Rozdział 2

Czekając na swojego współpracownika postanowił pooglądać obrazy, które swoją kolorystyką same przyciągały oko. Choć cały się trząsł z zimna to z pełnym skupieniem śledził każdą linie, która przecinała płótno tworząc przy tym dzieło, które na długo zostanie w jego pamięci. Tą chwile przerwał Jungkook, który wielkim paskowanym na biel i róż ręcznikiem okrył plecy Tae. Ten zaskoczony odwrócił się i nieśmiało podziękował, a w odpowiedzi uzyskał lekki uśmiech.
- Chyba musimy iść poszukać naszych uciekinierów - powiedział Kook, oparł ręce na swojej tali i w tym momencie V mógł podziwiać jak przemoczona koszulka idealnie przylega do umięśnionego brzucha mężczyzny. Zaczął żałować, że sam od dawna nie ćwiczył, ale od tych myśli odgoniła go chęć dotknięcia idealnie wyrzeźbionego brzucha. Od urzeczywistnienia się tego czynu dzieliła chłopaka tylko silna wola.  Guk spostrzegł, iż ten patrzy w całkowicie innym kierunku. Złapał podbródek młodszego i jednym ruchem nakierował jego wzrok na swoje ciemne oczy. Ten gest sprawił, że Tae automatycznie ocknął się i speszony uciekł wzrokiem gdzieś za mężczyznę.
– Ale najpierw się osuszymy.
Następnie zabrali się za szukanie swoich zwierzaków. Nie mieli kompletnie pomysłu gdzie ich szukać, ale intuicja skierowała ich do lasu.
- Kitl! - Jungkook zawołał z nadzieją, że pies da jakiś znak i tak jak się spodziewał pies zaszczekał gdzieś z oddali. JungKook był bardzo zżyty ze swoim pupilem i kiedy usłyszał szczekanie pobiegł bezwłocznie w danym kierunku, zostawiając V samego w tyle.
Ściemniało się już i było lekko chłodno przez wiaterek. Tae nie czuł się zbyt pewnie sam w ogromnym lesie, na dodatek dzień dobiegał końca i zbiorowisko roślin przypominało mu puszczę Białowieską. Taehyung pośpieszył w kierunku, który obrał Jongkook; na jego nieszczęście potknął się o wystający konar skręcając przy tym kostkę. Upadł zahaczając o gałąź, tym samym przecinając swoja prawą brew. Gdy próbował wstać pojawił się przy nim złoty labrador jednak on nie rozpoznał zwierzaka, gdy krew sączyła się mu z łuku brwiowego. Próbował odgonić czworonoga, ale ten zachowywał się jak strażnik na warcie i nie odstępował chłopaka ani na krok, a z zapałem lizał jego twarz. Tae próbował się odsunąć, na daremnie ze względu na zamazany widok. Z jego ust wydobył się zgłuszony jęk, gdy nagle poczuł jak silne ramiona obejmują jego talię, po czym pomagają się podnieść.
- Nic ci nie jest? - zapytał Jeon przytrzymując chłopaka tak, aby nie upadł - Nie dasz rady chodzić prawda? -  stwierdził, spogldając jak ten ledwo opiera się nodze.
- Nn..nic mi nie jest - wydukał Tae powstrzymując się przed stęknięciem, nie chcąc, aby współpracownik litował się nad jego osobą.
Guk spojrzał się tylko z politowaniem, podnosząc nieznacznie jedną brew.  Westchnął i nachylił się, aby wziąć go pod nogi i podniósł. Trzymając niczym księżniczkę ruszył w stronę domu. Tae w międzyczasie prosił o postawienie go spowrotem na ziemię. Wypierał się wszelkiego możliwego bólu i zarzekał, że da radę iść samodzielnie. Jednak starszy udawał, że tego nie słyszy.
Kook już miał otworzyć drzwi, gdy na jego głowę wskoczył Maurycy, wystraszony wzmocnił uścisk by tylko nie upuścić skaleczonego. Zrzucił  kota, a gdy się wyprostował popatrzył na trzymanego przez siebie chłopaka by upewnić się, że nic mu nie jest.
Gdy weszli do środka Jungkook posadził Kim’a na krześle i czując się odpowiedzialny za kontuzję swojego kolegi, opatrzył go dokładnie. Zabandażował i unieruchomił jego kostkę, oraz zdezynfekował przecietą brew, po czym nałożył na nią grubą warstwę maści.
- Pójdę przygotować coś do jedzenia, nie ruszaj się - powiedział Jeon po czym ruszył w stronę kuchni. Zaparzył od nowa jaśminową herbatę, wyjął jeszcze ciastka, które miały służyc jako prowizoryczny posiłek zanim przygotuje coś normalnego. Wysypał je na talerzyk i zaniósł wszystko na stolik przy którym siedział Tae.
Rozmawiali o firmie, życiu, również poruszając błahe tematy, ale żaden nie poruszył tematu dotyczącego tego, co wydarzyło się w lesie. Był już wieczór i Taehyung postanowił wracać do domu – Nie chciał być nieuprzejmy względem domownika.  JK zaproponował mu podwózkę. Udali się do jego samochodu, a gdy mężczyzna próbował zapalić silnik – nic się nie wydarzyło. Spróbował drugi raz - ta sama sytuacja.
- Co jest!? - warknął rozwścieczony Jungkook i walnął z pięści w kierownice.
Tae wszczął poszukiwania swojego telefonu grzebiąc po swoich kieszeniach - w celu zadzwonienia do swoich przyjaciół, lecz prawdopodobnie zgubił go gdzieś w lesie, starał się przypomnieć sobie ich numery telefonów jednak nic z tego nie wyszło.
- Może zamówię taksówkę - Jeon złapał za telefon i wybrał numer do najbliższej stacji. Niestety nie było żadnego samochodu w okolicy. V przejęty, bał się, że nie będzie miał jak wrócić do domu – To….  może zostaniesz u mnie na noc? Mam wolny pokój - zaproponował Kook widząc, zdenerwowanie chłopaka.
- Czy to na pewno nie będzie problem?- zapytał niepewnie Taehyung, przyglądając się twarzy mężczyzny, jakby próbując wyłapać najmniejszy objaw zawahania, bądź kłamstwa.
- Na pewno – oznajmił spokojnie starszy i uśmiechnął się chcąc pokazać chłopakowi, że jego obecność w stu procentach mu nie przeszkadza. Z jakiejś strony był zadowolony, że będzie dłużej w jego towarzystwie.
Przed pójściem spać grali na konsoli, którą Jeon zachował z czasów liceum; jedli przekąski i śmiali się, żartując. Gdy nadeszła godzina 23:00, domownik zaprowadził swojego gościa do pokoju, w którym miał spędzić dzisiejszą noc.
- Czuj się jak w domu i jeżeli będziesz czegoś potrzebował to jestem w pokoju obok, dobranoc - powiedział Guk i zamknął cicho drzwi, zostawiając chłopaka samego w niedużym, ale przytulnym pomieszczeniu.
Po odświeżeniu się usiadł na miękkim fotelu, podziwiając wystrój sypialni.
Białe ściany, równie jasne meble oraz ogromne okno, z którego można było dostrzec inne posesje komponujące się w obszerne przedmieście miasta. Był to widok wywołujący przyjemne uczucie w jego ciele.
Wielkie łóżko stojące na samym środku, okryte zapewnie drogą pościelą, aż się prosiło o to, aby ktoś rzucił się na nie z rozpędu, zatapiając twarz w pierzynie. Tae wstał kierujący się do łóżka,a miękki i przyjemny dywan łaskotał przyjemnie jego stopy, dając mu wrażenie chodzenia po chmurach.
Jeon z kolei zaś spędzał owy czas na czytaniu książki. Czynność ta była dla jego osoby dość nietypowa, ponieważ zwykł czytać wiele jako nastolatek, ale wraz z upływającym czasem zapominał o swojej pasji i poświęcał się obowiązkom, bądź próbami imponowania swojemu ojcu. Po powrotach z pracy jedyne o czym potrafił myśleć to relaksująca kąpiel, zabawa z Kitlem i pójście spać – aby dać organizmowi potrzebną dawkę snu.
Zaczytał się, w końcu zasypiając po pierwszej w nocy, przygniatając policzkiem stronnice.

-----------------------------------------------------
Jak myślcie? Co Jeon mógł czytać?

Jak narazie podoba się książka?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top