Rozdział 6
Wiecie, co wam powiem? Ja też nieXD
Rozdział 6
Po jakichś dwóch tygodniach od wybudzenia się Harry zszedł do kuchni, kiedy były w niej inne osoby. Nie odezwał się, tylko spokojnie zrobił sobie kanapkę i herbatę, a potem usiadł, żeby ją zjeść. Czuł, że wszyscy patrzą na niego, ale świadomie to ignorował.
– Jak się czujesz Harry? – spytała nagle Molly, przerywając ciszę.
Chłopiec podniósł głowę i popatrzył na nią z uniesionymi brwiami, a potem wrócił do jedzenia. Nie miał ochoty na rozmowy, ale najwidoczniej niektórym było to ciężko zrozumieć. Kaname wyraźnie powiedział wszystkim, żeby dali mu czas. Nie dostosowali się, więc postanowił ich po prostu zignorować. Skończył jeść, a potem poszedł do swojego pokoju. Zastanawiał się, kiedy zjawią się Ron i Hermiona, żeby zacząć go namawiać do powrotu do szkoły. O ile dobrze liczył, niedługo miały zacząć się SUMy. Nie zamierzał do nich teraz podchodzić. Nie nadrobiłby w tak krótkim czasie, takiego ogromu zaległych zajęć.
Jego zachowanie na pewno wywołało mały szok wśród wszystkich. Nie obchodziło go to jednak. Skoro wcześniej wszyscy ignorowali jego potrzeby, to równie dobrze on mógł im się teraz odwdzięczyć tym samym. Nie miał zamiaru ponownie poddać się manipulacjom. Nie teraz, gdy poznał prawdę.
Japończyk powiedział mu wszystko przed swoim wyjazdem. Harry miał w sobie fragment duszy Voldemorta. To dlatego miał te wszystkie wizje. Zastanawiał się, od kiedy Dumbledore wiedział i czemu zataił to przed nim. Zamierzał go zapytać i jeśli w odpowiedzi usłyszy coś pokrętnego, to wybuchnie. Zwyczajnie i po prostu wykrzyczy, co mu leży na wątrobie i będzie miał do tego prawo. Zrobi taką awanturę, że nikt nie zdoła go uspokoić.
Z takimi myślami sięgnął po jedną z książek, którą zabrał z biblioteki Blacków i usadowił się na łóżku. To, że nie zamierzał teraz zdawać SUMów, nie oznaczał jeszcze, że nigdy do nich nie podejdzie. Postanowił, że od teraz działa sam i według własnego uznania, a jak się to komuś nie spodoba, to nie będzie to jego problem.
Ron i Hermiona zjawili się w piątek wieczorem. Harry siedział na szczycie schodów i słyszał, jak wchodzą do domu w towarzystwie opiekunki Gryfonów. Kiedy usłyszał ich kroki, przeniósł się cicho na schody prowadzące na strych i otworzył książkę, którą miał ze sobą.
– Harry! – zawołała dziewczyna, kiedy go zauważyła. – Czemu nie siedzisz ze wszystkimi w kuchni?
Złoty Chłopiec miał ochotę na nią warknąć, że to nie jest jej interes, ale ugryzł się w język. Podniósł tylko wzrok na nią, a potem wrócił do książki, jakby nigdy nic.
– Stary, zadała ci pytanie – odezwał się po chwili Ron. – Nie odpowiesz?
– Nie – powiedział krótko.
– Dlaczego?
– Bo było głupie. Nie będę odpowiadał na głupie pytania – oznajmił i usłyszał zaskoczone sapnięcie Hermiony. – Nie udawaj zaskoczonej Hermiono. Sama wiesz, że takie było, a poza tym znasz odpowiedź.
Mógł się założyć, że Gryfonka liczy właśnie w myślach do dziesięciu, żeby się uspokoić. Ron przynajmniej nie próbował zagadywać go takimi idiotyzmami. Przypuszczał, że Hermiona też nie planowała czegoś takiego. Po prostu nie ugryzła się w porę w język i wyszło, jak wyszło. Zdaniem Harry'ego miała tendencje do otwierania ust zbyt szybko. Była inteligentna, ale miał wrażenie, że często chciała podzielić się informacjami i swoim zdaniem natychmiast i takie były skutki.
– Coś w tym jest Hermiono – zgodził się Ron. – Pogadasz z nami chwilę? – spytał Harry'ego.
– O czym?
– Na przykład, kiedy wracasz do szkoły? – podsunął.
– Nie wracam – odparł spokojnie, ale stanowczo, wywołując tym u przyjaciół spory szok. Poza tym, jak to sobie wyobrażali? Że wróci do szkoły i pójdzie na zajęcia do Snape'a po czymś takim? Jeszcze nie zwariował aż tak bardzo.
– Ale jak to? – spytała Hermiona. – Co z nauką? Musisz wrócić.
– Kto niby powiedział, że muszę? – Popatrzył na nią uważnie. – Gdzie to jest napisane, że nie mogę zrezygnować ze szkoły? Nie przypominam sobie takiego zapisu.
Doskonale wiedział, że nigdzie nie ma takiego punktu w regulaminie ani w prawie, że uczeń musi ukończyć szkołę. W każdej chwili mógł się przenieść na nauczanie prywatne i nikt nie mógł mu tego zabronić. Harry miał własne plany i nie zamierzał się nimi dzielić. Nie w tej chwili, kiedy nadal próbował dojść do ładu z samym sobą.
Widząc, że dziewczyna ponownie otwiera usta, ubiegł ją:
– Zanim coś powiesz, postaw się w mojej sytuacji i sama sobie odpowiedz, czy miałabyś wtedy ochotę na naukę i przebywanie w tłumie ludzi, którzy na każdym kroku będą się na ciebie gapić i obgadywać się za plecami. To nie jest fajne, a muszę to znosić od lat. Ciągle próbuje się zrobić ze mnie wariata. Słyszałaś na początku roku, co powiedział Seamus? Że matka nie chciała go puścić do szkoły z mojego powodu. Więc może dla odmiany, ja sam podejmę decyzję, co chcę robić? I nie próbuj mi wmawiać, że ludzie się o mnie troszczą, bo cię czymś trzasnę i będziesz to czuła przez tydzień.
Wiedział, że to było brutalne i chamskie z jego strony, ale ludzie musieli w końcu przejrzeć na oczy i dostrzec, że nie był bezwolną kukiełką i nie zamierzał tańczyć, jak się mu zagra. Te czasy minęły bezpowrotnie.
– Dumbledore się na to nie zgodzi – zauważyła.
– A kogo to obchodzi? – spytał Harry. – Na pewno nie mnie. Skoro się na mnie kompletnie wypiął, to dlaczego miałbym brać pod uwagę, czego on chce? Jakoś nie widzę związku między jednym a drugim. Przypomnę ci, że to on kazał mi się uczyć oklumencji i nawet nie zapytał mnie o zdanie. Nie spytał, czy chcę się jej uczyć. Postawił mnie przed faktem dokonanym i czym to się skończyło? Chciałabyś, żeby ktoś ci się wdzierał do głowy i miał gdzieś twoją prywatność? Bardzo wątpię.
– Tu się zgodzę – mruknął Ron. – Ja bym nie chciał, żeby Snape zaglądał mi do głowy. Podziwiam, że mu na to pozwoliłeś.
– Nie pozwoliłem. Po prostu nie miałem wyjścia – zauważył Złoty Chłopiec.
– Raczej nie interesuje cię, co gadają w szkole?
Harry pokręcił głową.
– Nie, bo to pewnie nic nowego – odparł. – Coś jeszcze? Nadal nie mam specjalnej ochoty na rozmowy.
– Uznasz za głupie pytanie, jeśli spytam, jak sobie z tym wszystkim radzisz? – spytał rudzielec.
– Jeśli cię to faktycznie interesuje, to nie. – Ron pokiwał głową na znak, że naprawdę chciałby to wiedzieć. Harry zauważył, że jego przyjaciel trochę się zmienił. Hermiona niby też, ale z jej przyzwyczajeniami do dyrygowania wszystkimi, na pewno zajmie jej to więcej czasu. Nie byłą złą dziewczyną. Po prostu za bardzo chciała mieć wszystko pod kontrolą, a życie pokazywało, że nie jest to możliwe. – Układam sobie to wszystko, a nie jest tego mało. Muszę bardzo dokładnie przemyśleć kilka spraw i zadecydować, co zrobię później.
– Więc naprawdę nie zamierzasz rozmawiać z dyrektorem?
– Już to chyba przerabialiśmy – zauważył. – Nie mam, o czym z nim rozmawiać. Ten człowiek zawiódł moje zaufanie i nie odzyska go. Nie chcę słyszeć jego pokrętnych wyjaśnień. Skoro uznał, że wtajemniczanie mnie we wszystko, mimo że mnie to dotyczy, jest niekoniecznie, to ja nie widzę powodu, żeby wtajemniczać go z kolei w moje plany. Moja cierpliwość się skończyła.
– Trochę szkoda... Nie będzie już spotkań GD.
– Możecie je dalej przecież prowadzić. W czym widzisz problem?
– Ty masz dużo cierpliwości i jesteś świetnym nauczycielem.
Harry musiał przyznać, że poczuł się mile połechtany, ale jeden komplement nie zmieni jego decyzji. Już nie był tamtym naiwnym chłopakiem, który wierzył we wszystko, co mu mówiono. Teraz odzyskiwał kontrolę nad swoim życiem i nie zamierzał nikomu się podporządkowywać. Nie obchodziło go już, co inni pomyślą na jego temat.
– Dzięki, ale nie zmienię zdania. Dacie sobie radę.
– Nie powiesz nam, co zamierzasz w takim razie? – spytała Hermiona.
– Nie. Dowiecie się w odpowiednim czasie.
Nie mieli innego wyjścia, jak przyjąć to do wiadomości. Ich przyjaciel postanowił nie wracać do szkoły i tak naprawdę nie mogli się specjalnie dziwić, że podjął taką decyzję. Kolejne lekcje ze Snapem tylko przypominałyby mu, co się wydarzyło, a poza tym nie miał ochoty oglądać twarzy ludzi, którzy ignorowali jego prośby.
Harry prawie nigdy w życiu się nie skarżył, a jeszcze rzadziej o coś prosił. Właśnie dlatego tak go bolało, kiedy był ignorowany. Odbierał to jako sygnał, że jego dobre samopoczucie nie jest dla nikogo istotne. Może właśnie dlatego Dumbledore pozwolił, żeby Snape znęcał się nad nim? Sam już nie wiedział, co dyrektor miał na celu. Efekt był jednak taki, a nie inny i teraz wszyscy mogli się od niego odwalić.
Oczywiście Dumbledore dowiedział się o jego decyzji i zgodnie z jego przewidywaniami nie był zadowolony. Złotego Chłopca nie interesowało jednak zdanie dyrektora i nawet nie patrzył na niego, kiedy ten próbował go przekonać.
Widząc, że Harry nie reaguje na jego słowa, Albus westchnął i popatrzył prosząco na Syriusza.
– Mógłbyś chociaż odpowiedzieć Harry – odezwał się.
Nastolatek podniósł wzrok znad książki, którą zamierzał spokojnie poczytać przy kubku herbaty, ale wtedy zjawił się Dumbledore i popsuł jego plany. Popatrzył na dyrektora obojętnie.
– Spadaj – powiedział krótko. Wszyscy sapnęli z oburzenia, słysząc to.
– Harry! – oburzyła się Molly. – Tak się nie mówi!
– A kto tak powiedział? – spytał znudzonym głosem, przenosząc na nią wzrok. Nadal się do nich prawie nie odzywał i niespecjalnie zamierzał do zmieniać. Ograniczał się do niezbędnego minimum. – Poza tym wychowali mnie okropni mugole, więc naprawdę nie rozumiem, o co chodzi? Dobrego przykładu wychowawczego nie miałem.
Chłopiec nie był pewien, ale miał wrażenie, że Dumbledore nieco się zmieszał. I bardzo dobrze. Należało mu się.
– Niemniej jednak powinieneś zadbać o swoją edukację – próbował ponownie dyrektor.
– Zadbam. Na własnych zasadach – odparł. Zaczynało go to powoli drażnić. Najwyraźniej do niektórych nic nie docierało albo nie chcieli, żeby dotarło.
– Harry, mamy na względzie tylko twoje dobro – zauważył Artur.
Po tych słowach chłopiec nie wytrzymał. Zamknął książkę z trzaskiem i popatrzył na członków Zakonu, a potem ponownie na Dumbledore'a.
– Kiedy zamierzał mi pan o wszystkim powiedzieć? – spytał wprost.
– Powiedzieć, o czym?
Harry w tym momencie stracił resztki cierpliwości. Wstał, zabrał książkę i skierował się do wyjścia z kuchni.
– Koniec rozmowy – oznajmił. – Możemy do niej wrócić, kiedy nauczy się pan szczerości względem mnie. Żegnam ozięble! – warknął i poszedł do swojego pokoju. Dumbledore najwyraźniej nadal miał go za dzieciaka, który niczego nie rozumiał. Uważał, że Harry był za młody, żeby wiedzieć o pewnych rzeczach, ale nie przeszkadzało to robić z niego żołnierza przeciwko Voldemortowi.
Kaname długo rozmawiał z nim przed swoim powrotem do Japonii. Tymczasowo zablokował więź z Czarnym Panem, ale to było chwilowe rozwiązanie. Opowiedział mu o rytuale oczyszczającym, który mógłby przeprowadzić jeden z kapłanów ze świątyni ognia. Jego moc mogła usunąć fragment niechcianej duszy, ale najpierw planowali coś innego. Harry obiecał sobie, że już nigdy nie pozwoli się wodzić za nos, ale faktem było, że Voldemort nie przestanie na niego polować. Właśnie dlatego z pomocą Japończyka stworzył plan, który musiał jak najszybciej zostać zrealizowany. Nie znaczyło to jednak, że mógł działać na oślep i chociaż czas ich gonił, to był niezbędny do przygotowań. To był kolejny powód, dla którego nie zamierzał wracać do Hogwartu. Tam był pod zbyt ścisłą kontrolą, a jego przyjaciele mogli z czystej troski pobiec do Dumbledore'a po pomoc.
Harry nie potrafił tego zrozumieć. Udało im się pod nosem Umbridge zorganizować spotkania GD, ale względem jego osoby musieliby od razu biec do dyrektora. Naprawdę nie wiedział, czym to się od siebie różniło? A no tak! Jego osobą. To on był Złotym Chłopcem, który miał ponownie pokonać Voldemorta. Na razie jednak niech sobie niektórzy pożyją trochę w strachu i niepewności. Nic im się nie stanie, jak się trochę podenerwują.
Wiedział też, że jego zachowanie na pewno wywołało burzę w szeregach Zakonu. Skoro Chłopiec, Który Przeżył, miał ich wszystkich gdzieś, to mieli trzy wyjścia: próbować go dalej namówić do działania, działać samodzielnie albo stchórzyć. Osobiście zgadywał, że nie dadzą mu spokoju.
Kilka dni później siedział późnym wieczorem w bibliotece i czytał. Syriusz nie zabraniał mu tego. W ogóle stał się względem niego dość pobłażliwy. On i Remus nie kontrolowali go jakoś szczególnie, skoro nie wychodził nigdzie i nie narażał się na niebezpieczeństwo. Ktoś jednak zakłócił jego spokój. Nie był specjalnie zaskoczony, kiedy Mistrz Eliksirów wszedł do pomieszczenia i zamknął za sobą drzwi.
– Słyszałem, że kazałeś dyrektorowi spadać – odezwał się bez przywitania.
– No i? – spytał Harry, patrząc na niego.
– To było bezczelne.
– To było prawidłowe – zauważył. Nagle coś mu przyszło do głowy. – Jak wiele zataił przed panem? Tyle, co przede mną? Więcej? Mniej?
– Do czego zmierzasz?
– Wie pan, jaka jest różnica między nami? Ja zawczasu przejrzałem na oczy. W zasadzie, gdyby nie ten „wypadek" pewnie nadal byłbym idealnym żołnierzykiem naszego drogiego dyrektora. Jeśli przyszedł tu pan, żeby namawiać mnie w jego imieniu do powrotu do Hogwartu, to traci pan czas.
– Przyszedłem porozmawiać.
– O ile mnie pamięć nie myli, to powiedziałem panu, że nie mamy, o czym rozmawiać. Ale skoro tak koniecznie musi się pan przed kimś uzewnętrznić, to słucham – powiedział, odkładając książkę na stolik. Oparł podbródek na ręce i popatrzył na profesora, którego mina wyrażała coś pomiędzy zaskoczeniem a zaciekawieniem.
Gryfon zastanawiał się, o co może tak naprawdę chodzić? Snape nie był znany z przesadnego miłosierdzia. Jeśli już komuś okazywał coś na kształt sympatii, to byli to Ślizgoni, ale na pewno nieznienawidzony przez niego Złoty Chłopiec. Harry wiedział od Syriusza, że jego ojciec i Snape nie lubili się. To był ten rodzaj znajomości, która zaczyna się nienawiści. Jeśli James Potter zachowywał się jak rozpieszczony dupek, to chłopiec nie dziwił się, że Snape za nim nie przepadał. Sam jednak nigdy mu nic nie zrobił i zaczynał się zastanawiać, czy wredny dupek z lochów nie przelał przypadkiem nienawiści na niego, bo nie mógł przekląć jego ojca. Jeśli tak było, to zachował się żałośnie.
– Przyznaję, że zachowałem się nie jak nauczyciel – powiedział powoli Snape. Harry mógł się założyć, że te słowa z trudem przechodzą mu przez gardło. Widać to było zresztą po jego minie. Wyglądał, jakby miał w ustach coś wyjątkowo kwaśnego. – Naraziłem ucznia na niebezpieczeństwo.
– Co za pieprzenie – stwierdził nagle Harry.
– Potter!
– No co? Mam nagle uwierzyć, że żałuje pan tego, co się stało? Nie znosi mnie pan i nie sądzę, żeby to się miało w jakiś sposób zmienić. Może kiedyś w przyszłości zauważy pan w końcu, że nie jestem moim ojcem, a pana złość jest skierowana w złą osobę. Czego pan chce? Żebym panu wybaczył i zapomniał? Mogę wybaczyć, ale nie zapomnę. To będzie mnie prześladować bardzo długo.
– Zdaję sobie sprawę z tego, że w wyniku mojego zachowania nabawiłeś się traumy.
– Traumę to ja mam od prawie piętnastu lat i jakoś nikt się tym nie zainteresował. Pan myśli, że moi krewni noszą mnie na rękach? Oni by mnie najchętniej wykopali i zapomnieli, że w ogóle istniałem. Przykro mi, że zburzyłem panu obraz „księcia Pottera" – prychnął Harry.
– Wiedziałem, że zrobiłeś się bezczelny, ale teraz jesteś na dobrej drodze, żebym cię przeklął.
– Zamierza mnie pan trzepnąć czymś wrednym za mówienie prawdy? Cudownie! Pozwolę sobie przypomnieć, że to pan zaczął tę rozmowę, więc uprzejmie informuję, że mam gdzieś, co myśli o mnie pan i cały czarodziejski świat. Jak dla mnie to mogą wszyscy iść w cholerę, ale skoro już się pan pofatygował, to wykorzystam okazję i spytał, czy chce się pan pozbyć Voldemorta i kopnąć w dupę dyrektora?
Severus popatrzył zaintrygowany na Złotego Chłopca. Każdą komórką ciała czuł, że Potter coś kombinuje. Jego odmowa powrotu do szkoły nie mogła opierać się tylko na niechęci względem niego i dyrektora. Musiało być w tym coś więcej.
– Zamieniam się w słuch – powiedział, siadając w drugim fotelu. To miała być długa noc.
---
Polećcie jakiś fajny film XD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top