ROZDZIAL X

Minął tydzień odkąd spotkałem Dylana w teatrze i odkąd totalnie mnie ignorował. W mojej głowie krążyło coraz więcej pytań bez odpowiedzi.

Co on wtedy tam robił? Czy to znaczy, że lubił teatr? Skąd miał te ubrania?

Myślałem, że nasze spotkanie zmieni cokolwiek, jednak się myliłem. Z drugiej strony czego mogę oczekiwać, skoro prawdopodobnie słyszał jak się o nim wyrażałem? Dalej nie wiem jak to możliwe. Mógł być to zwykły zbieg okoliczności, albo ktoś z moich znajomych coś wygadał? Nie wiem. Faktem jest, że on o tym wie. Nie ma co się teraz zadręczać teoriami spiskowymi, skoro to i tak nic nie wniesie. Cholera. Gdy wtedy kłamałem moim przyjaciołom, miałem odczucie, że to się źle skończy. Kłamstwa nigdy nie wnoszą nic dobrego do naszego życia.

Z drugiej strony czemu w ogóle oczekuję zmiany jego zachowania? I tak bym z nim nie rozmawiał, a piwnooki ma mnie tak na prawdę gdzieś. To ja z niewiadomych przyczyn ciągle o nim myślę. Przyznam jednak, że czuje ogromną potrzebę zobaczenia go jeszcze raz w garniturze.

Siedziałem na geografii. Nagle do mojej głowy wkrada się jedna myśl. Przecież dalej nie mam pojęcia, gdzie on jada swoje posiłki. Postanowiłem się tego dowiedzieć.

Na przerwie obiadowej stałem kawałek za brunetem w kolejce po jedzenie. Gdy odebrałem swoje, zacząłem kierować się do wyjścia. Jak zwykle nie zdawał sobie sprawy z tego, że go śledzę. Wyszedłem za nim ze stołówki. Rozejrzałem się, jednak nigdzie go nie dostrzegłem. Umknął mi. Cholera.

Gdzie on może być?

Udałem się do klasy. Może woli jadać swoje posiłki w ciszy i spokoju? Tak, to bardzo prawdopodobne. Chwile później już w niej byłem, jednak zastałem jedynie kilkoro uczniów. Wow, nie sądziłem, że zobaczę kogokolwiek poza Dylanem, którego nie było.

Gdzie jeszcze może być? Zostawiłem tackę na swoim biurku. Przeszedłem się wzdłuż korytarzy jednak nigdzie go nie widziałem. Zrezygnowany wróciłem do klasy i zjadłem w niej swój posiłek. Nie chciało mi się wracać na stołówkę. Jakiś czas później pomieszczenie zaczęło się zapewniać. Brunet przyszedł na samym końcu, chwilę po dzwonku. Jak zwykle zresztą.

Nagle poczułem szturchnięcie. Spojrzałem w bok.

- Thomas, czemu z nami nie jadłeś? - spytała mnie szeptem Kaya. Wzruszyłem ramionami i skupiłem się na lekcji. Słyszałem, że z jej ust wydaje się westchnięcie. W każdym razie mam jeszcze cały rok, żeby zobaczyć gdzie on idzie podczas przerwy obiadowej.

Następnego dnia udało mi się ustalić, że po wyjściu ze stołówki kieruje się w lewo. Jeszcze następnego, że później skręca w prawo na schody. Niestety zawsze potem znikał mi z oczu.

W końcu postanowiłem poczekać na niego na półpiętrze. Wychodząc z klasy nie szedłem nawet po jedzenie na stołówkę. Gdy doszedłem w wybrane miejsce, oparłem się o ścianę i zacząłem szukać czegoś w telefonie, co chwilę zerkając czy brunet przypadkiem nie idzie.

- Czemu tu stoisz? – nagle znikąd pojawił się Rudy.

- Muszę zadzwonić do mamy – wymyśliłem szybko.

- Czemu ostatnio z nami nie jadasz? – spytał. Wzruszyłem ramionami.

- Tak jakoś. Nie bywam ostatnio głodny - chłopak na to pokręcił głową.

Nagle zauważyłem, że Dylan wchodzi do góry po schodach. Will zobaczywszy go, spuścił wzrok. Kiedyś też bym tak zrobił, jednak teraz patrzyłem się wprost na niego. Nie wiem skąd u mnie taka śmiałość, jednak wiem, że za to nie dostanę. Znaczy, może i nie wiem, ale mam takie przeczucie.

Chłopak nie zdziwił się moją obecnością w tamtym miejscu. Niezainteresowany szedł dalej. Szczerze zaczynam się przyzwyczajać do jego obojętności, a nawet przestaje mi ona przeszkadzać. Niestety nie mogłem iść za nim dalej, przez tego debila.

Zaraz, czy ja go właśnie wyzwałem? Skąd u mnie ta wrogość? Nie wiem co się ze mną dzieje. Tymczasem brunet już poszedł w swoją stronę.

Przez następnych kilka dni próbowałem sprawdzić gdzie on jada te głupie posiłki, jednak zawsze kończyło się fiaskiem. Od razu go gubiłem i zrezygnowany szedłem się do klasy.

~~~~~~~~~~~~~~ ♥~~~~~~~~~~~~~~

Czwartkowa lekcje spokojnie mi mijały. Nagle spostrzegłem, że na moim biurku znajduje się karteczka. Spojrzałem do tyłu. Brunet podpierał się na lewej dłoni i wyglądał przez okno. Zaciekawiony ją otworzyłem.


„RADZĘ CI PRZESTAĆ MNIE ŚLEDZIĆ, JEŚLI NIE CHCESZ SKOŃCZYĆ MARNIE SANGSTER"


Przez moje ciało przeszedł dreszcz. Mimo tego ucieszyłem się, że Dylan zwrócił na mnie uwagę. Źle się dla mnie skończy?

Trudno.

Najwyżej będę zbierać zęby z podłogi.

Kolejnego dnia siedziałem na lekcjach jak na szpilkach. Był piątek. Dziś musi mi się udać. Jak można być takim nieudacznikiem, żeby nie odkryć gdzie ktoś spędza długie przerwy od dwóch tygodni? Dylan i tak wie że go śledzę, mimo mojego naturalnego talentu do składania się. Nie zamierzam się więc więcej z tym kryć.

Zadzwonił dzwonek. Od razu poszedłem na schody, by na niego poczekać. Po kilku minutach Dylan postawił stopę na pierwszym stopniu. Gdy mnie minął, odczekałem chwilę i ruszyłem za nim. Nie ma opcji, to ten dzień.

Chłopak wchodził na coraz wyższe piętra, aż został ostatni rząd schodów prowadzących na dach. Czyżby to było jego miejsce? Skąd on ma do niego dostęp? Uczniom nie wolno tam wchodzić.

Nie zastanawiając się dłużej, pokonałem stopnie i otworzyłem drzwi. Mym oczom ukazał się płaski dach, więc nie było problemu, by się po nim bezpiecznie przemieszczać. Zrobiłem kilka kroków w przód i nagle usłyszałem za sobą trzęsiecie drzwi.

Co kurwa?

Odwróciłem się, a na drzwiach wisiała kartka, na której pisało:

„MÓWIŁEM ŻE BĘDZIESZ TEGO ŻAŁOWAŁ"

_______________
Witam wszystkich!
Co teraz zrobi Thomas? Czy to Dylan go zamknął?
Rozdział wyszedł mi dosyć spokojny, jednak takie też są potrzebne :D
Jeżeli Ci się podobało, zostaw proszę gwiazdkę i komentarz ;)

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top