Porwanie

Raira

Tak! To dziś! Dzisiaj porywamy bliźniaczki i tych dwóch. Wstałam leniwie z łóżka i poczłapałam do łazienki. Postanowiłam ubrać się w to w czym byłam w szkole. Ubrałam się i nałożyłam lekki makijaż. Włosy rozczesałam i zostawiłam rozpuszczone. Wyszłam z pokoju i skierowałam się do salonu.

Time skip w salonie

W salonie byli tylko Ben, L.J i Bezoki.
Usiadłam na kanapie obok Roześmianego.
- Cukierka?
- Mam lepszy pomysł.- uśmiechnęłam się szatańsko.

Później

- Znacie zasady?- zapytał Ben
- Tak.- powiedziałam w tym samym czasie co L.Jack.
- Gotowi, na miejsca jeść!
Zaczęłam wpierdzielać cukierki zrobione przez Roześmianego. Założyłam się z nim, że zjem je  szybciej niż on. Przegrany jest służącym wygranego przez 24h.
Wpierdzielaliśmy i wpierdzielaliśmy. Został mi jeden cukierek, a clownowi dwa. Szybkim ruchem zjadłam ostatniego cukierka.
- Wygrałam!- krzyknęłam
- Raira!- krzyknął Toby schodząc że schodów, a za nim Tim i Brian.
- Potem dokończymy tą rozmowę.
Pobiegłam jeszcze do kuchni.
Bloody Hope siedziała przy stole czytając gazetę dla nastolatek, a na przeciwko niej Jeff. Patrzył na nią tak wyłupiastymi oczami, że myślałam, że mu z orbit wypadną.
Popatrzyłam się na nich.
Będzie z nich piękna para.- pomyślałam i wybiegłam na dwór gdzie czekali na mnie chłopaki.
- Idziemy?- zapytał Toby
- Chcę mieć to już za sobą.- powiedziałam i ruszyłam w miejsce zbrodni.

Time Skip

Przez pół drogi tuliłam się do Toby'ego.
- Zimno ci?- zapytał w końcu Masky.
- Nie kurwa jest koniec listopada, a mi kurwa gorąco!
Po chwili zauważyłam miejsce w którym mieliśmy się spotkać z dziewczynami i Max'em.
Byli już tam wyżej wymienieni.
- Zaczynamy zabawę.- powiedział Toby wyjmując toporki.
Zeszliśmy z górki na której aktualnie staliśmy.
- Kim jesteście?- zapytała zaniepokojona ta no emmmm chyba Victoria
- Nie uciekajcie to...- nie zdążyłam dokończyć bo przerwały mi bliźniaczki.
- To Masky, Hoodie i...- już nie słuchałam bo poprosiłam Hoodie'go o pistolet ze strzałkami usypiającymi.
Wycelowałam w ramię każdej z dziewczyn i po chwili dwie spały. Wycelowałam jeszcze w Maxa i Vicky.
- Wszyscy już uśpieni.- powiedziałam z zadowoleniem i oddałam Brianowi pistolet.
Bliźniacy wzięli po bliźniaczce na ręce, a Toby Victorię.
- Ja go nie podniosę!- krzyknęłam pokazując na Maxa.
- Masz ogon!- krzyknął Masky
- Dobra!
Owinęłam ogon do koła nóg chłopaka i zaczęłam ciągnąć w stronę rezydencji. Zapowiada się długa droga.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top