Chapter 6

W jednej chwili siedzę sam w pokoju, a w następnej masywne, białe drzwi otwierają się, niespodziewanie ukazując mi mojego Stwórcę i Właściciela, który biegnie w moją stronę. 

Czuję bezgraniczną radość spowodowaną tym widokiem.

- Stwórco - mówię, choć mój głos nie prezentuje się zbyt dobrze. - Przyszedłeś do mnie.

- Widzisz dziadku! On mówi!

- Czyli jednak nie kłamałeś - odpowiada starzec z długą, białą brodą. - Jednak nie brzmi najlepiej.

- Ważne, że mówi - burzy się Jimin, mimo to uśmiech nie schodzi z jego twarzy. Kiedy chłopak siedzi już u mojego boku, chwyta moją dłoń i mocno ją ściska. - Ma na imię Jungkook.

- Nie sądziłem, że w tak krótkim czasie nabędzie tę umiejętność - wyznaje Stwórca, przeczesując palcami swoją brodę. - Widzę, że dobrze się nim zajmujesz. Jestem z tego powodu bardzo zadowolony - przytakuje głową z aprobatą, na co reaguję mimowolnym uśmiechem. Stwórca jest dumny z mojego Właściciela. Mam wrażenie, że ta pochwała dosięga też mnie, choć nie w tak dużym stopniu, jak Jimina. - Jednak trzeba go podreperować.

- Podreperować? - pyta zdziwiony Jimin.

- To tylko tak źle brzmi. Gdzie ja to mam - klepie się po kieszeniach w poszukiwaniu czegoś. Gdy odnajduje tajemniczy przedmiot, przekazuje go Jiminowi, po czym zajmuje miejsce tuż obok niego. - Kiedy tylko zauważysz jakieś wyżłobienie w jego drewnianym ciele, potraktuj je kroplą tego specyfiku.

Jimin wyciąga przed siebie buteleczkę, której zakrętką jest mała pipeta z gumową pompką, po czym spogląda na mnie z uśmiechem, jakby chciał mi coś przekazać, jednak nie mam zielonego pojęcia co ma na myśli, dlatego jedynie posyłam mu słaby uśmiech.

- Wychodzi na to, że  miałem mały wypadek podczas pracy i w gardle Jungkooka jest coś, co zniekształca jego głos - stwierdza Stwórca.

Nigdy taka myśl mi nie przyszła do głowy.Kiedy tak teraz o tym myślę, Stwórca ma rację. Zawsze mi coś świszczało, kiedy tylko starałem się coś powiedzieć. 

- Dziadku, mogę naprawić mu głos? - pyta Jimin z nadzieją w oczach.

- Oczywiście. Musisz wlać mu z dwie, trzy kropelki prosto do gardła - instruuje Stwórca, na co Jimin odpowiada skinieniem głowy.

Po chwili Jimin odkręca buteleczkę i napełnia pipetę, po czym zbliża się do nie, by rozchylić moje usta, a następnie wprowadzić specyfik wprost do gardła.

Nie wiem dlaczego krztuszę się tym. Ma nieprzyjemny smak. Rani moje wnętrzności, które zapewne są drewniane. Mimo wszystko przestaje boleć, a przez moje gardło swobodnie przepływa powietrze. 

- Powiedz coś - nakazuje wyczekująco Jimin.

- Coś..? 

Mój głos... On naprawdę jest czysty! Nie brzmię już tak, jakby ktoś ołówki ostrzył! Co za szczęście. Już nie będę ranił uszu Jimina. 

- Słyszałeś dziadku?! - woła szczęśliwy chłopak. - Jego głos jest piękny!

Nagle moje policzki ogarnia dziwne ciepło. Przecież powiedziałem tylko jedno, krótkie słowo. Jak on może zachwycać się w taki sposób?

- Słyszałem, słyszałem - odpowiada z uśmiechem. - Teraz idź kochanie po szklankę wody dla dziadziusia. Chciałbym porozmawiać z Jungkookiem. 

- Tak jest!

I tyle go widzieli. Ciekawi mnie o czym chce rozmawiać stwórca. 

- Jak się tu czujesz? - pyta starzec.

- Wyśmienicie, Stwórco - odpowiadam z uśmiechem. - Mam naprawdę wiele do powiedzenia.

- Stwórco? - odpowiada, śmiejąc się. - Skąd ci się to wzięło, Jungkookie?

- No bo.. Stworzyłeś mnie, prawda? 

Dlaczego on się śmieje? Nie powinien. Przecież to normalne, że nazywam go stwórcą. Jak inaczej mam się do niego zwracać? Jego śmiech jest nieuzasadniony. Tak mi wstyd...

- Oj prawda, ale Stwórca - wzdycha, tym samym kończąc się śmiać - możesz mówić do mnie dziadku, czy coś w tym stylu. Źle się czuję ze Stwórcą.

- No dobrze - odpowiadam skruszony. - Mogę ci coś powiedzieć w tajemnicy?

- Oczywiście. Słucham, co ci leży na sercu?

- Macocha Jimina źle go traktuje...

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top