•°•°•

Cringe alert. Na prawdę powinnam zacząć się wysypiać.
•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•

Krew na ziemi
Krew na rękach
Wszyscy niemi
Umierają w mękach

Kwiat swój kolor zmienia
Ogień się rozprzestrzenia
Śmierci w oczy zerkam
Lecz jej oczu nie widzę
Gdyż Lustra w rękach nie mam
Do waszych mieszkań wchodzę
Każdego dziś  zawodze

W me oczy patrzą z przerażeniem
Gdy krew leje się strumieniem
Nóż moj jest bordowy
A mój przyjaciel gotowy
Poświęca swoje życie prosząc o łaskę
dla ukochanej
Nigdy nie wysłuchanej

Ide przez ciemne ulicę
Każdy patrzy w me lice
Kontak wzrokowy sie urywa
A mój nóż sie wyrywa
Co dzień słysze szepty-...

Nucił sobie Erwin idąc zakrwawiony przez miasto. To juz nie ten sam chłopak. Jego ekipa nie żyje.

Labo skończył na krześle ponieważ Carbo nieudolnie chciał wrobić Speedo. Jego martwe ciało jest u policji.
Leży bezwładnie.

Vasquez uciekł ze Speedo daleko stąd. Jeden bez ręki, drugi bez nogi. Landrynki uznały, że zrobią zemste na Albercie, a jego ukochany chciał go bronić.

San już nigdy nie wyszedł z Apsów. Pewnie przedawkował i nie żyje. Po śmierci Sky mocno się załamał, co poradzić że wpadła mi w droge.

Rozalka tuż obok wysadzonej komendy. Leży ze swymi, zakrwawiona... martwa- zdrajczyni.

Carbo nie chce śmierci swej ukochanej.
Prosi mnie o zaprzestanie mych działań.
Mówi że zwariowałem, ale ja tylko wykonuje wole Kui'a.

Raz, dwa, trzy, leżysz ty.

Carbonara został sam. Wyszedłem z jego domu i zamknąłem drzwi.

Raz, dwa, trzy

Dia leży na krześle pod UwU. Chciał tylko zjeść babeczke. Jego dzieciaki się zbuntowały. Yellow nagadał im różne rzeczy. Teraz Dia jest nie żywy.

Raz, dwa, trzy

Jestem już pod zakonem. Przed wejściem czekała na mnie Heidi i Carbo. Chcieli mnie powstrzymać.

Heidi: Erwin błagam cię, rozumiem że Yellow miesza w wszystkim ale przesadzasz!

Carbo: ty chory psychopato zabijasz wszystko na swojej drodze!

Erwin: już nie bądźcie tacy. To nie moja wina. Przypominam ci Nicollo że Labo nie żyje przez ciebie, Speedo z Vaskim spierdolili przez ciebie bo to ty nagadałeś Landryną. Nie zasłaniaj się mną teraz.

Carbo: ty siwy chuju- mówiąc to uderzył Erwina w twarz.-  JAK ŚMIESZ !? KTO DALEJ TO CIĄGNĄŁ Z YELLOWEM? KTO TERAZ CHODZI I MORDUJE? KTO...- Nicollo dalej mówił ale on już nie słuchał.

*Kui: zaaabijj, zadźgaj. To kłamcy. Są przeciwko tobie. To zdrajcy- szeptał mu Kui na uszko*

*Kui: to zdrajcy Erwinku*

Oczy siwo włosego zabłysły. Już chciał wyciągnąć nóż i zaatakować Carbo ale Heidi rzuciła się na niego tuląc go i mówiąc

Heidi: błagam cie, przestań. Opamiętaj sie. Niech wróci nasz stary kochany siwy chuj- mówiła płacząc.

Erwin: wy nie rozumiecie...

Carbo: to ty nie rozumiesz. Potrzebujesz leczenia

Heidi: siwy na prawde- nagle zamarła. Dostała kose w plecy i zsunęła się na ziemie.

Biało włosy nie dowieżał w to co widział. To już nie był jego brat. Nie jego kochany braciszek...

*Kui: UWAŻAJ, On cie chce zabić. Zabij albo zgiń*

Nicollo leżał już pod kościołem. Cały we krwi, zimny.

Raz, dwa, trzy

Pastor zmierzał na punkt widokowy zakonu. Usiadł sobie spokojnie obok ledwo żywego  związanego Conrada.

Erwin: siedź i patrz jak miasto płonie. Nie tego chciałeś?- Conrad spojrzał na niego nie zrozumiałym wzrokiem.

Erwin: no tak- ty jesteś ślepy i głupi...
Podziwiaj ze mną jak miasto płonie.

Nie minęła chwila a już usłyszeli huk. To był doj. Płonął. Siwy robił prawdziwy Hell day. Komisariat policji wraz z policjantami wybuchł tak jak doj. Jak to się stało skoro Erwin siedział obok Conrada? Nie on jedyny siał zament. Davidek który przejął role Kuia mu w tym pomagał. W końcu ktoś musiał być Yellowem. Pare dni temu bym go za to zabił, ale teraz rozumiem to co on. Trzeba w tym mieście zrobić czystki. Oboje słyszymy chińczyka i rozumiemy jego wole.

Raz dwa trzy

Pastorek siedział sobie na mound chilliad oglądając gwiazdy. Czekał na Davidka.

David: witaj- Red

Erwin: heh- zostań przy Erwinie.

David: po co do mnie zadzwoniłeś. Byłem "zajęty"

Erwin: zajęty? Oh.. biedny smerf

David: kto?

Erwin: nie ważne- powied mi... Jak się czujesz z tym że nasza rodzina nie żyje?

David: że tak powiem " coś jest a później tego nie ma". Trzeba było zrobić czystki

Na te słowa Erwin zareagował agresywne. Czyżby wróciło mu racjonalne myślenie? Chyba nie. Głowa zaczęła go boleć i poczuł impuls.

Jak tylko przyjaciel się przybliżył Erwin wstał i związał go.

David: co ty robisz?!

Erwin: Bóg jest jeden. Przed śmiercią zapamiętaj jedno... To wszystko twoja wina. Rozwaliłeś rodzine- mówiąc to lekko popchnął Davidka.

Raz dwa trzy.

Siedział sobie sam na górze. Patrząc na gwiazdy. 

*Perspektywa Erwina*

Erwin: co ja zrobiłem- zacząłem płakać patrząc na moje ręce całe we krwi.

Kurwa. Ja właśnie zabiłem swoją rodzine. Poczułem jak fala łez napływa mi do oczu. Zacząłem płakać i położyłem się na ziemi. Zalewałem się łzami. Chciało mi się krzyczeć. Co ja kurwa zrobiłem... Wziąłem telefon do ręki i zacząłem przeglądać nasze stare zdjęcia. To tylko pogorszyło mój stan. Ja- ja ich zabiłem. Głowa zaczeła mnie nawalać.

Ta cisza mnie dobija, wjeżdża na psyche. Czułem jak to wszystko rozrywa mnie od środka. Chciałbym cofnąć czas. Zacząłem nawalać głową w trawe i krzyczeć. Nikt mnie zbytnio nie usłyszy bo zrobiłem czystki w mieście. Było tak pięknie a ja to zniszczyłem. Policja nie żyje, moja rodzina nie żyje, Conrad nie żyje, Montanha nie żyje...
Matko boska.

Złapałem się za głowe i zacząłem się w nią bić. Hah.. . Hah...
Śmiech mieszał się z płaczem na tym etapie. Wszystko mnie nawalało. Moja psychika wykopała sobie grób i rozłożyła leżaczek.

E: Jak wszyscy to i ja- pomyślałem

Siwy chłopak wstał z ziemi i podszedł do krawęci nucąc sobie

Wlazł kotek na płotek

Wziął do ręki mały młotek

Uderzył się w głowe

Troche odebrało mu mowę

Ludzie psychikę mu zniszczyli

A przyjaciele wyniszczyli

Życie go zruchało

Jakby mu nie było mało

Słychać wszędzie śmiechy

Już nie ma pociechy

Potrzebuje pomocy

Lecz nie mam już moc

Nie mam kogo poprosić

Nie moge sie doprosić

Bóg mnie nie słucha

Pewnie nie ma ucha

Życie to jest męka

Ładna to piosenka
Nie długa nie krótka
Lecz w sam raz
Zróbmy tą próbę jeszcze raz

Gdy skończył nucić piosenkę był już przy krawędzi. Popatrzył się smutno na miasto myślc jak okrutny jest świat i jak bardzo on jest głupi.
Po jego policzku popłynęła samotna łza.
"Przepraszam was wszystkich" pomyślał i zrobił ten jeden krok.

•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•°•
Świat potrafi być okrutny.

Jak to powstało? Dlaczego? Po co?
Kurna sama nie wiem.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top