#20 End
Zjadłam z uśmiechem swoją porcje obiadu w pokoju. Po pójściu do kuchni i umyciu naczyń wyjrzałam przez okno.
Jest ciepły, bardzo słoneczny dzień. Może tak wybiorę się do miasta? Już dawno tam nie byłam.
--------------
Jest już 21:45. Spędziłam 2 godziny w kawiarni, godzinę w parku miejskim i ponad 4 godziny w Centrum Handlowym. Mówiąc szczerze nie spodziewałam się, że jestem tu już 7 i pół godziny. Ściemnia się. Zdaje się, że będę musiała zadzwonić żeby mnie ktoś odebrał.
Siadam na ławce, wyjmuje telefon i po namyśle postanawiam zadzwonić do mojej przyjaciółki.
Jeden sygnał...
Drugi...
Trzeci...
,,Abonament chwilowo nie dostępny. Prosimy spróbować później."
Daisy nie odbiera telefonu. Bardzo dziwne jak na nią. Zwykle odbiera połączenie od razu tak jakby telefon miała zawsze odblokowany i tylko czekała na to by ktoś do niej zadzwonił.
Oparłam się o ławkę i przymknęłam na chwilę oczy.
--------------
- Proszę paniiii...- usłyszałam a po chwili poczułam, że ktoś ciągnie mnie za rękaw. Otworzyłam oczy i spojrzałam na miejsce obok mnie.
Przy lewym kącie ławki stał mały chłopiec. Miał ciemne brązowe włosy, delikatnie opaloną karnacje i duże jasne zielone oczy które patrzą na mnie ze smutkiem [1].
Ciągnął mnie za rękaw mojej jeansowej marynarki. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- O co chodzi?- ziewnęłam.- Chyba trochę przysnęłam.- drugie zdanie wypowiedziałam do siebie. Wyjęłam telefon i sprawdziłam godzinę. Dokładnie 22:15.
- Mama powiedziała, że zaraz po mnie wróci i mnie zostawiła na ławce.- wskazał na ławkę ok. 100m ode mnie.- Ale nie wróciła. Mogłaby mnie pani zaprowadzić do domu?
- Emm...- nie wiedziałam co powiedzieć. Już miałam odmówić bo to dziecko wydawał mi się podejrzane ale on mnie uprzedził.
- Jeśli pani nie chce to proszę się nie zmuszać. Pójdę sam i spóbuje się nie bać.- te dziecko gra na moich emocjach. Eh... czuje, że będę tego żałować.
- Już dobrze. Chodź, zaprowadzę cię.- wstałam biorąc chłopca za rękę i wedle jego wskazówek zaczęłam iść przed siebie.
-------------
Po dziesięciu minutach zatrzymaliśmy się w zaułku między dwoma budynkami. Koniec był zabity drewnianym płotem przy którym stał tylko duży kontener na śmieci.
- Czy ty mieszkasz w którymś z tych budynków?- spytałam patrząc dookoła. Poczułam jak chłopiec puszcza moją rękę i cofa się parę kroków.
- Nie. Ale to będzie twoje ostatnie miejsce w tym świecie.- szepnął z radosnym głosem i zaczął się psychopatycznie śmiać.
Poczułam jak ktoś łapie mnie za dłonie i krępuje mi je z tyłu za plecami. Kiedy chce się odwrócić ktoś wbija mi w przedramię strzykawkę z złoto-czerwonym płynem który świeci w ciemności.
- Dobranoc, Medeo.- szepnął jakiś męski głos a moje trybiki w głowie nagle ruszyły.
Ja znam ten głos! To...
ON
I tym tajemniczym akcentem (za który większość mnie zabije xD) kończę tę książkę :] Prawdę mówiąc książka miała się zakończyć na 15 części ale dodałam wam te wizje (które nie miały w ogóle być w książce).
[1] - Tak wygląda ten chłopiec:
[Publikacja: 23 sierpnia 2017]
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top