Rozdział 9
Wibracje budzika tego ranka były nie do zniesienia. Tak bardzo nie chciało mu się wyjść z łóżka, że ustawił sobie dziesięciominutową drzemkę, która i tak nie pomogła mu w rozbudzeniu się.
Nadszedł czas na wyczołganie się z łóżka. Stanąwszy przy szafie, przeciągnął się. Jego obolałe mięśnie błagały o jeszcze trochę snu, a przecież nie poszedł spać tak późno, jakby się zdawało. Może to był po prostu jego gorszy dzień? Zastanowił się, czy warto dziś iść do szkoły, by spotkać kolejne nieprzyjemności podczas gdy był nie w humorze.
Kiedy w końcu zdecydował się ubrać mundurek, poszedł do łazienki przemyć twarz mydłem i wodą. Na swoje nieszczęście ochlapał ubranie wodą. Wiedział, że miał to zrobić zaraz po przebudzeniu się. Zaraz po tym, jak wytarł mundurek ręcznikiem, wyszedł z łazienki i przeszedł do kuchni, by przygotować sobie i Minji śniadanie.
Gdy wypełnił oba pudełka śniadaniowe ryżem, polał go curry, z nadzieją, że nie otworzą się w plecaku.
Jungkook spakowawszy swój plecak, bez pożegnania wyszedł z domu, by swoje kroki skierować w stronę szkoły, która nie mieściła się tak daleko od jego domu. Zaledwie piętnaście minut drogi spacerkiem.
Mimowolnie dziś obawiał się, że coś nie wypali. Wiedział, że coś się wydarzy, jednak nie wiedział co. Uważnie się rozglądając, wszedł na teren szkoły. Pierwszym miejscem, jakie odwiedził była jego ławka na dziedzińcu, która była zajmowana przez Jimina. Wyraźnie na niego czekał, bo gdy go zauważył, wstał z miejsca i niemal do niego podbiegł.
"Hej, czekałem na ciebie." - wymiagał, gdy podszedł do Jungkooka.
"Coś się stało?"
"Hyunwoo."
Więcej nie musiał mówić. Znów rozejrzał się po dziedzińcu. Dopiero po chwili dostrzegł, że został zauważony przez brata Jimina. Jungkook tak bardzo chciałby dowiedzieć się więcej, jednak nie wiedział na ile chłopak zna język migowy, a w obecności tych chłopaków wolał nie wyciągać swojej komórki, by ponownie jej nie zniszczyli.
Szajka Hyunwoo tym razem wyglądała na dość wkurzoną. Ich lider, Hyunwoo, aż kipiał ze złości, która narodziła się znikąd.
- Jimin, zostaw nas samych - nakazał swojemu bratu.
- Nigdzie nie idę.
- W takim razie przytrzymajcie go - wskazał głową na dwóch dryblasów, którzy bez żadnego słowa, niczym służący wykonali zadanie.
Jungkook nie wiedział co się działo wokół niego. Akurat pochwycono Jimina, który próbował się wyrwać. Jego ręce zaczynały drżeć. Wiedział, że właśnie dziś ma nie przychodzić do szkoły. Wszystko zaczęło się od słabego poranka, a skończy na tym, że drużyna siatkarska zrobi mu krzywdę. Żałował, że nie zapisał się na zajęcia bokserskie. Mógłby dokopać Hyunwoo i jego kolegom.
Wokół niego i Hyungwoo zrobiło się kółko, dając Jungkookowi do zrozumienia, że zaraz rozpocznie się bójka. Na szczęście kapitan drużyny siatkarskiej nie kazał go przytrzymać, więc będzie mógł się bronić.
Nagle Hyunwoo zamachnął się, by oddać uderzenie, jednak Jungkook uchylił się przed nim.
- Nie uciekaj przede mną, złotko - powiedział wolno, co Jungkook częściowo zrozumiał z ruchu warg. Widać Hyunwoo nie był takim bezmózgim dryblasem. Czasem zdarzyło mu się wpaść na genialny pomysł.
Kolejny zamach i kolejny unik. W końcu Jungkook wpadł na jednego chłopaków, który popchnął go w stronę jego oprawcy, który uderzył go prawym sierpowym prosto w nos, z którego niemal od razy puściła się krew. Kiedy nawilżył usta, poczuł na języku metaliczny posmak krwi.
Za co to wszystko dostawał? Za to, że był niepełnosprawny? Czy to nie wystarczająca kara? Bóg musiał zesłać kogoś, kto będzie się nad nim znęcał tylko dlatego, że był głuchoniemy? Miał dość swojego życia już wtedy, gdy próbował skoczyć, jednak ktoś zesłał mu tego chłopaka. Uratował go i sprawił, że się w nim zakochał.
Czy w tej chwili nie płacił przypadkiem zbyt wysokiej ceny za to, że w ogóle żył?
Zdenerwowany tym faktem, że został uderzony zupełnie bez powodu, wyprostował się i zamknął dłonie w pięści. Hyunwoo uśmiechnął się kpiąco i stanął w gardzie jak prawdziwy bokser, którego zobaczył kiedyś w telewizji. Gdy Jungkook nie zrobił żadnego kroku w stronę napastnika, ten sam do niego podszedł, by oddać kolejny cios, jednak Jungkook znów się uchylił i uderzył go mocno w nos, sprawiając, że coś chrupnęło. Momentalnie polała się krew.
Teraz Jungkook był zadowolony, bo nie tylko on cierpiał. Ból nosa nie należał do przyjemnych, jednak musiał powstrzymać grymas, który miał ochotę pojawić się na jego twarzy. Czekał cierpliwie na rozwój akcji. Nagle ktoś chwycił go pod ręce i skutecznie uniemożliwił ruszanie się. Gdy się odwrócił, dostrzegł, że trzymało go dwóch chłopaków.
Miał ochotę wykrzyczeć wyzwiska pod ich adresem, jednak nie potrafił. Wszystko przez tę cholerną niepełnosprawność... Wtedy na myśl przyszedł mu Jimin . Gdyby nie był głuchoniemy, nigdy nie wszedłby na ten most i nie poznałby osoby, w której był teraz zakochany.
Mimo że wiedział, jaki los go czeka, próbował się wyrwać. Wierzgał nogami na wszystkie strony, dopóki nie dostał pięścią w brzuch. Wtedy miał ochotę zwrócić całą zawartość żołądka, jednak skończyło się na tym, że stróżka śliny opuściła jego usta.
Nagle cała grupa się rozproszyła. Z odsieczą przyszedł nauczyciel, który sprawił, że Jungkook został puszczony. Chłopak bezwładnie padł na kolana, próbując nie zwymiotować.
Po mimice mężczyzny dało się zrozumieć to, że był przejęty. Momentalnie wokół nich zebrała się grupa gapiów, których musiał rozproszyć kolejny nauczyciel.
- Wszystko w porządku? - zapytał, a wtedy z pomocą przybył Jimin, który zdołał wyrwać się kolegom swojego brata.
- On jest głuchoniemy - powiedział, po czym przyklęknął przy Jungkooku.
"Wszystko w porządku?" - wymigał.
Jungkook trzymając się za brzuch skinął twierdząco głową.
- Dzwonić po karetkę? - zapytał nauczyciel.
"Dzwonić po karetkę?" - powtórzył Jimin, używając języka migowego.
"Nie trzeba."
- Proszę po przerwie wstawić się u dyrektora - powiedział mężczyzna, który uratował Jungkooka.
Po tych słowach Jungkook podniósł się do siadu, a później wstał. Gdy chciał zrobić pierwszy krok, zachwiał się, wtedy nauczyciel go przytrzymał i pozwolił mu złapać równowagę. Kiedy poczuł, że może normalnie chodzić, podniósł z ziemi swój plecak oraz wolnym krokiem poszedł w stronę szkoły, by umyć twarz z krwi. Obawiał się, że będzie musiał kolejny raz nastawiać nos.
Skupiony na sobie nie zwrócił uwagi na idącego tuż obok niego chłopaka, który wypisywał do niego esemesy.
Jimin: Wszystko w porządku?
Jimin: Nauczyciel powiedział, że mamy pójść do dyrektora
Jimin: Pójdziesz tam?
Ja: Jak tylko nastawię sobie nos
Wysławszy tę wiadomość, przyspieszył kroku, by wejść do szkoły, a później zniknąć za drzwiami męskiej toalety.
Jimin: To moja wina. Gdybyśmy nie udawali pary, miałbyś spokój
Ja: Nie, on znalazłby jakiś powód, żeby mnie uderzyć
Jimin: I tak przepraszam
Ja: Ale nie musisz
Kiedy napisał tę wiadomość, położył obie dłonie na nosie i pociągnął mocno. Usłyszawszy chrupnięcie, poczuł niesamowity ból. Może nawet większy niż podczas samego uderzenia. Zagryzł mocno dolną wargę, żeby nie wydać przypadkiem jakiegoś dźwięku i okręcił wodę, by zmyć z twarzy krew. Czuł się słabiej przez ból, który pulsował w okolicy nosa, ale nadal trzymał się stabilnie. W lustrze upewnił się, że wygląda normalnie. Potem pomyśli, czy jest w stanie pójść dziś do pracy.
Jakiś czas później znaleźli się w biurze dyrektora. Pomieszczenie było zdobione w przepychu. Na ścianach wisiały różne obrazy z różnych roczników. Wyraźnie należały do byłych uczniów. Środek pomieszczenia zajmowało masywne, dębowe biurko, a obok niego stała duża, przeszklona szafa zajęta różnymi segregatorami.
- Co się stało? - zapytał dyrektor, gdy oboje usiedli na skórzanych fotelach przed nim.
- Doszło do bójki - zaczął nauczyciel. - Ten tutaj - wskazał na Jungkooka - był trzymany przez dwóch kolegów z klasy i bity przez trzeciego. Reszta grupy jedynie się przyglądała.
- I jeszcze codziennie grozili mu śmiercią - wtrącił Jimin. - Każdego ranka piszą mu na ławce życzenia śmierci.
Biedny Jungkook nie wiedział o czym mówią, więc próbował, jakoś zaczepić Jimina, bo wysyłanie wiadomości póki co nic nie dawało. Dopiero po chwili wyciągnął telefon, zorientowawszy się, że Jungkook wysyła mu esemesy.
Ja: O czym rozmawiacie?
Ja: Chcę wiedzieć co mówisz
Ja: Jimin...
Ja: Proszę...
Jimin: Teraz idziemy zademonstrować dyrektorowi twoją ławkę
Po tej wiadomości cała czwórka pozbierała się i poszła do klasy, w której Jungkook miał lekcje. Ten, kto codziennie robił napis, nie zawiódł go, znów wykazał się kreatywnością.
"Powinieneś zdechnąć, pedale." - było napisane, a tuż obok tego zostało narysowane drzewo i wisielec.
- Czyja to sprawka? - zapytał dyrektor, rozglądając się po osobach, które siedziały w klasie.
Dopiero po chwili jedna dziewczyna drżącą ręką wskazała na chłopaka, który odważnie przyglądał się Jungkookowi. Teraz chłopak wiedział komu podziękować za te piękne napisy, które musiał codziennie po szkole szorować, choć myślał, że była to sprawka Hyunwoo.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top