Rozdział 3
Wiecie, co myślę? Że nie myślę XD
Rozdział 3
W miarę jak przeszukiwali dom, nic nie wskazywało na to, żeby Potter w nim przebywał. Severus wątpił, żeby chłopak nagle odzyskał zmysły i postanowił zrobić sobie wycieczkę. On nawet nie wiedział, co się wokół niego dzieje. Sam zresztą jeszcze niedawno wchodził do jego umysłu, żeby sprawdzić, czy nie ma jakiejś samoistnej poprawy.
Severus czuł, że chłopaka nie ma na Grimmauld Place. W kilka osób opuścili dom i rozeszli się szybko po okolicy. Jeśli Potter gdzieś poszedł, to nie mógł być daleko. Mistrz Eliksirów zastanawiał się tylko, jak mogłoby to być możliwe. Jeśli jakiś mugol zainteresowałby się nim, to mógłby wziąć chłopaka za kogoś mocno upośledzonego i wezwać mugolskie pogotowie. Z doświadczenia wiedział, że nie brakowało podejrzanych typów wśród mugoli. Miał tylko nadzieję, że nikt nie porwał chłopaka. Śmierciożercy mogli się kręcić po okolicy. Nawet w Londynie mieli swoich ludzi.
Rozejrzał się wokół. W oddali zauważył wejście do parku. Dyskretnie zmienił swoje ubrania na mugolskie i pobiegł tam. Mimo późnej pory przy bramie spotkał jakiegoś chłopaka z psem. Zapytał go, czy nie zauważył szczupłego chłopaka o czarnych włosach?
– Widziałem jakiegoś gościa. Taki na oko w moim wieku, może młodszy. Miał taką śmieszną bliznę na czole – przyznał.
– Gdzie? – spytał natychmiast.
– Siedział na ławce w jednej z alejek i patrzył przed siebie. Chyba był chory.
– Dzięki – powiedział, biegnąć we wskazanym kierunku. Raczej niewiele nastolatków miało dziwne blizny na czołach. Po jakichś piętnastu minutach odetchnął z ulgą, kiedy na jednej ławek odnalazł ich zgubę.
Potter nawet nie zareagował, kiedy podszedł do niego. Nadal patrzył przed siebie niewidzącym wzrokiem. Coś jednak musiało sprawić, że tutaj przyszedł. Ujął chłopaka za ramię i postawił na nogi. Ten naprawdę był jak lalka, z którą można było zrobić wszystko. Brak reakcji był przerażający i mężczyzna zaczynał rozumieć, do czego doprowadził swoją niesłuszną nienawiścią. Chciał, żeby to ten chłopak odpowiedział za czyny swojego ojca, którego nawet nie znał.
Harry Potter nie miał pojęcia, jaki był James. Znał go tylko z nielicznych opowieści innych, a ci ludzie zawsze wysławiali się o nim w samych superlatywach. Skąd chłopak miał wiedzieć, że było inaczej? Nie miał pojęcia, czy Petunia opowiadała Potterowi o jego matce i dotąd niespecjalnie go to interesowało. Widział fragmenty wspomnień chłopaka z dzieciństwa. Była tam głównie praca i strofowanie go. Chłopak jednak nigdy się nie poskarżył.
– Na Merlina, znalazłeś go Severusie – powiedziała z ulgą Molly, kiedy dotarli na Grimmauld Place.
– Był w parku, ale nie pytaj mnie dlaczego – burknął, kiedy kobieta wprowadziła chłopca do domu Blacka.
– Nic mu nie jest – zapewnił Mistrz Eliksirów, kiedy w końcu mógł rzucić na Harry'ego proste zaklęcie diagnostyczne. – To pewnie ta pamięć ciała.
Wszyscy patrzyli na siedzącego na kanapie nastolatka, który patrzył przed siebie i nie reagował na ich obecność. Molly Weasley najchętniej zalałaby się łzami, widząc Gryfona w takim stanie. Dla kogoś, kto nie miał wcześniej styczności z czymś takim, to musiał być nieprzyjemny widok.
– Chodź Harry – powiedział Syriusz, ujmując chłopca za ramionami. Podniósł go i wyprowadził z pomieszczenia, żeby zaprowadzić go do jego pokoju.
– Serce się kraje, kiedy widzi się go takiego – odezwał się Artur. – To nie jest ten skromny, wesoły chłopiec, kochający latać, którego znamy. Jest jak pusta skorupa.
– Robimy wszystko, żeby znaleźć jakieś rozwiązanie – zapewnił Dumbledore.
– Nigdy by to tego nie doszło, gdybyś nie namówił Snape'a na uczenie Harry'ego oklumencji – warknął nagle Syriusz, wracając do pokoju. Zabrzmiało to, jak warknięcie wściekłego psa. – Mówiłem ci, że to najgorszy pomysł z możliwych, ale uparłeś się. A dlaczego? Bo wmówiłeś sobie, że ignorowanie Harry'ego zapewni mu większe bezpieczeństwo. I zobacz, do czego doprowadziłeś.
– Nie wiedziałem, że to się tak skończy – westchnął dyrektor Hogwartu, który nagle poczuł się, jakby w sekundę przybyło mu pięćdziesiąt lat.
Syriusz pokręcił głową.
– Nie, nie wiedziałeś – warknął. – Ale wiedziałeś, że ten człowiek nienawidzi Harry'ego. Najchętniej udusiłbym Smarkerusa gołymi rękami, ale Merlin mi świadkiem, że to na ciebie jestem bardziej wściekły, bo to był twój pomysł. – Po tych słowach wyszedł, zostawiając za sobą zaskoczonych członków Zakonu Feniksa. Musiał zająć się swoim chrześniakiem i upewnić się, że więcej nie dojdzie do takiej sytuacji. Harry w tym stanie był zupełnie bezbronny.
Od razu rzucił na jego pokój kilka zaklęć monitorujących, których używa się głównie na dzieciach. W domu zawsze mógł namierzyć Harry'ego, ale nie miał pojęcia, co sprawiło, że Harry wyszedł z domu i jak to się stało? Śmierciożercy byli coraz aktywniejsi i nikt nie wiedział, czy nie kręcili się gdzieś w pobliżu. Jego kochane kuzynki wiedziały, w której części Londynu był dom rodzinny Blacków. Od kiedy Bellatrix Lestrange znowu była na wolności, nigdzie nie było w pełni bezpiecznie. Ta kobieta znana była z nienawiści do mugoli i uwielbienia dla Voldemorta. Mógł się założyć, że najchętniej podałaby mu Harry'ego na srebrnej tacy.
Severus również był tego pewien. Nienawidził Bellatrix. Ona jego zresztą też najchętniej by się pozbyła. Nie mogła pogodzić się z tym, że Czarny Pan mu ufał. W końcu to on dostarczał informacje o działaniach Dumbledore'a.
– Syriusz ma rację Albusie – powiedziała Molly. – Te lekcje to był błąd. Zobacz, do czego to doprowadziło. Najpierw umieściłeś tego chłopca u tych okropnych mugoli, którzy go zaniedbują, a teraz to dziecko zostało uwięzione w swoim własnym umyśle. Z przykrością to mówię, że wszystkie twoje decyzje związane z tym dzieckiem, były jednym wielkim błędem. Kto to widział, żeby zostawić dziecko z ludźmi, którzy zakładają mu kraty w oknach?
Mistrz Eliksirów uniósł brwi. Widział we wspomnieniach chłopaka fragmenty różnych nieprzyjemnych wydarzeń, ale kraty w oknach? Wyglądało, że Petunia był bardziej perfidna, niż pamiętał z lat dzieciństwa. Wtedy kierowała nią zazdrość o Lily, a teraz przeniosła ją na siostrzeńca. Zdał sobie nagle sprawę z tego, że on zrobił dokładnie to samo. Wyżywał się na synu Jamesa, zapominając, że to było też dziecko Lily. Oczywiście, że gdzieś z tyłu głowy miał tę świadomość, ale nie dopuszczał jej do siebie. Chłopak był zbyt podobny z wyglądu do swojego ojca i to sprawiało, że zupełnie nie zwracał uwagi na jego charakter.
Albus miał rację. Nie potrafił w tym chłopaku widzieć tylko jego. Widział Jamesa Pottera, który zamieniał jego życie w piekło od pierwszych chwil w Hogwarcie. Severus nie miał pojęcia, jaka tak naprawdę była przyczyna takiego zachowania. James był rozpieszczony i myślał, że wszystko mu wolno. Takich dzieciaków było pełno na świecie, ale część z nich miała na tyle rozsądnych rodziców, żeby nie pozwalali im na takie idiotyzmy. Jamesa i jego kumpli nikt nie kontrolował i to był główny problem. Dla nich Severus był tylko biednym dziwakiem, który dostarczał mu rozrywki. Nikt nie powinien się dziwić, że w odwecie ciskał w nich mrocznymi klątwami. Severus jedynie chciał się spokojnie uczyć, poznać nowe osoby i utrzymać przyjaźń z Lily. Kochał ją jak siostrę i najlepszą przyjaciółkę. Była jedyną osobą, która widziała w nim coś dobrego, ale kiedy ich drogi się rozeszły, wszedł na nieodpowiednią drogę, która doprowadziła do tragedii.
Przez wiele lat obwiniał za to wszystkich wokół. Matkę, bo nie potrafiła zostawić jego agresywnego ojca. Ojca, który tak bał się magii, że na każdy jej przejaw reagował agresją. Huncwotów, którzy się nad nim znęcali. Dumbledore'a, który nic z tym nie zrobił i Lily, która zostawiła go samego. To wszystko pchnęło go w stronę Śmierciożerców, ale prawda była taka, że mógł zawrócić z tej drogi, gdyby naprawdę się postarał. Wtedy jednak był tak samotny i zniszczony psychicznie, że łatwiej było po prostu pójść tą drogą. Nie myślał wtedy o konsekwencjach swoich wyborów. Liczyło się tylko to, że nie był sam. Tak przynajmniej wtedy myślał.
Kiedy Czarny Pan chciał zaatakować Potterów, zrozumiał, jak wielki błąd popełnił. Nie mógł tego tak zostawić. Właśnie dlatego poszedł do Dumbledore'a i poprosił o ochronę dla nich, oferując, że zostanie szpiegiem jasnej strony. Jednak jego oferta nie przyniosła odpowiednich rezultatów. Lily zginęła, chroniąc swoje dziecko. Dziecko, któremu zniszczył umysł, bo nie potrafił zapomnieć o dawnych krzywdach. Jeśli Potter był więźniem własnego umysłu, to Severus był więźniem własnej przeszłości.
Gdyby miał opisać sam siebie, to nie byłoby w jego wypowiedzi niczego pozytywnego. Był opryskliwy, złośliwy i przez większość dorosłego życia po prostu zły na wszystko. Do tego nie był przystojny, za to bardzo samotny. Szybko zdał sobie sprawę z tego ostatniego. Odczuł to mocno, kiedy Lily zerwała ich przyjaźń. Oczywiście, że ją przepraszał, ale nie chciała go słuchać. Możliwe, że chciała go tylko ukarać i zmusić do przemyślenia pewnych spraw. Był jednak wtedy tak zraniony przez wszystko, że nie myślał logicznie. Ona zresztą chyba też nie, bo czego się spodziewała? Że jej przyszły mąż upokorzony go na oczach całej szkoły, a on nie będzie zdenerwowany? Był pewien, że Black to pamiętał, ale jego chrześniak nie miał o niczym pojęcia. Z westchnieniem obiecał sobie, że jeśli Potter dojdzie do siebie, to powie mu o wszystkim, nie zważając na opinię Dumbledore'a. Chłopak miał prawo wiedzieć, w co został wciągnięty.
Dyrektor uważał, że trzymanie Pottera w nieświadomości było rodzajem chronienia go, ale to ta ochrona doprowadziła do tego wszystkiego. Dumbledore miał okropną tendencję do układania własnych planów i nieinformowania ludzi o nich. Możliwe, że robił to w dobrej wierze, ale tym razem nie zdało to egzaminu, czego konsekwencją był kompletnie oderwany od rzeczywistości Złoty Chłopiec.
Nie miał pojęcia, co powinien zrobić. Kolejne tygodnie ponownie spędził na wertowaniu książek o magii umysłu, ale nie natrafił na żadną wskazówkę. Rozważał nawet wizytę na oddziale zamkniętym. Rodzice Longbottoma byli w podobnym stanie po torturach, jakie zafundowała im Bellatrix. Wątpił jednak, żeby Augusta Longbottom zgodziła się na grzebanie w umyśle swojego syna i synowej. Ta kobieta była znana ze stanowczego charakteru, więc od razu skreślił ten pomysł.
Zbliżała się Wielkanoc, kiedy Albus poprosił go do swojego gabinetu.
– Możliwe, że znalazłem pomoc – powiedział, podając Severusowi filiżankę z herbatą.
– Słyszę w twoim głosie zawahanie – odparł młodszy czarodziej.
– Ponieważ wiąże się to z rodzajem magii, który w Wielkiej Brytanii niekoniecznie jest uznawany za jasny – przyznał szczerze dyrektor. – Skontaktowałem się z japońską szkołą magii i poprosiłem o pomoc. W ich programie nauczania jest magia umysłu. Oczywiście u nas byłoby to nie do pomyślenia, żeby uczyć dzieci zaglądania do umysłów innych.
Severus mruknął pod nosem. Już wyobrażała sobie minę Knota, gdyby ktoś odważył się zaproponować taki przedmiot w Hogwarcie. Jak nic dostałby bilet do Azkabanu bez możliwości powrotu. Wielu czarodziejów i czarownic zbyt bało się nieznanych dla nich obliczy magii, żeby próbować je praktykować. Dlatego często mylnie klasyfikowane je jako czarną magię.
Słyszał o japońskiej szkole Mahoutokoro, ale nigdy nie interesował się nią specjalnie. Wiedział tylko, że mieściła się na jakiejś wyspie, uczniowie przestrzegali kodeksu szkoły i zaczynali naukę wcześniej niż uczniowie Hogwartu. Nie miał jednak pojęcia, jak japońscy czarodzieje mogliby pomóc Potterowi, ale zgadywał, że Albus dokładnie zgłębił źródło swojej wiedzy, zanim podjął decyzję. Nie ośmieliłby się ponownie narazić Złotego Chłopca na niebezpieczeństwo.
– Jakoś nie sądzę, żeby honorowi Japończycy praktykowali czarną magię – stwierdził Severus.
– Nie praktykują jej, ale sam wiesz, jak nasze społeczeństwo boi się niektórych jej aspektów. Prosty przykład: Harry jest wężousty. Dla nas to oznaka mrocznej sztuki, a oni z kolei postrzegają węże jako bóstwa. Dla nich taka umiejętność byłaby prawdziwym darem.
Severus jakoś nie mógł w to uwierzyć, ale oczywiście nie oznaczało to, że tak nie było. Niewiele wiedział o magii w Azji. Zgłębiał jej tajniki tylko w sferze eliksirów. Możliwe, że po prostu nikt nigdy nie zwrócił jego uwagi na inne oblicza tamtejszej magii.
– Sądzisz, że pomogą Potterowi? – spytał.
– Nie wiem, ale są znanymi na całym świecie specjalistami od magii umysłu. Ich praktyki są jednak nieco inne od naszych. Powiedziałbym, że bardziej subtelne. Może tego właśnie potrzebuje Harry?
– Delikatności? – Severus prychnął. – Nie przesadzasz?
– Wiesz, jaką kobietą jest Petunia Dursley, prawda? Nie słynie z delikatności. Jest raczej... szorstka.
To było spore niedopowiedzenie. Petunia Dursley była po prostu wredna i wyglądało na to, że niewiele się zmieniła przez te wszystkie lata, a to oznaczało, że życie Pottera wcale nie musiało być przyjemne przez te wszystkie lata. Odłamki jego wspomnień już dawno dały mu do myślenia, ale Albus potwierdził teraz wszystko i doszedł do wniosku, że to był prawdziwy cud, że chłopak nie nabawił się traumy po wychowywaniu się w takiej rodzinie. Ile to razy miał ochotę przekląć siostrę Lily. Robiła wszystko, żeby ich skłócić, ale koniec końców to James Potter ich poróżnił.
A może tak po prostu miało być? Może ich drogi miały się jednak rozejść. Szkoda tylko, że w taki sposób. Zawsze żałował, że wtedy tak na nią naskoczył, ale ona też powinna była zrozumieć, że był zdenerwowany, a w nerwach człowiek często mówi rzeczy, których potem żałuje. Nie oczekiwał, że wybaczy mu od razu, ale może z czasem. Jednak, zamiast tego zaczęła spotykać się z Potterem, który ciągle upokarzał go, bo uważał to za świetną rozrywkę. Zastanawiał się czasem, ile prawdy było w tym, że Lily porządnie wzięła się za wychowanie swojego męża po ślubie?
Kiedy zginęła, jedyne, o czym marzył przez lata, to pozbyć się mrocznego znaku ze swojego przedramienia, ale jedynym rozwiązaniem było pokonanie Czarnego Pana. Bez Pottera nie było to możliwe.
Goście z Japonii mieli zjawić się po Wielkanocy, kiedy wszyscy uczniowie wrócą już do szkoły i zajmą się nauką. Dyrektor mógł wtedy opuścić szkołę na kilka dni bez wzbudzania podejrzeń. Musieli brać pod uwagę, że Umbridge nadal panoszyła się po szkole, szukając wszelkich możliwości zatruwania innym życia. Oczywiście uczniowie nie pozostawali jej dłużni.
Wszyscy w szkole wiedzieli, że to bliźniacy Weasley wiodą prym w mszczeniu się na różowej ropusze. Jakimś cudem namówili nawet Irytka, żeby im pomógł. Z wrednym poltergeistem nic nie mogła zrobić. Na nic zdały się próby rzucania w niego klątwami. Irytek nadal latał za nią i strzelał głośno z gumy do żucia, kiedy tylko zaczynała się odzywać. Ktoś odważył się nawet zaczarować jej talerz przy śniadaniu i sprawić, że wespół ze sztućcami zaczął tańczyć. Nie wspominając już o tym, że kiedy próbowała coś z tym zrobić, nóż próbował rzucić się jej do gardła. Nikt jakoś specjalnie nie kwapił się, żeby jej pomóc.
Gdyby Severus nie był wrednym nauczyciele eliksirów, mógłby nawet zacząć się śmiać. Nie miał jednak zamiaru robić tego publicznie i niszczyć swojego wizerunku. Wprawdzie wizja uczniów, którzy patrzą na niego z większym przerażeniem niż zwykle, była niezwykle kusząca. Musiał jednak zrezygnować z niej dla dobra całej społeczności.
Siedząc później w swoim ulubionym fotelu, zastanawiał się, w którym dokładnie momencie jego życie poszło w tak złym kierunku? Na pewno nie w momencie, kiedy Śmierciożercy zaczęli się nim interesować. To musiało się zacząć dużo wcześniej, ale kompletnie nie zauważył oznak. Zawsze był odludkiem z patologicznej rodziny i poza Lily nie miał innych przyjaciół. Próbował zakolegować się z kilkoma osobami, ale dla nich był zdrajcą, bo zadawał się z Gryfonką, a potem był dla nich jedynie małym dziwakiem, który siedział z nosem w książkach, bo nie miał innych możliwości.
Czy gdyby nie dołączył do Śmierciożerców, jego życie potoczyłoby się kompletnie inaczej? Może dziś miałby kogoś obok siebie i nie musiałby spędzać swojego życia w Hogwarcie, próbując nauczyć czegoś te niewdzięczne bachory? Nie miał pojęcia i uznał, że lepiej było nie rozważać tego zbyt długo. Teraz musiał się upewnić, że Potter dojdzie do siebie, a potem będzie się martwił co dalej.
---
Muszę kupić nową półkę na książki. Problem w tym, że nie mam już na nią miejscaXD
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top