Rozdział 3

Poranek w szkole był taki sam jak każdy inny. Kiedy Jungkook wszedł do klasy, spotkał się z gniewnymi spojrzeniami „kolegów". Czuł się, jakby czymś im zawinił. Może gdyby faktycznie pozbawił się życia, ci ludzie byliby szczęśliwi. Niestety nie sprawił im tej przyjemności, ponieważ pewien chłopak postanowił go uratować przed samym sobą.

Zasiadłszy do ławki, jak zwykle przywitały go stare, dobre życzenia napisane markerem przez kapitana drużyny siatkarskiej, które jasno głosiły: „Zdechnij Jeon" albo „Zabij się, śmieciu". Zbyt dobrze znał pismo tego człowieka, żeby nie móc go rozpoznać. Czytał takie wiadomości praktycznie codziennie i za każdym razem wywoływały uśmiech na jego ustach, jednak dziś było inaczej. Usiadł w ławce, próbując zignorować te słowa.

Chcąc wyciągnąć z plecaka zeszyty i zorientował się, że ktoś za nim stoi. Mimo to nie ruszał się. Wolał udawać, że nikogo tam nie było i być zadowolonym ze swojego dzieła. Nagle poczuł, jak ktoś uderza gąbkami do tablicy w jego głowę, powodując rozproszenie się pyłu z kredy.

Kaszląc, wyrwał się oprawcy i uciekł kilka ławek do przodu, by odkrztusić biały proszek i strzepać go z mundurka. Tak bardzo chciał im coś powiedzieć... Z całego serca pragnął przekazać im, jak bardzo ich nienawidzi, jednak nie mógł. Jego niepełnosprawność mu nie pomagała. Gdy postanowił wrócić na swoje miejsce, minął go jakiś chłopak. Widział jedynie plecy, więc nie mógł go rozpoznać. Jego żywa gestykulacja dała mu znać, że był zdenerwowany. Ciekawiło go dlaczego. Dopiero po chwili zorientował się, kim jest tajemnicza osoba, która wyraźnie krzyczała na jego oprawców. Kiedy blondyn się odwrócił, rozpoznał w nim Jimina.

Teraz wiedział, że nie zazna spokoju po tym, jak Jimin go obronił. Otrzepał ramiona i twarz z kredy, po czym minął go, by usiąść na swoim miejscu. Wyciągnął z kieszeni telefon, żeby napisać do Jimina.

Ja: Po co to zrobiłeś?

Wtedy spojrzał na Jimina, który stał u jego boku, aby zobaczyć, jak zareaguje na tę wiadomość. Uśmiech na jego twarzy zbladł.

Jimin: Myślałem, że to ci jakoś pomoże...

Ja: No to źle myślałeś. Wiesz, co mnie teraz czeka?

Jimin: Sprawię, że przestaną ci dogadywać

Ja: Zobacz moją ławkę

Ja: Posunęli się do tego stopnia, żeby życzyć mi śmierci. Żaden chłopak nic nie wskóra, wydzierając się na tych półgłówków. Pogódź się z tym

Nagle Jimin podniósł głowę i zerknął tylko na blat, o który Jungkook się podpierał. Jego mina zrzedła. Przygryzł dolną wargę, po czym powrócił spojrzeniem do telefonu.

Jimin: Przepraszam. Nie wiedziałem, że jest aż tak źle...

Ja: Jakoś to przeżyję. A teraz idź do swojej klasy, bo za chwilę będzie dzwonek

Po tej wiadomości Jimin wymaszerował sztywno z sali, nawet nie patrząc na Jungkooka. Ten w tym czasie wypakował książki na ławkę. W końcu nadszedł czas na lekcje. Kiedy do klasy wszedł nauczyciel, uczniowie zajęli swoje miejsca.

Jungkooka zastanawiała kara, jaka go czeka za to, że Jimin wetknął nos w nieswoje sprawy. Może jego twarz znów powita wodę z toalety? Sam nie wiedział, na co liczyć. W końcu nienawiść, jaką „koledzy z klasy" go darzyli, była wielka, jednak nie większa niż ego ich wszystkich razem wziętych. Każdy z nich okazywał swoją niechęć do Jungkooka w inny sposób. Jeden zawsze krzywo patrzył. Drugi wypisywał na ławce te jakże wspaniałe życzenia. Trzeci z czwartym posuwali się do rękoczynów. Wokół nich zebrała się grupka, która tak właściwie nie wiedziała, dlaczego znęcają się nad niepełnosprawnym Jungkookiem, ale robili to, bo nie wypadało odstawać od reszty. Oto cała prawda o dryblasach z drużyny siatkarskiej. Jungkook po tym, jak zaczął chodzić na siłownię, by zaczęli się go bać, dlatego napadali go tylko i wyłącznie w grupkach. Nigdy nie spotkał się z nimi sam na sam. Banda tchórzy, którzy chcieli pokazać swoją siłę, wyżywając się na pozornie słabszych słabszych.

Kiedy lekcja rozkręciła się na dobre, Jungkook dostał wiadomość. Chciał odczytać ją na przerwie, jednak wibrowanie nie ustawało, dlatego wyciągnął z kieszeni komórkę i odczytał esemesy.

Jimin: Przepraszam

Jimin: Powinienem był pomyśleć, zanim do nich podszedłem

Jimin: Po prostu, kiedy zobaczyłem, co ci zrobili, zagotowało się we mnie

Jimin: W domu mój brat jest potulny, jak baranek

Jimin: Może dlatego, że tata trzyma go na wodzy twardą ręką

Jimin: Prawdopodobnie to jest powodem wyżywania się na tobie

Ja: Nie musisz przepraszać. Do końca roku niewiele zostało. Jakoś dam radę

Po napisaniu tej wiadomości schował telefon do kieszeni i wrócił spojrzeniem na tablicę, zapisaną matematycznymi przykładami. Jungkook musiał je wszystkie przepisać, żeby móc w domu rozpracować, o co w nich chodzi. Miał szczęście, że szybko się uczył. Gdyby nie to, skończyłby w szkole specjalnej, a tego nie chciał.

Pragnął żyć jak normalny uczeń w normalnej szkole. Z jego powodu nauczyciele musieli przygotowywać dodatkowe notatki, by ten mógł się porządnie nauczyć na sprawdzian, czy kartkówkę.

Gdy lekcja się skończyła, chłopak wyciągnął swoje śniadanie w postaci czekolady z orzechami, której nie skończył jeść z siostrą i pognał na dziedziniec szkolny, by zająć jakąś ławkę na uboczu. Chciał ukryć się przed Jiminem, żeby chłopcy z klasy nie zauważyli ich razem.

Dziedziniec szkolny, na którym się znajdował, został podzielony ścieżkami na cztery człony. Po środku umiejscowiona została zdobiona w kwiaty lilii marmurowa fontanna. Najbliżej wejścia do szkoły mieściło się małe boisko do siatkówki i tenisa, aby uczniowie z poszczególnych klubów mogli z nich korzystać po zajęciach. Zachodni teren prezentował się zupełnie inaczej. Stało tam wiele tablic, na których umieszczono historię zabytkowego budynku, jakim była szkoła. Na niektórych z nich można było znaleźć najzdolniejszych uczniów.

Tuż obok znajdowały się tereny, gdzie można było znaleźć szkolny ogród. Tam zostały posadzone ogromne wiśnie, które w marcu tak ładnie kwitły. Ich cienie były idealnym schronieniem w upalne dni lub kryjówką dla osób, które nie chciały zostać przyłapane przez nauczycieli na paleniu papierosów. Niedaleko tych drzew znajdowało się wejście na blok sportowy, więc w ogrodzie można było spotkać wielu sportowców oraz czirliderki, które nie odstępował ich na krok.

Został ostatni fragment dziedzińca, w którym znajdował się Jungkook. Było to miejsce, gdzie można było podziwiać obszerny witraż, rozciągający się na całą ścianę, a przedstawiał on założyciela szkoły. W tym miejscu można też było posłuchać muzyki, którą oferował szkolny klub muzyczny. Niestety Jungkook nie mógł usłyszeć tego, lecz nie przejmował się tym za bardzo. Tylko tutaj czuł się bezpiecznie, ponieważ niewiele osób spędzało tu czas wolny ze względu na hałas.

Jedząc powoli czekoladę, spojrzał w prawo i aż podskoczył, gdy zauważył Jimina obok siebie. Szybko wyciągnął z kieszeni telefon i wystukał wiadomość do chłopaka.

Ja: Nie strasz mnie tak

Jimin: Machałem ci. Myślałem, że mnie widziałeś

Ja: No to się pomyliłaś

Jimin: O czym tak myślisz?

Ja: O niczym ważnym

Jimin: Zauważyłam, że lubisz obserwować ludzi.

Jungkook spojrzał na chłopaka z ukosa i cmoknął cicho pod nosem.

Ja: Jak długo tutaj siedzisz?

Jimin: Od jakichś dwóch minut, a co?

Ja: Dobra, nieważne

Jimin: O której kończysz lekcje?

Ja: O 15

Jimin: Pójdziemy gdzieś po lekcjach?

Ja: Będę zajęty

Jimin: Czym?

Ja: Będę musiał wyszorować ławkę z napisów. To stało się częścią mojego planu zajęć szkolnych

Jimin: W takim razie Ci pomogę ^^

Ja: Nie trzeba. Później pewnie przyjdzie twój brat, żeby dać mi wycisk za rano. Jakoś to przeżyję.

Po napisaniu ostatniej wiadomości Jungkook schował telefon do kieszeni i skierował się do klasy, by tam czekać na dzwonek.

Splótł palce przed sobą i odchylił się trochę na krześle. Ciekawiło go zachowanie Jimina. Czy za każdym razem będzie wchodził w jego obronę? Nawet jeśli, to pewnie szybko się tym znudzi. W zasadzie nie było osoby, która go nie zostawiła zaraz po nawiązaniu jakiegokolwiek kontaktu.

Kiedy do klasy zaczęli schodzić się uczniowie, Jungkook zrozumiał, że właśnie zadzwonił dzwonek. Usiadł więc prosto i obserwował ukradkiem osoby, które się nad nim znęcały.

Nagle jego telefon zawibrował. Nim go wyciągnął, westchnął teatralnie.

Jimin: Myślę, że nic ci nie zrobi. To będzie jedynie słowna przemoc

Ja: Może on nie, ale są takie jednostki, które posuwają się do przemocy fizycznej

Jimin: Kto wie, czy jak będę przy Tobie, to nic Ci nie zrobią

W pewnej chwili Jungkook zauważył, że stoi nad nim nauczyciel. Podniósłszy głowę, uśmiechnął się do mężczyzny i schował telefon do kieszeni, lekko się kłaniając w ramach przeprosin.

Do końca lekcji nie pisał z Jiminem. Nawet jeśli na przerwach siedział obok niego, ten nie wyciągnął ani na chwilę swojej komórki, by porozmawiać z chłopakiem. Ignorował nawet podsuwanie telefonu pod nos. Wolał rozmyślać o tym, co dziś po szkole go spotka. Kara może być nieprzyjemna, ale niejedno przeżył, więc wytrzyma wszystko, co mu zrobią, a później wróci do domu, by stamtąd udać się na siłownię.

Gdy nadeszła pora na szorowanie swojej ławki, poprosił woźną o wiadro z wodą i jakimś płynem oraz gąbkę. Chciał zmyć te słowa i wyjść ze szkoły. Próbując wyszorować blat stołu, poczuł czyjąś obecność. Odwróciwszy, się spostrzegł, że obserwuje go Jimin. Tak jak się spodziewał. Przyszedł, mimo jego próśb traktujących o tym, by tego nie robił. Trzymał w ręce telefon, co dało mu do zrozumienia, że zaraz przyjdzie wiadomość.

Wytarł więc ręce w spodnie i wyciągnął telefon z kieszeni, by odczytać esemesa.

Jimin: Pomogę ci. Chcę byś był bezpieczny

Ja: Pogrzało cię? Możesz tylko pogorszyć sprawę

Jungkook popatrzył na blondyna, który po zbliżeniu się, wyrwał mu z rąk gąbkę i sam zaczął szorować stolik. Chłopak zamrugał kilkakrotnie. Trwał jeszcze chwilę w bezruchu. Przyglądał się chłopakowi z pewną dozą podziwu. Mimo zakazów i niemiłych słów, jakie mu serwował, przyszedł mu pomóc. Dziś jego przydługawe włosy również opadały na oczy. Widząc, że przeszkadzają mu w pracy, założył je za ucho, co spotkało się z zaskoczonym spojrzeniem. Jungkook momentalnie się zarumienił. Chyba nie powinien tego robić.

Wyciągnął czym prędzej telefon i szybko wystukał wiadomość do posiadacza miękkich niczym jedwab włosów. Wciąż pamiętał ich dotyk... Nie, nie mógł w ten sposób myśleć. Chciał się tego chłopaka pozbyć, a nie wpakować się w zauroczenie, które w niczym mu nie pomoże.

Ja: Przepraszam. Już nie będę tak robił.

Jimin: Nic się nie stało

Schowawszy telefon do kieszeni, przeszedł do tablicy po gąbkę, by pomóc chłopakowi w czyszczeniu ławki. Po wypłukaniu jej z kredy zaczął szorować razem z chłopakiem. Gdy skończyli, Jungkook odetchnął z ulgą. Cieszył się, że żaden nauczyciel nie zainteresował się napisami na jego ławce. Mógłby sobie narobić problemów u „kolegów z klasy".

Ja: Dziękuję za pomoc

Jimin: Powiedz mi, dlaczego nie zgłosisz nigdzie, że się nad Tobą znęcają?

Ja: Bo mogłoby się to dla mnie źle skończyć. Już raz byłem u wychowawcy. Skończyło się na tym, że podtopili mnie w męskiej toalecie.

Jimin: To przykre... Ale wiesz, teraz będę przy tobie. Może mój brat jakoś zatrzyma swoich kolegów

Ja: Zobaczymy  

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top