Xvirus

Toby

Wpadłem do budynku jak burza. Na moje szczęście było bardzo wcześnie i nikogo nie było w salonie. Odrazu pobiegłem w stronę gabinetu Operatora.

Slender

Siedziałem w gabinecie porządkując papiery. Nagle do mojego gabinetu wpadł Toby. Chciałem go już skarcić za to, że nie zapukał ale kiedy zobaczyłem ledwo oddychającą Rairę poderwałem się z fotela i szybko podeszłem do chłopaka.
- Operatorze! Błagam ratuj ją! - wydyszał ledwo łapiąc oddech przez łzy.
- Spokojnie Toby! Zaraz powiesz mi co się stało ale najpierw ją opatrzę.
Powiedziałem biorąc dziewczynę od Toby'ego i szybko teleportowałem się do pokoju znajdującego się w moim gabinecie, służącego w nagłych wypadkach jako mini szpital.
Położyłem dziewczynę na jednym z łóżek i zacząłem opatrywać ranę.
Po kilkunastu minutach skończyłem. Oczyściłem ranę i założyłem opatrunek. Wyszedłem z pokoju z powrotem do mojego gabinetu gdzie niecierpliwie czekał na mnie Toby.

Toby

Kiedy Operator wszedł z powrotem do swojego gabinetu zasypałem go pytaniami.
- Spokojnie Toby. Raira żyje, potrzebuje tylko odpoczynku. A teraz powiedz mi co się stało?
Zacząłem opowiadać jak spotkaliśmy Skrolla i jak Raira została ranna.
Slenderman chwilę się zamyślił po czym zapytał
- Czy Skroll był sam?
- Nie, była z nim Lulu i jakiś jego nowy Proxy.
Slender znowu się nie odzywał i wyglądał na zamyślonego.
- Niepoki mnie to, nie widziałem Skrolla od wielu miesięcy. Dlaczego ujawnił się akurat teraz?
- Po zakończeniu walki mówił, że jeszcze wróci po swoją własność i wtedy...- przełknąłem głośno ślinę- patrzył się na Rairę.
- Muszę powiedzieć ci coś ważnego Toby. Nawet Raira tego nie wie ale... ona jest demonem. Demony są nieśmiertelne więc nie ma się o co martwić.
W tamtym momencie zatkało mnie. Czy to dlatego ona ma czarną krew?
I to dlatego Slenderman musiał porozmawiać z Nurse Ann?
- Tak Toby.- powiedział Operator czytając mi w myślach- dziękuję, że opowiedziałeś mi o tym wszystkim. Możesz już iść się położyć. Jutro będziesz miał gościa.
Byłem trochę zdziwiony, że ktoś do mnie przyjedzie ale cóż. Wstałem grzecznie z fotela i udałem w stronę swojego pokoju.

Slenderman

Kiedy Toby wyszedł mogłem w spokoju pomyśleć. Skroll ma nowych Proxy? To może wróżyć kłopoty. I o co mu chodziło, że powróci po "swoją własność"? Zastanawiałem się nad tym kilkanaście dobrych minut. W końcu postanowiłem zmienić opatrunki dziewczyny.
Wstałem z fotela i ruszyłem w stronę mini szpitalika. Zamknąłem za sobą drzwi i zgarnąłem z półki bandaż. Zacząłem powoli rozwijać opatrunek Rairy. Kiedy uporałem się z bandażem niemal dostałem szoku. Po ranie nie było śladu. Nawet blizny! Nic! Tylko gładka skóra.
Ogarnąłem bałagan z opatrunkami i przykryłem nastolatkę kołdrą.
W tamtym momencie uświadomiłem sobie jedno. Muszę porozmawiać z Zalgo.

Toby

Przez zamknięte powieki dostawało się światło słoneczne. Leniwie otworzyłem oczy i podniosłem się do pozycji siedzącej. Nagle uświadomiłem sobie coś.
- Raira jest ranna!- w ekspresowym tempie wstałem i ubrałem się.
Wypadłem z pokoju jak burza i skierowałem się do pokoju Operatora.
Zapukałem grzecznie po czym usłyszałem w mojej głowie wejść.
Otworzyłem drzwi i lekko schyliłem głowę. Przed Operatorem siedział Zalgo w swojej ludzkiej postaci.
Wymruczałem jakieś dzień dobry i posłałem Operatorowi spojrzenie proszące o pozwolenie.
- Idź do niej.- "powiedział" wracając do rozmowy z demonem.
Cicho otworzyłem drzwi od "szpitalika" i mój wzrok padł na śpiącą demonicę.
Wziąłem krzesło i usiadłem obok jej łóżka. Złapałem jej rękę i czekałem.
- Raira błagam, obudź się.- po tych słowach po moich policzkach zaczęły płynąć łzy.

Slenderman

Rozmawiałem z Zalgo o Rairze. Wyjaśnił mi, że ma ona wiele zdolności ale niestety zna tylko dwie z nich, a mianowicie natychmiastowe uleczanie się, zrastanie ran oraz odrastanie utraconych kończyn czy organów wewnętrznych.
Drugą natomiast umiejętnością jest zmienianie wyglądu swojego jak i innych osób. Naturalnie nie może sprawić aby jej skrzydła i ogon zniknęły, ale może zmienić ich kolor.
- Wybacz Slendermanie ale to tyle co mogę ci o niej powiedzieć.
- Dziękuję Zalgo. Zobaczmy czy już się obudziła.

Toby

Siedziałem cicho obok dziewczyny trzymając ją za rękę. Po moich policzkach ciekły pojedyńcze łzy. Nagle jej powieki drgnęły i uchyliła niebieskie oko.
- Nie wiedziałam, że aż tak ci na mnie zależy.- powiedziała uśmiechając się figlarne w moją stronę ukazując swoje kły i podnosząc się do pozycji siedzącej.
- Jak się cieszę, że w końcu wstałaś!- powiedziałem trochę za głośno przytulając ją do siebie.

Raira

Toby rzucił mi się na szyję i nie zamierzał puścić. Pachniał tak ładnie...tak gofrowo.
Nagle drzwi się otworzyły i próg przekroczył Slenderman z jakimś chłopakiem. Miał... rogi?! No nic trzeba się przywitać.
- Witaj Raira, widzę, że już się obudziłaś. Chciałbym ci kogoś przedstawić. To jest Zalgo. On ci wszystko wytłumaczy.
- Co wytłumaczy?
Zalgo zaczął z zapałem opowiadać (szczególnie o sobie) o demonach i o tym, że ja też nim jestem, jakie mam zdolności itd.
- Czyli ja... ja jestem demonem?
- Tak, wiem, że na początku może ci być trudno ale...
- Jestem demonem! Tak! Żądzę! Już nikt mi nie podskoczy!
- Myślałem, że będzie znacznie gorzej.- szepnął Zalgo do Slendera
- Ja też.- odpowiedział zmieszany.- Dobrze Raira możesz już iść do swojego pokoju. Toby pomóż jej.
Brunet pomógł mi wstać i razem poszliśmy w stronę drzwi. W salonie siedzieli wszyscy mieszkańcy willi oprucz Jane, Sally i Clockwork. Mieli przygnębione miny.
- Hej! Umarł ktoś, że takie macie miny?
- Raira!- wszyscy chłopcy i Bloody Hope rzucili się na mnie otaczając mnie ciasnym kółkiem uścisków.
Kiedy skończyli już przytulanie i zadawanie pytań (w przypadku Offa to było "czy chcesz zobaczyć moje kotki w piwnicy?") usiedliśmy... Wszędzie! Bo na kanapie się nie zmieściliśmy i postanowiliśmy oglądnąć film. Z tej racji iż była kolej Toby'ego skończyło się na "Jak wytresować smoka 2". Po zakończeniu seansu zanieśliśmy miski po popcornie do kuchni i rozsiedliśmy się w salonie.
- A wiecie kto do nas przyjeżdża?- zagadnął L. Jack.
- Kto?
- Xvirus!- wykrzyknął Roześmiany
- I dopiero mi o tym mówisz?!- krzykną Toby
- Slender ci nie powiedział?
- Nie!
- Eee... Sory, że wam przerwę chłopaki ale kto to Xvirus?
- Przekonasz się.- powiedział uśmiechnięty Candy

Skip Time

Siedziałam z Toby'm w jego pokoju. Zaoferował, że Xvirus będzie spać u niego w pokoju (chuj z tym, że ma własny pokój w rezydencji). Od godziny przygotowywał pokój na tę wiekopomną chwilę.
- Długo jeszcze?- jęczałam co kilka minut zmieniając pozę na łóżku.
Brunet nie zwracał na mnie uwagi tylko przygotowywał dalej pokój.
Nagle do mych zacnych uszu dobiegł dźwięk dzwonka do drzwi. Toby jak tornado żucił wszystko co miał w rękach i sprintem jak na skrzydłach pobiegł otworzyć drzwi. Wstałam leniwie z łóżka i poczłapałam za chłopakiem. Kiedy w końcu doszłam (czyt. Doczłapałam) do salonu myślałam, że oszalałam. Toby witał się ze swoją idealną kopią. Przetarłam oczy czy aby to dzieje się naprawdę.
- Nie no wiem, że jestem przystojny ale nie musisz aż oczu przecierać.- powiedzieli w tym samym czasie.
- A sorka zapomniałem was sobie przedstawić. Cody to Raira. Raira Cody.
- Masz chłopaka?- zapytał Cody wpatrzony we mnie z Lennym na ryju.
- Tak.
- O szkoda, bo taka ładna dziewczyna jak ty...
I w ten do salonu wszedł Masky. (Mój zbawicielu!)
Cody i Toby spojrzeli na siebie potem na nowo przybyłego i uśmiechnęła się wrednie.
- O nie.- powiedział Masky patrząc raz na Toby'ego, raz na Cody'ego i raz na mnie.
Chłopaki ustawili się po dwóch stronach Masky'ego i zaczęło się... Podwójne "Hey Masky"
- Hey Masky! Hey Masky! Hey Masky! Hey Masky! Hey Masky! Hey Masky! Hey Masky! Hey Masky! - i tak z 30 razy.
Za 31 Tim nie wytrzymał i wybiegł z rezydencji.
- Pójdę go uspokoić.
- Tylko szybko. Bo na kolację będą gofry.- powiedział z entuzjazmem Toby- Chodź Cody! Pokażę ci mój nowy pokój.- chłopcy pobiegli do naszego pokoju.
- To ja poszukam Tim'a.- powiedziałam do siebie zrezygnowana i wzbiłam się w powietrze.

***

Latam już nad tym lasem dobre pół godziny, a Tim'a jak nie była tak nie ma. Nagle zauważyłam ruch na małej polance w środku lasu. Zniżyłam lot i cicho wylądowałam w krzakach. Przy kamieniu siedział Masky i palił! Obok jego nogi leżało kilka opakowań jakichś tabletek. Na szczęście jeszcze pełnych. Ale zaraz, Nurse Ann mówiła, że Masky ma skończyć z paleniem! Wyszłam z krzaków i zakryłam brunetowi oczy od tyłu. Ten zszokowany zgasił i wyrzucił papierosa po czym chciał zacząć się bronić wyciągając swój nóż z takiego pokrowca tylko z tyłu.
- Hej Tim! To ja! Raira!
- O wybacz.- powiedział chowając swoją broń.
- Chodź wracajmy do willi.
- Ja tam nie wracam.
- Idziesz i koniec kropka.
- Nie.- powiedział krzyżując ręce.
- No dobra, jak chcesz. Chciałam po dobroci.
Chwyciłam chłopaka za nadgarstki i wzbiłam się w powietrze. Nim się obejrzałam byliśmy w domu.
Zrezygnowany (i przegrany) chłopak bez słowa poszedł poszukać swojego brata. Nagle usłyszałam z kuchni dźwięk gofrownicy.
Kiedy weszłam do pomieszczenia w powietrzu unosił się zapach gofrów.
- Czy wy robicie gofry bezemnie?- zapytałam z wyrzutem
- No bo... Ten no...- Toby próbował się wykręcić przy czym drapał się po karku.
- Nie no! Żartuję! Chodźcie zrobimy te gofry i obejrzymy film!
Chłopcy popatrzyli na mnie uradowani i przystąpiliśmy do pieczenia. Kiedy kolacja była gotowa wzięliśmy ogromny talerz i zanieśliśmy gofry do pokoju Toby'ego.
- Jaki film oglądamy?- zapytałam
-Może...- zawahał się Toby
- Klopsiki i inne zjawiska pogodowe!- wykrzyknęliśmy we trójkę.
Włączyliśmy bajkę i zaczęliśmy oglądać. Po kilkunastu minutach gofry się skończyły, a ja zrobiłam się senna. Wtuliłam się w Toby'ego i zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top