37

-Jak twoja żona?-mruknął pod nosem bawiąc się palcami-Dowiedziałeś się w końcu prawdy?

-Hmm? jakiej prawdy?-zmarszczyłem brwi patrząc na niego, ten od razu zbladł-Baek powiedz o co ci chodzi-jęknąłem 

-Dla ciebie Pan Baekhyun-warknął-a poza tym sam się dowiesz a teraz jedź sobie już na lotnisko bo samolot ci spierdoli-mruknął

-Bae...

-Jak się dowiesz prawdy zadzwoń-wywrócił oczami zamykając mi drzwi przed nosem, westchnąłem cicho pakując swoją torbę do bagażnika i siadając do taksówki. Baekhyun co mam zrobić, żebyś mi w końcu wybaczył? Po dojechaniu na lotnisko, zgarnąłem swoją torbę i poszedłem do samolotu. Po dwóch godzinach byłem na miejscu od razu wsiadłem do swojego auta kierując się do domu. Po wejściu do środka zbladłem powstrzymując odruch wymiotny. Ta szmata pieprzyła się na MOJEJ kanapie z jakimś pierdolonym fagasem, spojrzałem na nich z mordem w oczach i jednocześnie obrzydzeniem. Tak po prostu mnie wykorzystała, prychnąłem pod nosem.

-Chan-yeol?-zaczęła się jąkać i szybko ubierać-Kochanie to nie tak jak myślisz

-Wypierdalaj stąd i mi się nawet na oczy nie pokazuj-warknąłem 

Zaśmiała się pod nosem-Nie pamiętasz co na ciebie mam?

-Filmik, który usnąłem?-skrzyżowałem ręce na piersiach, a ona jeszcze bardziej zbladła-Zabierasz wszystkie swoje rzeczy i mi się nawet nie pokazuj na oczy-warknąłem rzucając w nią papierami rozwodowymi-A i Leo zostaje ze mną-prychnęła a ja poszedłem do swojej sypialni.

-Czyli ten dzieciak mówił o tym?-szepnąłem sam do siebie zamykając oczy 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top