𝓗𝓪𝓿𝓮𝓷'𝓽 𝓾 𝓱𝓮𝓪𝓻𝓭 𝔀𝓱𝓪𝓽 𝓫𝓮𝓬𝓸𝓶𝓮𝓼 𝓸𝓯 𝓬𝓾𝓻𝓲𝓸𝓾𝓼 𝓶𝓲𝓷𝓭
Pov: Max
Udało nam się uciec z lasu snów. Moje serce biło tak, jakby miało zaraz eksplodować. Nie mogłam się uspokoić po tym co zobaczyłam. Cały czas mam przed oczami ich postacie i słowa które na mnie wykrzykiwali. Te głosy, które weszły do mojej głowy stawały się coraz głośniejsze i głośniejsze wywołując u mnie ogromny ból głowy. Złapałam się za nią zamykajac oczy gdyż ból ten stawał się nie do wytrzymania jakby ktoś wbijał mi ogromny metalowy gwóźdź w głowę. Upadłam na kolana, nie mogłam za nic załagodzić tego uczucia dopóki to nie poczułam kojącego dotyku na mojej dłoni. Otworzyłam oczy mając przed sobą zaniepokojony wyraz twarzy brunetki. Mówila coś do mnie, lecz przez ból w moich uszach piszczało. Dopiero po dłuższej chwili znów zaczęłam słyszeć.
— Max? Max... wszystko okej? — Zapytała zmartwiona pomagając mi powoli wstać. Patrzyłam na nią rozkojarzona, gdy ta dalej trzymała mnie za ręce pilnując abym nie upadła.
— T-tak... Musimy iść... chodź... — Delikatnie wyrwałam się z jej uścisku otrzepując się i idąc dalej gdy ta ponownie mnie zatrzymała tym razem kładąc swoją dłoń na moim torsie.
— Poczekaj. Musimy odpocząć pozatym robi się ciemno. Rozpalimy ognisko i się ogrzejemy i rano dopiero ruszymy. — Wiedziałam, że w tym momencie nie mam tu nic do gadania, więc bez słowa ruszyłam w poszukiwaniu dobrego miejsca do rozpalenia ogniska w trakcie kiedy to Jane poszła zebrać drewno i czegoś do rozpalenia ognia. Po czasie brunetka wróciła do mnie kiedy to ja znalazłam idealne miejsce na ognisko. Rozpaliłyśmy je i usiadłyśmy na swoich płaszczach. Dziewczyna cały czas sie we mnie wpatrywała ogrzewając dłonie. Czułam sie niekomfortowo przez jej wzrok na sobie. W końcu nie wytrzymałam tej presji i ciszy.
— Co się tak patrzysz? — Powiedziałam lekko opryskliwie. Ciemnooka lekko się skrzywiła przez mój ton po czym wzieła wdech i zaczęła mówić.
— Tak mnie zastanawiało... kim byli ci ludzie... czemu nazywali cie potworem i... kim była ta dziewczyna? — Ostatnie pytanie zadała niepewnie i ciszej niż pozostałe. No tak Maxine mogłaś się liczyć z tym, że jak wejdziesz z nią do lasu snów twoje tajemnice częściowo wyjdą na jaw. Ale może to i dobrze? W końcu mam szansę komuś o tym opowiedzieć. Nie wiem tylko czy Jane jest odpowiedną do tego osobą. Chcąc nie chcąc i tak będę musiała to powiedzieć bo trafiłam na bardzo upierdliwą osobę.
Spojrzałam na brunetkę, która z wzrokiem wlepionym we mnie czekała na odpowiedź.
— Ci ludzie to była moja rodzina i osoby mieszkające wraz ze mną w zamku, którzy nie żyją, w tym mój ojciec, który przeze mnie wyruszył wraz z bratem na wojne, gdyż ja nie chciałam wychodzić za mąż za kogoś kogo nie kochałam i wywołało to wojne pomiędzy krainą czarów, a mglistymi wyspami. Te rany które mieli pokazują przez co zostali zabici. Brata przebito grubą belą drewna wcześniej będąc torturowanym, a ojcu wydłybiono oczy i wrzucono do labiryntu. — Jane patrzyła na mnie z lekkim strachem, zaciekawieniem i mogę nawet rzec, że z lekkim współczuciem.
— Po śmierci ich dwojga zostałam tylko ja, moja matka i siostra. Mama zajmowała się całym królestwem. Była dobrą i sprawiedliwą królową. Ja natomiast byłam tym dzieckiem, które zawsze pakowało się w kłopoty, a stosunki z moją siostrą Anną Hariettą nie były najlepsze. Często się kłóciłyśmy i dokuczałyśmy, ale nie jak to rodzeństwo ma w zwyczaju. Owiele gorzej. Raz wrzuciłam Annę do stawu, który był zanieczyszczony i nabawiła się sporej choroby skóry, za to ona jako zemste zaprowadziła mnie do jaskini ghuli i zawaliła wejście kamieniamy przez co prawie zostałam pożarta przez trupojady, ale nie będę opowiadać wszystkiego bo by do rana się nie skończyło.
Prawda jest taka, że moja siostra zawsze była lepiej traktowana przez naszą matkę niż ja. Zawsze to ona była chwalona, to ona dostawała wszystko co sobie zarzyczyła, a ja mogłam jedynie na to patrzeć, lecz to ode mnie wymagało się wiecej. Matka dobrze wiedziała, że mam większy potencjał niż ona. Przez tą niesprawiedliwość często wymykałam się z zamku by oderwać się od życia w tym koszmarnym zamku, który był dla mnie więzieniem, torturą, od której uciec mogłam tylko nocami. Przechadzalam się po lasach i oświeconym tylko przez blask księżyca ścieżkach za murami. Wtedy też poznałam Sylvie. Czarnowłosą dziewczynę, która była bez domu. Zaprowadziłam ją do opuszczonej chatki myśliwego gdzie zamieszkała. Często do niej przychodziłam, a nasza więź stawała się coraz silniejsza. Sylvie była elfką, która umiała rzucać czary. Pewnej nocy gdy sie z nią spotkałam poprosiłam ją, aby rzuciła na mnie czar pozwalający mi chodź na chwilę zapomnieć o tym co dzieje się jak jestem w zamku. Tej nocy mnie pocałowała, a z pocałunku zrodziło się coś większego. Zaspokajałam swoje emocje przez kochanie się z nią, jednakże nigdy nie dażyłam jej uczuciem zwanym miłością. Ja tak samo jak ona poprostu miałyśmy z tego korzyści. Ja odrywałam się od tej koszmarnej rzeczywistości, a ona żywiła się moją energią. — Podniosłam wzrok na dziewczynę, która wpatrywała się w ogień lekko obawiając się kontaktu wzrokowego ze mną. W tym momencie zaczęłam się wachać o to czy był to dobry pomysł wyjawiać jej tą tajemnice, lecz już nie na odwrotu. Ponownie wziełam głeboki wdech i kontynuowałam.
— Pewnego dnia, gdy wróciłam do zamku moja siostra rozmawiała z matką. Podsłuchałam rozmowy. Dowiedzialam się wtedy, że ostatniej nocy Anna mnie śledziła i doniosła matce o tym co robiłam z Sylvie. Byłam na nią wtedy niemiłosiernie zła. Weszłam z impetem do komnaty w której przebywały i pierwsze co zaczęły się krzyki pomiędzy mną, a Hariettą. Matka próbowała nas uspokoić. Nie była wtedy na mnie zła jedynie... zawiedziona. Gdy tylko Harietta to zauważyła wzieła do swej dłoni nasz rodowy nóż. Zaczęła nim wymachiwać jak oszalała. Matka próbowała ją uspokoić. Chciała zabrać jej sztylet, lecz zfuriowana Anna... poderżnęła jej gardło. Spanikowałam zaczęłam krzyczeć z przerażenia co ona narobiła. W tym momencie wyrwałam jej zakrawiony sztylet z dłoni, a do komnaty przybyli straże. Nie uwierzono mi, gdy mówiłam, że to nie była moja wina. Wszyscy zaczęli nazywać mnie potworem, a siostra odwróciła się przeciw mnie i zrzuciła cała winę na mnie. Tego dnia wygnano mnie z zamku. Pobito... z-zgwałcono... i wyrzucono jak ścierwo... Sylvie też się ode mnie odwróciła. Zostałam sama.... — Na końcu moje ciało ogarnęły silne emocje. Zaczęłam się cała trzęść, a z moich oczu zaczęły lecieć łzy, których nie potrafiłam opanować tak jak reszty ciała. Brunetka w tym momencie bez słowa podeszła do mnie i zrobiła coś czego się nie spodziewałam. Usiadła obok mnie i otuliła swoimi delikatnie ale z ogromnym uczuciem. Wtuliłam się w nią bez zastanowienia. To było to czego od dawna potrzebowałam. Czułego dotyku.
---
Elmax herbatki bez depresji to nie elmax herbatki. Jaki dowalony ten rozdział jestem z niego dumna.
To dopiero początek takich rozdziałów.
Mam nadzieję, że się podobało.
Za błędy przepraszam.
🥀☕️
Pozdrawiam<33
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top