rozdział XI

Przez cały dzień było słychać szepty, a niektórzy byli nawet tak bezczelni, że pokazywali ją palcami! Oczywiście Draco i Teodor nic sobie z tego nie robili, ale ona niestety się przejmowała. Nie dość, że nie lubiła być w centrum uwagi to przez tą awanturę pojawiły się plotki, że się puszcza. Miała podejrzenia, co do osoby, która je wypuszczała, ale dopóki nie ma dowodów, nic nie może zrobić. Musi się uspokoić, bo to przecież nieprawda. Z takimi myślami rzuciła się na sofę. Nie miała jednak chwili wytchnienia, bo zaraz dosiadł się Teodor.
-Hej, co tam?
-Nie mogę mieć nawet chwili spokoju, prawda? - zapytała bardziej żartobliwie Hermiona.
-Prawda, Granger. - odpowiedział jej Draco, skacząc przez oparcie i lądując koło niej.
-Malfoy! Mogłeś mnie zmiażdżyć!
-Uważasz, że jestem gruby? - zapytał z poważną miną.
-Tak. Nie? Znaczy nie wiem. Słyszałam tylko, ale nie! Nie słucham o  takich rzeczach. Masz ładny brzuch. Ee...podobno. -zaczęła się jąkać i rumienić, ale przerwał jej dalszą wypowiedź.
-Spokojnie. Wiem, że ci się podobam, co z resztą nic dziwnego. Ale jakbyś chciała więcej zobaczyć przyjdź do mnie wieczorem. -wymruczał jej do ucha i poruszył sugestywnie brwiami. - i wiesz co, Granger? Jesteś słodka, gdy się rumienisz i denerwujesz.
-O czym ty w ogóle mówisz?! Nie przyjdę do ciebie dzisiaj ani nigdy! I nie jestem...słodka.
-Ostrzegam cię. Ja wiem do czego jesteś zdolny. A jej nikt nie skrzywdzi. - odparł Teodor, przygarniając ją do siebie.
-Dzięki, ale sama umiem sobie poradzić.
-Właśnie, Nott. Granger jest już dużą dziewczynką.
Spojrzała na niego wyraźnie wkurzona i poszła do swojego pokoju, i trzasnęła drzwiami.
-Brawo. - powiedział czarnowłosy i poszedł za Hermioną.
=============================
-Ugh! Jak on mnie wkurza. Nienawidzę go!
-Miło widzieć, że darzysz mnie tak ciepłym i głębokim uczuciem, Granger. - rzekł blondyn, opierającsię o framugę.
-Spadaj ,Malfoy. - syknęła.
-Nie zamierzam. - odparł niezwruszony i podszedł do siedzącej szatynki.
-Zostawisz nas samych, Nott?
-Niech będzie, ale jeśli coś knujesz to wiedz, że stoję przy drzwiach. Z różdżką.
-Tak jak wszyscy czarodzieje. - powiedział ironicznie.
-Czego chcesz Malfoy?
-Właściwie to nie wiem.
Siedzieli przez chwilę w ciszy, ale chłopak ją przerwał.
-Ej, Granger. Mogę tą książkę co ostatnio czytałaś?
- Co? A skąd wiesz, co ostatnio czytałam? -spytała zdziwiona.
-Zasnęłaś na mnie, gdy czytałaś. Zapomniałaś?
Hermiona na to wspomnienie zarumieniła się jak piwonia.
-Pamiętam...
-Więc?
- A po co ci ona? - spytała podejrzliwie.
-A po co są książki, Granger? Żeby je c-z-y-t-a-ć. Co jak co, ale ty powinnaś to wiedzieć.
-To mugolska powieść.
-Tym bardziej chciałbym ją dokończyć.
-Dokończyć?
-A co miałem zrobić? Byłem twoją poduszką i nie miałem co robić.
-Niech będzie...
Podała mu nadal zdumiona jego słowami.
Podziękował i wyszedł z pomieszczenia.
-Żadnych kłótni? - zapytał z niedowierzaniem Teodor.
-Najwyraźniej.
===================================
Po odrobieniu wszystkich lekcji, które jej pozostały, poszła się myć. Napuściła wody, płynu truskawkowego, rozebrała się i weszła do wanny. O tak...Tego potrzebowałam. Z radia puściła relaksującą muzykę i odpłynęła myślami. Nie wiedziała ile czasu dokładnie tam siedziała, ale zgadywała, że długo, bo woda stała się zimna. Wyszła, wytarła się ręcznikiem oraz ubrała i rozczesała włosy.
Po umyciu zębów chciała wypłukać buzię, ale poślizgnęła się na mokrej podłodze i szklanka, którą trzymała potukła się, a odłamki szkła wszędzie się rozsypały. No pięknie... Miała ręce,nogi i jakimś cudem nawet brzuch pokaleczony. Na szczęście nie były to głębokie rany i tylko trochę sączyła się krew. Omijając resztę szkła, wyszła z łazienki po różdżkę, ale jak na złość nie mogła jej znaleźć. Poszła do pokoju Teodora, ale właściciela najwyraźniej nie było. Musiała zatem udać się do Malfoya czy chociaż wie, gdzie są bandaże. Zapukała, a po zaproszeniu weszła do środka.
-Już się stęskniłaś, Granger?
Miała mu coś odpyskować, ale zauważyła, że jest w samych bokserkach i się speszyła.
-Ee...przepraszam Malfoy. Nie wiedziałam, że będziesz tak...nie ubrany. Znaczy ubrany. Nieważne. Dobranoc.
-Granger czekaj! Co ci się stało?
-Nic. Po prostu szklanka się rozbiła i nie wiem, gdzie jest apteczka.
-Usiądź.
-Ale...
- Siadaj i zaczekaj. - powiedział I zaczął grzebać w kufrze.
W końcu wyciągnął bandaże i jakaś maść.
-Daj najpierw ręce.
Posłusznie mu je podała, a on je opatrzył.
-Teraz się połóż.
- Co? Nie!
-Przecież cie nie zgwałce, Granger. - odparł podirytowany.
Odkorkował maść i posmarował nogi dziewczyny.
-Teraz brzuch. Może trochę szczypać. - uprzedził.
Lekko posmarował jej małe rany najdelikatniej jak mógł, ale ona i tak syknęła, gdy poczuła lekki ból.
-Już?
-Tak. Jeszcze tylko ten eliksir.
-Co to.
-Eliksir przeciwbólowy. Pij.
Cały czas ją obserwował i sprawiał wrażenie jakby się martwił. Naprawdę była zdziwiona jego opieką.
-Wypij jeszcze to. - kazał jej,podając buteleczkę. - Eliksir słodkiego snu. - dodał widząc jej pytający wzrok.
-Dziękuję. Malfoy...zostań ze mną.
-Co tylko zażyczysz...
===================================
Obudziły ją promienie słońca, które padały na jej twarz. No tak...nie zasłoniła wieczorem okna. Wstała, więc i je zasłoniła. Ale zaraz...
-Od kiedy moje firanki są zielone? - zadała pytanie do samej siebie, trzymając w ręku materiał. Obejrzała się... i skamieniała. To nie jest jej dormitorium! To sypialnia Ślizgona!
-Mam nadzieję, że to pokój Teodora. Och nie... - jęknęła, spoglądając na łóżko, na którym smacznie spał Draco.
-Malfoy!
Podbiegła i skoczyła na łóżko, budząc przy tym śpiocha.
-Cześć kochanie. Podobała ci się noc? Bo mi bardzo. - odparł zaspanym głosem.
-Przecież do niczego nie doszło! - krzyknęła. -Prawda? -dodała niepewnie.
-Ahh...Granger. Potrafisz zniszczyć marzenia. Byłaś pokaleczona i się tobą zająłem. Zasnęłaś i poprosiłaś, abym został. No i położyłem się obok i też zasnąłem. Cała historia.
Dopiero teraz zauważyła bandaże na rękach i na nogach oraz małe ranki na brzuchu.
-Och....dzięki Malfoy.
-I ponownie Granger. Do usług.
-To ja już pójdę. -powiedziała I pobiegła do siebie.
-Jeszcze tu wrócisz, Granger!
====================================
-Hermiona! Gdzieś ty była całą noc? Zaraz...Czemu wychodziłaś od Smoka? - zapytał Nott.
-Ee... - odpowiedziała inteligentnie.
-Czy wy...?
-Nie! Merlinie, nigdy! Pokaleczyłam się i poszłam do ciebie, ale cię nie było, więc byłam zmuszona iść do niego. To wszystko.
-No niech będzie.
-A ciebie dlaczego wczoraj nie było, hmm? - zapytała podejrzliwie.
-Dowiesz się w swoim czasie. - odparł tajemniczo.
-Ale...
- Żadnych ale. Idź się ubierz i idziemy na śniadanie.
-No dobrze.
Po pewnym czasie pszyszła już gotowa.
-To chodźmy.
-Dzisiaj jesz z nami. - powiedział ciągnąc ją za rękę.
-Teo! Dlaczego mam jeść u was?
-A wolisz z Weasleyem?
-To gdzie siadamy?
-Na końcu.
Nie odezwała się już dopóki nie usiedli. Nie mieli jednak chwili spokoju, bo od razu dołączył się też Blaise.
-Hej wam. Widzę, że Gryfonka przy naszym stole robi się przyzwyczajeniem. - odparł mulat uśmiechnięty.
-Jeśli ci coś nie pasuje to spadaj.
-Spokojnie Nott. Nie zabiorę ci jej. - uniósł ręce w obronnym geście. - A co u ciebie, Hermiono? - kontynuował.
-Jakoś leci. Choć zadają straszniedużo esejów. A u ciebie, Blaise?
-Tak samo. Chociaż jest mi trochę nudno, gdy zabrałaś mi dwóch lokatorów. - wyszczerzył szeroko zęby.
-Mogę Ci ich oddać. - zaśmiała się szatynka.
-Ej! - Nott i Malfoy ,który właśnie przyszedł, wykrzyknęli w tym samym momencie.
-No co? Strasznie chrapiecie.
-Oj...Grabisz sobie, Granger.
-Przeżyję. -powiedziała, wzruszając ramionami.
-Zobaczymy. Zemszczę się jeszcze. -odparł z uśmieszkiem.
Ta w odpowiedzi kopnęła go w kostkę. Z resztą tak samo uczynił Teodor. Po skończonym posiłku poszli na lekcje.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
1100 słów :D dziękuję wszystkim za tyle wyświetleń! Prawie 2 tysiące ^^ w następnym rozdziale będzie się działo :D Miniaturkę jeszcze nie wiem, kiedy napiszę, ale myślę, że za tydzień, bo wtedy mam 3 dni wolnego. Jutro dodam prawdopodobnie następny rozdział. Pozdrawiam c:

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top