butterfly
Words: 817
Warnings: -
Author's Note: Zaczęły się wakacje, więc powracam z nowymi siłami. Shot miał pojawić się 21 maja, ale ze względu na szkołę, obowiązki w domu, kurs na prawo jazdy i wiele innych czynników, musiałam ciągle odkładać jego poprawę. W między czasie musiałam całkowicie usunąć się z wattpada i naprostować kilka dość ważnych spraw w realnym życiu, ale teraz już na dobre wracam. Jutro udostępnię ostatni maratonowy shot i oficjalnie, w końcu, zakończymy maraton, którym miał zakończyć się już jakiś czas temu. Po udostępnieniu shota wracamy do starego systemu publikacji, czyli shot co piątek.
17/18
Ciepły powiew wiatru, szum poruszanych przez powietrze gałęzi, brzęczenie pszczół, kilka motyli latających gdzieś w pobliżu i jego zmartwiony wzrok. Obróciłaś głowę w stronę nieba, po którym chmury leniwie przesuwały się w tylko sobie znanym kierunku. Westchnęłaś, na co Armin obrócił się na bok i opierając się na łokciu, zaczął błądzić spojrzeniem po twojej twarzy w poszukiwaniu jakiś powodów do niepokoju.
- Nic mi nie jest - mruknęłaś i położyłaś dłoń na jego policzku. Od odejścia Erena stał się zdecydowanie bardziej troskliwy w stosunku do ciebie niż kiedykolwiek. Teraz jednak zdecydowanie przesadzał. Nie chciałaś być traktowana przez niego jak jajko, w końcu jeszcze wcale nie tak dawno temu byłaś żołnierzem.
- Naprawdę, wszystko ok - powiedziałaś, widząc jego niepewny wzrok.
- Po prostu się martwię, że coś ci się stanie...
- Huh? Co takiego strasznego może mi się stać? Armin, jedynie co mi dolega to nudności i ciąża. Nie udawaj niewiniątka, gdy oboje wiemy, jaki wtedy byłeś - zaśmiałaś się, widząc soczysty rumieniec na jego twarzy. Delikatnie podniosłaś się na łokciu i pocałowałaś jego nos, który uroczo się zmarszczył.
- Ale na pewno wszystko w porządku? - zapytał, pochylając się nad tobą i całując twój policzek.
- Uderzę cię.
- Milknę w tej chwili - zaśmiał się i położył obok ciebie.
Czułaś, jak delikatnie chwyta twoją dłoń i subtelnie sunie po niej swoimi palcami. Każdego dnia odkrywałaś coraz to nowsze twarze swojego ukochanego i zakochiwałaś się w nim na nowo. Wraz z każdym wschodem i zachodem słońca, kiedy widziałaś Armina czułaś się tak, jak wtedy, gdy dopiero odkrywałaś swoje uczucia względem blondyna. Uczucie, które was łączyło zdecydowanie było czymś magicznym. Oboje nie potrafiliście tego wytłumaczyć, od zawsze była to miłość i coś więcej. Co? Nie wiadomo, ale postanowiliście nie zaprzątać sobie tym głowy.
- Widziałeś się ostatnio z Mikasą? - zapytałaś, przymykając powieki.
- Cały czas nie potrafi pogodzić się z decyzją Erena. Szczerze się o nią boję, ale jednocześnie wiem, że nie zrobi jakiejś głupoty. Mam tylko nadzieję, że jeszcze kiedyś zazna spokoju...
- Szkoda mi jej. My... układamy sobie życie na nowo, odnaleźliśmy coś, co dało nam nowe siły, nowy wspólny cel i przyszłość. Dlaczego Mikasa nie jest w stanie znaleźć czegoś takiego? Utknęła w punkcie bez wyjścia, każdego dnia po cichu opłakuje tego głupka i nie widzi tego, co dosłownie ucieka jej sprzed nosa...
- Ona po prostu potrzebuje jeszcze trochę czasu. Czy... gdybym to ja był na jego miejscu, ty... zaczęłabyś układać sobie życie na nowo? - zapytał. Twoje serce na moment zamarło.
Co byś zrobiła gdyby to Armin musiał podjąć decyzję za Erena? Znalazłabyś nowy sens w życiu? Odnalazłabyś nową miłość, zaczęła wszystko na nowo? Czy też... zamknęła się na wszystko i powoli próbowała leczyć krwawiące serce? To byłaby niezwykle trudna decyzja i zdecydowanie nie wiesz, co byś wybrała.
- Nie wiem. Pewnie... pewnie postąpiłabym jak Mikasa - mruknęłaś, delikatnie gładząc dłonią lekko zaokrąglony brzuch.
Wzrok Armina mimowolnie wędrował za ruchami twojej ręki, a subtelny uśmiech zamajaczył na jego twarzy. Przerażała go wizja bycia ojcem. Zdecydowanie czuł się nieprzygotowany, nie był gotowy na taką odpowiedzialność, ale był zdania, że za nieuwagę trzeba zapłacić i teraz nie było już odwrotu. Z początku myślał nad ucieczką lub niemoralną propozycją, od której nie potrafiłby patrzeć na siebie w lustro. Z czasem jednak, gdy pobył trochę w samotności, zrozumiał, że mimo wszystko kocha cię i nie może pozwolić sobie na coś takiego. Nieprzyjemne dreszcze przechodziły po jego plecach na myśl, że jeszcze kilka miesięcy i oficjalnie zostanie ojcem. Nagle zbladł, widząc przed oczami twój poród. Zaniepokojona spojrzałaś na kochanka i opierając się na łokciu pochyliłaś się w jego stronę.
- Wszystko w porządku? Armin? - zapytałaś, delikatnie dotykając jego policzek. Młody mężczyzna potrząsnął głową, odganiając niechciane myśli i posłał ci blady uśmiech.
- Jest ok. Po prostu... no wiesz.
- Chyba właśnie nie wiem. Zmartwiłeś się tym, że prawdopodobnie zachowywałabym się jak Mikasa, gdybyś był na miejscu Erena? - Armin przełknął ślinę i delikatnie się zaśmiał.
- Boję się, że będę złym ojcem.
Mimika twojej twarzy złagodniała, subtelny uśmiech rozkwitł na twoich wargach, a spojrzenie zmiękło. Myśl o małej istotce, która powoli rozwijała się gdzieś pod twoim sercem, sprawiała, że przyjemne ciepło rozlewało się po twojej klatce piersiowej. Oczami wyobraźni widziałaś, jak Armin niepewnie trzyma w rękach wasze dziecko i ze łzami w oczach spogląda w twoim kierunku. Widziałaś, jak oboje dzielnie wychowujecie swoją pociechę i widzicie, jak dorasta.
Pogładziłaś policzek młodego mężczyzny i delikatnie musnęłaś jego wargi.
- Będziesz super tatą - mruknęłaś - A nawet jeśli nie, to i tak będzie cię kochało. Myślisz, że będzie to chłopiec czy dziewczynka?
- Według mnie będzie to dziewczynka.
- Chyba wolałabym chłopca - odparłaś - Mogłabym go nauczyć posługiwania się bronią.
- Żadnej broni dla dziecka! Wojna już się skończyła!
- Oi, jeszcze się nie urodziło, a ty już panikujesz. I ty sądzisz, że będziesz złym rodzicem? Armin, słonko, kocham cię, ale chwilami mnie dołujesz.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top