𝓢𝓮𝓬𝓻𝓮𝓽𝓼 𝓸𝓯 𝓦𝓸𝓷𝓭𝓮𝓻𝓵𝓪𝓷𝓭
Pov: Jane
Patrzyłam cały czas na nowo poznaną mi dziewczynę wyczekując z zniecierpliwieniem odpowiedzi. W zanadrzu miałam jeszcze więcej pytań, a z tego co widze jej sie najwidoczniej nie śpieszy. Mierzyła mnie wzrokiem zastanawiająco. W końcu jej przerwałam pstrykając palcyma przed jej oczami.
— Halo odpowiesz może w końcu? Nawet nie wiem komu podziękowałam, a mam jeszcze wiele innych pytań. — Rudowłosa otrzasnęła się z jej tajemniczego transu i chwile odwracajac sie do kierunkowskazu znów spojrzała na mnie w końcu mi odpowiadając.
— Jestem Maxine Mayfield wygnana z czerwonego królestwa, ale mów mi Max. Nie lubie jak ktoś mówi Maxine. — Odpowiedziała na jednym tchu nie chcąc ewidentnie utrzymywać ze mną kontaktu wzrokowego.
Przyjżałam się jej uważnie tym razem bez pośpiechu. Była to przepięknej urody w podobnym do mnie wieku rudowłosa dziewczyna. Miała je lekko falowane co nadawały jeszcze większego uroku. Jej niebieskie oczy, za każdym razem gdy w nie patrzyłam jakimś magicznym cudem mnie przeszywały. Ogarniał mnie wtedy lekki niepokój, ale też coś co mnie do nich przyciągało. Piegi miała na całej twarzy, a także na ciele co było dla mnie czymś pieknym i wyjątkowym. Zawsze zachwycały mnie osoby z piegami. Uważam je za słodkie. Na sobie miała ciemno-fioletowe coś ala płasz z kapturem okrywajacy połowe jej czarnego stroju z bardzo interesujacego materiału. W pasie miała zapiety pasek z różnymi ostrzami i woreczkami. Pewnie jeden z nich wyjęła podczas ucieczki przed tym stworem. Buty miała niczym z starych bajek o elfach, które ojciec mi opowiadał na dobranoc, a na plecach miała czarny skórzany kołczan ze strzałami dobrze dopasowany do jej skórzanych tego samego koloru ochraniaczy na ramiona. Widać, że cały ten strój był wykonany przez niebyle kogo i dopasowany do jej zachcianek.
— Dobrze, dziękuję Max za uratowanie mnie. Ja jestem Jane Hopper i tak naprawdę to nie powinnam tu być. Nie wiem jak się tu dostałam, ani co to za miejsce. Nic nie rozumiem. — Odpowiedziałam jej z lekko drżacym głosem, gdyż w głebi duszy byłam przerażona zaistniała sytuacją. Sama w nieznajomym mi miejscu pełnym zagrożenia z jedną rudowłosą dziewczyną, która jakby chciała mogła by mnie odrazu zabić.
— Jesteśmy w krainie czarów i nikt nie trafia tu przypadkowo. Zostałaś wybrana i chyba już nawet wiem do czego. — Patrzyła na mnie pewnie robiąc krok w moją stronę.
— Jak to wybrana? Do czego? Na nic się takiego nie zgadzałam! — Lekko oburzona zaistnialą sytuacją odeszłam na krok od Max zaczynając chodzić nerwowo w kółko.
— Nie musiałaś się na nic zgadzać. To kraina czarów cie wybrała. Musisz być wyjatkową osobą, która przywróci pokój i równowagę tej krainie. — Zatrzymałam się nagle by spojrzeć na dziewczynę. Mimo, że już bardziej wszystko rozjaśniło mi się w głowie dalej nie mogłam uwierzyć w to, że to jest prawda.
— Przecież ja nawet nie umiem władać bronią, nigdy o nic nie walczyłam jak mam przywrócić pokój tej krainie? Musiała się bardzo pomylić z wybraniem mnie jako waszej zbawicielki. — Rzekłam na co rudowłosa pokręciła głową podchodząc do mnie ponownie.
— Kraina czarów nigdy się nie myli. Jeśli nawet teraz nie wiesz jak to zrobisz to wkrótce się dowiesz. A teraz chodź. Musimy iść w stronę lasu snów. — Spojrzałam na znacznik lekko zdziwiona jej wyborem.
— Przecież mamy prostą drogę do czerwonego królestwa. Nie tam miałyśmy się wybrać? —
— Tak miałyśmy, lecz na tamtej drodze czeka nas tylko śmierć. Musimy iść dłuższą trasą. — Po tych słowach zaczęła kroczyć w stronę lasu. Nie zastanawiając się długo odrazu powędrowałam za nią. Dotrzymując jej kroku.
— Skąd masz zatem pewność, że tu jest bezpiecznie? — Spytałam patrząc znów na dziewczynę, która lekko zirytowana moimi ciągłymi pytaniami przewróciła swymi oczyma.
— Tu nie jest bezpiedznie, ale tu przynajmniej mamy szansę na przeżycie. — Po tych słowach znów dopadł mnie strach. No wspaniale poprostu Jane. W coś ty się wpakowała.
Po długim czasie podróży i próby dowiedzenia się czegoś więcej od rudowłosej dotarłyśmy przed wejście do lasu. Dziewczyna jest strasznie tajemnicza i nie chciała odpowiedzieć na większość moich pytań. Z jednej strony się jej nie dziwie w końcu znamy się z jakąś ponad godzinę, ale wciąż jest to dla mnie lekko irytujące. Moje myśli przerwało mi nagle uczucie czegoś ciężkiego uderzające mnie w twarz. Odrazu to z siebie ściągnęłam zauważając lekko różniący się strój od tego, który ma na sobie Mayfield.
— Załóż to bo twoja sukienka jest tak podarta, że połowe ciała ci już widać. — Zaśmiała się lekko krzyżując ręce i przyglądając się mi uważnie.
Westchnęłam z lekkiego zażenowania i irytacji jej zachowaniem. Odeszłam trochę na bok czując cały czas jej wzrok na sobie.
— Nie wiem jak w tej waszej krainie z manierami, ale nie ładnie jest przygladać się komuś, kto się przebiera, a nie sądzę, by kobiece ciało cie interesowało. — Oznajmiłam chowając się za jednym z grubszych drzew rozbierając sie z sukienki i powoli ubierajac się w ten strój. Zamiast ciemno-fioletowego płaszcza ja miałam czerwony trochę wchodzacy w bordowy.
— Skąd odrazu ta tez... albo nieważne. Ubieraj się szybko. — Odrzekła czekając z niecierpliwieniem, aż skończe się przebierać.
Niedługo potem wyszłam zza drzewa wczesniej jeszcze wyciagając z kieszeni sukni buteleczkę z napisem. Nakryłam na swoja głowę kaptur i wróciłam do Max. Która stała przyparta do pnia dębu i z uśmiechem patrzyła jak do niej idę.
— Witaj czerwony kapturku. — Podeszła do mnie bliżej ściągając mi jednym ruchem kaptur z głowy.
— Ha. Ha. Ha... bardzo śmieszne. — Przeróciłam oczami powoli wchodząc z dziewczyną w głąb lasu. Odrazu dało się rozpoznać, że nie jest to zwykły las. Drzewa były różnorodnych kolorów z wielkimi koronami. Po gałeziach skakały przeróżnorodne stworzenia najczęściej przypominające małe skrzaty. Były tam duże króliki, ptaki, oraz małe sarenki i łosie. Wszystko żyło swoim własnym życiem w wielkiej harmonii. Zachwycona tym wszystkim obserwowałam wszystko z wielką dokładnością nie zauważając nawet, że Max cały czas sie na mnie patrzy.
Nagle w oddali zauważyłam dziwny czekoladowy zrobiony z pierników domek. Wyglądał jak ten z bajki o Jasiu i Małgosi. Odrazu chciałam iść w tamtą strone, lecz silna zimna dłoń rudowłosej mnie zatrzymała.
— Ej ej nie zapędzaj się tak marzycielko. To jest domek złej wiedźmy nazywanej babą jagą. Zjada każdego kto wejdzie na jej teren. Trzymamy się od tego z daleka. — Lekko zdziwiona spojrzałam na dziewczynę.
— Ale przecież w bajce Jaś i Małgosia wsadzili babę jagę do pieca...
— I tak tu też było póki zła królowa nie przejęła władzy. Teraz Jaś i Małgosia więzieni przez babę jagę codziennie są przyprowadzani na jej kolacje, gdzie muszą patrzeć jak ta pożera żywcem inne stworzenia. — Oznajmiła mi jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie jednak ja byłam teraz zszokowana i przerażona.
— Ale... a co z innymi bajkami? One też zostały zmienione na złe? Co naprzykład z... Roszupnką? — Spytałam pełna nadzieji, że nie wszystkie te bajki uległy gorszej zmianie.
— Roszpunka co tydzień próbuje się powiesić na swoich włosach, lecz te, które mają dar uzdrawianie uniemożliwiają jej to. Dziewczyna za dlugo czeka na swojego wybranka, który woli pić niż ją ratować. — Załamana nie chciałam już się dopytywać o wiecej bajek. Teraz już powoli zaczynam rozumieć czemu kraina czarów mnie wezwała na pomoc.
— Skoro to jest las snów to czemu tu są same bajki? Nie powinien się zatem nazywać lasem bajek? — Spytałam na co Max się nq chwile zatrzymała spogladając na mnie z wielką powagą.
— Po części sa tu bajki, lecz muszę cie ostrzec, że im bardziej zaczniemy się zagłebiać w las to zaczną ci się pojawiać osoby lub sytuacje z twoich snów, koszmarów. Jednakże ja też je bede widzieć tak samo jak ty moje. Będziemy się nawzajem chronić więc musisz mieć coś do obrony własnej i mojej. — Po tych słowach wręczyła mi do rak długi, pięknie wykonany, ostry sztylet z wzorem róż. Przyglądałam sie mu z zachwytem telikatnie przejeżdżając opuszkami palców po wzorze.
— Jest twój. A teraz chodź. Nie mamy zbyt wiele czasu. —
---
No tak znów nie zmieściłam się w jednym rozdziale super poprostu.
Ale mam nadzieję, że sie podoba
Za błędy przepraszam oczywiście.
☕️🥀
Pozdrawiam <33
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top