Wizyta

Raira

Siedziałam w salonie z Benem i resztą. Mieliśmy turniej gier w Mortal Kombat. Właśnie miałam pokonać elfa gdy do pokoju wparował Slendy.
- Idziemy na wizytę kontrolną oświadczył z "entuzjazmem".
- Wiesz ja muszę iść na...
- Nigdzie nie idziesz - powiedział Operator łapiąc Masky'ego macką.
- Wy też- powiedział związując Toby'ego, mnie i Bena.
- Ale gdzie idziemy? - zapytałam prubójąc się uwolnić.
- Do lekarza.- powiedział spokojnie Slender
Teraz ja, Toby i Ben szarpaliśmy się jak ofiary Offendermana ( ( ͡° ͜ʖ ͡°) ) i wyszliśmy z rezydencji. Po kilku minutach przestałam się miotać i zaczęłam zastanawiać jak to musi wyglądać. Trzymetrowy facet trzymał w mackach elfa, dziewczynę ze skrzydłami i chłopaka w goglach,a na około idą dziwne postacie, od demonów po "zwykłych" ludzi.
Po kilkunastu minutach doszliśmy do niewielkiego budynku. Wyglądał jak przychodnia lekarska z PRL.
- Najpierw Proxy idą ze mną!- "powiedział" Slender stawiając nas na ziemi.
Weszliśmy do budynku. Operator skierował się w stronę jednego z pokoi, a my za nim.
- Witaj Slendermanie.- usłyszałam kobiecy głos za naszymi plecami.
- Witaj Nurse Ann. Tak jak się umawialiśmy przyprowadziłem dziś wszystkich. Mam coś jeszcze do załatwienia więc kiedy skończysz Masky odprowadzi wszystkich do rezydencji.- powiedział Slenderman i teleportował się.
Teraz mogłam się jej przyjrzeć i wiedziałam jedno, ona nie jest zwykłą pielęgniarką.

*Time skip*

Okazało się, że badanie to tak naprawdę pobieranie krwi. Kiedy ją zobaczyłam igłę prawie zemdlałam ale dałam sobie wbić ją w żyłę. Toby siedział zadowolony na fotelu nie czując bólu, a Masky...zemdlał. Chyba tylko Hoodie usiadł spokojnie i dał sobie pobrać krew. Po wszystkich udrękach ( co długo zajęło bo Jeff popadł w taką chisterię, że Nurse Ann musiała mu podać bardziej ogłupiający płyn aby nie czuł bólu) pielęgniarka zaczęła czytać co wyszło w badaniach.
- A więc Masky za dużo palisz. Toby i L.J za dużo cukru i ewidentna nadpobudliwość. Jeff także nadpobudliwość. Ben musisz częściej wychodzić na zewnątrz mimo iż jesteś duchem. A reszta również w normie.
- Jezdem modylgiem!- krzyczał Jeff tańcząc jak baletnica na stoliku.
W tym momencie teleportował się do nas Slenderman.
- Czy wszystko w porządku?- zapytał pielęgniarkę.
- Mam tylko "parę" zastrzeżeń i- spojrzała na mnie- jedną nowinę.
- Dobrze. Zostanę chwilę porozmawiać, Masky i Hoodie zaprowadźcie resztę do domu. Zostaną tylko ze mną Raira i Toby.
Bracia wyprowadzili resztę z PRLowskiej przychodni podnosząc Jeffa który krzyczał- Polzka dla Bolagów!, a ja z Toby'm zostałam w poczekalni.
- Zaraz wracam.- "powiedział" Operator i znikną za drzwiami gabinetu Nurse Ann.
- To co robimy?- zapytał chłopak siadając na krześle obok mnie
- Kto dłużej nie mrugnie?- zapytałam z podstępnym uśmiechem
- 3...2...1...start!

Slenderman

- Więc o co chodzi?- zapytałem siadając na przeciwko Nurse Ann.
- Bo widzisz Slendermanie, pobrałam i przebadałam krew od każdego mieszkańca willi i...
- I?- zapytałem trochę zniecierpliwiony
- Raira ma czarną krew. Tak jak Jason, ty czy Candy.
- Czy chcesz powiedzieć, że...
- Raira jest demonem.
Zaniemówiłem. Wiedziałem, że ona jest inna ale nie, że jest demonem.
- Dziękuję za tę informację Nurse Ann. Do zobaczenia.
Powiedziałem i wyszedłem z jej gabinetu. Moim (ekhhem ekhhem ekhhhheeeem) oczom ukazali się Toby i Raira grając w kto nie mrugnie.
- Idźcie do domu. Muszę jeszcze coś załatwić.- (ekhhem ekhhem ekhhhheeeem) powiedziałem i teleportowałem się.

Raira

- Toby patrz! Gigantyczny gofer!- krzyknęłam tak aby chłopak mrugnął
- Gdzie?!
- Heh żart. Chodź, Slender kazał nam iść do domu.
"Trochę" naburmuszony chłopak wstał z krzesła i ruszłył za mną w stronę wyjścia. Wyszliśmy z PRLowskiej przychodni i ruszyliśmy w stronę rezydencji. Po kilkunastu minutach spaceru zrobiło mi się troszkę zimno więc przybliżyłam się do chłopaka.
- Zimno ci?- zapytał obejmując mnie ramieniem.
- No wiesz jest początek grudnia więc raczej nie gorąco.
Chłopak popatrzył nie obecnym wzrokiem w ziemię.
- Coś się stało?- zapytałam zatrzymując się
- Bo widzisz...pamiętasz jak powiedziałem, że cię kocham?
- No tak.
- Od tamtego czasu zastanawiam się nad jedną rzeczą.
- Mów śmiało.
Chłopak spojrzał mi głęboko w oczy i zapytał- czy chcesz zostać moją dziewczyną?- po czym mocno się zarumienił
- Toby... Oczywiście, że Tak!- krzyknęłam na cały las rzucając się chłopakowi na szyję. Kiedy stałam już na ziemi brunet podniósł mój podbródek tak abym patrzyła mu w oczy i pocałował. Bardzo namiętnie. Pocałunek był przepełniony miłością i szczęściem. Kiedy się od siebie oderwaliśmy chłopak powiedział z uśmiechem- cieszę się, że się zgodziłaś.
- Ja też.- odpowiedziałam po czym ruszyliśmy w stronę rezydencji.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top