PROLOG

21 sierpnia grupka młodzieży znalazła zwłoki dziecka obok cmentarza Davida. Podejrzewamy, że dziecko musiało coś zaatakować. Zwłoki są całe w krwi, wszędzie są ukryzienia o wielkiści otwartej ręki dorosłego człowieka. Na cmentarzu  nie znaleziono żadnych śladów.
Przewróciłam kartkę na drugą stronę.
22 sierpnia zauważono, że rzeką płynie ciało dorosłego mężczyzny. Zwłoki nie były aż tak poturbowane jak ciało dziecka zabitego 21 sierpnia, są tylko małe lecz głębokie rany w okolicach szyi i  rąk.
Westchnęłam. I to tylko tyle! Tylko tyle piszą o takich rzeczach! Lepiej pisać o głupich politykach w Anglii! Znów zaczęłam się trząść ze złości, gdy nagle babcia Liza złapała mnie za rękę.
- Ostatnio dużo się denerwujesz.- spoglądnęła mi prosto w oczy.
- Eeeeh... Tak. Nie wiem czemu.- westchnęłam.
- Czy coś cię dręczy?
Tak dużo rzeczy, zaczynając od tego, że Mary zniknęła  po tym jak na cmentarzu, kiedy zabito  dziecko. Spoglądam na babcię.
- Czemu Mary zniknęła?- szepnęłam na co babcia Liza skuliła się.
- Janie, nie wiem. Mary zniknęła.- po jej policzku popłynęła mała łza.- Mam nadzieję, że wróci.- szybko wstała i poszła przygarbiona do kuchni. Po chwili usłyszałam ciche szlochy.

Zostałam sama z moimi myślami. Co jeśli Mary została kolejną ofiarą? Zakrywam rękami twarz. A co jeśli ona jest mordercą? Znów się trzensą mi się ręce. To nie prawda! Mary, Mary... Westchnęłam. Przecież wszystko jest możliwe.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top