Rozdział 31

Kilka dni po nocy z jogurtem Louis debatuje nad tym jak i kiedy powinien napisać do Harry'ego. Dali sobie pozwolenie na spotykanie się, by odciąć się od niezręczności, ale nie robią tego. Będąc szczerym Louis nie wie czy odetną się od tej niezręczności, póki nie wyłożą kawy na ławę i przejdą przez okropną prawdę. Teraz trzymają się płótna pełnego dziur. Właściwie, teraz stoją w miejscu, ponieważ żaden nie stara się bardziej, mimo że tak powiedzieli.

Właśnie wtedy, gdy Louis tam myśli telefon rozświetla się na jego biurku. Udaje, że nie jest podekscytowany imieniem Harry'ego na ekranie, ale okłamuje jedynie samego siebie. 'Lunch?' Mówi Harry. 'Jestem w swoim biurze, możemy zjeść dobre bajgle.'

Louis próbuje nie jęknąć głośno. Zapomniał o bajglach z Harrym, będąc w Hearst Tower tak długo podczas ich eksperymentu. Eksperyment się skończył się źle, myśli gorzko. 'Wchodzę w to' odpisuje, kiedy klika na swój kalendarz, by odwołać swoje spotkania w czasie lunchu. Mówi, że ma wizytę u lekarza, czego człowiek nie wie to go nie zaboli.

Nachodzi go zawrót głowy, kiedy Louis dochodzi do miejsca z bajglami, by spotkać się z Harrym. Zauważa go czekającego w kolejce i zmusza się do uśmiechnięcia, powstrzymując chęć podejścia i pocałowania go. Uniesienie swojej ręki w celu pomachania mu wydaje się być niestabilne, kiedy bierze głęboki wdech, by się ogarnąć. Potem, jak wszystko inne, zawroty głowy mijają, Harry uśmiecha się, a Louis dołącza do niego w kolejce.

Jest tak przez kilka tygodni i Louis jakoś żyje. Idą na lunch jeszcze kilka razy, idą na nową wystawę Historii Mody w the Met, a potem jedzą w Chelsea, po tym jak Niall i Zayn odwołali ich zwyczajową grupową randkę. - Niegrzecznie - mówi Harry, kiedy zauważa wiadomość, gdy są już w restauracji. - Nie mogę uwierzyć, że odwołali to akurat wtedy, kiedy zaczęło być znośnie. - Louis zatrzymuje się z swoim kieliszkiem mimozy przy swojej dolnej wardze i spogląda na Harry'ego, ale wydaje się żartować, więc się śmieje.

Louis musi przyznać, że robi się łatwiej. Wciąż nie rozmawiają tak jak zazwyczaj, nagłe pytania i szczere odpowiedzi, ale rozmawiają. I Louis to bierze, chociaż na teraz.

Harry jedzie na otwarcie s Seattle i wysyła Louisowi zdjęcia ustawionej wystawy. Louis nie chce mu przeszkadzać zbytnim pisaniem, ale ma na twarzy niedorzeczny uśmiech, kiedy Harry wyśle mu cokolwiek w ciągu dnia. Robi to samo, kiedy w następny weekend wraca do Los Angeles i wtedy Louis również to kocha.

Pewnej nocy Louis trochę się upija swoim ulubionym winem i jego nastrój staje się ponury, kiedy zdaje sobie sprawę z tego, że niepoprawnym byłoby zadzwonienie do Harry'ego i powiedzenie mu dobranoc. Jest jeszcze gorzej, kiedy dochodzi do niego, że nigdy tego nie zrobił, kiedy było to odpowiednie. To coś więcej niż cokolwiek innego. Wszystkie te rzeczy, których nie zrobili podczas czterdziestu dni, wszystkie te, które chcieliby zrobić.

Powinien dzwonić do Harry'ego, kiedy budził się bez niego, jego zachrypnięty głos był jego ulubioną częścią wstawania i powinien częściej go słuchać. Chciałby, aby nie spędzili jakiegoś pierwszego tygodnia, walcząc z tym jak powinni się zachowywać. Prawie siedem dni próbowania powstrzymania nieuniknionego, myśli teraz Louis. Chciałby żeby nie walczyli ostatniego dnia podczas wycieczki na narty. Chciałby żeby cieszyli się całym weekendem bez decyzji na temat dnia czterdziestego tak ciężko wiszącej nad ich głowami. Chciałby żeby trochę więcej razy użyli wibratora. Zatrzymuje się tutaj, zanim mógłby popłynąć za daleko. Opróżnia swój kieliszek i kładzie się do łóżka, zamyka oczy i ignoruje wszystkie formy rozebrania Harry'ego, wszyscy stany ekstazy, wszystkie odcienie różu i czerwonego, które nagle pojawiają się w jego umyśle. Jeśli je zignoruje to znikną albo tak sobie wmawia.

Naprawdę chciałby żeby zrobili więcej w ciągu tych czterdziestu dni, chociaż wciąż są dni, kiedy wolałby zrobić mniej. Jednej nocy jest w mieszkaniu Harry'ego, nim idą do kina, wolałby aby nie zdali sobie sprawy z romantycznej chemii pomiędzy nimi, zamiast wręcz na odwrót. Potem, nie musi dwa razy myśleć nad tym gdzie usiąść, kiedy unika kanapy, na której po raz pierwszy się obściskiwali oraz stolika, na którym jedli kolację, gdzie Louisa zaczął się zakochiwać. Gdyby uznali, że pasują do siebie jedynie jako przyjaciele, nie musiałby się dwa razy zastanawiać nad tym co zrobić lub co powiedzieć.

Czasami bywa też tak, że w ogóle nie chciałby tego próbować, żeby Harry nigdy nie pomyślał o umawianiu się. To jest gorsze w noce, kiedy nie może spać i ponownie próbuje sobie wyobrazić Harry'ego w swoim łóżku albo popołudniami kiedy chodzi po parku Washington i chce trzymać jego dłoń tak bardzo, że nie może trzeźwo myśleć. Gdyby Harry nigdy na to nie wpadł, mogliby to kontynuować tak jak zawsze, nie musieliby na nowo uczyć się tego jak być przyjaciółmi. Nie musieliby wiedzieć co by było gdyby, nie wiedzieliby, że coś takiego istniało.

Pod koniec kwietnia wystawa Harry'ego jedzie do Nashville i Niall bierze urlop, by pojechać z nim, co sprawia, że Zayn i Louis są szalenie zazdrośni z dwóch różnych powodów. Podczas jednej nocy pobytu tam Niall dzwoni na video do Louisa z baru, krzycząc do ekranu, kiedy ludzie wokół niego śpiewają i tańczą. Niall jest nieskończenie radosny, a to sprawia, że Louis śmieje się ze swojego miejsca na kanapie z książką na swoich kolanach.

- Gdzie H? - Pyta, a potem ponownie, kiedy Niall go nie słyszy. - Harry - kończy, krzycząc do telefonu.

- Och, Harry - krzyczy Niall, kiwając głową. Rozgląda się, a potem wzrusza ramionami, kiedy patrzy ponownie na Louisa. - Nie jestem pewien. Ostatnio, gdy go widziałem flirtował z jakimś kolesiem.

To wtedy Louis naprawdę chce, aby nigdy nie robili tej całej czterdziestodniowej rzeczy, by Harry nie wypowiadał swoich myśli na głos tej nocy w styczniu, ponieważ wtedy śmiali się z potencjalnego pieprzenia się Harry'ego z nieznajomym z Nashville, kiedy tak jest, rozłącza się i czuje jakby mógł się rozpaść.

~*~

Tydzień później w pierwszy dzień maja jest oszałamiający i słoneczny piątek, więc Niall robi rezerwacją na patio w Otto co jest najlepszym miejscem z tacos w całym mieście. Słońce nawet jeszcze nie zaszło, kiedy Louis wychodzi ze swojego mieszkania, miłe nabuzowanie wisi w powietrzu, kiedy każdy świętuje koniec kolejnego tygodnia. Spotyka Zayna, kiedy mija ostatni róg i znajdują Harry'ego i Nialla już przy stoliku z już zamówionymi margaritami.

Dochodzi do momentu, kiedy ich czwórka w końcu nie czuje się niezręcznie tak jak to było w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Nikt tak naprawdę nie wie dlaczego to jest jedynie ich trzecie wspólne spotkanie od końca lutego, a Louis nie będzie tym, który to wypomni. Zamiast tego jedzą tacos, rozmawiają o wycieczce Harry'ego i Nialla, piją margarity przy pomarańczowo-różowym zachodzie słońca. Gdyby Louis mógł kontrolować to jak bardzo się śmieje z żartów Harry'ego albo to jak długo się w niego wpatruje, wszystko byłoby perfekcyjne.

Kiedy są wykończeni jedzeniem i drinkami idą do Charm, nowego baru blisko Greenwich, o którym Zayn pisał recenzję. Dzielą taksówkę i Louis jest niezmiernie świadomy tego jak jego udo i kolano jest przyciśnięte do Harry'ego, gdy siedzą na tylnym siedzeniu. Musi się wpatrywać zbyt długo, gdyż Harry w końcu łapie jego wzrok z nieśmiałym uśmiechem, a Louis odwraca wzrok.

Charm jest słodkim miejscem chociaż Louis raczej nie lubi używać słowa 'słodki' w stosunku do barów. Wciąż, nawet z sufitem obłożonym różnego rozmiaru żyrandolami i czarną ladą, wydaje się to zwyczajne, kiedy zamawiają swoje drinki. Utrzymują swoje zamiłowanie do tequili i zamawiają rundę shotów, a potem Harry bierze tequilę z limonką. Patrzy na Louisa i zmienia swoje zamówienie na dwa drinki, kiedy Niall i Zayn stawiają na owocowe drinki z zakręconymi słomkami.

Louis akceptuje swojego drinka z cichym 'dzięki', a potem kieruje się do stolika na podwyższeniu, przy którym wszyscy mogą stanąć. Jest dość zatłoczony jak na nowy bar i ciepło ludzi otacza ich z każdej strony. Próbują rozmawiać poprzez hałas, ale to trudne zważając na to jak bardzo muszą się przybliżać. Nie pomaga fakt, że Louis wpatruje się nieco intensywnej w Harry'ego, kiedy alkohol krąży w jego żyłach, kiedy przypadkowi nieznajomi podchodzą do niego i zaczynają zwykłą konwersację. Nie może się nawet skupić na kimkolwiek kto do niego mówi, ponieważ martwi się tym czy Harry lubi tą osobę, z którą rozmawia i czy pozwoli zabrać się jej do domu.

Nie jest przyzwyczajony do takiego uczucia, o martwienie się o to z kim Harry rozmawia, o zastanawianiu się o tym gdzie spędzi noc. Tylko, że teraz wie. Wie jak Harry całuje, wie jak wzdycha, to jak lubi trzymać się za ręce, kiedy ktoś mu ssie, jak jego brzuch się wpukla, kiedy się porusza, jak jego brwi się marszczą zanim dochodzi. I chociaż żadna z tych rzeczy nie należy już do Louisa, czuje jakby powinny. Jakby te kawałki miały utrzymać go w całości razem z malutkim kawałkiem serca Harry'ego, które udało mu się skradnąć w ciągu czterdziestu dni.

Jego ostatnie myśli pokrywają się z dziewczyną z ciemnymi włosami i pięknymi oczami, wpadającą na Harry'ego, kiedy przechodzi przez tłum. Louis nie może stwierdzić czy było to celowe czy nie, ale na chwilę działa, Harry odwraca się od ich trójki i rozmawia z nią. Louis odwraca się w przeciwną stronę i prześlizguje się przez tłum w stronę baru, naprawdę potrzebuje kolejnego drinka, by przeżyć dzisiejszą noc.

Pochyla się nad ladą, by zyskać uwagę barmana, kiedy niskie. - Lubisz gin? - Mu przerywa. Spogląda na pytającego i przybliża się ze względu na otaczający go tłum.

- Tak - mówi, trochę zmieszany. Facet, który go o to spytał jest wysoki i przystojny, ma ciemne włosy i ostrą szczękę oraz kilkudniowy zarost.

- Napijesz się ze mną? - Pyta.

Louis się waha, prawie zerka przez swoje ramię, by zobaczyć co robi Harry. Zamiast tego kiwa głową i się uśmiecha. - Pewnie.

Stephen, tak się przedstawia, jest inwestującym bankierem, który pracuje na Wall Street. Jego uśmiech jest perfekcyjnie prosty, a na jego ramionach nie ma żadnych tatuaży. Gdy zauważa, iż nie ma on pierścionków, zdaje sobie sprawę z tego, że porównuje jego różnice do Harry'ego. Zagryza swój uśmiech, kiedy pyta Stephena z kim tu przyszedł, mała pogawędką, kiedy ich shoty są napełnianie. Kiedyś był w tym całkiem dobry. Kiedyś to była całkiem łatwa część, trudną częścią było emocjonalne zaangażowanie, pożądanie, by spotykać się z jedną osobą dłużej niż przez kilka tygodni.

Wydaje się, że czasy się zmieniły.

Stephen jest miły, a jego niebieskie oczy pasują do tych Louisa, ale Louis nie może przekonać swojego serca do tego, nawet jeśli wypili razem kilka shotów. To nie jego noc i nie może powiedzieć, kiedy ten stan rzeczy się zmieni. Jak zakończenie rozmowy kładzie swoją dłoń na przedramieniu Stephena i ściska je delikatnie, nim ten zapyta Louisa czy wypiją jeszcze jednego shota, a ich rozmowa pójdzie w nieco inną stronę. - Powinienem wracać do moich przyjaciół - mówi. - Dzięki za shoty. - Uśmiecha się i odchodzi, nie czekając na reakcję.

Wracając do ich oryginalnego stolika, Zayn i Niall są pochłonięci sobą, ich twarze są tak blisko siebie, kiedy rozmawiają, że prawdopodobnie nie mają świeżego powietrza do oddychania. Harry wciąż rozmawia z tą samą dziewczyną, ma w połowie pustego drinka w swojej dłoni i mały uśmiech na swoich ustach. W jednej chwili Louis jest po prostu... skończony. Jest zmęczony i nietrzeźwy oraz nie w humorze, by coś jeszcze wypić. Nie chce stać tutaj i oglądać Harry'ego albo odrywać od siebie Nialla i Zayna. Nie chcę się pieprzyć z kimkolwiek, nie chce się wysilać, by poznać kogoś nowego. - Będę się zbierał - mówi głośno w szczególności do nikogo.

Jakimś cudem Niall i tak go słyszy i chociaż odwraca się jakby zamierzał walczyć z Louisem, jego twarz jest delikatna. Zayn ma jedno ramię na talii Nialla, jego podbródek jest na jego ramieniu. Wydyma swoją wargę, ale nic nie mówi, gdy Louis wymienia starą jak świat wymówkę. - Jestem zmęczony.

- Wychodzisz? - Tym razem to Harry, jego ciało jest wykrzywione, kiedy próbuje utrzymać swoje ramiona w stronę dziewczyny, a wzrok jest skupiony na Louisie.

- Zmęczony - mówi głośno Louis, próbując się uśmiechnąć. Pokazuje Harry'emu kciuki w górę, jakby życzył mu powodzenia z dziewczyną, nawet jeśli wolałby żeby ziemia się rozstąpiła i pochłonęła go całego. Kiedyś będzie mu z tym lepiej. Jednak nie dzisiaj.

Wychodzi nie mówiąc nic więcej, odwraca się od szczęśliwego tłumu z drinkami. Niebo wciąż jest niebieskie, głęboki i ciemne, kiedy zbliża się lato. Wciąż będzie kilka deszczowych dni, nim samo lato nadejdzie, ale jest wystarczająco blisko, by tego zasmakować. Jest wystarczająco komfortowo, aby iść do domu, więc Louis ustawia się w odpowiednim kierunku, zostawiając hałas Charm za sobą.

Lubi przechodzić obok barów i klubów nocą, z każdych otwartych drzwi wychodzi hałas, a potem jest cicho przez kilka następnych bloków. To uspokajający rytm, kiedy Louis z całych sił stara się nie myśleć o Harry. To niesprawiedliwe jak to wszystko uciekło. Każdy moment, w którym czegoś nie powiedzieli teraz utknął nietknięty w pliku. Myślał, że czas sprawi go odważnym, kiedy dodał jedynie kurz do odrzucenia.

Na początku nie słyszy kroków na chodniku za sobą, ale zmienia się to, gdy ktoś krzyczy. - Louis. - Zwalnia, a potem zatrzymuje się i odwraca. Harry biegnie do niego z całkowitą prędkością, kołnierzyk jego koszuli jest rozpięty, jego włosy są rozpuszczone i kręcą się przy jego czole.

- Co się stało? - Pyta od razu Louis. Jego pierwszą myślą jest to, że stało się coś, kiedy wyszedł, coś z Niallem i Zaynem. Lubi tak myśleć, że to dlatego, bo jest dobry przyjacielem, ale to również jedyny powód jaki potrafi wymyślić, aby Harry biegał w parze butów YSL.

- Nic - mówi Harry, kiedy w końcu podchodzi do Louisa, jego klatka piersiowa faluje, gdy próbuje złapać powietrze, kładzie sobie dłonie na biodrach.

Louis unosi brwi, gdy na niego patrzy. Wie, że Harry jest wysportowany, ale zdaje sobie sprawę z tego, że jest także pijany i od tego czasu używa swojego inhalatora, więc technicznie ma się o co martwić.

- Wszystko w porządku?

Harry kiwa głową, przełykając. - Tak, tak.

- To po co biegłeś?

- Chciałem się upewnić, że z tobą wszystko dobrze.

Louis uśmiecha się, chociaż trwa to krótko. Będzie z nim dobrze, jeszcze nie jest, więc mówi. - Tak, jest w porządku, H.

Harry wpatruje się w Louisa, jakby chciał przejrzeć go na wylot, chociaż jego oczy są podpuchnięte i leniwie mruga. Obydwoje są bardziej pijani niż myślą.

- Wracaj do baru - mówi Louis niczym rozkaz. - Wiem, że dobrze się bawiłeś. Z tą dziewczyną - mówi, kiedy Harry przechyla głowę. - Jest śliczna. - To nie jest kłamstwem, ale brzmi dziwnie z jego ust.

- Nie bawię się. - Harry kręci głową. - Nie bawiłem.

Louis wzrusza ramionami. - Nie obchodzi mnie to, H. Rób co chcesz.

Nie sądzi, że są to słowa wszczynające kłótnie albo rozpalające, ale nagle Harry jest na nim, jego dłonie obejmują jego twarz i całuje go. Louis na początku nie reaguje, szok i alkohol spowalniają pracę jego mózgu. Harry się nie poddaje, całuje go mocniej, póki Louis nie otwiera ust dla jego języka, oddając tyle ile dostaje. - Nie chcę jej - mówi Harry, kiedy Louis skupia się na jego słowach zamiast ustach. Mógł powiedzieć coś wcześniej, ale szatyn był zgubiony w ekstazie ponownego posiadania warg bruneta. - Nie chcę jej.

- Dobrze - mówi Louis, jego dłonie machinalnie są na biodrach Harry'ego. Ściska je i przyciąga go bliżej, nie myśląc o tym, walcząc o oddech, kiedy znowu się całują.

- Co z tym kolesiem z baru? - Pyta Harry, kiedy się od siebie odsuwają. Jego policzki są bajecznie różowe w tym świetle, a oczy dzikie.

Louis prawie się śmieje. - Jest niczym - mówi, zastanawiając się czy to w ten sposób Harry daje znać, że jest zazdrosny. Przysuwa się jeszcze bliżej, a Harry się nachyla. - A co z Nashville?

- A co ma być z Nashville? - Powtarza Harry.

Tequila i dwa shoty z ginu, są jedynymi rzeczami, które pomagają Louisowi wyznać. - Niall powiedział, że flirtowałeś z jakimś kolesiem.

Harry kręci głową, jego dłonie wciąż są na szyi Louisa, kciuki na krzywiznach jego żuchwy. - Nie wiem co miał na myśli - mówi. - Nie flirtowałem. - Przełyka i powoli mruga. - Myślę tylko o tobie, Louis.

Po tych słowach Louis traci umysł. Przysuwa się, by ponownie pocałować Harry'ego, język, wargi, zęby, wszystko razem. - Jesteś tylko ty - mówi Harry. Każde słowo zostaje wypowiedziane pomiędzy pocałunkami, a Louis z ledwością podąża za pauzami. Może jedynie myśleć o tym jak Harry smakuje jak tequila i dom w tym samym czasie. - Wszystkim czego chcę jesteś ty - mówi Harry, na pograniczu mamrotania. - W nocy nie mogę przestać o tobie myśleć.

Louis opuszcza swoje dłonie na spodnie Harry'ego, zatrzymując się na jego tyłku, kiedy kciuki wślizgują się za gumkę bokserek. Po prostu potrzebował Harry'ego bliżej.

- Chcę cię - szepcze Harry, a jego głos jest niczym stopiona lawa, coś co unosi żołądek Louisa i go przewraca.

Chce tylko Harry'ego, wszystkim czego chciał przez ostatnie dwa miesiące było ponownie posiadanie Harry'ego w ten sposób, jego usta na swoich, ich ciała pulsujące razem. Louis całuje jego szczękę, a potem przygryza jego szyję, przyciąga go bliżej, Harry uderza biodrami o jego własne. Wie, że Harry jest twardy, wie że nigdy tak nie reagował po whiskey i jego urywany oddech jedynie potwierdza jego przypuszczenia.

- Potrzebuję cię, o mój Boże - jęczy Harry, a Louis chce zabrać go do domu bardziej niż czegokolwiek w swoim życiu. Chce położyć go na łóżku i widzieć go nago. Chce całować dwukrotnie każdy skrawek wyeksponowanej skóry, chce czcić jego ciało: różowe sutki, silny brzuch, miękkie biodra.

Ale. Nie może. Z jękiem Louis się odsuwa, tworząc dystans między nimi. Harry robi krok do przodu, a potem się zatrzymuje.

- Nie możemy - mówi Louis, dokładnie to co Harry powiedział w Max's w marcu. Wszystkie wizje zabrania Harry'ego do domu bledną, kiedy patrzy jak ten łapie swój oddech, jego oczy szybko stają się smutne. Wygląda jakby ktoś go kopnął i wychujał w tym samym czasie. - Musimy najpierw porozmawiać.

Harry mruga. - Teraz? - Jego podbródek jest porysowany od zarostu Louisa, ma malinkę na szczęce, a kołnierzyk, który trzymał jego koszulę w całości jest rozpięty.

- Nie - mówi Louis. Wie, że muszą porozmawiać i zrobić to naprawdę, wykładając kawę na ławę bez znaczenia jak prostacko to brzmi. Robi krok do przodu i bierze dłonie Harry'ego w swoje, jego kciuki spoczywają na pierścionkach Harry'ego. - W następnym tygodniu, dobrze? Zadzwonię do ciebie i omówimy to.

To chwilę zajmuje, ale potem Harry kiwa głową, ściskając dłonie Louisa. - Dobrze.

Louis przysuwa się i całuje go delikatnie, aby jeszcze raz go posmakować. - Dobrze. Teraz, chcesz wrócić do baru czy chcesz żebym zamówił ci taksówkę, byś mógł wrócić do domu? - Nawet nie oferuje, by Harry poszedł do domu razem z nim, miał siłę, by pójść tak daleko, ale raczej nie będzie w stanie zostawić Harry'ego przed frontowymi drzwiami.

- Wracam do baru - mówi Harry. - Zostawiłem swój telefon i portfel na stoliku.

Louis nic nie może na to poradzić, ale się uśmiecha. - Jesteś idiotą.

Harry uśmiecha się lekko. - Spieszyłem się.

- Pewnie na śmierć wystraszyłeś Niall i Zayna.

Harry kiwa głową. - Pewnie tak.

- Idź - mówi Louis, nim się podda i zdecyduje, że mogą stać tutaj całą noc, patrząc na siebie. - Zadzwonię do ciebie.

Harry liże swoje wargi i kiwa głową. Pochyla się, by jeszcze raz pocałować Louisa, a potem odwraca się i idzie, nie spoglądając za siebie. Louis sprawdza czy idzie w miarę prostej linii, nim kieruje się do domu. Wciąż muszą jeszcze przez wiele przejść, oprócz tego co myślą ich ciała. Kiedy mówią czego im trzeba, wszystko może ponownie się załamać i ta noc może być ostatnim pocałunkiem. Teraz jednak czuje się dość optymistycznie. Motylki w jego żołądku rozchyliły swoje skrzydła.

~*~

Mija jedynie weekend i optymizm zamienia się w zdenerwowanie i niepokój. Louis nie może powstrzymać dokuczającego uczucia, które mówi mu, że spieprzą wszystko tak szybko jak zaczną rozmawiać. Ledwo udało im się ogarnąć po pierwszej nocy, kiedy próbowali rozmawiać o swoich uczuciach i nie może przyznać, że czeka aż ta rzecz się powtórzy.

Jest niedzielny wieczór i siedzi na ladzie kuchennej i zastanawia się czy nie powinien udawać, że nie pamięta piątkowego wieczoru, kiedy to jego telefon rozświetla się połączeniem od Harry'ego. Louis przysięga, że powiedział do Harry'ego, że to on do niego zadzwoni, więc może nawet nie ściemnia na temat zaniku pamięci.

- Nie mogę za długo gadać. Czekam na swój lot - mówi Harry, kiedy Louis odbiera.

- Co? Gdzie lecisz?

- Do Chicago - mówi. W tle słychać dźwięk z głośników, trochę cichy rozmów. - Otwieramy tam wystawę w tym tygodniu, ale jeden pokój został zalany, więc lecę tam zobaczyć ile można z tego uratować.

- O Boże, H.

- A wystawa zaczyna się o ósmej jutro rano, więc jeśli tego nie odzyskamy, będziemy musieli opóźnić otwarcie.

- Kochanie - mówi Louis, a potem. - Harry, to okropne. - Zastanawia się czy Harry jest za bardzo zestresowany, by zwrócić uwagę na 'kochanie'.

- Tak, jest. - Harry się śmieje, lecz jest to gorzki śmiech. - Więc, musisz mi powiedzieć, kiedy mamy porozmawiać. Potrzebuję myśleć o czymś innym. Muszę.

Brzmi trochę desperacko, a Louis chciałby móc zrobić coś więcej oprócz zapytania. - Kiedy wracasz?

- Pewnie w środę.

- Zróbmy to w czwartek.

Myśli, że słyszy jak Harry przełyka. - W porządku. Przyjdź do mnie, ugotuję coś.

- Co? Po tym tygodniu, który będziemy mieć? Pójdźmy gdzieś po prostu.

- Nie - mówi Harry. - Spędzę ten lot, planując menu, więc nie będę się wywijał wyjściami awaryjnymi.

Louis śmieje się i od razu czuje się winny. - Przepraszam. To trochę zabawne.

- Wiesz co jest zabawniejsze? - Po drugiej linii, Louis może prawie zobaczyć jak jego usta się wykrzywiają, kiedy próbuje się nie uśmiechać.

- Powiedz mi.

- Wyszedłem ze swojego mieszkania w takim pośpiechu, że mam na sobie dresy i buty do biegania razem z różowymi, miękkimi skarpetami.

Louis prycha, wyobrażając to sobie. - O Boże.

Harry śmieje się. - Nie zauważyłem tego, póki jakaś mała dziewczynka nie powiedziała mi, że podobają się jej moje skarpety podczas przeszukiwania.

Louis uśmiecha się tak mocno, że zwęża oczy. - Ikona mody.

- Zgadnij co. Jestem następny w kolejce, ale widzimy się w czwartek?

- Czwartek - mówi Louis. Zatrzymuje się. - H?

- Tak?

- Jeśli potrzebujesz... kiedy będziesz w Chicago i będzie potrzebował mojej bez pomocnej rady w zalaniu wodą albo czymkolwiek, zawsze możesz do mnie zadzwonić.

Następuję pauza i Louis myśli, że połączenie zostało przerwane, a potem słyszy cichy głos Harry'ego. - Dziękuję, Lou. - Louis przeczyszcza swoje gardło i życzy Harry'emu bezpiecznego lotu i powodzenia, nim się rozłącza. Nawet, kiedy ekran jego telefonu robi się czarny, wciąż uśmiecha się do lady.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top