Rozdział 1
Stał tam na moście i obserwował taflę wody, jakby miała mu powiedzieć coś ważnego, jednak Jungkook nie mógł tego usłyszeć. Wokół niego panowała cisza i nikt ani nic nie potrafił tego przerwać. Słuch, a raczej jego brak sprawił, że stał się wyrzutkiem. Głuchym wyrzutkiem, który w żaden sposób nie mógł usłyszeć obelg ze strony rówieśników. Może to i dobrze? Czego uszy nie słyszą, tego sercu nie żal, prawda?
Chciał zrobić krok w przód, jednak tego nie zrobił. Przypomniał sobie o czymś naprawdę ważnym. Postanowił odłożyć na bok cenną komórkę, na którą jego mama tak ciężko pracowała przez ostatnie cztery miesiące. Wyciągnął urządzenie, by po chwili schylić się i położyć telefon obok swoich stóp. Chciał, by po jego śmierci jakiś szczęściarz zajął się jego własnością. Dopiero teraz był w stanie to zrobić. Chwycił się za ramiączka plecaka i rozpiął kurtkę, po czym wyciągnął przed siebie jedną nogę. Gdy już miał przechylić się do przodu, ktoś chwycił go w pasie, nie pozwalając na to, by spadł do wody. Próbował się wyrwać, jednak to nic nie dało. Obca osoba przechyliła się do tyłu i upadła razem z nim na twardy chodnik.
- Nawet nie próbuj - powiedział nieznajomy, wciąż obejmując Jungkooka w pasie, ale ten tego nie mógł usłyszeć. Nie wiedząc, co się dzieje, próbował się wyrwać z rąk obcej osoby.
Jedyne, czego pragnął, to śmierci, a ten ktoś odbierał mu możliwość spełnienia swojego jedynego marzenia. Kiedy w końcu udało mu się wyswobodzić, wstał i poprawił swoją pomiętą wiosenną kurtkę.
Jeon patrzył na chłopaka prawie jak na wroga, który odebrał mu jedyną szansę na szczęście.
Miał na sobie mundurek, który poinformował Jungkooka o tym, że chodzili do tej samej szkoły, jednak nie znał tej twarzy, chociaż do złudzenia mu kogoś przypominała. Musiał chodzić do innej klasy niż on.
- Dlaczego chciałeś to zrobić? - zapytał, jednak gdy nie otrzymał odpowiedzi, pomachał ręką przed nosem Jungkooka. - Słyszysz mnie?
Widząc, że chłopak znów stara się z nim porozumieć, przyłożył dłonie do uszu i energicznie pokręcił głową, próbując dać mu do zrozumienia, że go nie słyszy. Ten tylko zamrugał kilkukrotnie. Jungkook pomyślał, że dalsze próby komunikowania się z nim nie mają sensu. Odwrócił się więc i sięgnął po swoją komórkę, by schować ją do kieszeni. Teraz chciał wrócić do domu, żeby na nowo zebrać w sobie wolę do pozbawienia się życia.
Gdy postąpił krok w przód, nieznajomy chwycił go za ramię, by ten się zatrzymał. Jungkook chcąc jeszcze raz spojrzeć na chłopaka, spotkał się z wyświetlaczem jego telefonu, który wyświetlał krótką, acz jednoznaczną wiadomość.
„Dlaczego chciałeś skończyć?"
Jungkook wzruszył ramionami, po czym wyrwał się z uścisku chłopaka i otrzepał rękaw, który przed chwilą trzymał nieznajomy. Nie szedł jakoś specjalnie szybko. Był sfrustrowany tym, że nie udało mu się skoczyć. Myślał o tym, czy dałby radę tak po prostu przeskoczyć barierki. Nadal był na moście. Od przepaści dzieliło go tylko kilka metrów. Przez dłużą chwilę przyglądał się nieustannie płynącej rzece, która kusiła go swoim spokojnym nurtem, jednak ktoś pokrzyżował jego plany.
Nagle ktoś chwycił go za kołnierz, doprowadzając do tego, że Jungkook się wystraszył. Zdenerwowany odwrócił się, by stawić czoła spojrzeniu nieznajomego, które zdawało się, że przeszywa go na wylot. Zrobił to ten sam chłopak będący jego problemem. Znów wystawił przed siebie telefon z kolejną wiadomością.
„Nie chcę, byś zrobił sobie krzywdę. Odprowadzę cię."
Ten tylko spojrzał na niego gniewnie, po czym wyrwał jego z ręki telefon i skasował wiadomość, by napisać własną.
„Nie potrzebuję twojej litości. Odejdź."
Oddawszy telefon chłopakowi, poprawił plecak na plecach i ruszył przed siebie, jednak chłopak nie dawał za wygraną. Nadal szedł twardo ramię w ramię z Jungkookiem. Kiedy obaj byli już z dala od mostu, nastolatek odetchnął z ulgą, co Jungkook zauważył niemal od razu. To nie tak, że przyglądał się mu od jakiegoś czasu. Po prostu od zawsze był bardzo spostrzegawczy.
Dziwił się, że nieznajomy cały czas przy nim trwał. W końcu nie miał powodu, by odprowadzać go aż pod sam próg. Z każdą chwilą coraz częściej zastanawiał się, czy prowadzenie go do rudery, w której mieszkał, miało jakiś sens. Nie znał tego chłopaka, dlatego wstydził się swojego domu. Sam budynek zamieszkiwany przez jego rodzinę nie prezentował się najlepiej. Ze ścian odpadał tynk, a drzwi były umazane jakimś bezsensownym graffiti. Klatka schodowa śmierdziała moczem, zaś same schody skrzypiały, przez co dźwięk roznosił się echem po całym budynku. Oczywiście sam nie mógł tego usłyszeć, jednak pewnego dnia zobaczył, jak jego siostra na to narzekała.
Kiedy ochłonął, przyjrzał się chłopakowi idącemu obok niego. Pomijając fakt, że miał na sobie mundurek, prezentował się jak wschodząca gwiazda popu. Jego grzywka, opadająca na oczy, sprawiła, że ledwo przez nią widział, dlatego ciągle pilnował przedziałku na środku czoła. Widząc, jak kosmyki blond włosów powiewają na chłodnym wietrze, zrobiło mu się zimno, dlatego zapiął swoją wiosenną kurtkę.
Mimo wszystko Jungkook nadal był zły na to, że tamten go powstrzymał przed odebraniem sobie życia. Chciał odejść w zaświaty, by uwolnić się od gówna, w którym tkwił, odkąd rozpoczął naukę w liceum.
Fakt, że jego ojciec umarł, sprawił, iż rodzinę przywitała bieda, która często nie pozwalała na normalne życie, gdyż zawsze czegoś brakowało, dlatego tkwił w podwójnym gównie. Gdyby szkolne osiłki z drużyny siatkarskiej nie zwróciły na niego uwagi, jego życie mogło wyglądać lepiej. Miałby mniej problemów i w spokoju mógłby przeżywać żałobę. Przynajmniej takie miał wrażenie. Jakby nie obelgi, które dostawał na komórkę od nieznajomych numerów, zapewne nie stanąłby dziś na barierce z zamiarem rzucenia się w ciemną toń rzeki. Nie uratowałby go też chłopak, który niczym niewzruszony kroczył u jego boku.
Jakiś czas później znaleźli się przed budynkiem, w którym Jungkook mieszkał. Chłopak myślał, że to na tyle z jego eskorty, jednak pomylił się. Blondyn wszedł tuż za nim i bez wahania wspinał się za schodach, poruszając się niemal jak jego cień. Prawie, bo wywoływał skrzypienie. Choć Jungkook nic nie słyszał, czuł charakterystyczne wibracje drewna pod stopami. Kiedy dotarli na drugie piętro, Jungkook stanął przy drzwiach do swojego mieszana. Nim otworzył drzwi, ukłonił się nisko z zamiarem wejścia do swojego domu.
Gdy chciał chwycić za klamkę, jego ręka trafiła na coś miękkiego. Podniósłszy wzrok, zobaczył swoją zapłakaną matkę. Kobieta bez cienia zawahania przytuliła go mocno do siebie. Po chwili odsunęła go od siebie i zaczęła układać za pomocą dłoni słowa, które zrozumiał tylko Jungkook.
„Dlaczego zostawiłeś dla mnie list pożegnalny?" - zapytała.
„Przepraszam mamo. Chciałem skończyć, ale on mnie powstrzymał."
Nagle starsza kobieta spojrzała na chłopaka stojącego za Jungkookiem. Chłopak patrząc na ruch jej warg, mógł się domyślić, że ta dziękuje nieznajomej za pomoc.
- Dziękuję bardzo. - Ukłoniła się najniżej, jak potrafiła.
- Ależ nie ma za co - odpowiedział z uśmiechem. - Czy mógłbym dostać jego numer? Chciałbym późnej upewnić się, że wszystko z nim w porządku.
- Tak, oczywiście.
Powiedziawszy to, chłopak wyciągnął z plecaka karteczkę samoprzylepną i długopis, po czym przykleił ją do framugi, by matka Jungkooka mogła przepisać ze swojego przestarzałego telefonu na klapkę numer swojego syna. Gdy otrzymał dziesięciocyfrową kombinację, spojrzał ostatni raz na chłopaka, po czym zniknął na schodach, pozostawiając po sobie echo skrzypiących schodów, które mogła usłyszeć tylko mama chłopka.
„Dlaczego to zrobiłaś?" - wymigał Jungkook, próbując ukryć frustrację.
„Może będzie chciał wiedzieć, jak się czujesz."
Jungkook zapragnął powiedzieć mamie, że głupio postąpiła, ale ta przytuliła do siebie swojego jedynego syna i zaczęła głaskać go po czarnych jak smoła włosach. W tamtej chwili nastolatek częściowo żałował swojej decyzji, bo w ogóle nie wziął pod uwagę uczuć swojej matki.
Po krótkiej wymianie zdań, która miała za zadanie uspokoić kobietę, poszedł do swojego pokoju, żeby przemyśleć wydarzenia tego wieczoru, a swojej mamie po prostu pozwolił przygotować się do nocnej zmiany w szpitalu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top