Znaleźli nas!

Raira

Po usłyszeniu wiadomości od Slendermana wszyscy się zerwaliśmy i ruszyliśmy do salonu.
Zatrzymaliśmy się na schodach wciąż ukryci za ścianą.
Po całym parterze byli żołnierze i policja. Na środku pokoju siedzieli związani Jane, Masky, Hoodie, Clockwork, E.J, L.J, Bloody Painter, Puppeter, Jason i Liu.
- Musimy im pomóc!- powiedziałam do chłopaków
Wszyscy kiwnęli głowami na zgodę.
- Dobra więc ja, Jeff, Toby i Candy odwrócimy ich uwagę, a Ben uwolni pozostałych.
- Hej tam coś jest!- krzyknął jeden z policjantów
Kiwnęłam głową w stronę Tobyego.
Chłopak rzucił jednym z toporków w mężczyznę zabijając go na miejscu. Podszedł do niego, wyjął z jego głowy swoją  broń i ruszył na pozostałych policjantów. Jeff z Candym zajmował się żołnierzami, a ja pomagałam Tobyemu. Nagle ktoś skoczył na mnie przygwarzdżając do podłogi. Szarpałam się ale to nic nie dało. Po chwili miałam związane ręce.
- Raira!- krzyknął Toby
- Podejdź tu, a możesz się z nią pożegnać.- powiedział jeden z policjantów podchodząc do mnie i przykładając mi nóż do szyi

Toby

Facet trzymał ostrze tuż przy gardle dziewczyny.
- To jak będzie?
Rozejrzałem się do okoła. Mnie i chłopaków okrążyło wojsko. Rzuciłem siekiery na podłogę. Rozpętało się piekło. Wszyscy żołnierze rzucili się na nas zaczęli skuwać w kajdany. Niestety mnie także złapali.

Raira

Wrzucili mnie do jakiegoś opancerzonego samochodu.
Po chwili dołączył do mnie Toby, Jeff, Candy i Masky.
Po chwili poczułam, że jedziemy.
- Wypuśćcie nas! - krzyczałam
Wysunęłam pazury i "atakowałam" drzwi.
- Spokojnie. Wymyślimy coś aby uciec.- uspokajał mnie Masky
Zgodziłam się. Chłopak objął mnie ramieniem i przyprowadził do reszty chłopaków.

*Time skip ok. 2 godz*

Toby

Raira stała oparta o ściane, a my staliśmy jakby murkiem obok niej.
Nagle drzwi zostały otwarte na oścież i do samochodu weszło pięciu mężczyzn w ochronnych kombinezonach. Czarnowłosa schowała się bardziej za mnie. Zapewne przypomniało jej to o psychiatryku. Mężczyźni bez słowa skuli nas w kajdany i zaprowadzili do celi.
W celi było coś na kształt łazienki i cztery łóżka. Ściany, podłoga i sufit i...wszystko było szare. Dziewczyna patrzyła na cały "pokój" ze strachem w oczach.
- Nie martw się. Wydostaniemy się z tąd. Przyżekam. Ale musisz zachować zimną krew.
Dziewczyna kiwnęła głową i uśmiechnęła się. Strach w jej oczach zastąpiła odwaga, chęć życia i podstęp jaki czekał na strażników.

🔵🔵🔵🔵🔵🔵🔵🔵🔵🔵🔵🔵🔵🔵🔵

Wybaczcie, że tak długo czekaliście ale usunął​ mi się niechcący rozdział.
Do nexta!
Czytasz=komentujesz

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top