Rozdział 5
Minęły dwa tygodnie. Jungkook nawet nie wiedział, kiedy z kwietnia zrobił się maj. Przez ten czas zdążył odebrać swój telefon, który po naprawie wyglądał jakby był całkiem nowy.
Mimo swojej początkowej niechęci do Jimina zaprzyjaźnił się z nim. Próbował mu ufać, nie patrząc na to, co wydarzyło się w przeszłości. Starał się zamknąć za sobą ten nieprzyjemny rozdział i żyć teraźniejszością.
Jimin: Mam plan na życie
Ja: Jaki plan?
Jimin: Znalazłem restaurację, w której będziesz mógł pracować, żeby zarobić na wyjazd do Japonii
Ja: Tak?
Jimin: Byłem dziś z rodziną w pewnej restauracji, gdzie było napisane, że szukają kogoś na zmywak i jako kelnera. Oczywiście zgłosiłem nas
Ja: A co z moją niepełnosprawnością?
Jimin: Podobno na zmywak niepotrzebny jest słuch. Tylko stoisz i myjesz naczynia. Nic poza tym
Ja: Kiedy odbędzie się jakaś rozmowa kwalifikacyjna?
Jimin: Jutro po szkole. Już jesteśmy umówieni
Ja: Dziękuję
Jimin: Do usług ^^
Po odczytaniu ostatniej wiadomości Jungkook położył telefon na poduszce obok głowy i zakrył oczy przedramieniem, powoli oddając się senności. Czuł się jak wrak człowieka, a dopadło go jedynie zwykłe przeziębienie. Miał dokładnie jeden dzień, żeby się wykurować. Nie chciał jutro pójść na rozmowę kwalifikacyjną z gorączką. Ogólnie zamierzał opuścić szkołę na jeden dzień, jednak teraz miał pracę na wyciągnięcie ręki, dlatego przyjął leki, które podała mu mama i odpoczywał, oczekując jakiegokolwiek znaku ze strony Jimina.
Gdyby nie ten chłopak, pewnie do końca szkoły, do której uczęszczał ponad dwa lata, czułby się wyobcowany, nikomu niepotrzebny. Dzięki temu, że chciał popełnić samobójstwo, zyskał swój mały skarb w postaci przyjaźni, a ona każdego dnia owocowała coraz bardziej. Cieszył się, że tamtego feralnego dnia Jimin przechodził przez most.
Następnego dnia Jungkook choć przeziębiony, przyszedł do szkoły. Mimo że nie czuł się najlepiej, postanowił wyjść z domu dla Jimina. Sam nie wiedział dlaczego, ale chciał się z nim zobaczyć po weekendzie, kiedy nie miał z nim za bardzo kontaktu.
Pociągając nosem, zasiadł do swojej ławki, która jak zwykle była popisana przez kogoś z drużyny siatkarskiej. Tym razem ten ktoś wykazał się kreatywnością, bo napisał: „Obyś sczezł w rowie". Nikt wcześniej nie użył takich mądrych słów w stosunku do niego. Może dlatego, że iloraz inteligencji jego oprawców sięgał dna.
Wypakowawszy podręcznik do języka angielskiego oraz zeszyt, oparł się łokciami o stolik, próbując zignorować głupi napis.
Nagle poczuł boleśnie wbijającą się w bark dłoń. Nie musiał się odwracać, by wiedzieć, że to Hyunwoo, który nadal mścił się za tamto uderzenie. Mimo że pięść Jungkooka nie zostawiła żadnego śladu na twarzy chłopaka, kapitan drużyny siatkarskiej zachowywał się tak, jakby miał przynajmniej złamaną szczękę.
Kiedy spojrzał na chłopaka, poczuł wibracje telefonu. Sądząc, że to Jimin, nie wyciągnął komórki z kieszeni. Po prostu patrzył się na brata chłopaka i czekał, aż ten zniknie z jego pola widzenia. Wtedy Jungkook dostrzegł, że w wolnej ręce Hyunwoo ściska swój telefon, co dało mu do zrozumienia, że to on wysłał mu wiadomość.
Wyciągnął więc swoją komórkę z kieszeni, jednak tym razem trzymał ją mocno, by Hyunwoo nie był w stanie jej wytrącić z ręki.
Nieznany: Czego chcesz od mojego brata?
Ja: Nie wiem o co Ci chodzi
Nieznany: Nie rób mnie w konia, Jeon.
Ja: Niczego od niego nie chcę. Sam się do mnie przyczepił.
Nieznany: Jeśli go wykorzystasz i zostawisz, będziesz mógł kopać sobie grób
Po wysłaniu tej wiadomości uścisk zelżał trochę, co nie umknęło uwadze Jungkooka. Czyżby Hyunwoo martwił się o swojego brata? Dlaczego sądził, że będą, ze sobą chodzić? Na samą myśl o tym poczuł dziwny impuls, który rozszedł się po jego trzewiach. To niemożliwe, by Jimin był gejem.
Gdy obejrzał się za siebie, spotkał się ze złowrogimi spojrzeniami kumpli Hyunwoo. Odwróciwszy się, Jungkook rozmasował miejsce, gdzie przed chwilą znajdowała się ręka kapitana.
Nim zadzwonił dzwonek, Jungkook dostał wiadomość i to nie od byle kogo, a od samego Jimina, który starannie pielęgnował swoją przyjaźń z niepełnosprawnym chłopakiem. Dla Jungkooka zgłosił się na kurs języka migowego, żeby móc przestać rozmawiać tylko i wyłącznie poprzez esemesy.
Jimin: Dobrze się czujesz? Jak widziałem cię na korytarzu, nie wyglądałeś najlepiej.
Ja: To tylko przeziębienie. Póki tabletki działają, mogę normalnie żyć.
Ja: Poza tym dziś mamy rozmowę kwalifikacyjną, prawda?
Jimin: W sumie racja. Po lekcji przyjdź na dziedziniec, to coś Ci pokażę.
Ja: Hm, w sumie i tak miałem zamiar usiąść na świeżym powietrzu
Jimin: Mam takie małe pytanie
Ja: ?
Jimin: Czy mój brat dziś coś do Ciebie mówił?
Ja: Wysłał mi esemesy.
Jimin: A co dokładnie Ci tam napisał?
Ja: Groził mi. Jeśli Cię skrzywdzę, będę mógł kopać sobie grób. Czy jakoś tak. Stało się coś, że pytasz?
Jimin: Rozmawiałem z mamą na Twój temat. Hyunwoo to wszystko usłyszał i sobie ubzdurał, że jesteśmy razem
Przeczytawszy ostatnią wiadomość, odłożył telefon na ławce i westchnął głęboko. Ile by dał, żeby znaleźć sobie kogoś, kogo będzie mógł pokochać całym sercem. Był spragniony miłości, lecz nie chciał obdarzać tym uczuciem Jimina. Przyjaźń, jaka ich połączyła była zbyt cenną relacją, by niszczyć ją potrzebą bycia kochanym.
Kiedy nastała przerwa, Jungkook wyszedł na dziedziniec z fioletowym pudełkiem śniadaniowym w ręce, w którym znajdował się ryż i pałeczki. Nie jego wina, że nie było go stać na porządne śniadanie. Usiadłszy na ławce obok blondyna, rozpakował swój posiłek i wyciągnął z kieszeni telefon. Jimin napisał do niego, nim ten zdążył otworzyć aplikację.
Jimin: Smacznego
Ja: Dziękuję. Co chciałeś mi pokazać?
Jimin: A więc patrz B)
„Cześć. Jak się czujesz?" – pokazał rękami.
„Nie najgorzej" – odpowiedział Jungkook. – „Jak wiele się nauczyłeś?"
„Chodzę dwa tygodnie na kurs i coś tam w głowie zostało. "
Po wymiganiu tych słów, do ręki wziął swój telefon i szybko napisał wiadomość.
Jimin: Wiedziałam, że o to zapytasz, dlatego przygotowywałem tę odpowiedź dwa dni xD
Ja: No to nieźle. Aż tak dobrze Ci idzie z nauką?
Jimin: Język migowy nie jest taki łatwy, jak myślałem, ale do wakacji chcę się go nauczyć. Najwyżej będziesz mnie poprawiał.
Po tej wiadomości zapadła cisza, którą Jungkook poświęcił swojemu śniadaniu. Był głodny jak wilk, ponieważ nie jadł w domu posiłku. Wiedział, że sam ryż mu nie wystarczy, ale jakoś musiał sobie poradzić. Gdy zjadł, klasnął dwa razy w dłonie i odłożył na bok puste pudełko, po czym sięgnął po telefon.
Ja: Jak myślisz. Przyjmą mnie na zmywak?
Jimin: Możesz wziąć ich na litość. Opowiem o tym, że jesteś biedny i potrzebujesz pieniędzy, żeby wyżywić rodzinę.
Ja: Nie chcę, by się nade mną litowali...
Jimin: W takim razie przedstawisz mu swoje marzenie. Słyszałem od kelnerki, że bratanek właściciela jest głuchoniemy, więc istnieje szansa, że Cię zrozumie i da Ci pracę.
Ja: Oby tak było.
Po lekcjach obaj skierowali się na autobus, którym mieli dojechać do restauracji. Gdy wsiedli do pojazdu, dopadła ich specyficzny zapach rozlanego piwa. Jungkook miał ochotę przez to zwrócić swoje ubogie śniadanie. Sam nie wiedział co nim targnęło, gdy chwycił Jimina za rękę i poprowadził go na koniec autobusu, gdzie otworzył okno.
Usiadłszy na fotelach obitych w skórzaną tapicerkę, Jungkook nadal trzymał dłoń chłopaka, a zdał sobie z tego sprawę, kiedy ten ścisnął jego rękę. Chłopak jak poparzony puścił go i zarumieniony odwrócił wzrok. Dlaczego to zrobił? W jego głowie odbijała się echem myśl, która jasno mówiła, iż ich relacja ma pozostać na etapie przyjaźni. Już dawno wyznaczył granicę, której nie chciał przekraczać, a tymczasem nieświadomie posunął się do trzymania za rękę.
Wyciągnął szybko telefon z kieszeni i wystukał wiadomość.
Ja: Przepraszam. Nie powinienem był.
Jimin: Przecież nic się nie stało. Mnie też obrzydził mnie zapach tego okropnego piwa. Obiecuję, że nigdy nie dotknę alkoholu.
Ja: Ja też.
Jimin: Dobrze, że otworzyłeś okno.
Jakiś czas później znaleźli się na miejscu. Gdy autobus odjechał, Jungkook naciągnął swoją kurtkę w dół i westchnął głęboko, by się odstresować. Nie wiedział, jak daleko od przystanku znajduje się restauracja, dlatego z każdym krokiem miał coraz większe obawy. Sądził, że nie dostanie pracy przez swoją niepełnosprawność. Dotarłszy do restauracji, Jungkook otworzył drzwi i pozwolił Jimonowi pójść przodem.
– Czy można prosić szefa? – zapytał Jimin jedną z kelnerek, przewijających się przez lokal.
– Tak, oczywiście. Proszę, zaczekajcie chwilę.
Po tych słowach dziewczyna zniknęła za drzwiami zaplecza, zostawiając Jungkooka i Jimina przy jednym ze stolików. Oboje nie wiedząc co ze sobą zrobić, zajęli wolne miejsca, w oczekiwaniu na właściciela interesu.
– Wiedziałem, że przyjdziesz – zawołał mężczyzna, który był tutaj szefem z drugiego końca lokalu.
– I przyprowadziłem mojego przyjaciela.
– Miło mi poznać – powiedział, gdy tylko stanął za Jungkookiem. Zdziwił się, że Jungkook nawet się nie odwrócił, bo był zapatrzony w telefon.
– Proszę mu wybaczyć. On jest głuchoniemy. – Kopnął chłopaka w kolano, żeby ten podniósł wzrok. Kiedy spojrzał na niego pytająco, skinął głową na właściciela restauracji. Wtedy ukłonił się nisko w ramach przeprosin.
„Nie przejmuj się" – pokazał mężczyzna.
„Zna pan język migowy?" - zdziwił się.
„Mój bratanek jest głuchoniemy i pracuje tutaj na zmywaku. Będziesz z nim pracował, bo ostatnio nie daje sobie rady, ponieważ zwiększyły się obroty restauracji. Właściwie jesteście pierwszymi osobami, które zgłosiły się do pracy, więc powiedzmy, że was przyjmę. Tylko ten chłopak będzie musiał przejść szkolenie. "
„Naprawdę pan nas przyjmie?"
„Właśnie to powiedziałem"
„Dziękuję" – wstał i ukłonił się najniżej, jak potrafił.
„Zaczynacie od zaraz, czy dać wam jeden dzień wolny?"
„Zaczynamy od zaraz." - pokazał pewny tego, co chciał robić.
– W takim razie witam w moich skromnych progach – powiedział, rozkładając szeroko ręce. – A i jeszcze jedno. Ty chłopcze musisz przejść szkolenie.
– Tak jest – ukłonił się lekko.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top