16
-Obiecujesz?-wyszeptał
-Oczywiście, że tak-uśmiechnąłem się i nie wytrzymałem. Delikatnie wpiłem się w jego usta, chłopak lekko zdziwiony nic nie robił, lecz po chwili oddał pocałunek. Przyciągnąłem go bliżej siebie pogłębiając go. Chłopak mamrotał zadowolony w moje usta. Po chwili oderwaliśmy się od siebie, gdy zabrakło nam powietrza-Kocham cię-spojrzałem w jego oczy-Jesteś moim mały aniołkiem, Jungkookie czy zostaniesz ze mną już na zawsze?
Od tego dnia minęło dwa dni, a czułem się szczęśliwy jak nigdy. W końcu mam kogoś o kogo mogę dbać. Mojego małego aniołka, już nigdy nie spotka żadna krzywda. Teraz liczyłem się tylko ja i Jungkookie. Uśmiechnąłem się lekko patrząc na chłopaka, który spał w najlepsze. Pocałowałem go w czoło i podniosłem się z łóżka zaraz kierując do wyjścia z sypialni. Wszedłem do kuchni i od razu wziąłem się za robienie śniadania dla naszej dwójki, dziś na kolację mieli przyjść Chanyeol i Baekhyun. Co najzabawniejsze to, że Chanyeol myśli, że kolega Baekhyuna przyjdzie z nimi a on jest ze mną. Zaśmiałem się cicho, ten idiota nigdy mnie nie słuchał, gdy mówiłem o Jungkooku.
Zaśmiałem się cicho unosząc wzrok na mojego zaspanego aniołka, wyglądał tak cudownie. Objąłem go w pasie i pocałowałem w głowę-Wyspało się moje maleństwo?
-Wyspało-wymruczał wtulając twarz w mój tors, już mówiłem jak bardzo uroczy jest?
-To się cieszę-pogładziłem go po głowie-A teraz usiądź przy stole i ja zaraz dam ci jedzonko, dobrze?-chłopiec kiwnął głową i usiadł przy stole opierając głowę na rękach, gdy tylko nałożyłem dla niego jedzenie podałem mu talerz i wziąłem swój zaraz siadając naprzeciwko niego. Po chwili zacząłem jeść, cały czas obserwując chłopaka.
-Mam coś na twarzy?-odparł speszony
-Nie-pokręciłem głową-Po prostu jesteś przepiękny-wyszeptałem, przez co chłopak oblał się rumieńcem-Jesteś uroczy-rozczuliłem się i po kilkunastu minutach skończyłem jeść.
~DWIE GODZINY PÓŹNIEJ~
Usłyszałem pukanie do drzwi, więc podniosłem się z kanapy i podreptałem do drzwi i je otworzyłem, moim oczom ukazał się Chanyeol i jego chłopak. Uroczo... Wpuściłem ich do środka i po zdjęciu butów skierowali się do salonu, gdzie siedział Kookie...
-Baek, to nie jest czasem twój przyjaciel?-usłyszałem cichy szept Chana do Baeka, przez co parsknąłem śmiechem
-Tak, Chan obaj mówiliśmy o tej samej o sobie-pokręciłem rozbawiony głową i usiadłem na kanapie, obejmując młodszego ramieniem
-Dlaczego nic mi nie mówiłeś?-burknął zakładając ręce na klatce piersiowej
-Mówiłem, ale ty mnie nie słuchałeś-wzruszyłem ramionami
Resztę wieczoru przesiedzieliśmy i rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim i o niczym. Około dwudziestej pierwszej nasi przyjaciele musieli się już zbierać, więc pożegnaliśmy ich i obaj poszliśmy do swojej sypialni, po kolei się kąpiąc. Gdy byliśmy już w łóżku, objąłem młodszego w pasie i gładziłem delikatnie po głowie-Jestem taki, szczęśliwy-wyszeptałem
-Dlaczego?-uniósł na mnie wzrok
-Bo w końcu cię odnalazłem, skarbie-pocałowałem go czule w czoło z uśmiechem
**********************************************
No w końcu dokończyłam ten rozdział
Bardzo przepraszam, że nie jest tak opisany, ale
nie miałam kompletnie pomysłu....
W dodatku piszę na kompie brata, a mój jest nadal
zepsuty i jestem mega zła... Mam nadzieję, że szybko
go naprawią..
Do następnego, pandki
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top