszy się o koncercie, kazała mi pokazać wszystkim, co potrafię.

Szkoda tylko, że nie potrafię. Powiem jej po prostu, że się nie dostałem. 


~~~~~~~~~~~~~~ ♥~~~~~~~~~~~~~~


Dzwonek ogłaszający długą przerwę zadzwonił. Wyszedłem z klasy jako jeden z ostatnich i od razu w oczy rzucił mi się lista ze zgłoszeniami. Chwilę ją obserwowałem. 

- Thomas? - spytała nagle Kaya.

- Tak? 

- Będziesz brać w tym udział?

- Nie, raczej nie. Nie umiem grać na skrzypcach. 

- Jak to nie umiesz?! Grasz świetnie. 

- Kiedy niby to mogłaś stwierdzić? - spytałem. Na twarz dziewczyny wstąpił rumieniec. 

- Raz jak przyszłam Cię odwiedzić, grałeś akurat na skrzypcach. Nie chciałam Ci przeszkadzać, więc poczekałam pod drzwiami... Wszystko było słychać - Dziewczyna wbiła wzrok w ziemię. - Przepraszam - Uśmiechnąłem się szczerze i poczochrałem ją po głowie.

- Okej, nie gniewam się. 

Nagle poczułem, jak ktoś trącił mnie barkiem. 

Dylan. 

Spojrzałem na niego. On jednak szedł dalej. 

- Co za brak kultury! - powiedziała dziewczyna. Wzruszyłem ramionami. - Dobra Thomas, idziemy na stołówkę? 

- Tak, chodźmy - Ruszyłem w wyznaczonym kierunku.

Jakiś czas później nałożyłem jedzenie na tackę. Czułem na sobie czyjeś spojrzenie. Chwilę się rozglądałem, aż dostrzegłem Dylana, który wpatrywał się wprost na mnie. Po moim ciele przeszły ciarki. 

Chłopak nieoczekiwanie kiwną do mnie głową, w geście, jakbym miał do niego podejść. Pokazałem na siebie palcem i bezgłośnie spytałem "Ja?". Brunet wywrócił oczami, kiwnął głową i wyszedł. 

O cholera.

- Kaya, zjem dziś samemu, muszę coś przemyśleć - wyrwałem i nie czekając na odpowiedź ruszyłem za nim, nie wiedząc czego się spodziewać.  Gdy wyszedłem ze stołówki nie byłem pewien gdzie iść. Instynkt jednak skierował mnie do schodów. Ruszyłem w górę. Chwilę później zastałem dobrze mi znajome drzwi. 

Moje serce biło bardzo szybko. Podszedłem do klamki i pociągnąłem ją. Były otwarte. Wszedłem ostrożnie na dach. Nigdzie nie widziałem Dylana.

- Tutaj jestem debilu - usłyszałem nagle. Z przerażenia odskoczyłem. Chłopak siedział oparty o ścianę. Wyglądał na rozluźnionego. Pasowało mu to. Zamknąłem za sobą drzwi. 

- Czego chciałeś? 

- Siadaj.

Zdziwiony postawiłem tackę na ziemi i usiadłem obok niego.

- Smacznego - powiedział nieoczekiwanie i zaczął jeść. Na moją twarz wstąpił ogromny rumieniec. 

Przyprowadził mnie tu, żeby ze mną zjeść? I dodatkowo czekał z posiłkiem, aż przyjdę? 

Czułem, jak się rozpływam. Uśmiechnąłem się szczerze.

- Smacznego - powiedziałem i zacząłem konsumować posiłek. Przez jakiś czas się do siebie nie odzywaliśmy. Nie był to jednak ten rodzaj niezręcznej ciszy. To było coś innego. 

Specjalnego.  



Siedziałem kilka centymetrów od blondyna. Z początku czułem się z tym trochę dziwnie, jednak po chwili do tego przywykłem. Chłopak ciągle się uśmiechał. 

Nigdy nie byłem w stanie zrozumieć,czemu niektórzy tryskają szczęściem tak bezinteresownie. Przyznam jednak, że w uśmiechu mu do twarzy. Przy swojej paczce i tej brzydkiej suce się tak nie szczerzy. W sercu czułem lekką dumę.



- Zagraj mi na skrzypcach - wyrwał nagle brunet. Wytrzeszczyłem oczy, nie kryjąc zdziwienia.

- Skąd ty to wziąłeś? Nie.

- To nie było pytanie - Spojrzałem na niego. Był śmiertelnie poważny. 

- Czemu miałbym to zrobić? - Chłopak nie odpowiedział. - Dylan?

- To niesprawiedliwe. 

- Co jest niesprawiedliwe?  - Znów postanowił mi nie odpowiadać. - No gadaj no.... Dylan!

- Twoja koleżaneczka.

- Kaya?

- Mhm. 

- Co z nią? - Kompletnie nie rozumiałem o co mu chodzi.

- Słyszała. 

- Słyszała jak co? - Brunet ponownie obdarzył mnie ciszą. - Dylan do cholery jasnej! Gadaj - powiedziałem tak bardzo stanowczo. Nie wywarło jednak to na nim wrażenia.

- Twoja koleżaneczka prawie dostała orgazmu, gdy mówiła, że grasz zajebiście. 

- Dylan! - Serio jak zwykle musiał walnąć zboczonym podtekstem? 

- W każdym razie, ona to słyszała. A ja nie. 

- Czyli nas podsłuchiwałeś?

- Może. - Chłopak wbił wzrok w przestrzeń. Wyglądał na prawdę uroczo.

- Czy to zazdrość? - zaśmiałem się, a on gwałtownie wstał i skierował się do wyjścia. 


Wkurwił mnie. Nie będę go błagać, żeby pokazał mi jak gra. Już miałem chwycić za klamkę, gdy nagle złapał mnie za ramię. Nieprzyzwyczajony do obcego dotyku, automatycznie zacząłem wykonywać dźwignię, jednak powstrzymałem się w połowie. Spojrzał na mnie przerażony.

- Przyzwyczajenie - przyznałem szczerze.

- Czyli jak ktoś Cię dotyka, to z zamiarem zrobienia Ci krzywdy? - spytał.

- Mniej więcej. 

- Cóż, ja do tej grupy ludzi nie należę - Uśmiechnął się przyjaźnie i sięgnął do futerału. 

Wow. 

W moim sercu zagościło ciepło. Dziwne, aczkolwiek przyjemne uczucie. 

- Co ty niby teraz robisz? - spytałem.

- Zamierzam Ci pokazać jak gram. Jednak uprzedzę Cię, że to nic specjalnego. - Kiwnąłem głową i oparłem się o drzwi. Chłopak podął mi swój telefon - Jak dam ci znak, włącz to, co jest wybrane.

- Czemu?

- Skrzypce i pianino są według mnie najlepszym połączeniem. Mogę grać tylko na jednym, w końcu się nie rozdwoję. Jednak gra bez drugiego przed kimś nigdy mi nie wychodzi. Wiem, to dosyć dziwne. 

- Nawet bardzo.

- Nagranie i tak jest wykonane przeze mnie - uśmiechnął się. 

Czyli umie grać na dwóch instrumentach? Nie spodziewałem się tego.

Chłopak wyciągnął skrzypce i smyczek. Ułożył go odpowiednio. Kiwnął mi głową więc włączyłem piosenkę. Pierwsze nuty fortepianu zaczęły grać... Chłopak odczekał chwilkę i dołączył. 


[DLA KLIMATU MOŻECIE TO WŁĄCZYĆ ♥  DOP. AUTORA]

https://youtu.be/QpDg6RrdR-w


Od razu rozpoznałem tą piosenkę. Nieraz byłem świadkiem grania jej w teatrze.

Nocturne Op. 9 No. 2 Chopina.

Jednak przyznam szczerze, że to co tam zazwyczaj słyszałem miało się nijak do gry chłopaka. Ponieważ gra Sangstera była jak ósmy cud świata.

Pełny skupienia płynnie przemieniał palce, lekko się kołysząc. Nigdy nie widziałem na jego twarzy czegoś takiego. Nie spodziewałem się, że to będzie aż tak dobre. Nawet nie zauważyłem, kiedy odpłynąłem i również zacząłem się lekko kołysać. Totalnie mnie zaczarował. Miałem wrażenie, jakbym przeniósł się w inny świat. Nie istniało nic poza blondynem i skrzypcami.

Nagle pianino ucichło i chłopak wykonał solowy moment, który był równie zachwycający. Po całym ciele rozchodziły mi się dreszcze. 

Gdybym miał wybrać dźwięk, który miałby mi towarzyszyć przez całe życie, wybrałbym jakiś utwór grany przez niego. 

Sangster zaczął wykonywać ostatni takt, wchodząc na wyższe stopnie, aż w końcu łagodnie zakończył grę. Następnie wziął smyczek do jednej dłoni ze skrzypcami i skłonił się nisko. 


Na koniec występu skłoniłem się nisko. Chłopak cały czas siedział z lekko otwartymi ustami. Pierwszy raz byłem świadkiem, gdy na jego twarzy były tak wyraźne emocje. 

Stanąłem normalnie, patrzyłem mu w oczy i czekałem na jakąś reakcję. O ile na jakąkolwiek mogłem liczyć.

Nagle usłyszałem ciche brawa. 


Sam nie panowałem nad tym co robię. Oklaski same wyszły mi z rąk. Jednak to żadna hańba, gdy słyszy się coś takiego


Byłem z siebie na prawdę cholernie dumny. 

- Musisz wziąć udział w konkursie - stwierdził krótko Dylan. 

- A-le...

- I nie obchodzi mnie czy tego chcesz czy nie - Spojrzał mi prosto w oczy z powagą. - Nie pozwolę, żeby coś tak pięknego pozostało w ukryciu. 

Chwilę później zadzwonił dzwonek na lekcje. 

Dylan wziął obie tacki. Ja w tym czasie spakowałem skrzypce. Zaczęliśmy schodzić na dół.  Gdy tam dotarliśmy, brunet skręcił w stronę stołówki prawdopodobnie w celu odniesienia rzeczy. Nie odezwał się do mnie słowem.

Nie było mi jednak przykro, ponieważ wiem, że i tak w ostatnich kilku dniach pokazał mi bardzo dużą część siebie. Wzruszyłem ramionami, uśmiechnąłem się mimowolnie i udałem się do sali.



Poszedłem odłożyć tacki do stołówki. Następnie udałem się do klasy. W oczy rzuciła mi się lista zgłoszeń. Uśmiechnąłem się zadziornie.

Postanowiłem pozostawić na niej jedno nazwisko.

"Thomas Brodie-Sangster" 


__________________________________________

Witam! 

Wiem, że jest bardzo późno i was za to przepraszam, jednak miałam dzisiaj cholernie zabiegany dzień. Rozdział był ponadto niesprawdzony. Ale jak obiecywałam jest! :D

Cóż, kto by się spodziewał takiego obrotu spraw? 

Jeżeli Ci się podobało, zostaw proszę komentarz i gwiazdkę

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top