stargazing
Words: 928
Warnings: -
Author's Note: Ten shot to jedna wielka słodycz. Przyjemnie mi się go pisało i zajął mi dużo mniej czasu niż się spodziewałam, bo spędziłam nad nim około godzinkę. Przypomnę tylko o tym, że wszystkie postaci są wybierane losowo w czwartek/piątek, więc nawet ja nie wiem, kto będzie kolejny. W przyszłym tygodniu kończymy pierwszą kolejkę i jestem w szoku, że przez osiem tygodni piszę cokolwiek regularnie. Możecie mi uwierzyć, że moje postanowienie noworoczne, jeszcze ani razu nie zostało złamane przez lenistwo, a to naprawdę wielki cud, oby tak dalej. Został nam już tylko shot z Erenem i zaczynamy nową kolejkę. Jestem mega podekscytowana, bo mam głowę pełną pomysłów, które cały czas czekają na realizację.
Mam nadzieję, że choć trochę udaje mi się oddać prawdziwy charakter bohaterów, bo szczerze mówiąc, chwilami jest to ekstremalnie trudne, zwłaszcza, że niektórych postaci w ogóle nie czuję.
Dziękuję za ponad tysiąc wyświetleń <3
Życzę wam udanego weekendu i wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet, który jest już w poniedziałek. Do zobaczenia w piątek <3
Ta noc była wyjątkowo ciepła. Żadnej z dziewczyn nie dziwił więc fakt, że poprosiłaś je o krycie, gdy wyjdziesz, by móc pooglądać gwiazdy. Patrząc w te ciała niebieskie, czułaś się wolna, bezpieczna. Miałaś wrażenie, że jesteś daleko za murami i coś takiego jak tytani nie istnieje. Patrząc w gwiazdy widziałaś miliony historii, które one widziały. Czasami miałaś wrażenie, że szeptają w twoim kierunku, próbując opowiedzieć ci choć jedną z nich. Jednak ty sądziłaś, że jedyna historia, która zasługiwała na dłuższą chwilę uwagi, była ta twoja, wyjątkowo słodka, pełna czułych gestów, którymi obdarzał cię pewien rekrut sto czwartego korpusu treningowego.
Siedziałaś nad jeziorem oddalonym o blisko dwa kilometry od samej bazy korpusu treningowego. Otaczały cię drzewa, delikatny wiatr rozwiewał twoje włosy, przyjemny dla ucha szum wody i gwiazdy, od których nie potrafiłaś oderwać wzroku. Miałaś wrażenie, że patrząc w nie, odsuwasz od siebie wszelkie zmartwienia. Nieświadomie wyciągnęłaś przed siebie dłoń tak, jakbyś chciała dotknąć dłonią połyskujące punkty oddalone o setki lat świetlnych. Spłoszona odwróciłaś się za siebie, gdy usłyszałaś, jak coś lub ktoś złamał gałązkę, leżącą samotnie tuż przy szlaku, który prowadził z powrotem do korpusu.
- H-halo? Jest tam ktoś?! - zawołałaś. Odpowiedziała ci jedynie cisza i mocniejszy powiew wiatru. Gdy szelest wydawał ci się zbyt głośny jak na zwykły wiatr, niepewnie wstałaś i podeszłaś do zarośli. Niemalże wrzasnęłaś przerażona, gdy czyjeś dłonie dotknęły twojej talii.
- Przestraszyłeś mnie! - pisnęłaś, odwracając się w kierunku Armina.
Spoglądając na jego teraz delikatnie zarumienioną twarz, czułaś, że toniesz. Za każdym razem widząc jego twarz o delikatnych rysach, miałaś wrażenie, że zakochujesz się na nowo. Motyle pojawiały się w twoim brzuchu, gdy tylko czułaś na sobie jego dotyk. Przyjemne ciepło wypełniało klatkę piersiową, kiedy mówił cokolwiek w twoim kierunku. Kochałaś jego włosy, długie rzęsy, skromność i nieśmiałość jego osoby, kochałaś jego całokształt. Czułaś się jak gwiazdy za każdym razem, gdy ukradkiem spoglądał na ciebie podczas treningów. Każdego dnia coraz bardziej uzależniałaś się od drobnych gestów, jakimi cię darzył. Był dla ciebie jak narkotyk, którego potrzebowałaś do życia.
- Wybacz... nie chciałem tego - wyszeptał, składając na twoim czole czuły pocałunek.
Spojrzałaś w oczy blondyna i delikatnie odgarnęłaś zagubiony kosmyk jego włosów za ucho. Stanęłaś na palcach i skradłaś krótkiego buziaka z jego ust, od którego czerwień na policzkach chłopaka znacznie pociemniała. Armin chwycił twoją dłoń w swoją, nieznacznie większą o niezwykle miękkiej i delikatnej skórze, a następnie złączył ze sobą wasze palce. Uśmiechnęłaś się na ten niewinny gest i razem usiedliście na brzegu jeziora, w którym po chwili zamoczyliście swoje stopy. Położyłaś głowę na ramieniu blondyna i bawiąc się jego palcami, wsłuchiwałaś się w otaczającą was ciszę, która co jakiś czas przerywana była szumem wiatru. Cicho westchnęłaś rozkoszując się tą chwilą.
- Chciałabym, żeby było tak już zawsze - wyszeptałaś. Armin cmoknął twoją dłoń i potarł ją swoim kciukiem. Następnie objął cię i po chwili leżeliście na piasku, wpatrując się w gwiazdy.
- Czasami, gdy tu jesteśmy... mam wrażenie, jakby świat był... inny. Zupełnie tak, jakby tytani nigdy nie istnieli. Zupełnie tak, jakby... murów nigdy nie było. Nie ciekawi cię jakby to było żyć normalnie? - zapytał, spoglądając w twoim kierunku. Pogładziłaś jego policzek i spoglądając mu głęboko w oczy, odpowiedziałaś:
- Każdego dnia o tym myślę. Chciałabym móc wyjść kiedyś za mury, bez strachu o swoje życie. Jednak dopóki jesteś tu, obok mnie, czuję, że nic więcej nie potrzebuję do szczęścia.
- Kiedyś... gdy to wszystko się skończy, zbuduję dom gdzieś blisko morza, tak, żeby każdego dnia móc patrzeć na to, jak słońce tonie w jego otchłani zastępując miejsce księżycowi i gwiazdą. W moim marzeniu jesteś też ty. Stoisz obok mnie, oglądając ten sam widok, mówisz mi, że już po wszystkim. Marzę o tym, żeby mieć kiedyś z tobą rodzinę, dwójkę dzieci - chłopca i dziewczynkę - chciałbym móc patrzeć na to jak dorastają i jak my się starzejemy. Kocham cię teraz i będę kochał nawet, gdy będziemy już starzy i pomarszczeni, jak instruktor Keith Shadis. Gdybym miał kiedyś umrzeć, byłbym szczęśliwy, gdybym mógł patrzeć ci wtedy w oczy.
Czułaś, jak szklą ci się oczy, słysząc każde następne słowo, które opuszczało delikatne wargi twojego ukochanego. Choć byliście młodzi, czuliście, że jesteście sobie przeznaczeni. Miałaś wrażenie, że jest to czymś na wzór bliźniaczych dusz, o których czytałaś kiedyś w jakiejś bardzo starej książce prababki. Wiedziałaś, że osoba, która leżała wtedy obok ciebie, była tą jedyną.
- Nieważne gdzie i kiedy, chcę być z tobą do końca życia - powiedział i musnął wargami twoje czoło.
Przymknęłaś powieki, gdy poczułaś jego usta na tych twoich. Powoli skradał drobne pocałunki, a ty chciałaś, by nigdy nie przestawał. W końcu niepewnie mocniej przylgnął do twoich warg i wsunął między je język. Całkowicie oddałaś się pieszczocie, którą cię obdarzył. Przyjemne ciepło opanowało twoją klatkę piersiową, wprawiając serce w szybszy ruch. Nie liczył się nikt inny, czas stracił na wartości. Szum wody, szelest liści i gwiazdy, które błyszcząc spoglądały na wasze osoby, które bezwarunkowo się kochały i zapisywały między sobą waszą nigdy się niekończącą, słodką historię.
Kiedy blondyn oderwał się od twoich spierzchniętych ust i ułożył obok ciebie, oboje spoglądaliście na powoli wschodzące słońce, które niemo mówiło wam, że już czas wracać. Z cichym westchnieniem ubraliście buty i trzymając się za ręce, wróciliście do bazy korpusu treningowego, by móc zacząć zupełnie nowy dzień i rzucać w swoim kierunku stęsknione spojrzenia, odliczając każdą sekundę do następnego spotkania.
Nieważne jak długo musiałabyś czekać, byłaś gotowa spędzić nawet wieczność, żeby móc po raz kolejny skosztować jego słodkich warg. Motyle w brzuchu Armina potwierdzały w tym stwierdzeniu również i jego. Choć wasz związek był tajemnicą i nikt o nim nie miał zielonego pojęcia, byliście szczęśliwi, że macie siebie.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top