Rozdział 1

Słowo wstępu: To jest SNARRY! Piszę od razu, bo wiem, że niektórym nie chce się czytać opisów i hasztagów.

A teraz czas na trochę mroku, bo czemu by nie? I raczej nie będzie to długie. Akcja zaczyna się na piątym roku.

Rozdział 1

Hogwardzki Mistrz Eliksirów nie miał pojęcia, jakim cudem dyrektor go do tego namówił. Najwyraźniej znowu wziął go na litość i próbował przekonać, że cudowny Złoty Chłopiec nie może zostać bez odpowiedniej ochrony. W tym również ochrony umysłu.

Kiedy przed samymi świętami Artur Weasley został zaatakowany, a Harry Potter podniósł alarm, że coś się stało i widział wszystko oczami wielkiego węża, Albus potwierdził swoją teorię. Pomiędzy Czarnym Panem a młodym Gryfonem istniała więź, która była dla niego wyjątkowo niebezpieczna. Wszystko wskazywało na to, że skoro Harry mógł widzieć i odczuwać uczucia Voldemorta, to mogło to także działać w drugą stronę. Żaden z nich nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego, co się dzieje i musieli wykorzystać ten czas i nauczyć chłopaka zamykania umysłu.

A raczej Severus miał to zrobić. Z jakiegoś tylko sobie znanego powodu, Albus postanowił trzymać się od Gryfona z daleka. Mistrz Eliksirów widział dezorientację bachora i zawód w jego oczach za każdym razem, kiedy dyrektor go ignorował. Widać było, że chłopak nie miał pojęcia, co się dzieje i to go frustrowało. Słyszał, że kilka razy odpyskował różowej ropusze i dostał za to szlaban, z którego za każdym razem wracał późno w nocy. Potter jednak nie był z tych, którzy siedzą cicho. To nie leżało w jego naturze, a przynajmniej tak mu się wydawało.

Osobiście zjawił się na Grimmauld Place i w obecności Syriusza Blacka oznajmił zszokowanemu Potterowi, że będzie go uczył oklumencji. Ileż satysfakcji dało mu obserwowanie czystego przerażenia na tej twarzy, która była tak zdradliwie podobna do twarzy Jamesa Pottera. Jedynie zielone oczy wskazywały na to, że chłopak nie był Jamesem, ale Black wydawał się o tym czasami zapominać. Najwyraźniej Azkaban porządnie namieszał pchlarzowi w głowie i czasem mylił chrześniaka z jego ojcem. Zastanawiał się, czemu Potter go nie poprawiał, ale to w zasadzie nie była jego sprawa. Nie chciał mieć z tym bachorem więcej wspólnego, niż było to absolutnie konieczne. Przypominał mu o wszystkim, co się wydarzyło.

Widać było, że chłopak niechętnie przyszedł do jego gabinetu na pierwszą lekcję, ale jakimś cudem postanowił zachowywać się przyzwoicie. Severus wyjaśnił mu, czym jest oklumencja i jak będą wyglądać ich lekcje.

– Czyli zamierza mi pan grzebać w głowie? – spytał chłopak, patrząc na niego.

– Dokładnie tak – potwierdził.

– Nie zgadzam się na to – powiedział twardo. – Nie życzę sobie, żeby ktoś zaglądał mi do głowy.

– W takim razie zrobi to Czarny Pan. Gwarantuję ci, że to będzie dużo gorsze. Połączenie między umysłami to niebezpieczna rzecz. Masz prosty wybór: albo te twoje pożal się Merlinie myśli, zobaczę ja albo Czarny Pan wykorzysta to połączenie przeciwko tobie i wszystkim wokół. Wybieraj.

Chłopak przygryzł dolną wargę, ale po chwili skinął głową. Gryfon do szpiku kościu, któremu wydaje się, że jest taki odważny. Severus miał zamiar udowodnić mu, że jest zupełnie inaczej i nie jest nikim innym jak ignoranckim bachorem.

Powiedzieć, że pierwsza lekcja była tragiczna, byłoby sporym niedopowiedzeniem. Severus nie spodziewał się sukcesów, ale to był przykład wybitnego beztalencia. Bez problemu mógł zobaczyć wspomnienia z przeszłości chłopaka i skłamałby, gdyby powiedział, że spodziewał się zobaczyć coś takiego. Miał tego bachora za rozpieszczonego, a tymczasem z jego wspomnień malował się zupełnie inny obraz, który był mocno niepokojący. Nie zamierzał jednak tego komentować.

– Żałosne – warknął tylko, patrząc, jak chłopak podnosi się z podłogi. – Masz to przeczytać i każdego wieczoru ćwiczyć przed snem zamykanie umysłu. Będę wiedział, czy ćwiczyłeś, czy nie.

Potter bez słowa wziął od niego książkę, a potem Severus kazał mu wracać do wieży. Chłopak wyszedł nieco chwiejnie, ale nie zamierzał się tym przejmować. Miał większe zmartwienia niż Złoty Chłopiec, którym wszyscy się przejmowali.

Kolejne zajęcia wcale nie wyglądały lepiej. Czuł, że Potter próbował wypchnąć go ze swojego umysłu, ale nie potrafił tego do końca zrobić. Severus też nie ułatwiał mu zadania i próbował prowokować. Szukał wspomnienia, na które chłopak zareagowałby na tyle gwałtownie, że wypchnąłby go ze swojego umysłu. Znalazł takie bolesne wspomnienie dopiero na którychś zajęciach z kolei. Usłyszał tylko wrzask: „NIE!", a potem został rzucony na ścianę, kiedy Potterowi udało się go odepchnąć. Nie miał jednak zamiaru chwalić chłopaka za pierwszą próbę zakończoną sukcesem. Gdyby nie był taki bezczelny i leniwy, już dawno mógłby osiągnąć pierwszy sukces.

– Żałosna próba Potter – prychnął tylko, podnosząc się. Skrzywił się, widząc, że chłopak leży na podłodze. – Wstawaj. Nie czas na odpoczynek. – Zdziwił się, kiedy Gryfon nie poruszył się, ani nie odpowiedział. – Potter?

Severus podszedł szybko i odwrócił chłopaka na plecy. Przeraził się, kiedy zobaczył nieobecny wzrok i zamglone zielone oczy. Od razu sprawdził puls. Chłopak żył, ale coś było zdecydowanie nie tak. Gryfon nie reagował na nic, czego Severus próbował. Nawet zaklęcia nie skutkowały. Po kilku minutach bezskutecznej próby ocucania chłopaka nie miał innego wyjścia, jak wezwać dyrektora i zawiadomić go o wypadku. Ale czy to faktycznie był wypadek?

Pół godziny później Potter leżał w skrzydle szpitalnym. Pochylająca się nad nim madame Pomfrey rzucała na niego zaklęcia diagnostyczne, podczas gdy dyrektor, Severus i Minerwa czekali na jej diagnozę. Szkolna magomedyczka zakończyła w końcu rzucanie zaklęć.

– To na nic – powiedziała, chowając różdżkę do kieszeni fartucha.

– To coś poważnego? – spytała Minerwa.

– Fizycznie nic mu nie dolega. Ma tylko kilka siniaków jak to większość nastolatków. Problemem jest, że jego świadomość kompletnie odcięła się od ciała.

Wszyscy obecni popatrzyli na nią zaskoczeni. Severus miał wrażenie, że coś poszło bardzo źle.

– Da się coś z tym zrobić? – spytał Albus. Poppy pokręciła głową.

– Nie sądzę. Możemy tylko czekać – przyznała magomedyczka. – Taki przypadki zdarzają się w wyniku ogromnej traumy. Musiało się wydarzyć coś, co sprawiło, że jego umysł zamknął się na wszystko wokół. Potter jest w tej chwili w stanie wegetatywnym. Jego ciało odczuwa wszystko, co się z nim dzieje, ale jego umysł tego nie rejestruje.

– Ile to może zająć, zanim dojdzie do siebie? – spytała Minerwa.

– Nie wiem. Dni, miesiące, może lata? Wszystko zależy od tego, jak wielką traumę przeżył jego umysł. Nie wiem, co się dokładnie stało, więc nie umiem ci odpowiedzieć na to pytanie.

Po minie dyrektora widać było, że nie był zadowolony z tego, co usłyszał, a Severus czuł, że będzie musiał się gęsto tłumaczyć z całego zajścia. Kto by przypuszczał, że Potter nie wytrzyma takiej presji i po prostu całkowicie zamknie swój umysł?

– Na pewno znajdziemy jakieś rozwiązanie – odezwał się Albus. – Severusie, chodź ze mną – polecił, a Minerwę poprosił, żeby poinformowała innych nauczycieli w jego imieniu, że zdarzył się wypadek i Harry Potter przebywa w skrzydle szpitalnym. – Co się dokładnie wydarzyło? – spytał, kiedy znaleźli się już w gabinecie i mieli pewność, że nikt ich nie posłucha.

– Nic nadzwyczajnego – odparł Mistrz Eliksirów. – Potter przyszedł, miał mnie wypchnąć ze swojego umysłu i to wszystko. Nie wiem, czemu zareagował w taki sposób. Na poprzednich zajęciach efekty nauki były żałosne, ale nie wydarzyło się nic takiego.

Albus przyjrzał mu się uważnie, a potem westchnął.

– Chciałbym zobaczyć to wspomnienie. Może dzięki temu dowiemy się, dlaczego to się tak skończyło i zdołamy mu jakoś pomóc – powiedział.

Severus nie był chętny do udostępniania swoich wspomnień, ale nie mógł odmówić. Potter wylądował w szpitalu w wyniku zajęć z nim i jeśli bachor z tego nie wyjdzie, to on zostanie pociągnięty do odpowiedzialności. Dotknął różdżką swojej skroni, a chwilę później wspomnienie z nieszczęsnych zajęć znalazło się w myślodsiewni. Dwaj czarodzieje zanurzyli twarze i zaczęli przyglądać się całej sytuacji. Kiedy patrzyło się z boku, wszystko wyglądało zupełnie inaczej i Mistrz Eliksirów był pewien, że dyrektor nie był zadowolony. Sam patrząc na siebie we wspomnieniu, wzdrygnął się.

Potter wyglądał na zmęczonego i zniechęconego, ale mimo wszystko próbował dokonać czegoś, czego Severus mu nie ułatwiał. Atakował umysł chłopaka raz za razem, aż w końcu usłyszał pełen rozpaczy krzyk, a potem chłopak upadł na podłogę bez ruchu.

Gdy wynurzyli się z myślodsiewni, Albus miał mocno zaciśnięte usta.

– Nie sądziłem, że twoje pragnienie zemsty jest tak silne, Severusie – odezwał się, a Mistrz Eliksirów popatrzył na niego niepewnie. – Zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłeś?

– Uczyłem go na twoje polecenie – bronił się. – To nie moja wina, że bachor nic nie potrafi.

– Nie dałeś mu żadnych wskazówek – zauważył starszy czarodziej. – Atakowałeś jego umysł raz za razem, nie dając możliwości do obrony. Nie miał nawet czasu się na to przygotować.

– Czarny Pan nie będzie czekał, aż bachor się przygotuje mentalnie.

– Ty nie jesteś Czarnym Panem. Poprosiłem cię o pomoc, ale najwyraźniej popełniłem ogromny błąd. Rozbiłeś umysł tego chłopca i nie wiadomo, czy kiedykolwiek uda się go poskładać. Obaj wiemy, że bez niego nie pokonamy Voldemorta.

Opiekun Ślizgonów zacisnął mocno usta. Wiedział, że Albus miał po części rację, ale nie miał zamiaru się do tego przyznać.

– Czego ode mnie oczekujesz? – spytał. – Mówiłem ci, że nie znoszę tego chłopaka.

– Nie znosisz też Hermiony Granger, a na niej jakoś nigdy się nie mściłeś – zauważył dyrektor. – Obaj wiemy, że Harry nic ci nie zrobił. Szczułeś go od pierwszych zajęć, jakie przeprowadziłeś z jego rocznikiem. Nie dałeś mu nigdy szansy, żeby pokazał ci, że nie jest swoim ojcem. On nawet nie wie, jaki naprawdę był James. Naprawdę jesteś tak zaślepiony tym, co zrobił ci jego ojciec, że znęcasz się nad dzieckiem? Zgodziłem się, że nigdy nie powiem nikomu o twojej lepszej stronie, ale nigdy nie spodziewałbym się, że pozwolisz swoim negatywnym emocjom wziąć nad sobą górę.

– Zrobiłem to, o co mnie prosiłeś.

– Czyżby? – Dumbledore spojrzał mu w oczy. – Nie przypominam sobie, żebym cię prosił o zniszczenie umysłu Harry'ego. Naiwnie sądziłem, że przez wzgląd na dawną przyjaźń z jego matką, nauczysz go chronić umysł. Jak widać, myliłem się i twój uraz okazał się większy, niż myślałem.

– Zamierzasz mnie karcić albo zwolnić? – spytał wprost, chociaż wiedział, że starszy czarodziej tego nie zrobi. Severus był mu potrzebny jako szpieg. Poczuł jednak dziwne ukłucie w sercu na myśl, że przez niego syn Lily jest w takim stanie. Starał się temu zaprzeczać, ale jego sumienie mówiło mu jednak coś innego. Nie potrafił zapanować nad swoim gniewem. Ilekroć widział tego chłopaka, tak podobnego do jego ojca, bolesne wspomnienia powracały do niego i nie potrafił nad nimi zapanować. Gdzieś w zakamarkach umysłu wiedział, że Harry Potter nic mu nigdy nie zrobił, ale ponieważ nie mógł się zemścić na jego ojcu, obiektem nienawiści stał się jego syn.

– Nie, chociaż bardzo mnie to kusi – przyznał Dumbledore. – Musimy znaleźć sposób, żeby mu pomóc. Nigdy nie słyszałem o takim przypadku. Możliwe, że to jedyny taki na świecie.

Po tej wątpliwie przyjemnej rozmowie Mistrz Elikirów wrócił do swoich pokoi i nalał sobie solidną szklankę whisky, po czym usiadł w swoim ulubionym fotelu i zapatrzył się w ogień na kominku. Zaczął się zastanawiać, co tak naprawdę poszło nie tak? To nie mogła być tylko jego wina. W końcu nic nie mógł na to poradzić, że chłopak nie miał predyspozycji do oklumencji. Musiał się jej jednak nauczyć, bo jego wizje mogły sprowadzić na nich kłopoty. Doskonale wiedział, jakim manipulatorem był Czarny Pan i jak bardzo mógł komuś namieszać w umyśle. Bez odpowiedniej ochrony i z tym dziwnym połączeniem, Potter stanowił aż zbyt łatwy cel. Ich jedyna nadzieja polegała na tym, że przywódca Śmierciożerców nie zdawał sobie jeszcze z tego sprawy. Teraz jednak to nie miało już znaczenia.

Potter leżał w skrzydle szpitalnym i niczego nie czuł. Nie w sensie psychicznym. Odruchów ciała nie mógł powstrzymać. Najgorszy był jednak ten niewidzący wzrok. Zielone oczy były puste, nie wyrażały żadnych emocji. Sam nie wiedział czemu, ale już wolałby, żeby chłopak wykrzyczał mu swoją nienawiść prosto w oczy. Mógłby go wtedy ukarać, ale przynajmniej miałby pewność, że reaguje.

Kiepsko spał tej nocy i nawiedzały go koszmary. W końcu wstał bardzo wcześnie i zaczął przeglądać książki dotyczące magii umysłu. Oczywiście cała szkoła już wiedziała, że Złoty Chłopiec miał wypadek i leży w skrzydle szpitalnym. Różowa ropucha wydawała się zachwycona faktem, że bachor nie będzie jej w niczym przeszkadzał.

– To doprawdy tragiczne, ale ten chłopak sam ściąga na siebie masę kłopotów – powiedziała przesłodzonym głosem, a Minerwa rzuciła jej mordercze spojrzenie. – Mam nadzieję, że szybko wróci do zdrowia.

Nikt nie miał zamiaru jej informować, co się dokładnie stało. Za to Weasley i Granger musieli być świadomi, że uczył Pottera oklumencji. Jak nic dziewczyna dodała dwa do dwóch i teraz oboje rzucali mu nieprzychylne spojrzenia, a po skończonych zajęciach od razu poszli do skrzydła szpitalnego. Usłyszał ich przypadkiem, kiedy zanosił Poppy zapach eliksirów odżywczych dla Pottera.

– Jak on mógł mu to zrobić? – odezwała się Granger. – Roztrzaskany umysł?

– To Snape Hermiono – odparł Weasley. – On nienawidzi Harry'ego. I to tylko dlatego, że Harry istnieje. W końcu znalazł sobie idealny sposób, żeby mu dopiec.

– Dopiec? On go kompletnie zniszczył. Harry mówił, że Snape atakuje jego umysł raz za razem i nie daje mu żadnych wskazówek, co ma robić. Widziałeś, w jakim stanie wracał do wieży po tych „lekcjach". Blady, słaby i kompletnie rozbity. Mówił, że ma wrażenie, jakby jego umysł nagle stał się jednym wielkim chaosem.

Severus schował się szybko w alkowie za gobelinem. Nie mogło być przecież aż tak źle. Wychodząc z jego zajęć, Potter wyglądał normalnie. Najwyraźniej nauczył się świetnie maskować i nigdy nie dał po sobie znać, że coś było nie tak.

– Jak można być tak nieludzkim? – mówiła dalej. – I to jeszcze będąc nauczycielem. Harry nigdy mu nic nie zrobił.

– Na pierwszym roku nie mógł doczekać się eliksirów, wiesz? – spytał nagle Weasley. – Nie przyjaźniłaś się jeszcze wtedy z nami, ale tak było. Martwił się o inne przedmioty, bo nic nie wiedział o świecie magii, ale potrafi gotować i myślał, że chociaż na tym przedmiocie będzie coś potrafił. Ten dupek szybko pokazał mu, że nigdy mu na to nie pozwoli. Od razu znienawidził go za samo nazwisko. Kto normalny tak robi? Cała wina Harry'ego polega na tym, że znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie. Nawet ja to teraz wiem.

Rozmawiali jeszcze przez chwilę, a potem oboje poszli do wieży. Zbliżała się cisza nocna i chociaż oboje byli prefektami, to Hermiona wolała przestrzegać regulaminu. Mieli dość problemów i nie potrzebowali kolejnych.

Severus wszedł do skrzydła szpitalnego w ciszy. Nie odważył się zerknąć w stronę izolatki, do której przeniesiono chłopaka. Podał Poppy eliksiry i odwrócił się, żeby odejść, kiedy prawie się cofnął. Przy oknie stał Potter i wyglądało to tak, jakby na coś patrzył.

– Potter? – odezwał się, jednak nie doczekał się reakcji.

– To na nic Severusie – westchnęła Poppy. – To tylko pamięć ciała. Wczoraj w nocy też tak było i rano jeszcze raz – powiedziała, podchodząc do chłopca. Ujęła go za ramiona i zaprowadziła do izolatki. – Jest jak lalka, z którą możesz robić, co chcesz, ale on nie jest tego świadomy. Biedne dziecko.

Mistrz Eliksirów stwierdził, że widok był przerażający. Potter powinien mu pyskować, łamać szkolny regulamin i dostawać szlabany, a nie zachowywać się w ten sposób. Zaczynało do niego docierać, że to on doprowadził do takiej sytuacji. Słowa Granger i Weasleya cały czas do niego wracały. Potter naprawdę nic mu nie zrobił. Był synem Jamesa i to była jego jedyna zbrodnia. Przypomniało mu się, jak na początku chłopak starał się na jego zajęciach, ale kiedy mimo wysiłków zbierał tylko złe oceny, przestał. Najwyraźniej uznał, że to i tak bez sensu, bo cokolwiek zrobi i tak nikt tego nie doceni.

W czasach szkolnych Severus może i nie był powszechnie lubiany, ale swoje oceny otrzymywał sprawiedliwie. Teraz temu dzieciakowi groziło, że nigdy nie skończy szkoły, ani nie podejdzie do egzaminów. Nie wiadomo było, jak długo pozostanie w takim stanie wegetacji. Istniało ryzyko, że nigdy nie dojdzie do siebie, a wtedy Czarnego Pana już nikt nie powstrzyma.

---

I co wy na to? Macie coś do powiedzenia o pierwszym rozdziale?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top