Rozdział 20

Pomimo pewności Harry'ego, Louis nie ma oczu z tyłu głowy i kończy opadając na łóżko z cichym - Umff - przyciśniętym do warg Harry'ego. Jakimś cudem Harry stoi, gdy Louis cicho się śmieje.

Harry przeciąga koszulkę przez swoją głowę, a Louis wykorzystuje jedynie chwilę na wpatrywanie się, również pozbywając się swojego swetra. Odpina guzik w swoich spodniach, a potem zostaje rozproszony, gdy Harry porusza swoimi biodrami z boku na bok, by pozbyć się swoich jeansów i bokserek na raz, zostawiając go nagim. W ogóle nie jest speszony, wręcz zarozumiały, gdy uśmiecha się i wspina na łóżku, jego kutas jest w połowie twardy i różowy między jego udami. Zniża się, gdy Louis ponownie go całuje, a Louis myśli, że może wybuchnąć na miejscu, zbyt nakręcony przez zuchwałość Harry'ego, by nawet patrzeć prosto.

- Masz na sobie swoje skarpetki? - Louis siada, by spojrzeć, kiedy Harry opada na łóżko, brzuchem w dół. Tak jak podejrzewał, nagie nogi Harry'ego mają jednak jakieś nakrycie w postaci czarnych skarpetek w zielone kropki. - Zdjąłeś wszystko oprócz skarpetek?

Harry ma twarz przyciśniętą do poduszki, ale próbuje wykręcić swoją stopę, by zdjąć skarpetki, bardziej jednak rozbawia Louisa. - Przestań - mówi szatyn pomiędzy salwami śmiechu. Przytrzymuje jedną z latających łydek Harry'ego i ściąga skarpetkę. Opada na podłogę, kiedy powtarza tą samą czynność z drugą stopą, składając ostrożny pocałunek na jego kostce, gdy obydwie są nagie.

Harry odwraca swoją twarz, by spojrzeć na niego przez swoje ramię, jego oczy są jasne, gdy się uśmiecha. - Masz jakiś fetysz stóp, o którym powinniśmy porozmawiać?

Louis zwęża oczy, gdy kręci głową, a potem szczypie tył nagiego uda Harry'ego, zarabiając od niego pisk i prawie kopnięcie w brzuch. - Nic z tych rzeczy - mówi, wślizgując swoje kolana poza Harrym, by usiąść na swoich nogach. - Chociaż masz zabawne paluszki.

- Hej - mówi Harry, wydymając wargi. Unosi swoja głowę, by zobaczyć co robi Louis, ale porzuca go, gdy szatyn przyciska swoje wargi do końca swojego kręgosłupa, gładząc dłońmi jego pupę.

Louis wykorzystuje swój czas na plecach Harry'ego, podążając z pocałunkami po piegach, nim wraca do centralnej linii. Jego pocałunki łączą się ze sobą między ramionami Harry'ego i wzdłuż jego szyi, gdy ten cicho wzdycha. Louis gryzie delikatnie jego ucho i szepcze. - Odwróć się dla mnie, kochanie.

Harry z łatwością to robi, a Louis ponownie go całuje, z jedną dłonią w jego włosach. Całują się przez chwilę w ten sposób, gdy dłonie Harry'ego przechodzą po plecach Louisa. W końcu, jego dłonie kończą robotę, którą Louis zaczął, odpinając zamek i ściągając jeansy z jego bioder. Louis musi wstać z łóżka, by całkowicie się ich pozbyć i patrzy jak Harry owija dłoń wokół siebie, ściskając, aby odepchnąć bycie na skraju. Louis musi popracować dłonią u siebie z tego samego powodu, nim wraca do łóżka.

Powoli kieruję się w dół klatki piersiowej i brzucha Harry'ego, pozostawiając pocałunki i przeciągając swoje zęby. Podąża za swoim wcześniejszym planem, by zassać sutek Harry'ego, aż ten piszczy, jego dłonie ściskają kołdrę Louisa znajdującą się pod nim. Gdy Louis w końcu bierze jego penisa do swoich ust, dostaje niski dźwięk prosto z klatki piersiowej Harry'ego, jego biodra za to się unoszą. Louis przyszpila go swoimi dłońmi, przełykając wokół jego długości, by wziąć go głębiej. Relaksuje swoje gardło, zaciska swoje wargi i wykręca swój język w wypraktykowanych ruchach.

Kiedy Harry zaczyna wydawał stłumione dźwięki, Louis wypuszcza go ze swoich ust i wykorzystuje tył swojej ręki, by zetrzeć resztę śliny. Ledwie się zatrzymując, idzie do ud Harry'ego, rozchylając jego uda dla lepszego dostępu. - Kurwa - mówi Harry, powtarzając to niżej i mniej zrozumiale, gdy Louis całuje drogę od jego kolana do pachwiny.

Louis uśmiecha się przy jego skórze, gdy powtarza ruch, tym razem ssąc skórę i tworząc czerwone znaki wzdłuż mięśni. Robi to samo po drugiej stronie, jego dłonie leniwie błądzą po Harrym i nigdy nie prowadzą go blisko szczytu, jedynie się z nim drażniąc. W powietrzu znajduje się pot i seks, preejakulat Harry'ego wypływa niemal ciągłym strumieniem na knykcie Louisa,, gdy ten pracuje. Jego usta są zmęczone, wargi opuchnięte, ale nie chce się zatrzymać. Całuje pachwinę Harry'ego i krzywiznę jego brzucha. - Mogę kontynuować? - Pyta, unosząc swoje usta z skóry bruneta, by na niego spojrzeć.

- Kontynuować? - Oczy Harry'ego są szerokie, gałki wybałuszone, a włosy są całkowitym bałaganem. - Gdzie jeszcze chcesz iść?

Louis uśmiecha się, podpierając na łokciach, by spojrzeć Harry'emu w oczy. - Chcę cię wylizać. - Rezultatem jest wibrujący jęk, a zęby bruneta trzaskają o siebie, jego oczy od razu się zamykają.

- Podoba ci się to? - Pyta Louis, uśmiechając się, ale nie drażniąc, gdy czeka aż Harry ponownie spotka jego wzrok. Harry wygina się, by go pocałować, a Louis robi to, zagłębiając swój język między wargami Harry'ego, by pozwolić mu na posmakowanie potu z jego ciało. To brudne gorące, a Harry ssący język Louisa wydaje się być jego zgodą.

Harry unosi swoje dłonie, by objąć twarz Louisa i zajmuje to tylko jedno uderzenie serce, nim Louis zdaje sobie sprawę z tego, że się trzęsie. Wydaje się to być niczym poślizg, gdy się odsuwa, jego dłonie natychmiastowo przytrzymują nadgarstki Harry'ego. - Hej, wszystko w porządku? - Całuję wnętrze ramienia bruneta, by znaleźć puls bijący pod jego ustami. Harry kiwa głową, ale jego ręce wciąż wibrują, co sprawia, że pot chłodnieje na ciele Louisa, kiedy zaciska palce. - Co się dzieje? - Jego oczy szukają odpowiedzi w tych Harry'ego, desperacko się w niego wpatrując.

- To dużo - mówi w końcu Harry. Louis czuje jak coś staje w jego żołądku, kiedy przełyka, - Nie za dużo - mówi szybko brunet, czytając z Louisa. - Jak, wszystko o czym marzyłem. - Bierze głęboki wdech. - To tylko... to jesteś ty, a ja to ja. A to dużo - uśmiecha się lekko. - Czy to ma sens?

- Ma - mówi Louis, kiwając głową i jakimś cudem zrozumiał co Harry chciał przekazać, nawet jeśli tego nie powiedział. - Denerwujesz się? Że to my?

- Nie - mówi Harry, jego głos jest pewny. - Szczerze, próbuję nie dojść na samą myśl wylizania mnie przez ciebie.

Louis śmieje się, ciepłe powietrze owiewa twarz Harry'ego. - Nigdy nie chciałem wylizać kogoś, kto chciał przeprowadzić przed tym rozmowę.

- Nigdy nie powiedział słowa wylizać tyle razy w moim życiu - mówi Harry, uśmiechając się.

Louis całuje go, ponieważ nie może się powstrzymać. Przez wszystkie wątpliwości i obawy z dwudziestu siedmiu dni, przejście przez to ze swoim najlepszym przyjacielem jest najlepszą częścią. Wydaje się to być zaświadczeniem, którego potrzebuje, by trochę bardziej się odkryć, więc na chwilę spycha to na tył swojego umysłu. - Bez względu na wszystko, ja wciąż będę sobą, a ty sobą, dobrze? Po dzisiaj - liże swoją wargę i bierze głęboki wdech. - A po czterdziestu dniach jesteśmy w tym razem.

Harry kiwa głową, jego dłoń ściska tą Louisa. - Przypominasz mi tutaj trochę Zaca Efrona - mówi. - Jesteśmy w tym wszyscy razem* - śpiewa delikatnie, póki Louis nie przerywa mu gorącym pocałunkiem.

Louis odsuwa się i pociąga za dolną wargę wargę Harry'ego swoimi zębami. - Jeszcze raz: czy mogę cię wylizać, słoneczko?

Dłonie Harry'ego ponownie ściskają te Louisa i tym razem mówi. - Tak, kurewsko proszę.

Louis przewraca oczami i całuje go szybko, nim wraca do ważnego zadania. Nie marnuje czasu, kiedy ślizga się w dół ciała Harry'ego po raz trzeci tej nocy. Zostawia buziaka na czubku jego penisa i na podstawie, a potem wraca między jego uda, to jego nowe ulubione miejsce. Przebiega swoim szorstkim, jednodniowym zarostem po już pozostawionych znakach, a jęk Harry'ego trafia prosto do jego peinisa. Musi wykorzystać chwilę, by złapać oddech.

- Kocham te nogi - mówi, siadając, by przebiec delikatnie palcami po jego łydkach. Przyciska kostki Harry'ego do ud i kolan, pochylając się, jego brzuch unosi się trochę szybciej, kiedy ogląda pracę Louisa. - To jest to co pierwsze w tobie zobaczyłem - mówi, przebiegając dłonią po kolanach Harry'ego. - Twoje długie nogi w tych czarnych jeansach. Twoje uda. - Rozdziela kolana bruneta, by zrobić miejsce dla siebie. - Proszę bardzo - mamrocze, gdy kładzie się na brzuchu.

Minęło trochę czasu odkąd był w taki sposób pomiędzy kogoś nogami, miał kogoś rozłożonego przed sobą. Delikatnie przeciąga swoje usta po tyle ud bruneta, a potem głaszcze go opuszkami swoich palców w tym samym miejscu, póki nie może rozsunąć Harry'ego swoimi dłońmi, pasują idealnie.

Zaczyna powoli, małe liźnięcia wokół jego dziurki, ciepło zwitku skóry pod jego językiem. To najbrudniejszy francuski pocałunek na jaki go stać, kiedy się przybliża, otwierając swoje usta i liżąc delikatnie. Masuje pierścień mięśni swoim językiem i uśmiecha się, gdy czuje, że Harry się pod nim rozluźnia, jakby nie miał kości. Zatapia swoje paznokcie w tyłku Harry'ego, kiedy wślizguje swój język w gorąco i pulsowanie. Powtarza tą samą czynność w kółko, gubiąc się w swoich ruchach, zapachu i smaku.

Chórki Harry'ego w postaci jęków są jedynie tłem, kiedy Louis skupia się na oślinieniu go swoim językiem. Kocha sposób w jakim biodra Harry'ego są przyciśnięte do jego ust z każdym wychodzącym jękiem, to jak kładzie swoją lewą stopę na jego plecach, by go tam zatrzymać. Kiedy jego usta się męczą, łapie oddech i pozwala swojemu palcu okrążyć dziurkę Harry'ego. Zaciska się pod naciskiem, różowe i zaśliniona. - Louis - mówi Harry do sufitu, jakby przeklinał. Louis nie może sobie przypomnieć, kiedy ostatnio jego imię brzmiało tak słodko w czyiś ustach.

- Tak, kochanie? - Pyta, unosząc swoją głowę z uśmiechem.

- Chodź tutaj - mówi Harry, jego głos jest wypieprzony i niecierpliwy.

Louis przyciska delikatnie swój palec do dziurki Harry'ego. - Teraz?

- Daj mi sprecyzować - mówi Harry, przełykając. Jego klatka piersiowa unosi się i opada, gdy próbuje oddychać. - Chcę tu twojego kutasa.

- Jaki władczy - mamrocze Louis. - Jeśli Harry chce go ssać, kiedy on będzie doprowadzał go na skraj swoimi palcami, nie ma nic przeciwko. Musi poruszać się zbyt powoli, ponieważ Harry łapie jego kostkę i przyciąga go do odpowiedniej pozycji bez żadnego ostrzeżenia.

Harry ściaga jego bokserki do połowy ud i bierze go do ust jednym szybkim ruchem, a Louis traci poczucie czasu, kiedy zaciska uda, pod wpływem szoku wywołanego językiem Harry'ego. Przechodzi ustami po nodze bruneta, nim Harry wykręca swoje biodra, a Louis przypomina sobie dlaczego jest na nim do góry nogami. Ssie jeden palec w swojej buzi, by go zwilżyć, a potem sięga między nogi Harry'ego, by ponownie nacisnąć na jego dziurkę.

Z tego kąta nie widzi dobrze, ale może poczuć to co zrobił wcześniej, to jak Harry wciąż pulsuje pod jego dotykiem. Utrzymuje delikatnie swój palec, kiedy bierze penisa Harry'ego do swoich ust, robiąc podwójną robotę. Preejakulat Harry'ego jest słony, zauważa Louis, już w tej części nocy gdzie z chęcią zeżarłby całego bruneta. Zostawia jedną dłoń na udzie Harry'ego, jedyny palcem robiąc kółka wokół jego dziurki, jego usta są pełne penisa bruneta. Gubi skupienie, kiedy Harry zaczyna wykręcać swoim językiem, więc próbuje się odwdzięczyć tak dobrze jak potrafi, zaciskając swoje usta. Porusza dłonią z wnętrza uda Harry'ego do środka, naciskając na wcześniej zrobione siniaki. Wisienką na torcie jest przyciśnięcie końcówki swojego palca do wnętrz Harry'ego, nie tak żeby go rozciągnąć, ale wystarczająco, by go poczuł, a Harry od razu dochodzi z krzykiem, który nawet Louis w swoim stanie daję radę usłyszeć.

Masuje delikatnie swoim palcem, kiedy ssie Harry'ego podczas jego orgazmu, przełykając wokół i pomagając mu wrócić. Pozwala brunetowi wypaść ze swoich ust, kiedy przestaje się kręcić, linia śliny wciąż sprawia, że są połączeni. Naciska delikatnie na dziurkę Harry'ego, która wciąż spazmuje, a potem Harry wydaje mały dźwięk, więc zostawia go samego, kładąc swoje dłonie ponownie na jego udach.

Harry wydaje się zgubić swoje skupienie podczas orgazmu, ale szybko wraca do siebie. Przyciaga Louisa bliżej, trzymając jego biodra, kiedy go ssie, sprawia, że się nie rusza i przełyka wokół niego. Kąt jest perfekcyjny, kiedy Louis obniża swoje biodra, by pieprzyć jego usta, przytłumione dźwięki mruczenia Harry'ego czynią to gorętszym. Przyciska swoją twarz do pachwiny Harry'ego, do rosnących tam włosów, gdy próbuje powstrzymać się od rozpadnięcia na kawałki. Jego orgazm przychodzi nagle, każdy mięsień się zaciska, kiedy przyciska biodra wprost do twarzy bruneta, z niskim jękiem. Harry bierze to wszystko, przełykając wokół niego, a potem ssąc delikatnie, póki wrażliwy Louis się nie odsuwa. Obydwoje leżą tam, łapiąc swoje oddechy, Louis trawiony przez fontannę chmur przykrywających jego wzrok, jego mózg, jego płuca. - Cholera - mówi Harry jako pierwszy.

- Wiem - mówi Louis, przebiegając policzkiem op kruchej skórze Harry'ego. - Czuję się pokryty spermą i potem. - Harry wydaje dziwny dźwięk, a potem obydwoje zaczynają się śmiać, ich ciała potykają się o siebie aż Louis leży na Harrym. Kończy twarzą do kostki Harry'ego, więc składa tam pocałunek, nim pozwala swojej głowie opaść na materac. - Powinniśmy wziąć prysznic - mówi.

Harry wzdycha. - Czy to zawiera wstanie?

- Nie zrobię ci kąpieli gąbkowej, jeśli o to pytasz - mówi Louis, uśmiechając się poprzez słowa. Harry zaczyna się śmiać, a Louis razem z nim, uśmiechając się do koca pod jego głową. - No chodź - mówi w końcu, przewracając się na plecy i siadają. - Dalej, dalej. - Klepie Harry'ego po brzuchu z każdym słowem. Harry siada z długim, gardłowym jękiem - całkowicie dramatycznym i niepotrzebnym, ale udaje mu się sprawić, że Louis się uśmiecha. - On żyje - piszczy cicho.

Harry przewraca oczami i pochyla się do pocałunku. Louis utrzymuje zaciśnięte usta, rozważając to w jakich miejscach były jego usta w ciągu ostatniej godziny. Harry nie wydaje się mieć cokolwiek przeciwko, kiedy przyciska swój język do szpary w ustach Louisa, otwierając mu buzię. To ponownie jest gorące i brudne, a Louis czuje poruszenie w swoim żołądku. - Czas na prysznic - szepcze, stykając razem ich nosy.

Prysznic nie jest wystarczająco duży dla ich dwójki, więc idą po kolei. Louis jak prawdziwy gospodarz pozwala Harry'emu iść jako pierwszemu, kiedy on zdmuchuje przeróżne świeczki, które wciąż się palą i wyłącza odtwarzacz i odkłada Bruce'a z powrotem na półkę. Śmieje się, kiedy widzi swój kieliszek wina na rogu stołu za kanapą, pojawia się jedyny świadek nocy. Z łatwością wypija resztę i kładzie obydwa kieliszki do zlewu, gdy dźwięk prysznica cichnie.

Znajduje Harry'ego w łazience z ręcznikiem owiniętym wokół talii, kropelki wody tworzą ścieżkę na jego klatce piersiowej. Louis skanuje jego ciało z góry na dół, uśmiech gra na jego wargach. Po cichu Louis prześlizguje się obok niego, składając jeden mokry pocałunek na jego wargach, gdy idzie pod prysznic. Ciepła woda sprawia, że jest śpiący i kończy stojąc pod strumieniem trochę dłużej niż to konieczne, w końcu musi się przemóc i wyjść. Wykorzystuje swój czas na wysuszenie się, a potem owija ręcznik wokół swojej talii, gdy wchodzi do swojej sypialni.

Światła tworzą cień przy jego stoliku nocnym, okno jest otwarte, wpuszczając chłodne powietrze razem z przyćmionym dźwiękiem miasta. Postura Harry'ego znajduje się na skraju łóżka, jego stopy są bose, a na dłonie ma na kolanach. Jedyną widoczną rzeczą są jego czarne jeansy okalające jego nogi, wciąż niezapięte.

- Śpisz w tym? - Pyta Louis, kiedy jego głowa przechyla się z zmieszaniem.

Harry unosi wzrok, mały uśmiech jest na jego wargach. - Nie wiedziałem czy powinienem zostać.

W tych pięciu słowach Harry'emu udaje się podkreślić ciągłe zmieszanie między nimi, próbując odgadnąć co jest prawidłowe, a co przekroczeniem linii. Co powinni robić jako prawdziwa para, czego nie powinni będąc przyjaciółmi. W piątkową noc Harry uczynił to łatwym, mówiąc Louisowi, aby został, ale teraz Harry nie wie czy zasady wciąż obowiązują.

- Oczywiście, że powinieneś zostać - mówi Louis. - Chcę się poprzytulać. - Oczywiście trzy ostatni słowa nie miały wypłynąć z jego ust, ale nie może ich tam włożyć z powrotem, zamiast tego zaciska wargi. - Po prostu nastaw alarm, by dać sobie czas przed pracą rano.

Harry ziewa i wstaje, by ściągnąć swoje jeansy. - Dzięki Bogu. Myśl o wróceniu teraz do mojego mieszkania brzmi nędznie.

Louis śmieje się, odwracając w stronę łazienki. - Skończę szykować się do łóżka, a potem dołączę do ciebie. - Harry stoi cicho, a kiedy Louis spogląda za ramię widzi jak ten stoi w swojej bieliźnie z obydwiema dłońmi na biodrach. - Tak? - Pyta.

- Masz balsam?

Louis śmieje się z sposobu w jaki zadał to pytanie, jakby ryzykował całkowite zawstydzenie. Jakby Louis jeszcze nie wiedział, że ma skrupulatną rutynę, która obejmuje węglowa maskę na twarz. - Mam - mówi. - Mam też dla ciebie szczoteczkę. - Harry idzie za nim do łazienki z uśmiechem.

To dziwnie domowe, gdy razem przechodzą przez swoje rutyny, w ciszy podając sobie tubkę balsamu, szorując zęby. Louis pokazuje Harry'emu balsam do ust, który kupił i obydwoje śmieją się, gdy wcierają go sobie w usta, Harry skrzeczy, ponieważ twierdzi, że to łaskocze. Wychodzi z łazienki wciąż się śmiejąc,jego chichot, sprawiają że Louis uśmiecha się niemożliwie dużym uśmiechem. Szatyn szybko kończy, nakładając olejek na swoje dłonie i wcierając go, nim wychodzi, łokciem gasząc światło.

Łóżko wygląda tak samo jak wcześniej, ale teraz Harry jest na nim rozłożony, jego ramiona przytulają poduszkę, a jego oczy są zamknięte. Wziął lewą stronę łóżka, a Louis zastanawia się czy to przypadek czy nie, zważając na to, że Louis zawsze śpi po prawej. Uśmiecha się, kiedy zrzuca swój ręcznik na podłogę i zakłada parę bokserek do spania. Gasi lampę i wślizguję się pod kołdrę po swojej stronie, ciepło Harry'ego jest niczym piekarnik. Harry jest plecami do niego, więc Louis tworzy ścieżkę, by zrelaksować jego mięśnie i składa mały pocałunek na środku jego ramion, nim kładzie się na poduszkę i zasypia.

WTOREK ~Dzień 28

Jak magnesy w ciemności, wydają się ponownie znaleźć. Louis budzi się z podbródkiem Harry'ego na swoim ramieniu, a jego dłoń obejmuje go w talii - pozycja, w której rzadko się znajduje. Zawsze był ostrożny co do spania po pieprzeniu, raczej trzymał się skraju łóżka, niż osoby, z którą spał. Jakimś cudem mamy dwie przeciwności, spał w łóżku z Harrym.

Czas jest perfekcyjny, kiedy alarm Harry'ego rozbrzmiewa chwilę później, piosenka Joni Mitchell, której Louis nie kojarzy. Gdy Louis wciska drzemki na swoim alarmie przez co najmniej godzinę, a potem niechętnie wstaje z łóżka, Harry budzi się i gładko wyłącza alarm. Bierze głęboki alarm, a potem przewraca się na bok, przyciągając w tym procesie Louisa, więc ich głowy są na jednej poduszce. Z dłonią płasko na brzuchu Harry'ego, może poczuć jego oddech na niej, gdy wpatruje się w jego śpiącą twarz: ciężkie oczy, leniwy uśmiech, roztrzepane włosy, które wyschły przez noc.

- Dzień dobry - mówi Harry, jego głos jest powolny i złamany.

- Dobry - szepcze Louis, całując go. To kontrast od ostatniego razu gdzie budzili się razem, gdy Louis zareagował jak odbezpieczona broń, wystrzelona w powietrze. Ich pocałunki są leniwe, a potem przestają, kiedy leżą patrząc na siebie. Chociaż raz umysł Louisa jest cichy, żadnych pytań ani płynących neonowych znaków, by go rozproszyć.

Ich zaduma nie może trwać za długo, zważając na to, że jest wtorek i wzywają ich obowiązki. Harry zakłada ubrania, które miał na sobie noc wcześniej, gdy Louis wstaje z łóżka i zaczyna swoją dzienną rutynę, wpatrując się w szafę, szukając stroju do ubrania. Decyduje się na parę spodni i białą koszulę, nie tak inne od każdego dnia roboczego. Znajduje Harry'ego w kuchni robiącego sobie kubek kawy z ekspresu, a potem dodaje nowy dla Louisa.

- Weź sobie coś do jedzenie - mówi Louis. - Nie mam pojęcia co tu mam, zważając że zazwyczaj nie uczestniczę w śnadaniu.

- Nie uczestniczysz w śniadaniu - powtarza Harry, śmiejąc się lekko. I tak otwiera lodówke, kiedy Louis bierze kubek z świeżą kawą. - Co to jest?

- Co? - Pyta Louis, odwracając się.

Harry trzyma niebiesko-białe pudełko jogurtu, dwuprocentowy Fage jest napisane na przodzie. - Też je lubisz?

Louis myśli nad kłamstwem, a potem kręci głową. - Nie.

Harry unosi brwi. - Możesz wyjaśnić dlaczego masz takie dwa?

Louis delikatnie unosi swój podbródek. - Mogłem wziąć kilka podczas moich ostatnich zakupów w zeszłym tygodniu.

- By spróbować?

- Dla ciebie - mówi Louis, nie walcząc. - Żebyś miał go, gdybyś kiedyś tu był i chciał jogurt - przeczyszcza swoje gardło, nie dodając niczego innego.

- Dziękuję - mówi cicho Harry, patrząc się ponownie na jogurt, jakby było to coś wartego więcej niż kilka dolarów. Louis kiwa głową, a potem szybko bierze banana, obierając go bez patrzenia na Harry'ego, by nie sprawić tego niezręcznym, chociaż nie wie czy robi to dobrze.

Harry kończy biorąc zamknięty jogurt ze soba, kiedy idzie, nie mając wystarczającej ilości czasu, by go zjeść i pójść do domu, by przygotować się do pracy. - Jesteś pewien, że będzie w porządku, jeśli go wezmę? - Pyta po raz trzeci, gdy zakłada swoje buty, jogurt leży obok jego stopy razem z jednym z termosów Louisa.

- Są dla ciebie, H. Nigdy ich nie jadłem. Nawet na łożu śmierci.

Harry prycha. - To nawet nie jest złe.

- On wygląda jak sperma, kochanie. Nie mogę tego szczęśliwie jeść.

Harry bierze termos i wstaje. - Na zdrowie, w takim razie. Będę w drodze ze swoją zimną spermą.

Louis śmieje się. - Nie powinieneś tego obejmować.

Harry uśmiecha się. - Wybacz. - Całuje Louisa, a potem otwiera drzwi, całując go jeszcze raz, powoli, nim wychodzi na korytarz. - Do zobaczenia?

Louis kiwa głową, znajome motylki kręcą w jego brzuchu swoimi skrzydełkami. - Do zobaczenia.

Tak szybko jak drzwi się zamykają, pozwala swojemu czoło opaść na ścianie. Wie, że zgodzili się na to, że nic się nie zmieni, powiedział to wczoraj w tak wielu słowach, ale nic nie może poradzić na to, że czuje niezamknięte drzwi od ostatnich paru dni. Boi się otworzyć oczy i dowiedzieć się jakie kłamstwa są za drzwiami, jaka część 'nie nie musi się zmienić' się za nimi kryje.

* w oryg. " We're all in this together" nawiązanie do tej piosenki z High School Musical

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top