Rozdział 15

- Jak tam twój chłopak?

Louis unosi swój wzrok znad stołu. - Zayn.

Poważna twarz Zayna łagodnieje, jego oczy trzepoczą. - Co? Nie jesteście oficjalnie razem?

Louis przewraca oczami, jego ramiona wciąż są napięte. - Nie, nie jesteśmy. Spotykamy się.

- Z intencją stania się parą?

Louis sięga po swoje nietknięte piwo i bierze powolny łyk. Myślał, że dobrym pomysłem będzie wyjście na piwo z Zaynem przed spotkaniem z Harrym, ale to sprawiło, że stresuje się jeszcze bardziej niż powinien. - Dlaczego to robisz? - Pyta na wydechu. - Nie możemy już normalnie rozmawiać?

Zayn opiera się o swoje krzesło. - Po prostu nie łapię tego, Lou. Nie odwracaj znowu pytania, dlaczego to robicie? Dlaczego zdecydowaliście, że musicie się spotykać?

Louis zwęża oczy. - Dlaczego to jest takim problemem?

- Czy zamierzasz odpowiedzieć na jedno z moich pytań czy będziemy tak tylko krążyć wokół tematu? - Brwi Zayna się unoszą, a Louis próbuje zminimalizować napięcie w swoim ciele poprzez krótki uśmiech.

- Po prostu chciałem się napić piwa z przyjacielem - mówi Louis. - Nie być przesłuchiwanym.

Zayn wydaje się trochę łagodnieć, kiedy bierze łyk swojego napoju. - Po prostu próbuję zrozumieć, jak sądzę. Byłeś zainteresowany H przez cały czas? Czy, dlaczego teraz?

Louis przebiega dłonią po swojej szczęce, próbując zdecydować jak odpowiedzieć. Widać, że Zayn nie planuje w najbliższym czasie zainicjować zmianę tematu. - Myślę, że to wyszło znikąd. Zgaduję, że w pewien sposób musiałem być zainteresowany, jeśli nie powiedzieć, że całkowicie. - Wzrusza ramionami i przygryza wargę. - To naprawdę fajne doświadczenie. Cieszę się, że to robimy.

- Naprawdę fajne doświadczenie? - Zayn przechyla głowę. - Naprawdę? Tak zamierzasz to nazwać?

- Tak - mówi Louis, delikatnie podnosząc swój podbródek. - Co jest z tym nie tak?

- Igrasz z ogniem - mówi Zayn bez zawahania. - Zrównasz swoją przyjaźń z ziemią i nim zapytasz dlaczego mnie to obchodzi, cokolwiek się dzieje pomiędzy waszą dwójką to oddziałuje na mnie. - Louis próbuje nie przewrócić oczami, ale nędznie polega. - Wiem, że to samolubne, ale to prawda - kontynuuje. - Jesteście moimi najlepszymi przyjaciółmi i jeśli spieprzycie to dla eksperymentu, będę wkurwiony.

Louis unosi brwi. - Czy możesz chociaż przez chwilę pomyśleć, że tego nie spieprzymy?

Zayn zatrzymuje swoje piwo w połowie drogi do swoich ust. - Myślisz, że to może zadziałać?

- Może - mówi Louis.

Zayn odkłada szkło, nie pijąc. - Jesteś poważny?

- Tak - mówi Louis, wzruszając ramionami. - Nie mogę powiedzieć dokładnie co będzie. Naprawdę dobrze spędzamy razem czas.

- Mówisz, że to nie jest opracowany schemat do pieprzenia się? - Słowa Zayna zbiegają się z tym jak Louis pije, a rezultatem tego jest piwo rozpryśnięte po całym stole, a Zayn zakrywa swoją twarz swoimi dłońmi.

- Nie pieprzymy się - mówi głośno Louis, a potem zniża głos, gdy się poprawia. - Nie pieprzymy się, Z.

- To co robicie? - Pyta Zayn, zwężając oczy.

Brwi Louisa są napięte tak bardzo, że aż boli go skóra. - Spotykamy się, Zayn. Prawowicie spotykamy. - Zayn kiwa głową, jakby to przetwarzał, kiedy Louis używa serwetki, by osuszyć swoją fontannę. - Czy tak trudno w to uwierzyć czy co? - Pyta Louis, jego puls normuje się po szoku spowodowanym słowami Zayna.

- Myślę, że nigdy wcześniej nie wyobrażałam sobie tego, że będziecie się spotykać. - Zayn mówi 'spotykać' jakby to było obce słowo.

- My też nie - mówi Louis. - Ale to robimy i podoba nam się to. Doceniłbym twoje wsparcie w tej kwestii.

Zayn zaciska swoje wargi. - Wspieram. Sceptycznie, ale wspieram.

- Dopóki nie zaczniemy się pieprzyć? - Pyta Louis, unosząc brew.

- Jeśli to się stanie, proszę nigdy mi tego nie mów - mówi poważnie Zayn.

- Dlaczego? Ponieważ kiedy ty i Niall zrobiliście to po raz pierwszy, byłeś dla nas taki uprzejmy?

Zayn odwraca wzrok. - Zapomniałem, że przychodzicie.

- To była twoja impreza urodzinowa - mówi Louis, wciąż z niedowierzaniem, mimo że miało to miejsce dwa lata temu. - I poprosiłeś nas żebyśmy przyszli wcześniej, aby wszystko ustawić.

- Detale - mówi Zayn, machając ręką. - Możemy porozmawiać teraz o czymś innym?

Louis uśmiecha się. - Och, teraz, kiedy to robi się osobiste, chcesz zmienić temat. Widzę jak to jest.

- Zważając na to jak komfortowo czułeś się, kiedy rozmawialiśmy o twoim pieprzeniu się z Harrym? - Zayn się uśmiecha, gdy Louis się krzywi.

- Dlaczego nie możemy porozmawiać o normalnych rzeczach? - Jęczy Louis. - Jak, dlaczego wytatuowałeś sobie miecz świetlny na swoim palcu?

Zayn perfekcyjnie pokazuje mu swój tatuaż. - Chore, nie? - Louis śmieje się, kiedy zamawia kolejne piwo. Wszyscy mają zagadkowe tatuaże, główną różnicą jest to, że Zayn nigdy tego nie widzi w swoich tatuażach.

Piją następną kolejkę, nim Louis zostaje zastąpiony przez Nialla i wychodzi, aby spotkać się z Harrym w Bluebell Cafe. Kiedy odchodzi, słyszy jak Zayn mówi. - Zdajesz sobie sprawę z tego, że Louis i Harry naprawdę się umawiają? - Śmieje się sam do siebie, gdy opuszcza bar.

~*~

Harry wiedział, że to będzie kolejny długi wieczór z otwarciem pomieszczeń i zaaranżowanym do dwudziestej pierwszej spotkanie, aby być pewnym, że wszystko jest zrobione. Pomimo planu, Louis dostaje się do kawiarni przed Harry'ego i wybiera stolik przy ścianie, składając zamówienie na ich zwyczajowy humus i pitę, kiedy czeka. Przegląda instagrama przez chwilę i kiedy ma odświeżyć, Harry wślizguje się przez drzwi z zarumienionymi policzkami i dzikimi oczami, jego wzrok wędruje wokół.

Louis może być stronniczy, mówiąc że twarz Harry'ego rozświetliła się, gdy go zobaczył, ale znów, jest kilka innych sposobów, by opisać uśmiech Harry'ego, kiedy robi dwa kroki do przodu w kierunku Louisa i staje tuż przed nim.

- Jestem w Vouge'u - mówi, gdy się wita.

- Co? - Louis pochyla się do przodu, uśmiech Harry'ego jest zaraźliwy.

- W pieprzonym Vouge'u - mówi Harry, szybko siadając z swoją torbą na swoich kolanach. Rozpina jej paski i wykłada trzy kopie magazynu, jego dłonie się trzęsą. - Zrobili zapowiedź instalacji przed publicznym otwarciem - mówi, jego palce wykonują szybką pracę, kiedy przewraca strony topowego magazynu.

- Żartujesz.

Harry bierze głęboki wdech, a potem kładzie magazyn na stole. Tam, w oszałamiających kolorach, jest kilka obrazów instalacji, Louis rozpoznaje pomieszczenie od razu jak wychodziło się z windy, całe w trawie i stokrotkach. - H - mówi, unosząc głowę, by spotkać wzrok Harry'ego. - To niesamowite.

- Jest więcej - mówi Harry i po tym jak brzmi, Louis zastanawia się czy niedługo nie będzie potrzebował swojego inhalatora. Zabiera swoją dłoń z dołu strony, by ukazać nagłówek 'Wspaniały chłopak Styles' i zdjęcia z nim z zapowiedzi dla prasy z ostatniego weekendu, gdzie ma na sobie czarny garnitur, uśmiech i drinka w swojej dłoni.

- Co to jest? - Mówi Louis, wyłapując kilka słów z artykułu jak ' estetyczny innowator, dobrze wykształcony, grzecznie ujmujący. Przyznaje, że trochę ciężko czytać stronę, ponieważ Harry znowu zaczął wibrować. - Harry - mówi. - Jesteś w Vogue'u.

- Wiem - mówi, jego oczy świecą jak jakiemuś księciu z Disneya, a nie u człowieka. - Mój szef zadzwonił do mnie, by mi powiedzieć, kiedy tutaj szedł, więc pobiegłem do stoiska z gazetami, aby zobaczyć to samemu i prawie zemdlałem.

- I kupiłeś wszystkie kopie jakie mieli? - Louis drażni się, wskazując na trzy inne magazyny na stole.

Harry śmieje się i nie ma żadnego wstydu w jego uśmiechu. - Co innego do kurwy miałem zrobić?

- Nie wiem - mówi Louis, kiedy przygryza wargę, gdy patrzy na twarz Harry'ego. Wciąż jest światło w jego oczach co jest ostrym kontrastem do tego jak wyglądał wczoraj - jakby miał się rozpaść na kawałki. - To jest wspaniałe.

- Wiem - mówi ponownie Harry, a potem zagryza swoje wargi, jakby powiedział za dużo.

- Jestem z ciebie taki dumny - mówi Louis, szczery podziw jest w jego głosie, kiedy kręci głową. - Nie mogę w to uwierzyć.

- Też jestem z siebie bardzo dumny - mówi Harry, kolejny uśmiech przejmuje jego twarz.

Louis marnuje tylko chwilę, nim pochyla się nad stołem i całuje Harry'ego prosto w jego uśmiechające się usa - powitanie i gratulacja w jednym. Harry wydaje z siebie miękki dźwięk przy jego wargach, a jego uśmiech zmienia się w coś łagodniejszego, kiedy Louis się odsuwa, jego policzki wciąż są różowe. Louis też się uśmiecha i wyciąga swoją dłoń. - Daj mi to ponownie zobaczyć. Ostatnim razem nawet nie mogłem tego przeczytać.

Harry podaje to mu, kiedy kelnerka przynosi ich humus. Harry zamawia koktajle, kiedy Louis przegląda magazyn, strona, na której jest Harry już ma zagięty róg. Czyta cały artykuł, może jakieś sto słów, jego uśmiech ponownie się pojawia.

- Brzmisz na sławnego - mówi Louis. - Brzmisz zbyt fajnie, by być moim przyjacielem. - Zerka w górę, by zobaczyć, że Harry mu się przygląda. Wciąż on ma na sobie płaszcz i torbę na kolanach.

- Zrobię wyjątek - mówi, próbując się nie uśmiechać. Louis przewraca oczami. - Opowiedz mi o swoim dniu - mówi Harry, kiedy ostrożnie odkłada magazyny do swojej torby i kładzie ją na pustym krześle obok siebie. Wydostaje się ze swojego płaszcza i pozwala mu opaść na krzesło.

To takie jego, myśli Louis. Harry dowiedział się o tym, że napisano o nim w Vogue'u, ale potem zapytał Louisa jak minął jego dzień, aby spojrzeć na niego, jakby faktycznie chciał znać odpowiedź. Jeśli Louis nie jest ostrożny, przytłoczenie mogłoby go wysłać w spiralę paniki. Bierze gryz pity i macza ją w humusie.

- Zdecydowanie nie napisali o mnie w Vogue'u, ale w pracy było w porządku, a potem wypiełem piwo z Zaynem zanim spotkałem się z tobą. Co właściwie było fascynującą rozmową.

- Tak? - Harry rozrywa pitę na pół i zamacza część w humusie.

- Myślał, że sypiamy ze sobą. Że ta cała rzecz jest podstępem do pieprzenia się.

Na celowniku, Louis powinien się czegoś nauczyć ze swojej własnej reakcji i nie mówić tego Harry'emu podczas jedzenia, ale jest zbyt późno i brunet kaszle w swoją dłoń, aby oczyścić gardło. - Co?

Louis przybliża szklankę z wodą w kierunku Harry'ego, czekając aż weźmie łyk, mając łzyy w oczach. - Moja reakcja była taka sama.

- Dlaczego tak sądził?

Louis zatrzymuje się, kiedy kelnerka przynosi ich koktajle. - Zgaduję, że nie mógł wymyślić żadnego innego powodu, dla którego to robimy.

Harry wygląda jakby wyczuł coś śmierdzącego, kiedy mieli pitę w swoich zębach. - Jest drugą osobą, która martwi się tym czy się pieprzymy. - Kiedy Louis przechyla głowę, Harry przełyka. - Ta laska z mojej pracy co się zastanawiała na początku, pamiętasz? Powiedziała, że nie będziemy prawdziwi, jeśli nie będzie uprawiać seksu.

Louis w przyśpieszeniu przypomina sobie noc w Ace Hotelu, zły humor Harry'ego i ich pierwszą prawie walkę. - Nie mogę uwierzyć w to jak jesteśmy popularni. - Harry uśmiecha się, żując słomkę z swojego napoju. - Wciąż - mówi Louis. - Żadna część mojego dnia nie zawierała znanego na całym świecie magazynu, więc myślę, że wygrałeś.

Harry próbuje wyglądać neutralnie, a potem przygryza swoją wargę, chowając uśmiech. - Możemy znowu na to spojrzeć?

Louis śmieje się i kiwa głową, śmiejąc się mocniej, gdy Harry znowu kładzie swoja aktówkę na kolanach. - Oczywiście - mówi, drażniąc się z Harrym. Pobłażałby mu całą noc gdyby mógł; nie pozwala tej myśli osiąść na zbyt długo.

~*~

CZWARTEK ~Dzień 23

Nastaje czwartek i mimo czystego dnia, burzowe chmury zaczynają wisieć nad Louisem, kiedy ten się budzi. Jest niepokój i przytłoczenie zmieszane z jakby mdłościami i nie wie dlaczego tak jest.

Ostatni dzień był kochany pod każdym względem. Został w Bluebell z Harrym prawie do zamknięcia, a potem pojechali metrem do domu, ich palce z łatwością były złączone. Na rogu, gdzie zazwyczaj się rozdzielają, Harry pocałował Louisa z jedną ręką w jego włosach, językiem drażnił się z jego wargami. Louis delikatnie pocałował jego szczękę i nazwał go panem Vogue, nim skierował się do swojego budynku, bąbelki w jego klatce piersiowej były obecne podczas całej drogi do domu.

Oprócz tego, że dzisiaj czuje kamień w swoim żołądku, gorzki smak kłujący tył jego gardła. Im więcej o tym myśli tym bardziej to w niego uderza. Długość i krótkość tego jest oświeceniem o tym jak bardzo lubi Harry'ego, jak przerażające się to nagle wydaje. Louis nie za bardzo potrafi być dobry dla ludzi, których lubi i wszystko o czym może myśleć to to, że im coraz bardziej przywiąże się do Harry'ego, im bardziej pozwoli mu koło siebie latać, tym gorsze to będzie, gdy wszystko się rozpadnie i spali.

Do czasu nim Louis idzie na ich terapię popołudniu, jego myśli są gorączką powodującą ból jego skroni. Harry przyjeżdża w tym samym czasie z jednym ze swoich łagodnych uśmiechów, które zatrzymuje dla Louisa, ale Louis z ledwością go oddaje, mdłości przejmują nad nim górę, kiedy wchodzą do biura Julii.

Troska Harry'ego jest ewidentna podczas sesji, jego oczy cały czas dryfują w stronę Louisa, jego odpowiedzi powoli wychodzą. To lepsze niż Louis, którego odpowiedzi są co najwyżej powolne i udaje mu się wydusić jedynie kilka słów. Powoli zaczyna się tworzyć napięcie, które może poczuć, zmieszanie, na które Harry z pewnością nie zasługuje.

Jeśli Julia może coś powiedzieć, nie robi tego. Zadaje kolejne pytania na temat ostatniego tygodnia, a potem ich pierwszego związku i pierwszego złamanego serca. To rzeczy, które Louis wie o Harrym i nawzajem, nic spoza ich strefy komfortu. Wciąż, kiedy Julia kończy sesję, Louis czuje ulgę, biorąc swoje rzeczy i idąc prosto do drzwi. Wie, że na zewnątrz będzie musiał zmierzyć się z Harrym i boi się tego jak ataku grypy.

- O co chodziło? - Pyta Harry tak szybko jak są przed budynkiem, chodnik jest pusty, kiedy schodzą ze schodów. - Czy coś jest nie tak?

Louis przyciska pięści do swoich oczu, przygryza język w zamiarze skłamania, a potem wypowiada prawdę. - Czy popełniamy błąd?

Harry mruga, jakby mówił w innym języku. - Błąd?

- To - mówi Louis, wskazując pomiędzy nimi. - Co robimy.

Kiedy Harry zazwyczaj jest cierpliwy na głupie pytania Louis, teraz przewraca oczami. - Dwadzieścia trzy dni, a ty myślisz, że to błąd?

Louis wzrusza ramionami, jego szczęka się zaciska. - Tak, może.

- Pieprzysz się ze mną, Louis? Dlaczego? - Nozdrza Harry'ego trzepoczą, jego oddech wytwarza obłoczki na zimnym powietrze. - Co się stało, że tak zdecydowałeś? Jaką pieprzoną minutę za bardzo analizujesz?

Jest lekka gula w gardle Louisa na prawdę zawartą w słowach Harry'ego, ale przełyka ją. - Po prostu nie wiem czy to dobry pomysł.

- Dobrze? Dlaczego? - Harry krzyżuje ramiona wyzywajaco, widać że nie odpuści Louisowi.

Kilkoro ludzi mija ich na ulicy, kiedy Louis wpatruje się w chodnik, budując odwagę, by spojrzeć ponownie na Harry'ego. Coś zaczyna się z nami dziać, H, prawda? Nie tylko ja czuję, że coś między nami jest. Coś większego niż tylko bycie przyjaciółmi.

Harry kiwa głową, jego oczy są tak skupione na Louisie, że ten się skupia w sobie. - Co w tym złego? - Pyta Harry'ego. - Czy tak nie miało być? By zobaczyć do czego to zaprowadzi?

- Tak - mówi Louis. Bierze głęboki wdech i unosi swój podbródek. - Ale nie wiem czy powinniśmy to kontynuować, kiedy obydwoje wiemy, że żaden z nas nie może tego podtrzymać. Wiesz, że ja nie jestem dobry w utrzymywaniu związków, czy jestem chociażby przyzwoitym chłopakiem. Dlaczego byś wszedł w coś takiego, jeżeli skończysz zraniony?

Ramiona Harry'ego opadają po bokach, jego oddech wychodzi świstem z jego ust. - Myślisz, że nie boję się zranienia? Myślisz, że nie jestem świadom ryzyka?

Tym razem to Louis krzyżuje ramiona. Harry ignoruje ruch i sięga po dłoń Louisa, łącząc ich palce i przeprowadzając ich do najbliższej wolnej ściany, dając im trochę prywatności.

Louis wpatruje się w ich palce, odmawiając spotkania oczu Harry'ego, kiedy mówi. - Po prostu myślę, że to wszystko było fajne i zabawne, ale to zaczyna coś znaczyć. I to mnie strasznie przeraża. - Patrzy w górę i wzrusza ramionami. - Nie chcę być tym, który cię zrani, ale nie ufam sobie, że tego nie zrobię. - Jest tu. Prawda została wypowiedziana i podkreślona, po tym jak cały dzień wisiała na języku Louisa.

Szczęka Harry'ego pulsuje przerażająco, a potem wzdycha. - Ktoś mnie zrani - mówi, uśmiech pojawia się na jego ustach, a zmarszczenie Louisa jest jego całkowitym przeciwieństwem. - Czy to będziesz ty czy następna osoba, z którą zdecyduję się umawiać.

Louis czuje jak jego usta się kurczą, a Harry musi to widzieć, jego kciuk przechodzi przez jego dolną wargę, a potem ponownie opada. - To ja decyduję dla kogo chcę zaryzykować - mówi. - Tak jak ty decydujesz czy jestem tego wart. Swoją drogą również nie jestem świecącym przykładem sukcesu. Więc tak długo jak chcesz być złym gościem, to może być pod koniec równie proste dla mnie.

Louis unosi swoją dłoń, by przebiec nią po twarzy Harry'ego, kiedy słowa bruneta są przetwarzane przez jego zmartwiony umysł. Ponownie to on jest tym, który staje na ich drodze. - Znów przeważyłem te wszystkie proporcje, prawda?

- Tak, zgadza się - mówi Harry. Przebiega językiem po swoich wargach. - Zaczynasz robić z tego nawyk.

Louis uśmiecha się trochę surowo. - Przepraszam.

Harry kręci głową na słowa Louisa, ich małe palce wiszą blisko ich bioder. - Nie przepraszaj. Cieszę się, że mi powiedziałeś, to lepsze od milczenia.

- Nawet, jeśli powiedziałem ci, że sądzę, iż powinniśmy zakończyć tą całą rzecz? - Głos Louisa brzmi nędznie i czuje to w swoim żołądku, który boli najbardziej.

- Tak - mówi Harry. - Bo mogę cię uspokoić. Jesteśmy w tym razem i przejdziemy przez to. Na dobre i na złe.

- Wciąż - mówi miękko Louis. - Nie zasługujesz na to bym wątpił na każdym kroku.

Harry drapie się po brodzie. - Poznajemy się, prawda? Znamy się jako przyjaciele, ale to zupełnie inna bajka. Dochodzimy do tego. Wątpimy. Próbujemy.

- Jak to robisz? - Louis przechyla głowę. - Jak zniechęcasz mnie do każdej bzdury jaką wymyślę?

- Ponieważ wypowiedziałeś na głos wszystkie rzeczy, o których ja myślę i pozwalasz mi brzmieć racjonalnie, kiedy o nich mówię. - Harry uśmiecha się. - Jesteś o wiele odważniejszy niż ja, kiedy wychodzi to z twoich ust.

Louis zatrzymuje się, zwęża oczy w możliwej konotacji, a potem się uśmiecha. - Jasne.

Przybliża się, by pocałować Harry'ego, ich dłonie się zaciskają, podczas spotkania ich ust. Harry bierze krok do tyłu i ląduje dokładnie na ceglanej ścianie. Louis pogłębia pocałunek, krążąc językiem po zębach Harry'ego i oddychając przez jego usta, prawdopodobnie robiąc za dużo jak na chodnik przed gabinetem ich terapeutki. Kiedy Louis się odsuwa, między nimi zostaje tylko przerwa oddechu. Powoli przebiega dłonią przez włosy Harry'ego, paznokcie delikatnie drapią jego skalp. - Mówiłem ci ostatnio, że cieszę się, że to robimy?

Harry wybucha delikatnie śmiechem, a Louis całuje bok jego szczęki, by powstrzymać swój własny uśmiech. - O tym było to popołudnie? O tobie będącym szczęśliwym?

Louis odsuwa się, by spojrzeć w oczy Harry'ego. - Nie. To było przypomnienie, dlaczego powinienem taki być. - Słowa wydostają się razem z następnym pocałunkiem; przytłoczenie, niepokój i mdłości chowają się za jego żołądkiem, przynajmniej na chwilę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top