Rozdział 7

Rozdział 7

Severus zastanawiał się dość długo, jakim cudem Potter namówił go na to wszystko? W końcu doszedł do wniosku, że to jego wyrzuty sumienia doszły do głosu i zgodził się dla własnego spokoju. Plan Pottera był nieco szalony, ale w porównaniu do planów Albusa zdecydowanie miał większe szanse powodzenia. Może właśnie dlatego zgodził się mu pomóc.

– Dlaczego nie poprosisz o to tego swojego psiego chrzestnego albo wilka? – spytał, kiedy chłopak wyjaśnił mu już cały plan. – Z chęcią by ci pomogli.

– Potrzebuję kogoś z mrocznym znakiem, żeby to wszystko zadziałało.

Mistrz Eliksirów popatrzył na niego podejrzliwie.

– Wiedziałeś, że się zgodzę? – spytał.

– Skoro w grę wchodzi pozbycie się Voldemorta, to tak – odparł. – Poza tym chce mieć pan spokojne sumienie, więc powiedzmy, że jedynie to wykorzystuję.

– Gdybym cię nie znał, powiedziałbym, że jesteś bardzo ślizgoński.

– A więc jednak wcale mnie pan nie zna – stwierdził Gryfon. – Panu się tylko tak wydaje, a prawda jest taka, że nikt nie wie, jaki jestem naprawdę. Może i pasowałbym do Slytherinu? Kto wie?

Severus nie miał pojęcia, co myśleć o tych słowach. To prawda, że Tiara Przydziału dość długo zastanawiała się nad przydziałem chłopaka, ale w końcu wylądował w Gryffindorze jak jego rodzice. Niechętnie to przyznawał, ale Potter mógł mieć rację i nikt nie zdawał sobie sprawy, jaki tak naprawdę jest Złoty Chłopiec. Wszyscy widzieli w nim zawsze tylko Chłopca, Który Przeżył. Zrobili z niego ikonę czarodziejskiego świata i nie zastanawiali się na tym, czy nie zrobią mu tym przypadkiem krzywdy. Może, gdyby był tylko synem Jamesa Pottera i Lily, Severus nie reagowałby aż tak niechętnie na jego obecność. Chłopiec wbrew własnej woli był jednak celebrytą, o którego wiele osób było zazdrosnych. Wcale nie musiał szukać daleko przykładów.

Rok wcześniej Ron Weasley, niby jego najlepszy przyjaciel, odwrócił się od niego, bo szaleniec wrzucił nazwisko Pottera do Czary Ognia i zmusił go do udziału w Turnieju. Nie odzywał się do chłopaka dobre kilka tygodni i dopiero kiedy zobaczył smoki, zrozumiał, że udział w czymś takim, może zakończyć się czymś nieprzyjemnym. Potter jednak stracił wtedy nieco zaufanie do rudzielca. Nie powiedział tego nigdy głośno, bo za bardzo cieszył się, że odzyskał przyjaciela, ale widać po nim było, że poczuł się naprawdę zraniony. Według Severusa powinien był wtedy zrobić synowi Molly awanturę i wykrzyczeć wszystko. Potter był jednak zbyt przyzwyczajony do tratowania go jak śmiecia, żeby zareagować wybuchowo.

Westchnął. Potter powiedział mu też wprost o kilku zdarzeniach ze swojego życia. Jak sam powiedział, chciał oczyścić atmosferę między nimi, skoro Snape zgodził się mu pomóc.

– Nie chcę żadnych złośliwości i wyzywania mnie od rozkapryszonych bachorów – powiedział stanowczo. – Jak już pan wie, nie miałem niczego i to w dosłownym znaczeniu tego słowa. Ciotka od zawsze traktowała mnie jak zło konieczne i mogę się założyć, że gdyby nie myślała, że ktoś ich obserwuje, oddałaby mnie do domu dziecka jeszcze tego samego dnia, kiedy mnie znalazła. Mogę sobie tylko wyobrazić, co czuła, kiedy zobaczyła na progu swojego domu podrzutka.

– Jesteś jej siostrzeńcem – zauważył Severus.

– Z którym nie chciała mieć nic wspólnego. Pan by się zajął dzieckiem, które ktoś by panu podrzucił na próg? Bardzo wątpię. Szlag by pana trafił w kilka minut. Nie ma pan cierpliwości do uczniów, a miałby się pan zająć niemowlęciem? Chciałbym to zobaczyć – przyznał z kpiącym uśmiechem.

– Zrobiłeś się jeszcze bardziej bezczelny niż zazwyczaj.

Harry popatrzył na niego z kpiącym uśmiechem.

– I co pan z tym zrobi? – spytał. – Powiem panu co. Kompletnie nic, bo nic nie może pan zrobić. Proste? Proste. Nie może mi pan odjąć punktów, nie wlepi szlabanu. Skończyło się.

– Za to mogę cię przekląć.

– W kwaterze głównej Zakonu? Kpi pan, czy o drogę pyta?

Mistrz Eliksirów doszedł do wniosku, że japoński Mistrz Umysłu musiał chyba odblokować coś w głowie chłopaka, skoro ten tak sprawnie łapał go za słówka i udowadniał, że ma związane ręce. Faktem było, że nie mógł wymierzyć w chłopaka różdżką, bo jego ojciec chrzestny zaraz zjawiłby się na miejscu. Pchlarz był wyczulony na dobre samopoczucie swojego chrześniaka, a ponieważ pałał do Severusa wyjątkowo silną i w pełni odwzajemnioną nienawiścią, mogłoby się to skończyć brutalnym pojedynkiem.

– Uważa się pan za jasnego czarodzieja? – spytał go nagle chłopak.

– Co proszę? – Severus popatrzył na niego zaskoczony.

– Proste pytanie.

– Potter! – syknął. – Służyłem Czarnemu Panu i byłem z tego dumny.

– To było kiedyś, a jak jest teraz?

Widział, że Potter nie odpuści. Zastanawiał się tylko, co chciał osiągnąć, zadając mu takie pytanie.

– Nie uważam się za jasnego czarodzieja, ale też nie jestem do końca mroczny. Powiedziałbym, że jestem dość ciemny w skali odcieni szarości.

Jego odpowiedź musiała usatysfakcjonować chłopca, bo ten skinął głową.

– Mam podobnie – przyznał, podciągając kolana pod brodę, po czym objął je ramionami. – Ludzie mają mnie za bohatera jasnej strony, ale ja nie jestem jasny. Myślę, że nie robię innym krzywdy, nie dlatego że nie byłbym w stanie tego zrobić. Po prostu moje wychowanie mnie przed tym powstrzymuje. Możliwe, że nadal mam ten problem, ale przynajmniej mogę teraz mówić to, co myślę. A Dumbledore i inni mogą mnie pocałować poniżej linii pleców.

– Potter! – warknął oburzony.

– No dobrze. – Chłopiec wywrócił oczami. – Mogą mnie pocałować w dupę. Lepiej?

Sevrus jak nigdy miał ochotę wlepić mu szlaban i kazać czyścić toaletę szczoteczką do zębów. Czuł się koszmarnie ze świadomością, że nie mógł tego zrobić. Potter miał gdzieś, co myślą i czego chcą od niego inni. Szczerze mówiąc, nie mógł mu się aż tak dziwić. Przez lata w końcu robił to, czego od niego oczekiwano, a teraz postanowił się zbuntować.

Świadomość, że Potter wprost przyznał, że mógłby kiedyś potencjalnie zrobić komuś krzywdę, była na swój sposób przerażająca. Jego ojciec nie miał takich oporów, ale James Potter był przede wszystkim koszmarnie rozpieszczony i wydawało mu się, że mógł robić, co chciał. Jego syn zatrzymywał w sobie większość emocji i wyglądało na to, że nikt tak naprawdę nie wiedział, o czym myśli. Możliwe, że to właśnie zaintrygowało Severusa i dlatego chciał obserwować poczynania chłopaka.

Umówili się, że w czasie egzaminów Mistrz Eliksirów zjawi się na Grimmauld Place i będzie mu towarzyszył podczas wizyty w japońskiej świątyni ognia. Syriusz w tym czasie miał towarzyszyć Remusowi, więc tak naprawdę przez dwa dni nawet nie zauważyłby nieobecności chrześniaka. Na miejscu miał czekać na nich Kaname i jako Mistrz Umysłu nadzorować wszystko. Musieli raz na zawsze przerwać jego połączenie z Voldemortem.

Harry wiedział, że cały proces mógł okazać się dla niego bardzo bolesny, ale biorąc pod uwagę te wszystkie okropne wizje, które miewał, uznał, że to niska cena za święty spokój i spokojnie życie. Przywykł już do pewnych rzeczy w swoim życiu i może właśnie dlatego uznał to najmniejszy problem.

W czasie egzaminów wprawdzie miewał konsultacje z uczniami, ale w większości przypadków chodziło jedynie o rozwianie wątpliwości. Właśnie dlatego Severus mógł ulotnić się z Hogwartu na ten krótki czas, wmawiając Albusowi, że Czarny Pan zlecił mu zadanie. Nie była to oczywiście prawda, ale takie sytuacje miały już miejsce, więc dyrektor nie próbował nawet dyskutować na ten temat. Wiedział, że nie mógł stracić swojego szpiega, a zatrzymując go w zamku, narażał Zakon Feniksa na brak informacji. Tym sposobem Severus zyskał trochę czasu i po wyjściu poza teren zamku, aportował się na Grimmauld Place.

Potter czekał na niego w kuchni, racząc się filiżanką herbaty. Mały plecak z najpotrzebniejszymi rzeczami leżał obok jego krzesła.

– Witam profesorze – powiedział. – Dmbledore nie chciał pana poczęstować dropsem na drogę?

– Nie bądź bezczelny bachorze – warknął.

– A właśnie, że będę – uśmiechnął się tylko, odstawiają filiżankę na spodek i sięgając po swój plecak. – Dostałem świstoklik od Mistrza Kaname. Przeniesie nas na teren świątyni – wyjaśnił.

– Rozumiem – odparł mężczyzna, uznając, że mogło być dużo gorzej. – Jak widzę, nauczyłeś się cenić czas.

– Zawsze go ceniłem, a od czasu, gdy Dumbledore zataił wszystko przede mną, zacząłem go dokładniej planować. Zacznę jednak żyć w pełni, kiedy pozbędę się wszystkich horkruksów.

Kiedy Mistrz Eliksirów po raz pierwszy usłyszał o fragmentach duszy Czarnego Pana, zmroziło go. Wiedział, że postrach czarodziejskiego świata miał obsesję na punkcie nieśmiertelności, ale nigdy nie spodziewałby się, że zdoła rozerwać swoją duszę na kawałki i ukryć je. To wyjaśniało w pełni, w jaki sposób przeżył i powrócił. Najgorsze jednak było to, że nieplanowany fragment powstał, kiedy Czarny Pan próbował zabić Złotego Chłopca i przyczepił się do niego. To wyjaśniało również znajomość mowy węży.

Severus był przerażony, kiedy pomyślał, co mogłoby się stać, gdyby Voledmort zorientował się w pełni, jaką władzę mógł mieć nad chłopakiem. Wizje to jedno, ale gdyby chciał, mógłby nawet przejąć władzę nad umysłem i ciałem Pottera. Gryfon stałby się jego bezwolną marionetką, która wykonywałaby najgorsze polecenia bez mrugnięcia okiem. Świat czarodziejów upadłby na zawsze, gdyby wydarzyło się coś takiego. Zdecydowanie nie można było do tego dopuścić. Może i pomysł Pottera był szalony, ale jeśli wypali, to na zawsze pozbędą się przywódcy Śmierciożerców.

O wyznaczonym czasie Harry aktywował świstoklik hasłem i chwilę później znaleźli się przed świątynią, gdzie czekał na nich Kaname w towarzystwie swoich uczniów i kapłana.

– Miło znowu cię widzieć – przywitał się i skinął chłopcu głową. Sevverusa zmierzył wzrokiem, który jawnie mówił, że ma go na oku i dopiero wtedy przywitał się również z nim.

Główny kapłan znał angielski na tyle, żeby prowadzić z nimi prostą rozmowę i wyjaśnić im wszystko. Rytuał nie był skomplikowany w ogólnym znaczeniu, ale wymagał siły i dokładności.

– Święty ogień nie jest zabawką – powiedział z mocnym akcentem w głosie, kiedy usiedli. Za plecami kapłana było palenisko. – Jego płomień niszczy wszelkie zło. Oczyszcza ciało oraz umysł. Kaname powiedział mi, co cię spotkało – dodał, zwracając się teraz do Harry'ego. – Historia zna podobne przypadki do twojego. Wielcy przywódcy tego świata wiele razy poszukiwali sposobów na nieśmiertelność, myśląc, że w ten sposób będą rządzić zawsze. Niektórym udawało się przedłużyć swoje życie, ale to wszystko. Nawet magia nie może wszystkiego.

– A kamień filozoficzny? – spytał Harry. – Nie daje nieśmiertelności? Wytwarza się z niego przecież Eliksir Życia.

– Nie – powiedział kapłan. – Eliksir Życia je przedłuża, ale to wszystko. Nie jest się nieśmiertelnym po jego spożyciu. Kiedy przestanie się brać go regularnie, umiera się. Osobiście cieszy mnie, że nikomu nie udało się osiągnąć stanu nieśmiertelności. Długie życie może okazać się przekleństwem.

– Jak widać, niektórzy mają obsesję na tym punkcie.

– To prawda, ale są to osoby, którym należałoby współczuć. Dobrze zorganizowany umysł nie potrzebuje wieczności, aby osiągnąć swoje cele. Jesteś jeszcze bardzo młody, a dla kogoś w twoim wieku pewne rzeczy są czystą abstrakcją. Zrozumiesz je za jakiś czas, a na razie pozbądźmy się tego, który od dawna powinien już przejść na drugą stronę.

– Voldemort powinien już dawno nie żyć? – spytał Harry. Severus z kolei uniósł brwi, nie kryjąc zaskoczenia. To było coś nowego.

– Ten, którego wy nazywacie Voldeortem, oszukał magię. Zaburzył jej porządek – wyjaśnił kapłan. – Dopuścił się okropnego czynu. Zaatakował magiczne dziecko. Niewinną istotę, w której ziarno magii dopiero się rozwijało i skaził je. To mogło się naprawdę źle skończyć, więc możemy mówić o wielkim szczęściu. Gdyby fragment w tobie rozpadł się, gdy się zagnieżdżał, mógłby całkiem przejąć twój umysł. Nie byłbyś tą osobą, którą jesteś dziś. Dzięki temu, że zaklęcie odbiło się rykoszetem, a on na lata stracił ciało, zachowałeś swoje ja.

Mistrz Eliksirów widział, jak Potter zbladł w kilka sekund. Świadomość, że mógł być tak samo zwichrowany na umyśle, jak Czarny Pan, musiała go przerazić. Mogli tylko dziękować wszystkim dobrym mocom, że chłopak zachował jednak własną świadomość i nie wyrósł na psychopatę. Zwłaszcza biorąc pod uwagę, że wychowała go nienawidząca magii Petunia.

– Nie nazwałbym tego szczęściem – powiedział po chwili Gryfon. – To już jednak nieważne. Chcę pozbyć się go raz na zawsze i ułożyć sobie życie bez jego mrocznej osoby, wiszącej nade mną. Czy pomoże mi pan?

– Oczywiście – zapewnił go kapłan i uśmiechnął się. – Twój towarzysz również nosi na sobie jego brzemię, które paradoksalnie ułatwi nam zadanie. Chodźmy. Niedługo na niebie wzejdzie krwawy księżyc. To najlepsza pora, aby święty ogień pochłonął to, co złe.

Zgodnie z poleceniem najpierw musieli umyć się porządnie w wodzie z dodatkiem odpowiednich olejków. Było to symboliczne oczyszczenie ciała, po którym miało nastąpić oczyszczenie duszy i umysłu. Zaprowadzono ich do niewielkiej łaźni na tyłach świątyni. Widać było, że niespecjalnie mieli ochotę na rozbieranie się w swojej obecności, ale obaj zagryźli zęby. Jeśli to miało pomóc w pozbyciu się Voldemorta i zerwaniu tych okropnych więzi, to nie mogło to stanowić problemu.

Severus słyszał o tym, że Japończycy korzystają ze wspólnych łaźni, a nagość w takich miejscach nie jest dla nich tematem tabu. Co prawda żaden z nich nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, ale widząc, że chłopak zaczął się rozbierać, po prostu poszedł w jego ślady. Odruchowo zerknął na plecy Pottera, gdy ten pozbył się koszulki. Widać na nich było kilka blizn, które musiały powstać w dzieciństwie.

– Absurdalna sytuacja – mruknął chłopak, kiedy obaj już umyli się, oczywiście zostając plecami do siebie, a potem zanurzyli się w basenie typowym dla japońskiej łaźni. – Nigdy nie sądziłem, że wyląduje z panem w jednej kąpieli.

– Sugerujesz, że czeka cię nowy zestaw koszmarów? – zakpił opiekun Ślizgonów. Naturalnie gorąca woda z dodatkiem olejków wpływała kojąco na jego zmysły. Nie mógł sobie jednak darować lekkich złośliwości względem chłopaka, który siedział zanurzony niemal po brodę kilka metrów od niego.

– Tak bym tego nie nazwał – przyznał. – Miałem raczej na myśli, że nie lubimy się, a mimo to jakimś cudem mamy wspólny cel. Pan chce się pozbyć tego paskudztwa z przedramienia, a ja tego z czoła. Nie mogę się doczekać, kiedy zniknie. Wtedy przestanę być w końcu Chłopcem z blizną – burknął.

– Cóż... To prawda – zgodził się mężczyzna. – Nie przepadam za tobą. Uwielbiasz łamać reguły, a to jest wyjątkowo irytujące. Zwłaszcza na moich zajęciach.

– Zraził mnie pan do swojego przedmiotu. A może okazałoby się, że mam jednak jakiś talent w tym kierunku?

Severus nie wytrzymał i parsknął cicho. Jakoś nie potrafił sobie wyobrazić, żeby Potter mógł być dobry w eliksirach. Z drugiej jednak strony życie lubiło zaskakiwać. Zaskoczyło ich nawet teraz, skoro Gryfon za plecami wszystkich opracował plan pozbycia się Czarnego Pana, a Severus zgodził się mu pomóc. Może faktycznie dopadały go wyrzuty sumienia i chciał nieco odkupić swoje winy? Skoro jednak los postanowił dać mu szansę na wolność, nie zamierzał jej zmarnować. Nawet jeśli z ofertą wystąpił Złoty Chłopiec. Byłby idiotą, gdyby odmówił.

Ślizgon zerknął na syna Lily. Chłopak powoli zmieniał się w mężczyznę. Oczywiście, zanim się nim stanie, minie jeszcze kilka lat, ale już widać było pierwsze oznaki. Możliwe, że byłyby widoczne wcześniej, gdyby nie jego dość drobna budowa. Był najniższy wśród chłopców ze swojego rocznika. Nawet niektóre dziewczyny były wyższe od niego. Ciężko było powiedzieć, czy wystrzeli jeszcze w górę, ale nawet jeśli tak miałoby się stać, to nie będzie specjalnie wysoki. Był jednak pewien, że tymi zielonymi oczami oczaruje niejedną osobę. Wiele razy słyszał na korytarzach, jak dziewczyny komentowały oczy chłopaka. Żaden inny przedstawiciel płci męskiej w szkole nie miał ich w takim kolorze. Intensywna zieleń jego tęczówek hipnotyzowała.

Oczy Lily miały dokładnie ten sam magnetyzm, który sprawiał, że inni nie mogli oderwać od nich wzroku. Najwyraźniej jej syn odziedziczył tę cechę po swojej matce. Był pewien, że za kilka lat za tym chłopakiem wszyscy na ulicy będą się oglądać i wiele osób ulegnie temu czarowi. Był jednak pewien, że Potter nie wykorzysta tego na swoją korzyść.

Na razie mieli jednak zadanie do wykonania, jeśli chcieli mówić o jakiejś przyszłości. Tej nocy miało się okazać, czy odzyskają swoją wolność.

---

Wpadł mi do głowy pomysł na mega uroczą historię XDJak znam życie, to ją napiszę.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top