Rozdział 2
Louis chciałby powiedzieć, że budzi się w czwartek rano bez kaca i bez wspomnień z Central Parku, ale tak się nie dzieje. Zamiast tego czuje walenie w głowie, a twarz Harry'ego znajduje się na przodzie jego umysłu,a jego wargi nieustannie tworzą słowa 'Co jeśli my byśmy ze sobą randkowali?'
To dość dziwne pytanie z ust najlepszego przyjaciela, coś co przed ostatnią nocą zdecydowanie by się nie zdarzyło. Po prostu... nie mogą. Harry jest jego najlepszym przyjacielem i koniec. Chce dla niego gwiazdki z nieba, skoczyłby dla niego z mostu, ale z pewnością nie może tego zrobić.
Prawie się śmieje, kiedy siada na łóżku i kręci mu się w głowie. Harry musi być bardziej pijany, niż myślał. Przerzuca nogi przez róg i wstaje, pociera oczy i decyduje, że to będzie ostatni raz, kiedy o tym myśli.
~*~
Pomimo swojego postanowienia, myśli wciąż krążyły w umyśle Louisa przez resztę tygodnia, ukazując się, kiedy najmniej się tego spodziewał: żądając jego uwagi w leniwych momentach o poranku i późną nocą, kiedy próbował spać...
Randkowanie z Harrym. Randkowanie ze swoim najlepszym przyjacielem. Nie ma tego nigdzie na jego liście rzeczy do zrobienia i nigdy wcześniej nawet o tym nie pomyślał. To utknęło jak zła bajka, macha czerwoną flaga za każdym razem, by zdobyć jego uwagę, przypominając mu o możliwości.
Wciąż myśli o tym w niedzielę, kiedy idzie spotkać się z Niallem, Zaynem i Harrym na brunchu, jest ciekawy czy to nadal zajmuje umysł Harry'ego.
Spotkanie raz w miesiącu na brunchu jest pierwszym punktem na liście ich czteroosobowej grupy, tak samo jak dla gospodyń domowych w każdym większym mieście na świecie i najbliższa rzecz tradycji, którą są w stanie wykonać. Toasty's jest ich ulubionym miejscem - brunche oparte na węglowodanach, Niall kocha mocno obciążoną Krwawą Mary, Zayn uwielbia bezdenną Mimosę z dwoma karafkami soku - jeden pomarańczowy, ulubiony Louisa i jeden o smaku granatu - wybór Harry'ego.
Tej niedzieli ukazują się w różnorodnym stanie zdrowia. Louis jest wcześnie, by zająć ich stolik, kiedy Niall i Zayn umierają z powodu kaca, a Harry przychodzi na styk, wyglądając rozwichrzona gwiazda rocka.
Jak zwykle zamawiają szereg potraw, by jeść w rodzinnym stylu, Zayn zaczyna opróżniać Krwawą Mary, by uleczyć swojego kaca, kiedy Louis i harry piją Mimosę; delikatną na soku. Nadrabiają zaległości, czekając na jedzenie - Harry był na małej wycieczce w Bostonie gdzie padał śnieg, Louis opowiedział o swojej czwartkowej nocy ze swoją drużyną projektantów, nudne życie Nialla jako księgowego i trochę bardziej ekscytujący tydzień Zayna jako pisarz w przemyśle porno.
- A co wam się wczoraj stało? - Pyta Louis, kiedy są zmęczenie rozmową o porno. - Wyglądacie jak śmierć.
To oda dla kaca, że ani Niall ani Zayn się z nie walczą z nim, kiedy zaczynają opowiadać. Louis pochyla się na swoim krześle i ogląda ich z cichym przerażeniem, kiedy zaczynają kłócić o to czy wypić żurawinowe czy malinowe shoty, kiedy Harry żuje kawałek kantalupy* i patrzy na nich jak na zwierzęta w zoo.
Mniej więcej wtedy wspomnienia Central Parku ponownie pojawiają się w umyśle Louisa i spływają do jego ust. - Z innej beczki - mówi Louis podczas następnej ciszy, niepewny czy jego przerwanie nie wywoła większej kłótni. - Harry w środę zaprosił mnie na randkę.
Rysy twarzy Harry'ego ostrzeją, 'Louis' wymyka się Zaynowi i 'O kurwa' od Nialla, który krztusi się czymkolwiek tym co ma w ustach.
Louis uśmiecha się, jest zadowolony z reakcji, kiedy bierze łyka swojej Mimosy. - Czy to było poufne?
- Nienawidzę cię - mówi zaczepnie Harry, jak zwracał się do niego już wielokrotnie.
- Myślałem o tym - mówi Louis, ignorując ciekawskie spojrzenia Zayna i Nialla. - I sądzę, że mogę się zgodzić. - Nie jest co do tego do końca przekonany, ale miał kilka leniwych pomysłów w ciągu kilku ostatnich dni.
Harry przewraca oczami i nalewa sobie kolejnego drinka, łącząc sok z granatu i pomarańczowy z szampanem. - Oferta nie jest już aktualna. Byliśmy pijani.
- Czy naprawdę zostaliśmy pominięci w kontekście tej rozmowy? - Pyta Niall, spoglądając na nich.
- Mam nawet lepszy pomysł, niż tylko randkowanie - mówi Louis, patrząc na Harry'ego. Niall wydaje z siebie urażony dźwięk na bycie zignorowanym, ale Louis nie może się teraz skupić na jego potrzebach.
Harry patrzy na niego bezmyślnie, dwukrotnie mrugając. - Co to jest?
- Więc się umawiamy, tak? Ale to nie jest zwykle umawianie.
- Jestem zwykłą mamą, jestem fajną mamą? - Pyta Harry, unosząc jedną brew.
- Co? - Louis zatrzymuje się i lekko odciąga.
- To z 'Wrednych Dziewczyn' - wtrąca się Zayn, a Harry unosi swoją szklankę w toaście, Louis się stuka.
- Cokolwiek. Co jeśli zrobimy z tego społecznych eksperyment?
- Powinienem od razu powiedzieć nie czy poczekać aż skończysz wyjaśniać swój beznadziejny pomysł?
Louis nawet się nie zatrzymuje, mówiąc bardzo szybko. - Moglibyśmy zrobić z tego większą rzecz. Jak, co się stanie, jeśli dwójka najlepszych przyjaciół będzie się z sobą umawiać. To interesująca historia dla ludzi.
Harry kręci głową i unosi swój widelec. - Nie podoba mi się to.
- Dlaczego nie? To zabawne.
- Umawianie się ze swoim najlepszym przyjacielem dla zainteresowania ludzkiego brzmi niebezpiecznie a nie fajnie - mówi Harry.
- Czuję się teraz trochę urażony - mówi Zayn, a Niall mruczy razem z nim.
- To nie o was - mówi Harry, machając głową. - Wy byliście już sobą zainteresowani.
- Mówisz, że nie jesteś mną zainteresowany? - Pyta Louis.
- Uch, w inny sposób na pewno - mówi Harry, przewracając oczami. - Zapytałem cię, a ty mnie wyśmiałeś, jakbym postradał zmysły.
- Byliśmy pijani - mówi głośno Louis, chyba za głośno, bo dwie pary oczu ich sąsiadów lądują na nim. - Byliśmy pijani - powtarza ciszej. - Powiedziałeś to dwie sekundy temu.
Harry nie wydaje się mieć na to odpowiedź, bawi się pieczonym ziemniakiem swoim widelcem i unosi go do swoich otwartych ust.
- Byłoby zabawnie. - Louis powtarza swoje wcześniejsze stwierdzenie. - Moglibyśmy to nawet rozrzucić po kilku miejscach, kiedy skończymy, zobaczyć czy to stanie się historią.
- To - Harry przerywa, wskazując widelcem na Louisa. - Jest moment, w którym mnie tracisz. Nie będę czyimś eksperymentem. Nie podamy naszej historii do szerokiej publiki.
Louis przewraca oczami. - To nie jest jedyny powód. To wciąż jest interesujące z naszej perspektywy, wiesz. To tak jak mówiłeś, obydwoje mamy straszliwe historie z randkowaniem, żaden z nas nie jest tym tak podekscytowany, bo już się dogadujemy - wylicza swoje powody na palcach. - Szczerze mówiąc to recepta na sukces.
Harry przełyka i kręci głową. - Nie - mówi jakby to był koniec rozmowy i ostre brzegi w jego głosie powstrzymują Louisa od dalszego nalegania.
- W każdym razie - mówi Louis, rozpoznając odprawienie Harry'ego. - Czy ktoś idzie na nową wystawę w MET w następnym weekend? Tą architektoniczną?
Niall i Zayn ukazują niedowierzanie, kawałek bekonu zatrzymuje się w połowie drugi do ust Nialla. - Naprawdę w ten sposób zmieniasz temat? - Pyta Zayn, najwidoczniej mówiąc za ich dwójkę. - Po tym jak zaproponowałeś pieprzone randkowanie na naszych oczach?
Harry żuje w zamyśleniu kolejny kawałek ziemniaka, ignorując Zayna. - Nie jestem pewny czy chcę iść - mówi. - Recenzja, którą czytałem mówiła, że jest płytkie jak obecne unikaty i mogłaby być przedmieściem gdziekolwiek.
Louis kiwa głową. - Interesujące. Nie tego bym oczekiwał od nowego kuratora.
- Co tu się do kurwy dzieje? - Szepcze Zayn do Nialla, chociaż wszyscy mogą go usłyszeć. Niall tylko przewraca oczami i bezradnie wzrusza ramionami.
Następnie wszyscy żują w ciszy, aż Niall pęka i mówi, że z chęcią przyjdzie na wystawę, jeśli ktoś inny wyrazi chęć. Bezproblemowo wracają do normalnych tematów, Louis i Harry odrzucają resztę na bok.
~*~
- Jestem na zewnątrz, wpuść mnie.
- Tak, Harry, ciebie też miło widzieć.
- Louis, zaraz odmrożę sobie tyłek.
Louis śmieje się i naciska przycisk, by odblokować drzwi na klatce od jego budynku. Skopuje buty do ściany i zostawia otwarte drzwi, kiedy wraca na kanapę, wciskając play na 'The Crown'. Miał zjebany poniedziałek i nie może nawet wykrzesać w sobie energii, by zaciekawić się dlaczego Harry pokazał się przed jego drzwiami bez uprzedzenia.
- Zostawianie drzwi otwartych na oścież jest niebezpieczne - woła Harry chwilę później, aby ogłosić swoje przyjście.
- Przecież nie robię tego cały czas - mówi Louis, ponownie zatrzymując serial. Nie sądził, że Harry tak szybko wejdzie na górę. Musiał się spieszyć. - Wiedziałem, że to ty idziesz.
- Cokolwiek - mówi Harry, wchodząc do salonu i zauważając Louisa na kanapie. - Możemy omówić twoje bezpieczeństwo później.
Louis śmieje się, kiedy studiuje strój Harry'ego. Buty do biegania i wysokie skarpetki, legginsy z szortami, za duża bluza z zawiązanymi sznurówkami, dwie zwisające słuchawki, granatowa beanie na jego włosach i zarumienione policzki. - Biegłeś tutaj?
- Nie - mówi Harry. - Nie dokładnie tu. Biegałem wokół. Myśląc.
- Czy to myślenie cię tutaj przywiało? Och nie - mówi Louis, kiedy Harry kiwa głową.
- Ta rzecz z randkami - mówi Harry z dłońmi na biodrach. - Co myślisz?
- Nic nie myślę - mówi Louis, wzruszając ramionami. - Wczorajszego poranka, kiedy powiedziałeś mi, że tego nie robimy, oficjalnie przestałem o tym myśleć.
Harry wzdycha i opada na najbliższy fotel. Pociera dłońmi swoją twarz, a potem podpiera podbródek na pięściach. - Jaki był twój pomysł? Jak to miało działać?
Louis kładzie jedną nogę pod siebie na kanapie. - Szczerze, H, nie myślałem tak daleko. Mój pomysł polegał na tym, by zrobić z tego społeczny eksperyment. To był mój wielki wkład.
Harry przewraca oczami. - Oczywiście, że tak. O czym w ogóle myślałeś? Umawianie przez dziesięć dni? Dłużej?
- Dziesięć dni? - Louis unosi brwi. - Oglądałem ten film. Będę chciał się z tobą umawiać, a nie cię stracić.
Harry kręci głowa w zmieszaniu. - O czym ty mówisz?
- O 'Jak stracić chłopaka w 10 dni" oczywiście - jęczy Louis. - Nie mów mi, że oglądałem komedię romantyczną, której ty nie widziałeś?
- Możesz być chociaż przez chwilę poważny? - Pyta Harry, pochylając się na krześle i wzdychając.
- Jestem poważny. Obejrzymy to na jednej z naszych dziesięciu randek.
Harry unosi wzrok. - Louis.
- Miesiąc - mówi Louis. - Myślałem o miesiącu.
- Musimy zacząć pierwszego dnia miesiąca? Czekać aż zacznie się luty? Nie chcę tego robić.
Louis pociera swoje czoło, już jest zestresowany pytaniami Harry'ego na temat tej hipotetycznej propozycji. Wciąż nie jest pewien czy w ogóle powinien to rozważać. - To nie jest taki poważne, H.
- Nie, jest. - Harry siada prosto i to przypomina Louisowi o tej zabawie, w której uderzasz klauna, a on wciąż podskakuje. Próbuje się nie śmiać.
- Rozumiem - mówi Louis. - Będę poważny.
- Czterdzieści dni - mówi Harry. - O tym myślę.
- Czterdzieści? - Oczy Louisa się rozszerzają. - To trochę przeskok od dziesięciu. - Nawet nie wie gdzie był czterdzieści dni tego. Jaki miesiąc wtedy był? Listopad?
- To realistyczne - mówi Harry. - Nie możesz podjąć realistycznej decyzji na temat związku, nim nie minie miesiąc - wzrusza ramionami. - A wolę czterdzieści dni niż miesiąc.
Louis uderza dłońmi w swojej uda, wciąż nie wierząc, że odbywają tą rozmowę, jakby naprawdę mieli to zrobić. - Dobra, czterdzieści.
Harry przyciska swoje pięści do oczu, a potem je opuszcza. - Czekaj, robimy to? Naprawdę to robimy?
Louis spotyka jego wzrok. To to samo uczucie jak w nocy, gdy powiedział Harry'emu nie, to samo wspomnienie przepływa przez jego myśli. Bierze głęboki wdech i próbuje całkowicie to rozważyć. Może spróbowanie byłoby zabawne, żeby zobaczyć co się zdarzy. Podejmuje decyzję i kiwa głową. - Robimy to.
Harry wygląda na zaskoczonego, a potem udaje mu się zneutralizować wyraz swojej twarzy. - Dobra. Czterdzieści dni. Przez tyle się umawiamy.
Louis myśli nad następnym pytaniem, aby powstrzymać swoje myśli przed szaleńczym pędem. - A potem co?
Harry przygryza swoją dolną wargę, a potem wzrusza ramionami. - Zgaduję, że zdecydujemy czy to działa czy zrywamy? - Użył znaku cudzysłowu przy 'zrywamy".
- Bez względu na wszystko zostajemy przyjaciółmi?
Harry kiwa głową. - Przyjaciele bez względu na wszystko.
Louis też kiwa głową. - Więc zaczynamy, teraz? Czy to nasza pierwsza randka? Mam na sobie dresy.
Harry śmieje się i wybucha jak konfetti. - A ja mam na sobie mój najlepszy strój do biegania. Jestem również spocony. - Jego śmiech zamienia się w uśmiech. - Jeśli to zrobimy, to prawidłowo. Na prawdziwych randkach.
- Czterdzieści dni prawidłowych randek? - Oczy Louisa powiększają się. Ma trochę oszczędności, ale nie na czterdzieści randek ze swoim najlepszym przyjacielem.
- Nie - mówi Harry, marszcząc brwi. - Nie możemy tego zrobić. Obydwoje zbyt wiele pracujemy na to.
Louis śmieje się. - W tym leży nasz błąd, dlatego tyle związków upada. Co powiesz na trzy noce w tygodniu? Musimy widzieć się codziennie, ale na prawdziwe randki chodzimy trzy razy w tygodniu?
- W porządku. - Harry liże swoją dolną wargę. - Co z wizytami u terapeuty dla par?
- Co?
- Terapia dla par - mówi Harry. - Ktoś kto będzie nas trzymał w szczerości z naszymi uczuciami. Jeśli mamy to zrobić, nie możemy jedynie spotykać się przez czterdzieści dni. Musimy ewaluować z naszym związkiem, tak jakby spotykali się nieznajomi.
Louis zakrywa oczy dłońmi, przyciska je tak mocno, że widzi gwiazdy. Harry z pewnością dodał do tego kilka myśli, ale słowa 'uczucia' i 'ewaluować' sprawiają, że Louis się rumieni. - Znasz jakiegoś terapeutę? - Pyta w końcu, kiedy opuszcza dłonie i ponownie się skupia.
- Widzę się regularnie z terapeutą...
- Serio?
- Tak - mówi Harry, jakby to było publiczną wiedzą. - To oczyszczające. Miała innych terapeutów w swojej praktyce. Możemy wybrać kogoś z nich.
Louis próbuje wyobrazić siebie i Harry'ego leżących na kanapie i rozmawiających o swoich uczuciach z nieznajomą, tak sobie wyobraża sesję i śmieje się. Harry posyła mu spojrzenie. - Dobra, pójdę z tobą na terapię.
- Kompromis - mówi Harry z uśmiechem.. - Póki co dobrze nam idzie.
- Powinniśmy pojechać na weekendową wycieczkę - mówi Louis, aby wnieść wkład i udowodnić, że jest poważny. - Pod koniec czterdziestu dni. Czuję, że to taki wielki test dla par.
Harry bierze głęboki wdech, a Louis zastanawia się czy jego pomysły sprawiają, że Harry się rumieni w ten sam sposób jak jego pomysły robią z nim. I to nie w seksowny sposób.
- Dobra, w porządku. Jedna wycieczka. I nie widzimy się z nikim innym.
- Jak ma się to nad udać? Mamy chodzić z opaskami na oczach?
Harry kręci głową. - Chodziło mi o romantyczny sposób. Nie randkujemy ani nie pieprzymy się z nikim innym.
Z jakiegoś powodu, ta zasada jest tym co Louis łapie najbardziej. Wyłączność. Nigdy nie był niewierny, ale związki sprawiają, że czuje się klaustrofobicznie. Może to jest błąd i dlatego czuje się samotny. Kiwa głową. - Zgoda. Wyłączność na czterdzieści dni. Trzy randki w tygodniu, jedna wycieczka, terapia dla par i kuropatwa w gruszy.**
- Powinniśmy zawrzeć umowę?
Tym razem to Louis przewraca oczami. - Nie, myślę, że uda nam się to zrobić.
- W takim razie jesteśmy gotowi - mówi Harry, wstając i klaszcząc w dłonie. - Cieszę się, że wstąpiłem.
Louis śmieje się. - Ja też. Chociaż miałem zaplanowany relaksujący, poniedziałkowy wieczór.
Harry wykrzywia twarz. - Przepraszam?
Louis kręci głową. - Nie, jest w porządku. Albo będzie.
- Racja. - Harry kiwa głową. - Zobaczymy.
Chwila wisi między nimi, szczerość tego. Chcą przenieść swoją przyjaźń tam gdzie jeszcze nie była i żaden z nich tak naprawdę nie wie co z tego wyniknie.
Louis również wstaje, kiedy Harry kieruje się do drzwi. - Dowiedz się jak to tam z tym terapeutą, a potem zdecydujemy, kiedy zacząć.
Harry przełyka. - Okej. - Stawia kilka kolejnych kroków i zatrzymuje się. - Lou, denerwuję się.
Nie musi mówić nic więcej, Louis doskonale wie o co chodzi. On też się boi tego, że ryzykują wszystko. Louis kiwa głową. - Ja też. Ale, zostajemy przyjaciółmi bez względu na wszystko, prawda?
Harry bierze głęboki wdech i kiwa głową. - Przyjaciele bez względu na wszystko.
~*~
Pierwszy problem pojawia się następnego dnia, kiedy pomysł Harry'ego na temat terapeuty dla par zostaje odrzucony przez aktualnych terapeutów Harry'ego. - Oni, uch, nie sądzą, że to dobry pomysł - mówi, kiedy dzwoni do Louisa, gdy został odrzucony przez drugiego specjalistę.
- To wydaje się być złym znakiem - mruczy Louis, kręcąc się na swoim stołku w biurze, bardziej po to, by wyjrzeć za okno, niż by skupić się na obecnym projekcie.
- Troszeczkę - mówi Harry, jego głos jest stłumiony przez wiatr, kiedy wraca do swojego biur.
- Czy podali jakiś konkretny powód? - Nie chce w to za bardzo brnąć, ale jest ciekawy, czy ludzie uważają ich pomysł za niedorzeczny.
- Nie bardzo. Chociaż pierwsza kobieta, do której zadzwoniłem otwarcie mnie wyśmiała.
Louis marszczy nos i ponownie się obraca na stołku, by być twarzą do komputera. - Masz więcej opcji?
- Zawsze - mówi Harry, szum wiatru umiera, więc musiał wejść do środka. - Zawsze są inni terapeuci, do których można zadzwonić. Po prostu upewniam się, że powinienem. Wydaje się, że jest wiele czerwonych flag, a jeszcze nic nie zrobiliśmy.
Louis łączy razem swoje wargi i rozważa odwołanie całej tej rzeczy. W tym momencie, wciąż łatwo zrobić z tego żart. Oprócz tego, że nigdy nie był typem, który się poddaje. - Zadzwoń do jeszcze kilku - mówi. - Ktoś musi się zgodzić, nie jesteśmy totalnymi idiotami.
Harry śmieje się sucho. - Tak, zobaczymy.
Dwa dni później, Louis dostaje wiadomość od Harry'ego. "Zaczynamy" z linkiem do praktykującej w Tribece Julii Dawes. Louis może lub może nie znów się rumienić.
*uprawiana odmiana melona cukrowego
** w oryg. "partridge in a pear tree" nawiązanie do świątecznej piosenki ""
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top