ONESHOT 1/2

Hejoo to znowu ja i coś co stworzyłam z koleżanką i przy pomocy fs_animri i dziękuje jej za to :3

co ty robisz? - zapytał, nie rozumiejąc mojego zachowania. On jeszcze nie wiedział co go czeka.
- Jak to co, jeszcze głupio się pytasz, widziałeś Capelę. Ta jebana morwiniara patrzyła się na nas, nie? On już coś przeczuwa. Dla pewności zamknąłem i zasłoniłem żaluzje.

Jestem strasznie napalony, a to wszystko jego wina. Gdyby nie zaczął mnie podrywać w tej celi, do niczego by nie doszło. A tak to mam go blisko siebie i wiem, że nic mu się nie stanie. W ogóle, jaki chuj wydaje 20 milionów dolarów za głowę?

- Gregory zadam ci proste pytanie - rzekł Erwin, przerywając milczenie.
- Dobrze? - odparłem.
- Domyślam się co planujesz, ale czy jesteś pewien? Że tu? Napewno? - zalał mnie lawiną pytań. - Wiesz, to miejsce publiczne jak każde, inne ludzie wykonują tu swoją pracę. I nie żeby coś, ale w takim momencie dosłownie łamiesz prawo. - zaśmiał się lekko - Poważny porucznik chce zrobić coś zakazanego, nie mogę z ciebie... Gdzie jest ten Gregory, który przestrzega prawa na każdym kroku, hymm?
- Erwin, nie pierdol mi tu teraz o prawie, skoro sam go nie przestrzegasz i notorycznie je łamiesz - warknąłem.
- No tak, ale wiesz, ja napadam na banki, kasyna, jubilery i wiele innych a nie rucham się w miejscu publicznym - parsknął w odpowiedzi.
- I to jest o wiele bardziej nielegalne. Trudno, najwyżej nas przyłapią. Co z tego. - wzruszyłem ramionami. Byłe, zbyt podniecony by mu teraz odpuścić.
- Grzechu, jak nas przyłapią  to dostaniesz zawias i pewnie dadzą ci degrada... Chyba nie chcesz wylecieć z policji, co nie?
- Erwin, kurwa, nie przedłużaj.
- Ale ja nie przedłużam, tylko mówię jakie możesz ponieść konsekwencje.
- Wyjebane B)
_____

Przechodziłem przez komendę szukając Fibi. Gdzieś pobiegła, nie wiem nawet gdzie. Przechodząc obok gabinetu Grzecha, zobaczyłam jak on tam idzie z Erwinem. Od razu pomyślałem, że coś się święci, ale z bólem serca, poszedłem dalej. Jeszcze do nich wrócę, ciekawość nie da mi żyć, ale teraz zajmę się szukaniem tego kundla. Na szczęście, nie szukałem zbyt długo; była ona z Hankiem na celach. Over przeprowadzał (Coś ale wypadło mi z głowy). Nie przeszkadzałem, tylko czekałam jak on skończy. Gdy w końcu wysłał Dię do więzienie, zacząłem rozmowę.

- Hej, za co Dia poszedł siedzieć?
- (za coś nie mam pomysłu), no i mnie wkurwił, wiesz... Co tu robisz, tak w ogóle?
- Szukałem Fibi. Wreszcie ją znalazłem, a teraz idę podglądać pewne dwie osoby.
- Hymm, nawet domyślam się o kogo chodzi - zaśmiał się.
- Widziałem jak Grzechu i Erwin szli do jego gabinetu. Muszę sprawdzić co robią, wiesz, dla bezpieczeństwa... po niech można się wszystkiego spodziewać.
- Rozumiem, że odpala ci się Morwiniara mode i musisz ich za wszelką cenę zobaczyć, tak? - Hank już jawnie się ze mnie śmiał. - Rozumiem, rozumiem.
- Ej, to nie jest śmieszne, ta dwójka zazwyczaj mnie unika - jęknąłem, dając upust frustracji.
- Czy ty nie za bardzo ingerujesz w ich życie prywatne?
- Ja? Nie no, co ty. Zdaje ci się. Jeśli chcesz może mi towarzyszyć w podglądaniu ich-- znaczy, w taktycznym sprawdzeniu co porabiają.
- Szczerze, wolę na to nie patrzeć, ale dobra. Tylko dlatego, że ty możesz coś odwalić, a nie potrzebuję dwóch wkurwionych kochasiów i jednego nieżywego funkcjonariusza.
- Ej!
____

- Boże, Grzesiu, naprawdę... - Gregory chyba miał już dość mojego gadania o konsekwencjach, gdyż wpił się moje usta całując mnie z pożądaniem, które w nim buzowało.

Przez pierwsze sekundy, nie odwzajemniłem, byłem zbyt zaskoczony jego ruchem. Po chwili jednak, zaczęliśmy się całować bardziej zachłannie..

Gregory zaczął napierać na mnie tak, że musiałem iść tyłem, aż oparłem się o biurko w gabinecie. Jego ciepłe ręce powędrowały na moje biodra. Musieliśmy przerwać pocałunek,  brakowało nam powietrza.

- Jesteś głupi, Gregory - zaśmiałem się cicho. - W każdej chwili ktoś może tędy przechodzić.
- Oj, cicho bądź już, za dużo nasłuchałem się twojego narzekania - nim zdążyłem cokolwiek powiedzieć, ponownie zamknął mi usta w pocałunku, tym razem bardziej delikatnym.

Ręce Gregory'ego zaczęły zniżać się na me pośladki i lekko je ścisnął. Na niespodziewanie ruch, jęknąłem wprost w całujące mnie usta.

- Jesteś słodki - wyszeptał do mojego ucha. Byłem lekko sfrustrowany, słowami i sytuacją w jakiej się znajdowałem. Oczywiście podobało mi się to, ale nie zamierzałem mu tego pokazać tak łatwo.
- Zamknij się.
- Ktoś tu jest niegrzeczny... - wymruczał, przygryzając lekko płatek. Przygryzłem wargę, żeby żaden niepożądany dźwięk nie opuścił moich ust. Postanowiłem dalej się z nim podroczyć.
- Zabierz te łapy z mojego tyłka - na te słowa, Montanha uśmiechnął się złośliwie.
- A co jeśli ich nie wezmę.
- Pomyślmy... Dostaniesz w ryj.
- Tak? To ciekawe.
- Czemu ciekawe? - uniosłem jedną brew do góry.
- Wiesz że nie wolno bić zwierząt.
- Czy ty właśnie powiedziałeś, że jesteś psem? - nie wytrzymałem i się roześmiałem. Debil podstawił mi się jak na tacy. - Myślałem, że wolisz wypierać to, że jesteś kundelkiem który potrzebuje pana.
- Wcale nie potrzebuje pana - oburzył się na te słowa. - Doskonale umiem radzić sobie sam.
- Jesteś pewien? - na moje usta wpłynął cwany uśmiech.
- Tak - odparł pewnie, wciąż nie zmieniając położenia swoich rąk. Dobra, sam tego chciał.

Podszedłem do niego i dla niepoznaki pocałowałem. Zadowolony tym Grzesiu, zajął się pocałunkiem, więc ja niezauważenie wyciągnąłem z jego paska kajdanki policyjne.

Stanowczym ruchem przekierowałam nas tak, żeby to on opierał się o biurko. Teraz czas wdrożyć plan w życie. Przerwałem pocałunek, na co on mruknął z niezadowoleniem. Wziąłem jego ręce z moich pośladków i przeniosłem je na przód, a następnie szybko skułem.

- Erwin, co ty robisz? - zapytał z zakłopotaniem. Nie szedłem po jego myśli i nieco się zdezorientował.
- Ja? Nic, to część mojego planu - odrzekłem z uśmiechem.
- Jakiego planu?
- Kurwa sprytnego - na te słowa, Gregory przewrócił oczami, ale zamilkł.

Zacząłem jeździć rękoma po jego ciele, przybliżając się do niego. Podobało mu się to. Przyciągnąłem go do agresywnego pocałunku, w którym emitowało pożądanie. Tu nie było już grzecznie, adekwatne do jego wcześniejszego komentarza w moją stronę. Całowaliśmy się zachłannie i żadne z nas nie chciało przerywać, ale w końcu musiałem. Jednym z powodów było kończące się powietrze, a drugi, to cały mój plan. O to w nim chodzi, muszę się trochę poznęcać nad tą psiną.

-Ejj czemu przerwałeś. - warknął oburzony, z nutką desperacji.
- Bo chciałem, a co, jakiś problem? - znów się uśmiech w ten sposób, pokazując, że  bawię się nim jak chcę. - Czyżby jednak piesek potrzebował pana? - zadałem pytanie uroczym głosem, prowokując go.
- Nie potrzebuje - wycedził.
- Na pewno?

Nie dałem u czasu na odpowiedź. Zacząłem na jego szyi składać mokre pocałunki, gdzie nigdzie przygryzając lekko skórę i tworząc malinki. W nierównych odstępach czasu Gregory wzdychał i cicho pojękiwał. Oho, chyba czas to przerwać...

-Erwin! - był już chyba lekko podenerwowany. Lekko, to mało powiedziane. W duchu śmiałem się z niego. Uroczy.
- Tak? - posłałem mu kolejny kpiący uśmiech.
- Nie wkurwiaj mnie - znowu warknął, zresztą jak na psa przystało.
- Ale o co ci chodzi? - uśmiechałem się niewinnie.
- Dobrze wiesz o co.
- Możliwe...

Jedną ręką zacząłem sunąć po jego ciele coraz niżej i niżej, aż moja dłoń była blisko jego krocza. Przejechałem palcem po widocznym wybrzuszeniu, drażniąc go przez materiał spodni. Jego reakcja mnie pobudziła do dalszego działania. Jeździłem ręką po jego erekcji, a w jego oczach widziałem coraz to bardziej buzujące pożądanie. Moje podniecenie również rosło, ale uwielbiam się nad nim znęcać, mogłem przeboleć odczuwalnie zbyt ciasne spodnie. Zabrałem rękę z jego krocza i odsunąłem się na bezpieczną odległość, chcąc go jeszcze bardziej tym zdenerwować. Na rezultat nie trzeba było długo czekać.

- ERWIN! Do kurwy! - widziałem ten wkurw w jego brązowych oczach, tak samo jak podniecenie.
- Po prostu przyznaj że potrzebujesz pana który się tobą zajmie... wtedy nie będę się nad tobą znęcał - wyszczerzyłem się, wiedząc, że wygrałem.
- Tak, kurwa, potrzebuję pana. - wymamrotał cicho i niechętnie przez zaciśnięte zęby.
- I co, tak ciężko było ci to przyznać? - zaśmiałem się kpiąco. Gregory rzucił mi pełne gniewu spojrzenie, lecz nic sobie z tego nie robiłem. W nagrodę za słowa, złożyłem soczysty pocałunek na jego ustach. - Dobry piesek - mruknąłem zadowolony.

Dobra więc tak miałam jeszcze dopisać co działo się dalej ale nie było na to czasu więc będzie to w drugiej części

 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top