Misja

Rozdział dedykowany TsumeTherian za takie cudo: *-*

KitsuneChrzanza "( ͡° ͜ʖ ͡°)" na Messengerze
JulkaHumeniuk- za to, że przyjechała do mnie w weekend (nie pamiętam w który)
sans149700- za twoje pomysły na drugą część
PastaFanGuy2004- za powagę na grupie
Dziękuję wam!

Raira

Wszyscy (łącznie z Offendermanem) siedzieliśmy w gabinecie Slendera.
Bloody już trochę oprzytomniała po "cukierkach" i w tym momencie trzymała zimny okład przy głowie.

- A więc, słucham? Jak macie zamiar mi się wytłumaczyć?- Slenderman usiadł w swoim fotelu i założył nogę na nogę.

Cisza.
Cisza.
*Cykanie świerszcza*

Nikt nie miał odwagi aby się odezwać.
Tylko Offenderman uśmiechał się debilnie jak głupi do sera.
Slenderman położył palce tam gdzie powinna być nasada nosa.

- Ehhhhhh... A więc tak Bloody Hope i Jeff możecie już iść, Bloody, jeśli będziesz się źle czuła odrazu przyjdź do mnie- dziewczyna kiwnęła głową i razem ze swoim chłopakiem wyszła z gabinetu.
- Raira... Co do ciebie i Toby'ego... Jestem z was dumny, ocaliliście Bloody Hope od... gwałtu. Offenderman i Candy... Mówiłem wam! Możecie chodzić do klubu ale po pierwsze: sami, a po drugie: mieliście nie dawać rzadnych "cukierków" dla dziewczyn! Wiecie co mogło by się stać gdyby Raira taką dostała?!
- Co by się stało?- zapytaliśmy w tym dym czasie ja, Offenderman, Candy i Toby.
- Wolicie nie wiedzieć. A więc tak, za karę macie zakaz chodzenia do klubu przez miesiąc. Candy ty będziesz sprzątać CAŁY salon codziennie wieczorem, a Offenderman ty będziesz sprzątał korytarze.
- A co jak się nie zgodzę?- Off wstał z krzesła i podszedł do biurka swojego brata.
- Wiem gdzie jest twój ogród róż.-,-
- Dobra, dobra! Zrobię wszystko tylko zostaw róże!
- Cieszę się, że się dogadaliśmy. Możecie już iść.

Trochę przybity Offenderman, Candy, ja i Toby opuściliśmy gabinet.
- Toby? Chcesz...
- Gofry? Zawsze!

Wpadliśmy do kuchni. Toby wyjął gofrownice, a ja składniki na ciasto.
Prestiżowo wsypałam wszystkie składniki do miski i wymieszałam.
Kiedy ciasto było gotowe Toby wlał je do gofrownicy.
- No to mamy chwilę.- uśmiechnął się wrednie i objął w talii.
Kiedy jego usta były blisko moich marzyłam aby ta magiczna chwila trwała wieczność. Mój oddech przyspieszył, a serce waliło jakby miało wyskoczyć z klatki piersiowej. Zarzuciłam ręce na szyję bruneta.

- No hej, są może... Woooo! Sory! Nie chciałem przeszkadzać!- do kuchni wszedł Jeff- sorka, Bloody poprosiła mnie o coś do jedzenia i...
- Jeff!- krzyknęliśmy oboje w tym samym czasie- idź z tąd!
- Ok, ok! Spokojnie!- czarnowłosy podszedł szybko do lodówki i wyjął z niej jogurt.- to będzie musiało jej starczyć.

Cierpliwie poczekaliśmy aż Killer opuści kuchnię.
- To na czym skończyliśmy?- Toby uśmiechną się figlarne.
Nasze usta dzieliły już tylko milimetry. Nagle do kuchni wszedł Slenderman.
- Wybaczcie, że wam przerywam ale mam dla was misję. Jakaś grupa nastolatków błąka się po lesie zbyt blisko rezydencji. Znajdźcie ich i zróbcie porządek.
Operator odwrócił się i poszedł do swojego gabinetu.- po za tym, nie chcę mieć jeszcze wnuków. A podejrzewam coś z Bloody Hope i Jeff'em.
Kiedy Operator zniknął już z pola widzenia lekko pocałowałam Toby'ego.
- Musi ci to starczyć na misję.- uśmiechnęłam się wrednie
Piwnooki udał smutnego i już chciał wyjść z pomieszczenia.
- Żartowałam!
Wpiłam się w usta Rogers'a zarzucając mu ręce na szyję.

Kiedy już się od siebie oderwaliśmy Toby oparł swoje czoło na moim.
- Dokończymy to jak wrócimy.

Toby

Zgarnąłem moje toporki z pokoju i razem z Rairą udaliśmy się do wyjścia z rezydencji.

- Toby?
- Tak?
- A tak wogule to... O czym rozmawiałeś z Operatorem?- gdyby nie drzewo chyba bym zemdlał
- No ten... Eeeeee... O patrz to ci nastolatcy!
Na moje szczęście naprawdę za kilkoma drzewami stała spora grupa osób.
- Slenderman miał rację.- zacząłem trochę zmartwiony- oni są zdecydowanie za blisko rezydencji.

Razem z dziewczyną przykucnęliśmy w krzakach.
- To jaki mamy plan?- zapytała dziewczyna
- Zabawimy się.

Raira

Toby wstał i wyszedł zza naszego ukrycia, a ja za nim.
Nastolatcy popatrzyli się na nas. Po chwili"szef" grupy powiedział z drwiną
- Hej! A wy co?! Zgubiliście się? Zgubiliście mamusie?
Cała grupa zaczęła chichotać.
W jej skład wchodziły cztery dziewczyny i trzech chłopaków. Dziewczyny były ubrane jak typowe dziwki. Chłopcy zaś, typowi bad boy'e.
- Wiecie, nasz tata nie lubi jak ktoś wchodzi do jego lasu.- zaczął "przejętym" głosem Toby wyjmując jedną z siekier.
- Uważaj, bo się skaleczysz!

Jedna z dziewczyn patrzyła na mój ogon. Zaczęłam owijać go do okoła nóg.
- To odejdziecie po dobroci?- zapytał Toby sięgając po drugą siekierkę.
- Dzieciaczku? Czy ty wiesz do kogo mówisz?
Toby widać się zdenerwował już chciał rzucić w szefa swoją bronią ale powstrzymałam go.
- Ja się tym zajmę, czekaj na znak- szepnęłam do jego ucha

Zaczęłam iść w stronę chłopaka.
- Widzę, że dobrze wybierasz, ślicznotko.
Kiedy stałam już kilka kroków od niego dopiero zauważył moje skrzydła i ogon.
- Czy ty...
Nie dane mu było dokończyć. Moje pazury przebiły jego klatkę piersiową. Wytrysnęła fontanna krwi. Przez ostatnie chwile życia próbował złapać oddech ale mu się to nie udało.

Z mordem w oczach popatrzyłam na resztę grupy. Dziwki były na szpilkach więc i tak by nie uciekły.
Po chwili u mojego boku stanął Toby.
- To co kotku? Zaczynamy zabawę?- zapytał nie odrywając swoich oczu od ofiar.
- Zabawę czas zacząć.

???

Przyglądałem się całej akcji z ukrycia. Niegdyś zielona trawa przesiąknięta była krwią. Uśmiechnąłem się do siebie.
- A jednak Toby, nie martw się, nietoperku. Jego zaboli to znacznie bardziej niż ciebie.

I jak? Chyba nie przynudzam? Co nie? Do następnego moje Offendermanki( ͡° ͜ʖ ͡°).
- Off! A ty gdzie leziesz! Miałeś sprzątać korytarz!

~Bayo!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top